7
Dzisiaj był pogrzeb mojego ojca. Stałem nad trumną ubrany w mundur wojskowy, który podarował mi Pan Lee. Pasował jak ulał. Może był trochę za duży, ale nie było widać.
Patrzyłem w zdjęcie mężczyzny, gdy to żołnierze oddawali strzały dla niego. Po policzku spływały łzy, lecz chciałem być twardy.
Po chwili zostałem przytulony przez mężczyznę. Pękłem dając upust swym łzom.
ㅡ Już wszystko dobrze, Jungkook. ㅡ Powtarzał. Wtuliłem się w niego bardziej, zastanawiając się jak wielką ciotą jestem spośród wszystkich tych żołnierzy, którzy nie uronili ani jednej łzy, którzy były wciąż poważni. Pewno wielką.
ㅡ Panie Lee. Dziękuję za wszystko co Pan dla mnie robił. Dziękuję, naprawdę.
ㅡ Jungkook. Nie musisz. Robiłem to z czystego serca. Jesteś dla mnie jak drugi syn. Muszę cię chronić.
ㅡ Dziękuję.
Po ceremonii, wróciłem do domu mając pod pachą ceramiczny dzbanek z prochami starszego. Gdy byłem młodszy słyszałem jak mówił, że chce by jego prochy były rozsypane w górach Yeonginsan, bo to tam poznał mamę podczas jednej wycieczki szkolnej. Chciałem spełnić jego wolę.
Kiedy położyłem urnę na godnym miejscu, zabrzmiał dzwonek. Poszedłem otworzyć myśląc, że to Pan Lee, ale myliłem się.
ㅡ Jungkook. Jungkook posłuchaj! ㅡ Krzyknął, gdy chciałem zamknąć drzwi. ㅡ Posłuchaj mnie.
ㅡ Co mam słuchać? ㅡ Spytałem z powrotem otwierając drzwi. Widziałem jak skanuje mój ubiór.
ㅡ Pasuje Ci, ale nie to chce teraz powiedzieć.
ㅡ Też tak sądzę.
ㅡ Przepraszam. Wiem, że nic to nie zmieni. Przepraszam cię.
ㅡ Wybacz. Nie wierzę ci, ani nie wybaczę. Przecież jestem naiwny. ㅡ Fuknąłem. ㅡ A zacząłem znowu cię lubić jak kiedyś. ㅡ Dodałem i nie czekając zamknąłem mu drzwi przed nosem. Ignorując nawoływania i mocne uderzenia drzwi poszedłem na górę, chcąc się przebrać, lecz przerwał mi dzwonek w telefonie. Odebrałem.
ㅡ Panie Lee, akurat chciałem pójść oddać Panu mundur.
Zostaw go jeszcze na sobie.
Pojedziesz ze mną do Ministerstwa.
Główny dowódca chce cię zobaczyć.
ㅡ Ale po co?
Chce porozmawiać.
Twój tata był ważną osobą, więc to konieczne.
ㅡ No dobrze. Zaraz będę.
Podjechać po ciebie?
ㅡ Nie trzeba. Wezmę taty auto.
Rozłączyłem się wzdychając. Zszedłem na parter, a po upewnieniu się, że blondyn sobie poszedł, zabrałem kluczyki i opuściłem dom zaraz otwierając garaż. Przed sobą zobaczyłem czarne, terenowe i nowe auto, które niedawno ojciec kupił. Jeździł nim tylko kilka razy. Teraz mam okazję nim jechać.
Uśmiechnąłem się wsiadając do tego cudeńka. Gdy tylko zapiąłem pasy, odpaliłem silnik, do środka wszedł chłopak.
ㅡ Co ty tu robisz? ㅡ Warknąłem.
ㅡ Jadę z tobą, nie widać?
ㅡ Nie ma mowy. Wysiadaj. W ogóle skąd się tu wziąłeś?
ㅡ Schowałem się za twoim domem. Czekałem na ciebie. ㅡ Westchnął również zapinając się pasami. ㅡ No ruszaj. Chyba nie chcesz się spóźnić.
Wywróciłem oczyma ruszając. Przez całą drogę go ignorowałem, chociaż próbowałem, bo cały czas gadał.
ㅡ Ya, czy mógłbyś...
ㅡ Bardzo Ci do twarzy w mundurze. ㅡ Rzekł znowu skanując moje ubranie. Paliłem się ze wściekłości. Gdybym nie dojechał na miejsce po kilku minutach, bym go wyrzucił z samochodu.
Wysiadłem z samochodu i nie czekając na chłopaka poszedłem w stronę budynku.
ㅡ Hej! Czekaj! ㅡ Krzyknął. Odwróciłem się patrząc na niego z piorunami w oczach.
ㅡ Przestań za mną do cholery jasnej łazić! ㅡ Uniosłem się. ㅡ Nie potrzebuje cię tutaj. Wracaj skąd przyszedłeś i zostaw mnie w spokoju. Masz tupet po tym co zrobiłeś.
ㅡ Guk...
ㅡ Idź stąd. ㅡ Fuknąłem krocząc w stronę Ministerstwa. Tuż przed wejściem złapał mnie za nadgarstek, lecz wyrwałem się. ㅡ Czy ty nie rozumiesz?
ㅡ Wiem, że nic nieusprawiedliwia mojego zachowania. Jestem dupkiem, przyznaje się.
ㅡ A czy ja chce twoich wyjaśnień? W dupie je mam. Odejdź ode mnie w tej chwili.
ㅡ Jungkook...
Prychnąłem wchodząc do środka, a kiedy blondyc chciał zrobić to samo został zatrzymany przez innych żołnierzy, którzy stali przy drzwiach pilnując by nie proszeni goście weszli. Dzięki mundurowi mogłem przekroczyć próg. Może też dlatego, że każdy mnie tu znał.
Kiedy ojciec stał się generałem miałem dziesięć lat. Kiedy tylko mógł zabierał mnie tutaj. Pamiętam do teraz, jak bawiłem się z żołnierzami, którzy są możliwe teraz na emeryturze, bądź polegli w trakcie bitwy w Afganistanie, a jeszcze inni nadal są w tym miejscu na wyższym stopniu.
Wszedłem na trzecie piętro podchodząc do czarnych drzwi. Zapukałem, a kiedy usłyszałem pozwolenie wszedłem do środka.
Stanąłem na środku, na przeciwko mężczyzny, który siedział przy masywnym biurku. Tuż za nim widniała flaga Korei Południowej. Zasalutowałem jak to wypada dowódcy i innym żołnierzom o wyższych szczeblach.
ㅡ Jungkook. ㅡ Wstał i przytulił moją osobę na kilka sekund. ㅡ Moje kondolencje z powodu ojca. Był naprawdę...
ㅡ Proszę. Niech Pan nie mówi o nim w ten sposób. ㅡ Powiedziałem.
ㅡ Wiem, że miał ciężki charakter. ㅡ Westchnął. ㅡ Ale zawsze powtarzał, że był z ciebie dumny. Chwalił się, że ma twardego i silnego syna. Może w życiu prywatnym był inny, bo przyznam, że powiedział mi, że cię szkoli na swój sposób. Nie popierałem jego działań, ale nic nie mogłem zrobić.
Byłem zaskoczony. Był... Dumny? Wolne żarty. Nigdy nie był ze mnie dumny. Nigdy nie powiedział, że mnie kocha. Nigdy nie powiedział, że cieszy się, że ma takiego syna.
ㅡ Dlaczego miałem przyjść?
ㅡ Chciałem cię zobaczyć. Nie widziałem cię od kilku lat.
ㅡ Tylko tyle?
ㅡ I chciałbym zaproponować ci byś poszedł w ślady ojca.
ㅡ Słucham? Nie ma mowy. Nie chcę być żołnierzem z zawodu. To nie moje marzenie tylko mojego ojca.
ㅡ Dobrze. Ale zapamiętaj, że wojsko zawsze będzie twoim domem.
ㅡ Dziękuję.
ㅡ Możesz już iść, ale przyjdź czasem na męskie rozmowy, hm?
ㅡ Przyjdę. Do widzenia. ㅡ Znowu zasalutowałem i wyszedłem z pomieszczenia. Dopiero za drzwiami odetchnąłem z ulgą.
Opuściłem budynek idąc do samochodu. Ciśnienie znowu mi się podniosło widząc przy nim blondyna. Czy on naprawdę nie może dać mi spokoju? Nie rozumie, że mnie zranił?
ㅡ Czy ty nie możesz... ㅡ Zacząłem, lecz przerwał mi, całując w usta. Odsunąłem go wycierając wierzchem dłoni wargi. ㅡ Kazałem Ci wracać.
ㅡ Dokąd? Nie wiem, gdzie jestem. Wywiozłeś mnie na jakieś zadupie i...
ㅡ Nie kazałem Ci jechać ze mną! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ Nie rozumiesz? Mam tłumaczyć jak dziecku?! Nie chce cię już znać Park. Dlaczego tak bardzo mnie zraniłeś? Co ja ci zrobiłem?
ㅡ Nic.... Po prostu jak zerwaliśmy... Chciałem by każdy cię nienawidził. Nie wiem czemu. Rozpowiadałem zmyślone historie na Twój temat, ale każdy nadal cię lubił. Moonjin, bo tak ma na imię ten chłopak, z którym mnie przyłapałeś. Podobał mi się. Bardzo. Chciałem mu jakoś zaimponować, ale nie wiedziałem jak. Wtedy zaczął temat o tobie. Obrażał cię i inne. Nie chciałem być gorszy i...
ㅡ Dosyć. To wszystko robiłeś dla niego? To jakiś kabaret. ㅡ Fuknąłem. ㅡ Wracaj sobie do niego.
ㅡ Myślisz, że mnie nie bolało jak mówiłem te rzeczy?
ㅡ Wiesz... Mam to gdzieś. A to co powiedziałeś.... To najgorsza wymówka jaką słyszałem. ㅡ Mruknąłem. Szybko wszedłem do samochodu zamykając wszystkie wejścia i odpalając samochód.
ㅡ Ya! Nie zabierzesz mnie?!
Nie patrząc na blondyna ruszyłem wracając do domu.
*******************
17.05.22
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia kochani 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top