59.
Następnego dnia obudziłem się z bólem głowy. Wstałem z łóżka schodząc na parter idąc do kuchni, w którym zastałem mężczyznę.
ㅡ Nie jesteś w pracy?
ㅡ Zrobiłem sobie wolne. Chcę spędzić ten dzień z tobą, ale najpierw chciałbym z tobą porozmawiać. ㅡ Odłożył gazetę na bok chwytając mnie za rękę zmuszając bym usiadł mu na udach.
ㅡ O czym?
ㅡ Czy naprawdę mnie kochasz? ㅡ Spytał patrząc mi w oczy.
ㅡ Co? Skąd takie...
ㅡ Jimin. Jakbyś miał gdzieś Jungkooka zapomniał byś o nim, a tak zaprzątasz sobie nim głowę od kilku dni. Powiedz szczerze.
ㅡ Kochałem Jungkooka całym sercem. Dla niego poszedłem do wojska...
ㅡ Więc go kochasz?
ㅡ Nie. ㅡ Skłamałem. ㅡ Już nie. ㅡ Uciekłem wzrokiem. ㅡ Teraz jestem z tobą i jestem szczęśliwy. ㅡ Posłałem mu lekki uśmiech, który odwzajemnił.
ㅡ Ja też cię kocham, Jiminnie. Masz dzisiaj wolne?
ㅡ Tak, a dlaczego?
ㅡ Chodźmy dzisiaj na kolację.
ㅡ W porządku, możemy. Zrobić ci śniadanie?
ㅡ Zrobiłem już. Siadaj i jedz. Podjadę zaraz do kancelarii o coś dopytać i zaraz wracam.
ㅡ Nie siedź za długo. ㅡ Poprosiłem bawiąc się jego włosami.
ㅡ Nie będę, obiecuję. ㅡ Odparł muskając moje usta.
***
Zmywałem po skończonym śniadaniu. Mężczyzna pojechał na chwilę do pracy tak jak mówił, lecz ja wiem, że wcale nie tak szybko wróci. Znowu zatraci się w wir pracy i wróci wieczorem. Zawsze tak było.
Następnie zabrałem się za sprzątanie domu.
Mijały godziny, a mężczyzny nie było tak nie ma. Wiedziałem, że znowu pracuje. Nie raz mu powtarzałem, że powinien zabrać kilka dni wolnego, ale nie słuchał. Lecz mając nadzieję, że wróci przed umówioną godziną uszykowałem ubrania. Usiadłem na kanapie czekając w ciszy. Z czasem zacząłem przysypiać aż zasnąłem.
Przebudziło mnie szturchanie w ramię. Uchyliłem powieki patrząc na chłopaka, a potem na zegarek, który wskazywał kilka minut przed północą. Bez słowa wstałem i poszedłem na górę.
ㅡ Jimin przepraszam. ㅡ Powiedział za mną. ㅡ Wiem, że mieliśmy iść na kolację. Ale jak zobaczyłem stosy tych dokumentów nie mogłem ich tak zostawić. Przepraszam cię. ㅡ Rzekł łapiąc moją dłoń. Wtedy do głowy przyszła mi pewna myśl. To idealna wymówka by z im zerwać.
ㅡ Daj mi spokój. Mam dosyć tego. Praca zawsze była u ciebie na pierwszym miejscu! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ Dzisiaj to udowodniłeś.
ㅡ Skarbie nie. Ty jesteś najważniejszy.
ㅡ Akurat. Nie pierwszy raz tak mnie wystawiłeś i dzisiaj był ten ostatni. ㅡ Fuknąłem wyjmując z szafy swoją walizkę.
ㅡ Nie. Błagam cię. Nie zostawiaj mnie.
ㅡ Za późno. ㅡ Warknąłem pakując swoje rzeczy. Kilka minut później zamknąłem walizkę wychodząc z nią z pokoju.
ㅡ Jiminnie błagam cię.
ㅡ Nawet nie umiesz się wytłumaczyć. Daj mi spokój. ㅡ Odparłem, chcąc wyjść z domu, lecz złapał mnie za nadgarstek zatrzymując. ㅡ Puszczaj.
ㅡ Proszę. Nie chcę cię stracić. Zmienię się..
ㅡ Mówiłeś to jakieś pięć razy. Ani razu się nie zmieniłeś. Nie mówisz szczerze tego, że mam zostać.
ㅡ Mówię. Kocham cię i...
ㅡ Swojej sekretarce też to mówisz?
ㅡ Co?
ㅡ Myślisz, że nie wiem, że mnie zdradzasz? Jesteś zwykłym dupkiem.
ㅡ A-ale jak...
ㅡ Gdybyś się pochwalił, że jesteśmy razem by się nie wygadała. Pamiętasz jak raz do ciebie przyszedłem by zabrać cię na lunch? Wtedy się wygadała o waszym romansie.
ㅡ Jiminnie... ㅡ Zaczął, lecz uderzyłem go w policzek.
ㅡ Dupek. ㅡ Fuknąłem wychodząc z domu. Złapałem taksówkę, która zawiozła mnie na dworzec.
***
Kilka godzin później dotarłem do Seulu. Ponownie złapałem taksówkę, a kierowcy kazałem zawieźć mnie pod dom Guka. Nie oczekiwałem, że mnie przyjmie, ale na ten moment chciałem jego bliskości niż pytań rodziców. Miałem choć odrobinę nadzieję, że mnie nie wyrzuci.
Będąc na miejscu zapłaciłem taksówkarzowi wyjmując swój bagaż z bagażnika, następnie wchodząc na klatkę schodową wspinając się na górę na odpowiednie piętro. Kilka minut później stałem pod odpowiednimi drzwiami. Walizkę schowałem za ścianą by jej nie zauważył, a potem zapukałem. Po chwili drzwi się otworzyły.
ㅡ Jimin? ㅡ Zdziwił się. Dopiero wtedy dotarło do mnie co się wydarzyło. Że zostałem zdradzony, że właśnie zakończyłem związek z mężczyzną, do którego coś czułem. Tak po prostu się rozpłakałem przytulając starszego. ㅡ Co tu robisz?
ㅡ Jestem żałosny. Przepraszam cię. ㅡ Wyszlochałem.
ㅡ Dlaczego tak o sobie mówisz? Wcale nie jesteś. Huh? Co to za walizka? Twoja? Wyjechałeś z Incheon?
ㅡ Zerwałem z Kyo. Zdradzał mnie z sekretarką i...
ㅡ I przyjechałeś do mnie myśląc, że dam ci szansę? Że rzucę ci się w ramiona po tym co mi powiedziałeś?
ㅡ Nie. ㅡ Odsunąłem się. ㅡ Po prostu chciałem cię zobaczyć. Przeprosić. Zrozumiałem, że robiłeś wszystko dla mojego dobra, a ja... Miałem to gdzieś. Przepraszam. W pierwszej kolejności co zrobiłem to przyjechałem tutaj. Nie chciałem ci przeszkadzać. Pójdę już.
ㅡ Nie... Może... Może wejdziesz?
ㅡ Nie chce ci zawracać głowy. ㅡ Wytarłem rękawem policzki. ㅡ Zraniłem cię. Późno zrozumiałem, że popełniłem błąd. Przepraszam. Cholernie cię przepraszam Jungkook. ㅡ Uklęknąłem kłaniając się mając nadzieję, że mi wybaczy.
ㅡ Aish.. Jakiś ty głupiutki. Chodź tu do mnie. ㅡ Podniósł mnie przytulając i głaszcząc po głowie. ㅡ Zawsze cię przyjmę do siebie i nigdy mi nie przeszkadzasz. Wejdź. ㅡ Poprosił wnosząc moją walizkę do środka. Zrobiłem to samo. ㅡ A ten Kyo... To zwykły dzban. Olej go. Ja bym cię nigdy nie zdradził, Chim. ㅡ Spojrzał mi w oczy.
ㅡ Mogę cię przytulić?
ㅡ Nie musisz się pytać. ㅡ Powiedział z uśmiechem co odwzajemniłem. Wtuliłem się w mężczyznę, a ten musnął moje czoło. ㅡ Zostaniesz na noc?
ㅡ Co?
ㅡ Proszę.
ㅡ No.. no dobrze. Jeśli chcesz.
ㅡ Zawsze chcę. Bardzo za tobą tęskniłem, wiesz? Myślałem, że już nigdy cię nie przytulę.
ㅡ Przepraszam za wszystko Jungkook.
ㅡ Nie musisz.
ㅡ Muszę. ㅡ Oburzyłem się.
ㅡ Dobrze, dobrze. Przyjmuje przeprosiny. A teraz chodź coś zjeść. Pewnie jesteś głodny.
ㅡ A co z wojskiem?
ㅡ Złożyłem rezygnację. Już nie jestem żołnierzem. ㅡ Odparł otwierając lodówkę wyjmując z niej już przygotowane dania, które były zapakowane do plastikowych pudełek. ㅡ Kimchi, makaron z pastą fasolową i kurczak. Czekaj odgrzeję ci go.
ㅡ Nie jesteś już?
ㅡ Nie. Zrobiłem to dla nas. ㅡ Rzekł wkładając mięso do mikrofalówki.
ㅡ Kook... Nie musiałeś.
ㅡ Owszem musiałem? A jak inaczej miałbym cię odzyskać? I widzisz? Sam do mnie przyszedłeś. A jakbym był we wojsku to nawet nie otworzyłbym ci drzwi. ㅡ Powiedział wyjmując talerz, który mi podał. ㅡ Jedz.
ㅡ Dziękuję. ㅡ Westchnąłem ciężko.
********************
26.09.22
Hejka
Jak wam się podoba
Miłej nocy kochani 🥰
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top