54.

ㅡ Kook? ㅡ Spytałem, gdy siedzieliśmy na łóżku szpitalnym spędzając ze sobą czas. Czułem się już lepiej, a rany ładnie się goiły.

ㅡ Tak?

ㅡ Czy... Wojsko jest ważniejsze niż ja? Niż miłość?

ㅡ Co? Skąd to pytanie? Jiminnie oczywiście, że najważniejszy jesteś ty i twoja miłość.

ㅡ Po prostu tak jakoś chciałem się upewnić.

ㅡ Nigdy nie myśl, że wojsko jest dla mnie wszystkim. W każdej chwili mogę zrezygnować i skupić się wyłącznie na tobie, Chim. Pamiętaj.

ㅡ Teraz już wiem. ㅡ Westchnąłem cicho wtulając się w chłopaka. Rozglądnąłem się na boki szukając niechcianych obserwatorów. Będąc pewny, że nikt na nas nie patrzy okryłem nas kołdrą.

ㅡ Co robisz? Nie jest mi zimno. ㅡ Rzekł nie rozumiejąc. Posłałem mu uśmiech zjeżdżając dłonią w dół. ㅡ Nie. Nie rób tego. ㅡ Szepnął, lecz nie przestawałem. Położyłem dłoń na jego kroczu masując je przez materiał spodni. ㅡ Jimin. ㅡ Sapnął opierając głowę o tą moją.

ㅡ Długo tego nie robiliśmy. Kapitanie zajmiesz się mną?

ㅡ Nie prowokuj. Nie mogę dzisiaj. Muszę załatwić jeszcze kilka spraw.

ㅡ No Gukie... ㅡ Jęknąłem mu cicho do ucha przyspieszając ręką.

ㅡ Jimin. ㅡ Warknął. ㅡ Dzisiaj odpada.

ㅡ Mówiłeś tak wczoraj i przedwczoraj. ㅡ Fuknąłem zaprzestając czynności.

ㅡ No...no, ale dokończ.

ㅡ Sam sobie radź. ㅡ Wstałem z łóżka wychodząc z namiotu. Byłem wściekły i zawiedziony jednocześnie. Trzeci dzień z rzędu odmawia. Może coś jest nie tak ze mną? Za mało się staram? ㅡ Cholerny królik. ㅡ Warknąłem pod nosem siadając na ławce.

ㅡ Hej Jimin. ㅡ Usłyszałem. Spojrzałem w bok uśmiechając się lekko.

ㅡ Hej Sonic. Co u ciebie?

ㅡ Za godzinę jedziemy na pole bitwy. Są jakieś rozróby. Chciałem z tobą porozmawiać. Rzadko ze sobą teraz rozmawiamy odkąd tutaj jesteśmy.

ㅡ Tak. Wiele rzeczy tutaj się zmienia. Jak się czujesz?

ㅡ Jestem zestresowany, ale jednocześnie podekscytowany. Nie mogę się doczekać, aż będę strzelać do terrorystów. A ty jak się czujesz? Jak rany?

ㅡ Prawie zagojone. Mam nadzieję, że szybko do was dołączę.

ㅡ Myślałem, że masz zakaz.

ㅡ Znaczy... Nie mów o tym Jungkookowi. Nie chce bym tam jechał, ale ja muszę go chronić.

ㅡ Nie lepiej tu zostać?

ㅡ Nie. Chcę też w tym uczestniczyć. Nie mam zamiaru patrzeć i nic nie robić. Nie po to tutaj przyjechałem. ㅡ Wywróciłem oczyma.

ㅡ Rozumiem. No nic... Pójdę już. Muszę się przygotować.

ㅡ Jungkook też jedzie?

ㅡ Tak. Dowodzi grupą.

ㅡ Okay. Trzymaj się Sonic.

ㅡ Ty także. Do zobaczenia. ㅡ Uśmiechnął się odchodząc. Westchnąłem ciężko rozglądając się obserwując żołnierzy. Wszyscy byli zabiegani. W pewnej chwili zauważyłem Guka, który jakby kogoś szukał, a gdy mnie dostrzegł podszedł.

ㅡ Tu jesteś.

ㅡ Po co mnie szukałeś? ㅡ Mruknąłem.

ㅡ Chciałem przeprosić. ㅡ Usiadł obok. Prychnąłem odwracając wzrok. ㅡ Jimin przepraszam. Nie chciałem...

ㅡ Kolejny raz odmówić? Nie no nie ma problemu.

ㅡ Nie mów mi tu ironicznie. Wiem, że długo tego nie robiliśmy. Ostatni raz był w Korei.

ㅡ I tylko raz. Potem zerwaliśmy i... Ugh.. teraz Afganistan.

ㅡ To chodź teraz do schowka i...

ㅡ Teraz? Słyszysz się? Nie mam ochoty. Idę się przejść. Pa. ㅡ Wstałem odchodząc od niego.

ㅡ Jiminnie! ㅡ Krzyknął łapiąc mnie za rękę. ㅡ Pewnie już wiesz, że niedługo jedziemy w misję.

ㅡ Tak. Sonic mi już powiedział.

ㅡ Więc.. ㅡ Zrobił krok bliżej. ㅡ Mogę już nie wrócić.

ㅡ Jungkook... Nawet tak nie mów. Wiem, że wrócisz. Musisz przecież.

ㅡ Tak, wiem. Dlatego nie chce się kłócić.. spędźmy ten czas wspólnie. Hm? Nie musimy w ten sposób. Ogólnie.

ㅡ Niby jak? Pójdziemy na polane porzucać granatami? A może na strzelnice? Uu.. a może poskakać ze spadochronem?

ㅡ Ya, nie żartuj sobie.

ㅡ A co mamy robić? Tu nic nie ma. Zresztą ty musisz się przygotować. Nie czas na romanse.

ㅡ Wystarczy nasza bliskość, Chim.. i wiem, że mamy mało czasu.ㅡ Objął mnie w pasie. Westchnąłem przytulając go. ㅡ Ale... Kocham cię. Przepraszam za wszystko co ci zrobiłem. ㅡ Szepnął. Odsunąłem się patrząc mu w oczy.

ㅡ Mówisz tak jakbyś się żegnał. Nie mów w ten sposób.

ㅡ Ale czemu? Mogę dostać kulkę i Ała! ㅡ Syknął, gdy go uderzyłem. ㅡ No, ale..

ㅡ Jesteś głupi. Porządnie głupi. Masz wrócić i koniec kropka. Muszę ci przecież dupsko skopać za to, że myślałeś inaczej.

ㅡ Yh... Arasso. Wrócę. Spróbuję, dobrze?

ㅡ Cieszy mnie ta odpowiedź, ale... Tak na wszelki wypadek.... Też się bardzo kocham Jungkookie. Pamiętaj dobrze?

ㅡ Twoja obecność mi o tym uświadamia. A teraz chodźmy na krótki spacer. ㅡ Chwycił mnie za rękę prowadząc przed siebie. Uśmiechnąłem się przytulając do jego ramienia.

***

Siedziałem w skrytce oddzielony od innych ludzi i tak po prostu płakałem. Oddział Kooka wyjechał już kilka godzin temu. Nie wiem co się z nim dzieje. W jakim jest stanie i czy jest bezpieczny. Bałem się o jego życie, bo mogłem go w każdej chwili stracić.

Podskoczyłem, gdy drzwi od mojego zaciszu zostały otwarte, a do środka wszedł jakiś amerykański żołnierz.

ㅡ Generał cię szuka. ㅡ Powiedział. ㅡ Cała jednostka od dobrej godziny. Masz się wstawić w namiocie.

ㅡ Jasne... ㅡ Westchnąłem ciężko wycierając policzki od łez rękawem. Wstałem z ziemi wychodząc z pomieszczenia biegnąc do dowódcy. Będąc na miejscu zasalutowałem zgłaszając swoją obecność.

ㅡ Gdzie żeś był? Wszyscy cię szukaliśmy.

ㅡ Przepraszam generale. Potrzebowałem chwili.. samotności.

ㅡ Rozumiem, że boisz się o Jeon Jungkooka. Co nie co słyszałem na wasz temat. Dlatego zamiast siedzieć w jakiejś szopie powinieneś siedzieć tu i patrzeć jak się toczy misja.

ㅡ Pytałem co się z nim dzieje dwie godziny temu. Co mi powiedzieliście? Nic. Stwierdziliście, że nie potrzebuję takiej wiadomości.

ㅡ Nie wiem kto ci takich głupot naopowiadał, ale masz prawo wiedzieć. Nie jako jego chłopak, ale jako żołnierz. Więc siadaj i słuchaj co się dzieje.

Założyłem słuchawki nasłuchując tego co mówią żołnierze, ale w tych wszystkich nie słyszałem Jungkooka, a przecież był dowódcą. Po kilku chwilach głosy zamilkły, a pozostał tylko szum. Straciliśmy połączenie.

ㅡ Co z nimi? Dlaczego nic nie mówią?! ㅡ Krzyknąłem. ㅡ Generale ja muszę tam jechać.

ㅡ Będziesz potrzebny tutaj.

ㅡ Nie. Muszę być tam. Miałem chronić Jungkooka..... Błagam... Bo pojadę sam i nikt mnie nie zatrzyma.

ㅡ Szeregowy Park...

ㅡ Błagam... Generale... ㅡ Spojrzałem mu w oczy łapiąc za dłonie czym go zaskoczyłem. Odkrząknął odwracając wzrok.

ㅡ Dobrze. Wyślemy wsparcie, bo samego cię nie puszczę. Szykuj się. Masz pięć minut.

ㅡ Dziękuję bardzo. ㅡ Ukłoniłem się z uśmiechem.

********************

21.09.22

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłej nocy kochani 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top