5
Następnego dnia poszedłem do szkoły. Niestety przez monotonność ojca przebudziłem się o piątej rano, gdzie porobiłem parę ćwiczeń czego nie powinienem zważywszy na ranę.
Wszedłem do budynku, a przy mnie od razu znalazł się przewodniczący szkoły z lekkim uśmiechem.
ㅡ Cześć, Gukie. Jak się czujesz?
ㅡ Może być, dziękuję. A ty?
ㅡ Bardzo dobrze. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Jutro spotkanie samorządu. Przyjdziesz, prawda?
ㅡ Tak. Jeśli muszę...
ㅡ Musisz. Jesteś moim zastępcą. ㅡ Powiedział oburzony. Wy wróciłem oczyma idąc pod klasę.
ㅡ Guk.
ㅡ O co chodzi? ㅡ Odwróciłem się do niego z pytającym wyrazem twarzy. Wskazał na ramię, dlatego przeniosłem tam wzrok widząc plamę krwi na swoim ubraniu. Westchnąłem bezradnie widząc jak niektórzy się patrzyli.
ㅡ Chodź. ㅡ Złapał mój nadgarstek i pociągnął w stronę higienistki, której nie było w gabinecie. Posadził na łóżku. ㅡ Zdejmij bluzkę.
ㅡ Co?
ㅡ Zdejmij... Ugh po prostu się rozbierz. ㅡ Powiedział zawstydzony, rumieniąc się. Uśmiechnąłem się robiąc co kazał, a kiedy zawiesił się na widok mojej nagiej klatki piersiowej mój uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. ㅡ No... Um... Niech zgadnę. Ćwiczyłeś, tak?
ㅡ Tak trochę? To z przyzwyczajenia.
ㅡ Szwy nie puściły tak mocno, ale uważaj. Zabandażuje ci to. ㅡ Rzekł podchodząc do szafki, z której wyjął płyn dezynfekujący i plastry. Obserwowałem jego poczynania. A kiedy odkażał moją ranę i zaraz szybko dmuchał by nie szczypało tak bardzo, byłem oczarowany, a po moim ciele przeszedł dreszcz. ㅡ Nie boli, prawda?
ㅡ Nie. Jest wszystko dobrze. Skończyłeś?
ㅡ Jeszcze chwilę.
ㅡ Taką pielęgniarkę mogę mieć. ㅡ Spojrzałem mu w oczy. Ponownie się zarumienił wracając do swojej pracy. Gdy skończył zmusiłem by usiadł na mych udach okrakiem.
ㅡ Co robisz? Ktoś może tu wejść.
ㅡ No to co? Wstydzisz się? ㅡ Cmoknąłem go w policzek. Zamilkł kładąc dłonie na mej piersi.
ㅡ Jest bardzo umięśniona. ㅡ Wyznał jeżdżąc dłonią. Sam się zarumieniłem z jego gestu.
ㅡ Starałem się.
ㅡ Chyba aż za.
Położyłem dłonie na jego policzkach zmuszając by spojrzał mi w oczy. Poprawiłem mu grzywkę, a następnie cmoknąłem w usta kilka razy.
ㅡ Czuje się jak dawniej. ㅡ Przyznałem.
ㅡ Czyli jak?
ㅡ Szczęśliwy. ㅡ Dodałem przytulając go. ㅡ Gdy zerwałeś ze mną... Ponownie mój świat zbladł. Tylko przy tobie miał kolory. ㅡ Mówiłem, gdy w tym czasie chłopak głaskał mnie po głowie.
ㅡ Teraz też?
ㅡ Tak. ㅡ Położyłem głowę na jego klatce piersiowej, a ten przytulił mnie nie zaprzestając głaskać moich włosów. ㅡ Ale nie jestem na ciebie zły z tego powodu. Miałeś prawo. A ja zbyt wiele ukrywałem przed tobą i proszę. Są tego skutki.
ㅡ Spokojnie. Ważne, że teraz znowu jesteśmy razem.
ㅡ I bardzo się cieszę.
ㅡ Mógłbyś spojrzeć na mnie? ㅡ Poprosił co zrobiłem, a ten wpił mi się w usta. Oddałem gest, zmieniając nasze pozycje, zwisając nad nim.
Pogłębiłem pocałunek wkładając ręce pod jego bluzkę. ㅡ Spokojnie, Guk.
ㅡ Przepraszam, nie mogę się powstrzymać, ale chce dodać, że to ja jestem bez bluzki. ㅡ Zaśmiałem się.
ㅡ Chce jeszcze dodać, że jesteśmy w szkole i lekcje już dawno są.
ㅡ No to co. ㅡ Mruknąłem wstając z niego, lecz z powrotem przyciągnął mnie do siebie. Oparłem ręce po obu stronach jego głowy patrząc mu w oczy.
ㅡ Gdzie uciekasz?
ㅡ Muszę się ubrać.
ㅡ Dla mnie możesz być tak cały czas.
ㅡ Jiminnie, nie poznaję cię. Od kiedy...
ㅡ Oh daj mi się nacieszyć. ㅡ Poprosił kładąc dłonie na mym karku i przyciągając do swoich ust. Chcąc się z nim podroczyć otarłem się o niego, a słysząc cichy jęk ponowiłem czynność.
Po kilku chwilach zasłona została odsłonięta. Zaskoczeni spojrzeliśmy w tamtą stronę widząc pielęgniarkę.
ㅡ Chłopcy. Co wy tutaj robicie?
Zawstydzeni wstaliśmy z łóżka i stanęliśmy przed kobietą.
ㅡ No... My..
ㅡ Mogę zapomnieć co robiliście, ale nie róbcie już takich rzeczy w szkole. Jungkook ubierz się i idźcie na lekcje.
ㅡ Problem w tym, że moja bluzka jest brudna od krwi. ㅡ Pokazałem odzienie jako dowód.
ㅡ A co się stało, jeśli mogę zapytać?
ㅡ Um.. Mam szwy na ramieniu, ale Jimin już mi opatrzył. Trochę przeciekało.
ㅡ Rzucę okiem. ㅡ Powiedziała. Odwróciłem się do niej tyłem. Czułem jak odkleja plaster. ㅡ W porządku. Ale szwy lekko się rozluźniły przez co nastało krwawienie. Powinieneś iść do szpitala by to poprawili. Lepiej do tego czasu nie noś nic ciężkiego i nie szarp ramieniem.
ㅡ Tak. Wiem. Dziękuję.
ㅡ W takim razie przyniosę Ci strój do wuefu. Zaraz wracam. ㅡ Powiedział chłopak i wyszedł pomieszczenia. Wrócił po kilka minutach zdyszany i z czerwonymi policzkami. ㅡ Biegłeś?
ㅡ Nie. Czołgałem się po ziemi. ㅡ Mruknął. Podał mi bluzkę, którą założyłem.
ㅡ Dziękuję. Do widzenia, proszę pani. ㅡ Ukłoniliśmy się i opuściliśmy gabinet. Wróciliśmy na lekcje. Poszedłem w swoją stronę, a blondyn w swoją jako iż byliśmy w osobnych klasach. Gdy przeprosiłem za spóźnienie i zająłem swoje miejsce, pragnąłem by lekcje się skończyły i znowu mógłbym zobaczyć się z Jiminem.
Wcześniej najchętniej bym go unikał, byle ojciec się nie dowiedział, ale gdy jestem wolny i mogę robić co chcę, pragnę go widzieć cały czas. Wierzę, że jeszcze nam się uda i będę mógł być w końcu szczęśliwy.
ㅡ Jungkook.
Spojrzałem na nauczyciela. Niestety nie słyszałem co mówił i o czym.
ㅡ Tak? ㅡ Spytałem.
ㅡ Cieszę się, że się zgadzasz.
ㅡ Ale w czym?
ㅡ Na zabranie udziału w pewnym konkursie.
ㅡ Co? Nie nie... Ja...
ㅡ Później podam ci szczegóły. Dziękuję.
Warknąłem pod nosem rysując po zeszycie. Znowu szkoła wpisuje mnie wszędzie bez mojej zgody. Byłem już z tym u dyrektora, ale jak widać nic nie zrobił. Gdy tylko lekcja dobiegła końca spakowałem się i poszedłem do gabinetu głowy szkoły. Zapukałem i nie czekając na zgodę, wszedłem do środka.
ㅡ Panie Dyrektorze.
ㅡ O? Jungkook, co cię tu sprowadza?
ㅡ Prosiłem Pana o coś dwa miesiące temu. Dlaczego Pan tego nie dotrzymał?
ㅡ Jesteś mądrym uczniem, Jungkook. Wiem, że nie lubisz angażować się w życie szkoły.
ㅡ Tak, nie lubię, ale zmuszacie mnie do tego. Nie mam zamiaru startować w żadnych konkursach.
ㅡ To szansa dla ciebie. Pokażesz co potrafisz.
ㅡ Nie potrzebuje tego do życia. Jeśli Dyrektor nie zrobi coś z tym pójdę do Komisji. ㅡ Ruszyłem w stronę wyjścia.
ㅡ Chce porozmawiać z twoim ojcem. Powiedz mu by przyszedł do szkoły.
ㅡ Bardzo mi przykro, ale mój ojciec nie żyje. ㅡ Fuknąłem cicho opuszczając gabinet ignorując krzyki mężczyzny.
Poszedłem pod klasę Jimina, lecz zatrzymałem się w połowie widząc jak śmieje się z jakimś chłopakiem, który trzymał blondyna jedną ręką w pasie. Wypchnąłem policzek językiem czując jak ciśnienie mi się podnosi. Po chwili poczułem dotyk na ramieniu. Spojrzałem w bok widząc dyrektora. Westchnąłem wywracając oczyma.
ㅡ Nie skończyliśmy. Chodź do gabinetu.
ㅡ Według mnie tak, proszę pana.
ㅡ Jungkook, nie przekraczaj granicy. ㅡ Powiedział odrobinę wytrącony z równowagi.
ㅡ Nie chce rozmawiać, dyrektorze. Nie mam ochoty.
ㅡ Rozumiem, że to trudne dla ciebie, ale...
ㅡ Nie będę rozmawiał o kimś, kto chciał mnie zabić. ㅡ Fuknąłem, a widząc zaskoczoną mimikę mężczyzny ruszyłem przed siebie omijając blondyna, który mnie zauważył dopiero, gdy przeszedłem obok niego.
ㅡ Jungkook. ㅡ Złapał mnie za dłoń. ㅡ Co się stało?
ㅡ Nic. Wracaj do swojego chłopaka. ㅡ Powiedziałem wyrywając się z jego uścisku.
ㅡ Ya, nie bądź zazdrosny. ㅡ Zatrzymał się przede mną.
ㅡ Nie jestem zazdrosny.
ㅡ Czyżby? Jungkookie... zawsze jak wypychasz policzek językiem jesteś zazdrosny. Obserwowałem cię. Zrobiłeś tak. No Guk...
ㅡ No dobra. Jestem i co?
ㅡ Oj no nie bądź. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Ale w sumie nesteś słodki, gdy jesteś zazdrosny. Może często będę cię wprawiał w ten stan?
Przybiłem go do ściany zwracając uwagę kilku osób, lecz olałem ich patrząc w oczy blondyna.
ㅡ Tylko spróbuj, a spiorę każdego, kto się do ciebie zbliży. Przyjdź do mnie po lekcjach.
ㅡ W porządku.
Odsunąłem się idąc pod swoją klasę.
****************
11.05.22
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłej nocy kochani 💖 Dobranoc 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top