40.
Obudziłem się w środku nocy, a gdy spojrzałem w bok nie zauważyłem tej jednej osoby. Po cichu wstałem z łóżka wychodząc z pokoju krocząc do salonu. W promieniach księżyca zauważyłem śpiącego starszego na kanapie.
ㅡ Przesadziłem. ㅡ Szepnąłem do siebie opierając się o futrynę czując się okropnie. Chciał dla mnie dobrze. Zadbać o moją formę, a ja jak zwykle zrobiłem problem. Obserwowałem chłopaka w ciszy i ze skupieniem. Był taki spokojny. Prawdzie mówiąc nie miałem okazji podziwiać go, gdy spał bo zazwyczaj to ja pierwszy zasypiałem, a on pierwszy wstawał. Powoli podszedłem do mebla kucając przed nim. ㅡ Przepraszam Kookie.. ㅡ Szepnąłem muskając go w policzek. Poruszył się odwracając się do mnie plecami. Jak bardzo musiało być mu niewygodnie na nierozkładanej kanapie? Westchnąłem cicho wstając i powracając do łóżka, lecz nie mogłem zasnąć.
Gdy już zbliżała się piąta rano, a ja już prawie zasypiałem usłyszałem szmery za drzwiami. Wiedziałem, że był to Jungkook. To jego stała pora. Słysząc zbliżające się kroki przymknąłem powieki udając, że śpię. Drzwi się otworzyły, a potem po cichu zamknęły. Następnie czułem, że podszedł do mnie i mi się przyglądał.
ㅡ Ciekawe o czym śnisz. ㅡ Szepnął delikatnie zarzucając mi włosy za ucho. ㅡ Może o bieżni? ㅡ Zaśmiał się lekko. ㅡ Żartuje. Obyś śnił o swoich marzeniach. ㅡ Dodał. Nie mogłem wytrzymać, dlatego złapałem go za rękę. ㅡ Cholera jasna! ㅡ Krzyknął natychmiast się wyrywając. ㅡ Aish... Nie strasz tak mnie. Mam paść na zawał?
ㅡ Przepraszam. ㅡ Powiedziałem podnosząc się do pozycji siedzącej.
ㅡ Dlaczego nie śpisz? Jest jeszcze bardzo wcześnie.
ㅡ Nie śpię już... Dosyć długo. Nie było cię. Wyspałeś się na kanapie?
ㅡ Nie za bardzo, ale nie narzekam. Idź spać. Jeszcze nie ta pora dla ciebie. ㅡ Powiedział chcąc wyjść, lecz zapaliłem światło nie pozwalając mu opuścić pokoju.
ㅡ Nie. Chciałbym przeprosić za tamto.
ㅡ Ale przecież nie masz za co. To ja zachowałem się egoistycznie nie myśląc o twoim dobru.
ㅡ Właśnie odwrotnie. Myślałeś o mnie. Chciałeś bym miał dobrą kondycję, a ja cię za to opieprzyłem. Przepraszam cię Gukie.
ㅡ Nic się nie stało. Połóż się, okay?
ㅡ Położysz się ze mną? ㅡ Spytałem.
ㅡ Niech będzie. ㅡ Powiedział niepewnie. Zrobiliśmy tak jak powiedziałem. Czułem niezręczność ze strony starszego.
ㅡ Czujesz się źle przy mnie? ㅡ Spytałem jeżdżąc dłonią po klatce piersiowej chłopaka.
ㅡ Skąd takie pytanie? Nieprawda. ㅡ Zaprzeczył głaszcząc mnie po głowie. ㅡ Po prostu już śpij.
ㅡ Jak mi nie wyjaśnisz. Nie chcesz być tu ze mną. Zraniłem cię i...
ㅡ Jimin. Nic nie zrobiłeś. Powiedziałeś tylko prawdę co nie znaczy, że nie chcę spędzać z tobą czasu. ㅡ Odparł. Westchnąłem cicho przymykając oczy. ㅡ Śpij, Jiminnie.
ㅡ Dobranoc.
***
Jungkook POV.
Gotowałem obiad, gdy to do kuchni wszedł młodszy przecierając piąstka oczy. Wyglądał uroczo i wtedy stwierdziłem, że wojsko nie jest dla niego. Bardziej sława i scena. Wtedy również nie trzymałem języka za zębami. Dałem mu do zrozumienia, że jest leniwy, a tak przecież nie jest. Nie potrzebnie się odzywałem.
ㅡ Co robisz? ㅡ Spytał opierając się o lodówkę obserwując moje poczynania.
ㅡ Ramen. ㅡ Odpowiedziałem spojrzawszy na niego. ㅡ Wyspałeś się?
ㅡ Tak. Dziękuję. ㅡ Posłał uśmiech. Skinąłem głową wracając do gotowania. ㅡ Guk? Nie gniewaj się, proszę.
ㅡ Nie jestem zły.
ㅡ To co? Czujesz się niekomfortowo przy mnie. Przecież widzę. Nawet na mnie nie patrzysz. Jungkook... ㅡ Powiedział smutno. Westchnąłem spuszczając głowę, a następnie podszedłem do niego obejmując w pasie.
ㅡ Daj mi po prostu czas. To co powiedziałem było nie na miejscu. Przepraszam. ㅡ Dodałem, a potem podszedłem do gazówki.
ㅡ Kookie, ale tłumaczyłem ci, że...
ㅡ Ja też ci tłumaczyłem. ㅡ Spojrzałem na niego. ㅡ Powiedziałeś prawdę i na tym temat się kończy. ㅡ Wyłączyłem palnik wychodząc z kuchni.
ㅡ Ale Gukie! ㅡ Zawołał, a po chwili poczułem ciężar na plecach. Od razu złapałem chłopaka pod udami by nie spadł.
ㅡ Jiminnie... Proszę cię.
ㅡ Nie dąsaj się już. Nie chcę się kłócić o coś takiego. Chcę by było między nami dobrze. By było komfortowo. Nic się takiego nie stało.
ㅡ O naprawdę? ㅡ Mruknąłem zrzucając go na kanapę. ㅡ Wiem to, ale czuję się głupio. Zrozum.
ㅡ Eh... To może pójdziemy na jakąś kolację?
ㅡ A chcesz?
ㅡ Z tobą wszędzie.
ㅡ Możemy iść. Dzisiaj?
ㅡ Brzmi świetnie. ㅡ Uśmiechnął się. Po chwili usłyszałem melodie.
ㅡ To chyba twój. ㅡ Powiedziałem. Do mnie nie miał kto już dzwonić. Młodszy wstał idąc do pokoju. Westchnąłem siadając na kanapie i otwierając zeszyt, w którym miałem zapisane wszystkie regułki potrzebne do wojska. Tak. Tam też trzeba się uczyć. Nie tylko treningi.
ㅡ Dzwoniła mama. ㅡ Usłyszałem, dlatego od razu spojrzałem na chłopaka. ㅡ Znowu prosiła bym wrócił, ponieważ ojciec zalał się do nieprzytomności. ㅡ Powiedział łamiącym głosem. ㅡ Jest w szpitalu i... ㅡ Rozpłakał się. Natychmiast wstałem przytulając go. ㅡ Nie chce wracać. Postąpili źle odseparując ciebie ode mnie.
ㅡ Chim. Na ich miejscu bym tak samo postąpił. Chcieli cię chronić. Nie powinieneś być na nich zły o coś takiego.
ㅡ Tak samo? Wiesz co czułem, gdy się obudziłem, a ciebie nie było? A potem wcale nie przychodziłeś. Nikt mi nic nie mówił co się z tobą działo. Nadal byś tak samo postąpił?
ㅡ Co nie znaczy, że chcieli cię chronić. To twoi rodzice.
ㅡ No to co?
ㅡ Ciesz się, że w ogóle ich masz. ㅡ Powiedziałem cicho. ㅡ Nie marnuj czasu na ignorowanie ich. Tacy są rodzice. Martwią się. Prędzej czy później i tak byś mnie zaczął szukać. Oni to wiedzieli. Więc jedź tam i z nimi porozmawiaj. Na spokojnie. Bez krzyków. Kochają cię, a ty ich. Jesteś ich jedynym synem. Więc... Spędzaj z nimi czas jak najwięcej i jak najlepiej. I najważniejsze. Nie żałuj. ㅡ Dodałem, a następnie lekko się uśmiechnąłem idąc na górę.
ㅡ Pojedziesz ze mną? ㅡ Spytał niepewnie.
ㅡ Nie. Nie chcę ich bardziej denerwować.
ㅡ Jungkookie... Proszę.
ㅡ Ale...
ㅡ Bez ciebie nie pojadę.
ㅡ No dobrze. ㅡ Westchnąłem.
*************************
12.08.22
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłej nocy kochani 🥰 Pamiętajcie dzisiaj noc spadających gwiazd 💖🤭
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top