38.

ㅡ Masz tu koszulkę do spania. ㅡ Podał mi ubranie. Skinąłem głową cicho dziękując. ㅡ Chim? Nie wierzysz mi?

ㅡ Niby w czym?

ㅡ W tym, że cię kocham tak samo jak wcześniej.

ㅡ Ah tak. Wierzę. ㅡ Odparłem od razu wracając do swojej poprzedniej czynności, czyli poprawiania łóżka.

ㅡ Jimin... Wiesz, że ci nie wierzę teraz. Nie okłamuj mnie. Przepraszam. Nie tak to wtedy miało zabrzmieć.

ㅡ A jak miało? Zresztą nieważne. Nie wracajmy do tego. ㅡ Powiedziałem zdejmując bluzkę i zakładając tą od Jungkooka, a potem spodnie. ㅡ Idę spać. Dobranoc. ㅡ Położyłem się zamykając oczy.

ㅡ Kochanie noo... ㅡ Odkrył mnie zaraz zwisając nade mną. ㅡ Uwierz mi. Kocham cię. Bardzo bardzo mocno. ㅡ Powiedział słodkim głosem kładąc się na mojej osobie składając całusy na moim policzku.

ㅡ Guk nie jesteś lekki! ㅡ Mruknąłem próbując go zepchnąć z siebie.

ㅡ Nie ważę też tony. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Ale nie zejdę, dopóki szczerze powiesz, że mi wierzysz.

ㅡ No przecież wierzę.. ㅡ Oburzyłem się. ㅡ No zejdź! To boli!

ㅡ Japierdole szwy. Przepraszam kochanie. ㅡ Natychmiast położył się obok. ㅡ Ale przyznaj.

ㅡ Yh ja też cię kocham ty mój żołnierzyku. ㅡ Odparłem cmokając go w usta.

ㅡ Świetnie. Jimin?

ㅡ Hm? ㅡ Spytałem, a starszy poruszył brwiami. ㅡ Co? ㅡ Uniosłem jedną brew, a chłopak zagryzł dolną wargę. ㅡ Coś ci się poprzestawiało w mózgu czy jak? Jakieś receptory szwankują?

ㅡ Podrywałem cię. ㅡ Westchnął.

ㅡ To był podryw? ㅡ Spytałem rozbawiony. ㅡ To nawet nie był podryw kochany.

ㅡ To co mam zrobić by zachęcić cię do grzesznych igraszek? ㅡ Mruknął.

ㅡ Pokazać ci? ㅡ Zapytałem przybliżając się do bruneta.

ㅡ Oczywiście. Naucz mnie. ㅡ Uśmiechnął się co odwzajemniłem kładąc dłoń na jego kroczu zaczynając masować przez materiał szortów. ㅡ Chim.. ㅡ Odchylił głowę do tyłu.

ㅡ To była lekcja pierwsza. Reszta na innych zajęciach. Dobranoc. ㅡ Cmokająłem go w policzek odwracając się do niego tyłem przymykając oczy.

ㅡ Żartujesz sobie? Jimin...

ㅡ Jutro Guk. Chce spać. ㅡ Mruknąłem.

ㅡ Niech ci będzie. Tym razem ci odpuszczę, ale jutro nie będzie tak łatwo. ㅡ Przytulił się do moich pleców całując za uchem. ㅡ Dobranoc kochanie.

*

Rankiem obudziło mnie trzaskanie garnków. Warknąłem wstając z łóżka i idąc do kuchni, gdzie był sprawca.

ㅡ Możesz gotować ciszej?

ㅡ Wybacz. Nie wiem kto tak ułożył garnki w szafie.

ㅡ A mieszka tu ktoś jeszcze? ㅡ Uniosłem brew krzyżując ręce na piersi.

ㅡ Tak.

ㅡ Kto? ㅡ Zdziwiłem się.

ㅡ Ty. ㅡ Uśmiechnął się.

ㅡ Ale ja nie ruszałem garnków! ㅡ Oburzyłem się. ㅡ Idę spać. Jest... ㅡ Spojrzałem na zegar. ㅡ No chyba nie. Idioto dopiero jest siódma rano.

ㅡ Oj tam od razu wyzywać od idiotów. ㅡ Mruknął rozbawiony. ㅡ Powiedz to jakoś ładniej. Głupku? Glupeczku? Głupuniu?

ㅡ Nowe słowa tworzysz? Dobranoc. ㅡ Rzuciłem wracając do sypialni. Położyłem się, lecz nie mogłem już zasnąć. Kręciłem się z jednego boku na drugi. W końcu westchnąłem patrząc w sufit. ㅡ Zamorduje go. ㅡ Szepnąłem wstając i wracając do kuchni, ale starszego w niej nie było ani w salonie, dlatego podszedłem do drzwi od łazienki chcąc zapukać, lecz powstrzymałem się słysząc ciche posapywania i jęki. ㅡ Chyba sobie jaja robisz? ㅡ Powiedziałem wchodząc do środka widząc jak sobie dogadza patrząc w telefon.

ㅡ J-jimin ja... Jaki wstyd... ㅡ Zarumienił się blokując urządzenie i zakładając spodnie. ㅡ Nie patrz tak na mnie. Poszedłeś spać, a ja byłem już napalony i... Aish... ㅡ Spuścił głowę.

ㅡ Nadal jesteś? ㅡ Spytałem podchodząc do niego bliżej.

ㅡ Bardzo. ㅡ Szepnął patrząc mi w oczy. Uśmiechnąłem się odpinając jego spodnie i zdejmując je wraz z bokserkami.

ㅡ To mnie bierz, a nie oglądasz jakichś nagich facetów. ㅡ Odparłem wpijając mu się w usta. Rozebraliśmy się do naga wchodząc do kabiny prysznicowej nie przerywając pocałunków. ㅡ Tylko ostrożnie. Uważaj na szwy.

ㅡ Przecież wiem. ㅡ Rzekł zasysając się na mojej skórze tworząc czerwony niekształtny wzór. Uniósł moją jedną nogę zarzucając ją sobie na biodro ocierając się o nas. Przytuliłem go szarpiąc za włosy i jęcząc do ucha.

ㅡ Pospiesz się.

ㅡ Spokojnie kochanie.

ㅡ Bo dokończysz sam z tamtymi facetami.

ㅡ Wolę to skończyć z tobą. ㅡ Uśmiechnął się naśliniając trzy palce, które włożył zaraz we mnie rozciągając. Odchyliłem głowę do tyłu sapiąc. ㅡ Przepraszam za każdą ranę. ㅡ Szepnął całując miejsca, gdzie były szwy. Musnąłem jego czoło, a potem policzek.

ㅡ Nie musisz. ㅡ Odparłem delikatnym głosem. Po krótkim rozciąganiu starszy odwrócił mnie tyłem do siebie przytulając i powoli we mnie wchodząc. Zagryzłem wargę powstrzymując krzyk, a po moim policzku spłynęła łza.

ㅡ Wybacz. Zaraz będzie ci dobrze. ㅡ Szepnął mi do ucha robiąc kółka biodrami. W końcu po kilku chwilach zrobił pierwsze pchnięcie.

ㅡ Guk?

ㅡ Tak?

ㅡ Możemy się kochać... Jak ostatnio? Bez pośpiechu. ㅡ Zaczerwieniłem się. Chłopak odwrócił mnie przodem do siebie podnosząc pod udami, dlatego objąłem go rękoma za karkiem.

ㅡ Oczywiście. Mnie też wtedy bardzo się podobało.

ㅡ Tylko szkoda, że poranek zepsuła mama. ㅡ Westchnąłem ciężko spuszczając głowę.

ㅡ I tak było cudownie, Jiminnie. Chętnie to powtórzę. ㅡ Wpił mi się w usta. ㅡ W takim razie chodźmy do sypialni.

***

Minęło już kilka dni, gdzie w tym czasie spędzałem czas z Jungkookiem, a rodzice tak po prostu mnie nie szukali. Jednakże musiałem wrócić po swoje rzeczy. Stwierdziłem, że zrobię to sam bez Kooka pomocy.

ㅡ Jesteś pewny? Mogę jechać z tobą. ㅡ Rzekł smarując chleb.

ㅡ Nie. Nie chcę niepotrzebnej awantury, która i tak pewnie będzie. Mniejsza z tym. Nie chcę by coś złego powiedzieli przy tobie.

ㅡ Kochanie, ale...

ㅡ Zostań w domu. ㅡ Cmoknąłem go w policzek kierując się do drzwi. Z haczyka zabrałem kluczyki, a następnie wyszedłem z mieszkania wsiadając do samochodu odjeżdżając.

Po kilku minutach dojechałem, lecz zdziwiłem się widząc samochód wujka. Może nie będzie tak źle skoro on jest? Z mocno bijącym sercem wysiadłem podchodząc do drzwi i pukając. Otworzyła mi rodzicielka.

ㅡ Jimin?

ㅡ Przyszedłem tylko po swoje rzeczy. Darujcie sobie kazanie. ㅡ Mruknąłem wchodząc do środka chcąc pójść na górę, lecz kobieta mnie zatrzymała. ㅡ Co?

ㅡ Przepraszamy za tamto, kochanie. Proszę wróć do domu.

ㅡ Nie mam zamiaru. ㅡ Fuknąłem wyrywając się z uścisku wspinając się po schodach. Wszedłem do swojego pokoju, gdzie wyjąłem od razu torbę z szafy zaczynając pakować swoje rzeczy.

ㅡ Synku... ㅡ Do środka weszła starsza. ㅡ Błagam cię. Tata przesadził i...

ㅡ Powiedziałem nie. Nie wrócę tutaj już. Mam was dosyć. Najpierw go akceptujecie, a potem nienawidzicie i tak na zmianę. Jungkook w niczym nie zawinił. To nie była jego wina. Ale do was to nie dociera. Spadam stąd. ㅡ Zapiąłem pełną torbę zarzucając ją sobie na ramię.

ㅡ Jimin proszę cię.

ㅡ Zostaw mnie w spokoju. ㅡ Warknąłem opuszczając pokój schodząc na parter trafiając na ojca i wujka, który akurat wychodził. Ukłoniłem się lekko chcąc wyjść, ale oczywiście zostałem zatrzymany.

ㅡ Jimin poczekaj.

ㅡ Nie chcę was słuchać.

ㅡ Nie chciałem...

ㅡ Za moimi plecami kazaliście mu mnie zostawić! Czy to jest fair? Nie. Zrozumcie w końcu, że Jungkook jest niewinny. Dopóki tego nie zrozumiecie, nie znam was. ㅡ Wyszedłem trzaskając drzwiami. Wsiadłem do auta, a torbę rzuciłem na tyły. Wziąłem głęboki wdech odpędzając łzy, które się pojawiły w kącikach oczu. Następnie odpaliłem silnik ruszając. Wtedy żałowałem, że nie zabrałem więcej rzeczy. 

Wróciłem do mieszkania starszego, który czekał na mnie oglądając serial.

ㅡ Jak było? Płakałeś. ㅡ Stwierdził wstając z kanapy i przytulając. ㅡ Mówiłem, że mam z tobą jechać. Prowadziłeś w takim stanie? A co jeśli by ci się coś stało?

ㅡ Przepraszam. ㅡ Wyszlochałem.

ㅡ Spokojnie. Usiądź. Zrobię ci herbaty.

*************************

10.08.22

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia 💖

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top