35.
Dwie godziny później po krótkim spacerze wróciłem do domu, a tam zastałem samochód Jungkooka oraz ten należący do wojska, który po chwili odjechał. Wszedłem do środka widząc pudła na korytarzu. Szybko się tym zajęli.
ㅡ Jimin. ㅡ Z góry zszedł starszy z lekkim uśmiechem. ㅡ Odzyskałem swoje rzeczy. Pieniądze też. Odzyskałem też swój stary dom. Nie wiem jakim cudem, ale mogę tam wrócić. ㅡ Zatrzymał się przede mną łapiąc w pasie. ㅡ Jeszcze dzisiaj się wyprowadzę. Nie będę już nikomu się narzucać.
ㅡ To nieprawda. Nikomu się nie narzucasz. Nie słuchaj mojej mamy.
ㅡ Ja wiem swoje Jimin. Spakuje swoje rzeczy do samochodu.
ㅡ Jungkook przepraszam za nią.
ㅡ Nic się nie stało. ㅡ Odparł podnosząc jeden karton. Nie czekając zabrałem drugi zanosząc go do auta.
ㅡ Ale... To nic nie psuje między nami?
ㅡ Jiminnie. ㅡ Zaśmiał się przytulając mnie. ㅡ Oczywiście, że nie. Kocham cię bardzo mocno. Przez takie coś mam nas skreślić? Puknij się kochanie. ㅡ Pstryknął palcem w moje czoło, a następnie wrócił do domu wracając z kolejnym pudłem. Kilka minut później wszystko było już w bagażniku. ㅡ Chcesz jechać ze mną?
ㅡ Chętnie. ㅡ Odparłem wsiadając na miejscu pasażera, a starszy na kierowcy. Ruszyliśmy.
***
ㅡ Gotowe. ㅡ Rzekł kładąc ostatnią rzecz jaka była urna z prochami jego ojca. ㅡ Wygląda na to, że nikt tu nie mieszkał, a dom stał pusty. Czyli, że nikt go nie kupił. A mówili mi co innego. ㅡ Westchnął siadając na kanapie.
ㅡ Ale chociaż odzyskałeś dom. I to swój rodzinny.
ㅡ Na pewno twoja mama skacze ze szczęścia. ㅡ Odparł.
ㅡ Jungkook... Nie zwracaj na nią uwagi. Nie powinna była tak mówić.
ㅡ Jest w porządku.
ㅡ Chyba nie. ㅡ Usiadłem na nim okrakiem. ㅡ Pewnie poczułeś się niechciany. Po prostu źle. Prawda?
ㅡ I? Miała rację.
ㅡ Nie. Nie miała. Posłuchaj mnie, nie jej. Mówiłeś, że będziesz mi wierzył.
ㅡ I wierzę. ㅡ Westchnął. ㅡ Zostaniesz na noc? Czy chcesz wrócić do domu? Odwiozę cię.
ㅡ Zostaję z tobą. Pomogę ci się rozpakować. ㅡ Rzekłem.
ㅡ Przecież się już rozpakowałem.
ㅡ To taka wymówka Gukie. ㅡ Zaśmiałem się. ㅡ Bo muszę zadzwonić do taty i go poinformować.
ㅡ A do mamy nie?
ㅡ Wiesz na razie nie chce z nią gadać. ㅡ Mruknąłem wstając z jego nóg.
ㅡ Jiminnie... ㅡ Także się podniósł obejmując mnie od tyłu i opierając swój podbródek na moim barku.
ㅡ Nieważne. Muszę zadzwonić. ㅡ Stwierdziłem wyciągając telefon i wybierając numer do ojca. Po krótkiej rozmowie z mężczyzną, który nie miał problemu z nocowaniem u Guka rozłączyłem się przytulając starszego.
ㅡ A może chciałbyś ze mną zamieszkać?
ㅡ Serio? Tak! Znaczy... Chciałbym, ale rodzice będą temu przeciwni.
ㅡ Czemu?
ㅡ Nie mamy ślubu Guk. A oni na to są uczuleni. A wiadomo, że na to za wcześnie. ㅡ Odparłem, a widząc jego smutek poczułem się okropnie.
ㅡ Rozumiem. Pojadę na zakupy. ㅡ Oznajmił odsuwając się i idąc na korytarz.
ㅡ Mogę z tobą? ㅡ Spytałem niepewnie.
ㅡ Nie trzeba. Zrobię je szybko. Niedługo wrócę. ㅡ Posłał lekki uśmiech całując mnie w policzek, a następnie wyszedł z domu. Westchnąłem siadając na kanapie nie wiedząc co robić. Kilka minut później zadzwonił mój telefon. Zdziwiłem się widząc, że to wujek.
ㅡ Halo? Cześć wujku.
Jak Jungkook?
Odzyskał swoje rzeczy?
ㅡ Tak. Nawet odzyskał swój rodzinny dom. Nie wiem jak to wujku zrobiłeś, ale dziękuję ci..
Jaki dom?
ㅡ No Guka. Gdy szedł do wojska musiał go sprzedać, a teraz odzyskał.
Jimin ja nic nie załatwiałem spraw z jakimś domem.
Ale dowiem się o co chodzi.
ㅡ Um no dobrze. Do zobaczenia wujku.
Rozłączył się bez pożegnania. Zaskoczony informacją od wujka od razu poszedłem na górę. Zacząłem chodzić po pokojach szukając podejrzanych rzeczy czy czegokolwiek. Było czysto.
Jakiś czas później wrócił Jungkook. Od razu do niego poszedłem mówiąc o czym się dowiedziałem.
ㅡ No przecież główny dowódca mi powiedział, że wojsko odzyskało mój dom. Może twój wujek po prostu nie dostał informacji?
ㅡ On jest ministrem obrony. Powinien wiedzieć o wszystkim od razu, a także to on wydaje rozkazy. Guk coś jest tutaj nie tak. Czuję to. No, bo...
ㅡ Chim. Spokojnie. Nic się nie dzieje. Żyjmy dalej. Bez zmartwień. Nie myśl już o tym, dobrze?
ㅡ Niech ci będzie. ㅡ Westchnąłem. I tak wiem swoje. Rozpakowaliśmy zakupy chowając produkty do szafek i lodówki.
ㅡ Kochanie przestań się zamartwiać. ㅡ Poprosił obejmując mnie w pasie. ㅡ Wszystko jest w porządku. Może to po prostu małe nieporozumienie.
ㅡ Tak. Może masz rację. No nic. Może zrobimy kolację?
ㅡ A na co masz ochotę? ㅡ Uśmiechnął się masując moje biodra.
ㅡ Okaże się. Znajdę coś w internecie. ㅡ Odparłem wyciągając telefon z kieszeni i wpisując w wyszukiwarkę. ㅡ Może to?
ㅡ Nie mamy sezamu. Nie kupiłem.
ㅡ No to to.
ㅡ Też nie mamy. O! To.
ㅡ Kurczak w cieście. Nienajgorzej. Wybrałeś, więc robisz. Pomogę ci. ㅡ Zaśmiałem się.
***
Następnego dnia jak zwykle obudziłem się drugi. Jednakże byłem nie wysypany, ponieważ nie mogłem spać całą noc czuwając nad nami. Ziewając wyszedłem z pokoju na dół widząc pustkę.
ㅡ Jungkook? ㅡ Zawołałem. Odpowiedziała mi cisza. ㅡ Guk! ㅡ Krzyknąłem. Nic. ㅡ Gdzie poszedł? ㅡ Spytałem sam siebie, podchodząc do czajnika i wstawiając wodę. W jednej chwili poczułem niepokój i nie sam. Odwróciłem się nie zauważając nikogo. Zacząłem się bać. Ignorując zagotowaną wodę pobiegłem na górę po telefon słysząc za sobą jakieś szmery. Zamknąłem drzwi na klucz, chwyciłem urządzenie i usiadłem w kącie jak najdalej od drzwi. Wybrałem numer do Guka, lecz nie odpowiadał, więc zadzwoniłem do wujka.
ㅡ Wujku dowiedziałeś się czego?
Nic, ale dlaczego masz jakiś dziwny głos?
Wszystko w porządku?
ㅡ Nie wiem. Jestem sam w domu. Znaczy w tym domu Jungkooka. Zamknąłem się w sypialni i...i chyba ktoś jest za drzwiami. Słyszę kroki, szmery. Jungkooka nie ma.
Spokojnie.
Wyślę do ciebie policję.
Nie wychodź stamtąd.
Zawiadomienie też twojego tatę.
Nie ruszaj się z pokoju, jasne?
ㅡ Tak. ㅡ Szepnąłem, a po chwili krzyknąłem, gdy ktoś uderzył w drzwi szarpiąc za klamkę.
Musisz być cicho Jimin.
Muszę kończyć. Niedługo będzie u ciebie policja.
Rozłączył się. Zacząłem płakać zakrywając swoje usta. Gdyby był to Jungkook odezwał by się. Przecież nie narobił by mi takiego stracha, prawda?
Uderzenia ustąpiły, lecz po chwili usłyszałem strzały, a zamek w drzwiach puścił. Do środka wszedł mężczyzna z kominiarką na twarzy. Zaczął powoli do mnie podchodzić celując we mnie bronią.
ㅡ Nie rób mi nic. Proszę cię. ㅡ Poprosiłem szlochając.
ㅡ Już dawno miałeś zginąć. ㅡ Powiedział. ㅡ Tak jak twój ojciec.
ㅡ Co? ㅡ Spytałem, lecz mężczyzna pociągnął dwa razy za spust, a sekundę później poczułem przeszywający ból. Włamywacz po tym uciekł z pokoju. Spojrzałem na rany, z których wypływała krew na klatce piersiowej. ㅡ S-super.. ㅡ Szepnąłem tracąc świadomość. Chwilę później ujrzałem ciemność.
***************
02.08.22
Hejka
Chyba was za bardzo rozpieszczam haha
Jak wam się podoba?
Miłego wieczoru 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top