120.

ㅡ Nie rozumiem... Co tu robisz? Masz przepustkę? Puścili cię? ㅡ Spytał odkładając laptop na szafkę nocną.

ㅡ Um.. Niespodzianka? ㅡ Uśmiechnąłem się niepewnie.

ㅡ Jungkook powiedz mi.

ㅡ Nie cieszysz się na mój widok? Zaskoczony?

ㅡ Cieszę się, ale nie rozumiem tego, że dopiero co miałeś wolne, a teraz znowu.

ㅡ Chciałem zrobić ci niespodziankę. Głupio wyszło w Namwon. Nie chce się kłócić. ㅡ Westchnąłem ciężko. ㅡ Wziąłem... Urlop. Tak. Zapomnijmy na razie o problemach.

ㅡ Dlaczego ci nie wierzę? Po prostu powiedz mi prawdę. ㅡ Poprosił wstając i podchodząc do mojej osoby. Spuściłem głowę biorąc głęboki oddech.

ㅡ Ja... Złożyłem rezygnację. ㅡ Powiedziałem unikając jego wzroku.

ㅡ Co?

ㅡ Nie pełnię już służby zawodowego żołnierza. Tak chciałeś to usłyszeć?

ㅡ Ja.. ja nie wiem co powiedzieć. W takim razie nic już nie staje nam na przeszkodzie. ㅡ Uśmiechnął się. ㅡ Wszystko w porządku?

ㅡ Oczywiście.

ㅡ Spójrz mi w oczy. ㅡ Poprosił. Niechętnie to zrobiłem posyłając sztuczny uśmiech.

ㅡ W porządku, Chim.

ㅡ Nie, nie jest. ㅡ Odparł kładąc dłoń na mym policzku.

ㅡ Jest. ㅡ Szepnąłem mrugając kilkukrotnie by odgonić łzy. ㅡ Będę tęsknić za wojskiem, ale... Nie chce stracić ciebie. ㅡ Dodałem z urwanym głosem. Chłopak nie odpowiedział bacznie przyglądając się mojej twarzy.

ㅡ Przepraszam Jungkookie.

ㅡ Nie masz za co. Mówiłeś prawdę. Byliśmy daleko od siebie, a także nie mieliśmy jak się ze sobą kontaktować.  To nas niszczyło. To ja powinienem przeprosić.

Jimin POV.

Widząc wielki smutek i łzy w jego oczach poczułem ogromne wyrzuty sumienia. Sam go do tego zmusiłem, mimo iż wiedziałem jak ważne jest dla niego to miejsce. Owszem były inne rozwiązania, ale nie miałem zamiaru ponownie wracać do wojska. Wolałem zatrudnić się ponownie w kwiaciarni i zająć się kwiatami. Dlatego rozwiązanie było jedno, a przez to zniszczyłem jego marzenie. Czułem się fatalnie.

Odsunąłem się czując w oczach łzy. Spuściłem głowę zaczynając tak po prostu płakać. Bolało mnie przez to wszystko serce.

ㅡ Nie masz za nic. ㅡ Wyszlochałem. ㅡ Przepraszam cię, Guk. Zrozumiałem. Przeze mnie straciłeś coś ważnego, a...a jeśli nam kiedyś nie wyjdzie i.. i zerwiemy... To ty już tam nie wrócisz. Boże jaki ja głupi.

ㅡ Jiminnie. Nauczę się żyć inaczej. Pójdę do policji albo... Gdziekolwiek byle nie do biura czy na kasę w markecie. Dam radę, Chim. Dzięki temu będziemy mieć więcej czasu dla siebie.

ㅡ Ale odebrałem ci to co kochasz.

ㅡ Kocham ciebie. Nie chce stracić tak kochanego skrzata jak ty. Jeśli będą mnie potrzebować wezwą mnie. Nic nie jest stracone. ㅡ Odparł podchodząc i przytulając moją osobę. Wybuchłem płaczem oddając gest, chowając twarz w jego zagłębieniu szyi. ㅡ Ćśś.. jest dobrze. ㅡ Powiedział również płacząc co nie pomagało. Nie pokazywał tego, ale cierpiał. Wiedziałem co myślał, a mianowicie to, że zrobił to co mu kazałem. Miał rację. Zawsze idzie po mojej myśli. ㅡ Może... Pójdziemy na wołowinę? Hm? Co ty na to?

ㅡ Nie jestem głodny.

ㅡ Buba, nie płacz już. Arasso? ㅡ Poprosił patrząc mi w oczy.

ㅡ To ty także przestań. ㅡ Pociągnąłem nosem.

ㅡ W takim razie poleżmy. ㅡ Szepnął ciągnąc nas na łóżko kładąc się. ㅡ Najpierw odpoczniemy. Widocznie był dla nas to zły dzień. Uspokoimy się, a potem pójdziemy na wołowinę.

ㅡ W porządku. ㅡ Skinąłem lekko głową wtulając się w chłopaka.

***

Po tamtej rozmowie minął tydzień, gdzie w tym czasie dostałem pracę w swojej poprzedniej kwiaciarni. Pracodawca był szczęśliwy przyjmując mnie z powrotem, ponieważ jak to stwierdził: " Przynoszę mu dużo zysku, ponieważ ludzie uwielbiają moje bukiety.". Byłem z tego powodu zadowolony, ale bardziej martwiłem się o chłopaka, który nie mógł znaleźć odpowiedniej pracy dla siebie.

ㅡ Może złóż papiery do policji?

ㅡ Myślałem o tym. ㅡ Westchnął. ㅡ Ale potem pomyślałem, że to też nie wchodzi w grę.

ㅡ Dlaczego?

ㅡ Też mogę zostać postrzelony. Będziesz się martwił i koniec końców będziesz kazał mi to rzucić.

ㅡ Guk. ㅡ Zacząłem siadając obok niego. ㅡ Już nie będę ci zabraniał czegokolwiek. Policja to dobry zawód. Będziesz mnie chronił, a także będziesz kończył o normalniej porze. Nie będę ci robił o to wyrzutów.

ㅡ Czyli nie boisz się, że zostanę ranny na akcji? A we wojsku to nie chciałeś mnie puścić. Te dwa zawody są prawie takie same.

ㅡ Ale chociaż będziemy mieć dla siebie czas.

ㅡ Racja. ㅡ Mruknął przewijając na kolejną ofertę pracy.

ㅡ Jungkook. Zawsze się będę o ciebie martwić. Nieważne gdzie.

ㅡ Kazałeś mi opuścić wojsko tylko przez to, że nie mieliśmy dla siebie czasu? ㅡ Spytał poważnie patrząc na moją osobę. ㅡ Czy o coś jeszcze?

ㅡ Do czego zmierzasz?

ㅡ Chodzi mi o Suni. Więc? To był drugi powód?

ㅡ Poniekąd? Byłem o nią zazdrosny. Przepraszam.

ㅡ Dobrze. Spójrzmy teraz na to. W policji pracuje się z partnerem. Jeśli przydzielą mnie z kobietą będziesz kazał mi zmienić dział albo się zwolnić?

ㅡ Jeśli będzie normalnie się zachowywać to...

ㅡ Czyli jednak? Powiem to raz. Jeśli będziesz o kogoś zazdrosny nie mam zamiaru zmienić pracy, jasne? Wystarczy, że rzuciłem wojsko. ㅡ Rzekł zamykając laptopa i biorąc go w ręce. ㅡ Bo nie chcę tego robić non stop. ㅡ Dodał wstając i idąc na górę. Zaskoczony jego postawą wypuściłem powietrze, które nie wiem, kiedy wstrzymałem. Wiedziałem, że miał mi za złe i teraz się wyżywa świadomie bądź nie, ale jednak. Nie musiał rezygnować z wojska, lecz to zrobił, bo nie chciał psuć naszego związku. A czy to teraz go nie psuje?

ㅡ Nie chciałem. ㅡ Szepnąłem patrząc na kierunek, w którym poszedł chłopak. Rodziców nie było, ponieważ zarabiali, dlatego poszedłem do kuchni w celu zrobienia obiadu, a także by zająć czymś myśli.

Godzinę później wszystko było zrobione, lecz brunet ani na sekundę nie przyszedł, dlatego poszedłem na górę do swojego pokoju. Zastałem go przy biurku i laptopie.

ㅡ Jungkook obiad. Chodź zjeść.

ㅡ Potem.

ㅡ Eh... Ja wiem, że jesteś na mnie zły. Wjechałem ci wtedy na psychikę. Miałeś trudny wybór. Nie chciałem tego robić... Ale myślałem o nas, o naszej przyszłości. Nie rozumiesz?

ㅡ Przecież mówiłem, że to nie twoja wina.

ㅡ To dlaczego jesteś dla mnie opryskliwy? Mówisz, że to nie moja wina, a zachowujesz się jakbyś miał mi za złe i się wyżywasz.

ㅡ Nieprawda.

ㅡ Myślisz, że nie widzę?

ㅡ Po prostu od początku myślałem, że naprawdę chciałeś byśmy nie kończyli naszego związku. A tak naprawdę chodziło o Suni. Chciałeś mnie od niej odseparować. Udało ci się.

ㅡ Po prostu...

ㅡ Nie mam już siły rozmawiać.

ㅡ Powinniśmy rozmawiać, Guk. Nie chce kolejnych cichych dni.

ㅡ Powiedziałem wszystko co chciałem. Co jeszcze mam mówić?

ㅡ Nienawidzisz mnie? ㅡ Spytałem niepewnie. ㅡ Zmusiłem cię byś rzucił wojsko. Kochałeś to. Był to twój dom, a teraz przyznałem, że byłem zazdrosny. Więc pytam. Czy mnie nienawidzisz?

ㅡ Nie nienawidzę cię. ㅡ Powiedział cichym głosem. ㅡ Pójdę się przejść. ㅡ Dodał wstając i wychodząc z pokoju. Po kilku minutach usłyszałem trzask drzwi. Rozpłakałem się, ponieważ wiedziałem, że kłamał.

**********************

24.01.25

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top