12

ㅡ Baczność! ㅡ Krzyknął dowódca. Natychmiast wykonaliśmy polecenie. Odważyłem się i przyszedłem na trening. Na szczęście byłem przyzwyczajony do ostrych ćwiczeń, dlatego nie było to dla mnie problemem. ㅡ Ty. ㅡ Zatrzymał się przede mną. ㅡ Nie jesteś w armii. Kto ty? Jak tu się dostałeś?! To ściśle tajne ćwiczenia! Trenujemy żołnierzy, a nie...

ㅡ Kapitanie, po co te nerwy? ㅡ Usłyszeliśmy. Spojrzeliśmy na bok widząc dowódcę ministerstwa. ㅡ Generale Hong, poznaj syna generała Jeona. Jeon Jungkook. ㅡ Wskazał na mnie, dlatego ukłoniłem się lekko. ㅡ Pozwoliłem mu ćwiczyć w naszych szeregach.

ㅡ No proszę. Syn Jeona. Nawet teraz jak się przyjrzę jest podobny. No nic. Nie zostałem poinformowany, ale dziękuję bardzo. Dwu szeregu! ㅡ Krzyknął.

ㅡ Jungkook, mogę cię prosić? ㅡ Spytał mężczyzna, a widząc zgodę generała Honga, podszedłem. ㅡ I jak ci się podoba?

ㅡ Dlaczego, dowódca pyta? Trening jak trening. Tak bardzo się Pan martwi?

ㅡ Jesteś synem jednego z wielkich generałów. Muszę wiedzieć czy sobie radzisz.

ㅡ Radzę sobie, dziękuję. Mogę wrócić...

ㅡ Jasne. Nie zatrzymuje cię, ale jakiś chłopak chce koniecznie się z tobą zobaczyć. Blondyn...

ㅡ Nie może Pan go odesłać?

ㅡ Mógłbym, ale rzuca się na wszystkie strony i krzyczy. Niestety musiałem go.... Zamknąć.

ㅡ Proszę zaprowadzić mnie do niego, a także przepraszam bardzo za jego zachowanie.

ㅡ Cóż miłość nie wybiera. ㅡ Zaśmiał się, a ja stałem jak słup soli. ㅡ Myślałeś, że nie wiem? Widziałem przez okno jak cię całował. No nic. Chodźmy.

***

Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, a mianowicie magazynu. Westchnąłem widząc chłopaka z szerokim uśmiechem. Mężczyzna wyszedł zostawiając nas samych.

ㅡ Jungkookie. Tęskniłem. ㅡ Zaśmiał się.

ㅡ Nie widziałeś mnie tylko jeden dzień. Nie musiałeś robić takiego szumu.

ㅡ Inaczej bym cię nie zobaczył ty mój żołnierzyku ty. ㅡ Powiedział ściskając moje policzki. Odsunąłem jego dłonie patrząc na niego poważnie, lecz widząc ten słodki uśmiech zmiękłem.

ㅡ Nie rób już tak, dobrze? Następnym razem po prostu poczekaj. Trening kończę za dwie godziny. Wytrzymasz.

ㅡ Nie. To za długo. ㅡ Przytulił mnie. ㅡ Pocałuj mnie. ㅡ Poprosił unosząc głowę robiąc dziubek z warg. Uśmiechnąłem się lekko całując go w usta kładąc dłoń na jego policzku, lecz ten pogłębił gest popychając na ścianę.

ㅡ Jiminnie.... Nie tu. ㅡ Rzekłem odsuwając go. ㅡ Później. Jak wrócę do domu.

ㅡ Później to ty jedziesz do mnie na kolację.

ㅡ Co?

ㅡ No... Moi rodzice chcą cie lepiej poznać i...

ㅡ Teraz mi to mówisz?

ㅡ No sami mi dzisiaj rano powiedzieli, a ty już byłeś tutaj. O osiemnastej u mnie. Nie spóźnij się. Tata tego nie lubi.

ㅡ W porządku. Będę na czas.

ㅡ Mam nadzieję. ㅡ Puścił oczko. ㅡ Leć na trening, kochanie. Ja jadę pomóc przy kolacji. Co ci dosypać?

ㅡ Już byś chciał. Ino spróbujesz...

ㅡ Tylko się droczę. ㅡ Musnął mój policzek. ㅡ Do zobaczenia. ㅡ Dodał i wyszedł. Wywróciłem oczyma wracając do pozostałych.

*

Padnięty wróciłem do domu. Marzyłem by tylko uwalić się na łóżku i z niego nie wychodzić. Jednakże spojrzałem na zegarek widząc siedemnastą trzydzieści. Jęknąłem biegnąc do łazienki, gdzie zabrałem szybki zimny prysznic. Następnie przebrałem się w ładne ubrania.

Byłem gotowy po dziesięciu minutach. Chyba mój nowy rekord. Zszedłem na dół chcąc zabrać z haczyka kluczyki, lecz ich nie było.

ㅡ No japierdole... Wieszałem je tu. ㅡ Fuknąłem biegnąc z powrotem na górę szukając zguby. ㅡ Gdzie one do cholery są!? ㅡ Krzyczałem zły. ㅡ Pierdole to. ㅡ Dodałem schodząc na parter. Zamknąłem dom biegnąc biegiem do Państwa Park.

Zdyszany dobiegłem pukając w drewnianą powłokę. Otworzyła mi blond królewna z niemiłym wyrazem twarzy.

ㅡ Spóźniłeś się pięć minut. ㅡ Westchnął.. ㅡ Ojciec jest lekko zdenerwowany.

ㅡ Nie mogłem znaleźć kluczyków, więc przybiegłem. Przepraszam. ㅡ Mówiłem łapiąc oddech.

ㅡ Już okay. Wejdź. ㅡ Odparł. Wszedłem za nim zdejmując buty, a następnie wchodząc do ogromnej jadalni. U Jimina byłem już kiedyś, ale to dawno temu i nic się nie zmieniło..

ㅡ Witam. ㅡ Ukłoniłem się rodzicom Chima. ㅡ Jestem...

ㅡ Przecież cię skarbie znamy. ㅡ Zaśmiała się kobieta.

ㅡ W takim razie przepraszam za spóźnienie.

ㅡ To tylko kilka minut. Nie musisz. ㅡ Machnęła dłonią ㅡ Usiądź. Zaraz podam kolację.

Niepewnie zająłem miejsce obok Jimina czując palące spojrzenie mężczyzny.

ㅡ Więc... Twój ojciec był generałem? ㅡ Zagadał. Spojrzałem zdziwiony na chłopaka, który posłał niepewny uśmiech.

ㅡ Owszem. Był.

ㅡ A ty idziesz w jego ślady? Jimin mi mówił, że pójdzie razem z tobą do wojska po szkole.

ㅡ To jego decyzja, proszę Pana. Na nic go nie zmuszam. Twierdzę, że nie musi tego robić, ale jeśli chce..

ㅡ Nie twierdzę, że to zły pomysł. Mój syn w końcu może zmądrzeje.

ㅡ Tato... ㅡ Skarcił blondyn.

ㅡ Jimin jest bardzo mądry. Ma najlepsze stopnie, a także nie bez powodu został przewodniczącym szkoły. ㅡ Rzekłem patrząc na wspomnianego, który od razu posmutniał.

ㅡ Ale zawsze ma głupie pomysły. Może ma dobre oceny, zachowanie, ale co z tego? Po za szkołą jest osłem. ㅡ Fuknął. Zagotowało się we mnie. Nie myślałem tak. Jimin był i jest najbardziej uroczą istotą na świecie. Jest mądry, uczynny... To co powiedział jego ojciec zmusiło bym zakończył tą dyskusje.

Po kilku minutach przyszła matka blondyna podając różne dania. Zaczęła się kolacja. Nie byłem za bardzo rozmowny, tak samo jak Jimin. Można powiedzieć, że w powietrzu widniała gęsta atmosfera.

ㅡ Jungkook może spróbuj tej sałatki? ㅡ Spytała kobieta.

ㅡ Nie, nie... Jestem pełny. Dziękuję bardzo. ㅡ Uśmiechnąłem się lekko.

ㅡ Jedz, jedz, bo we wojsku same śmieci jecie. ㅡ Mruknął mężczyzna. ㅡ Co się patrzysz? ㅡ Rzucił co syna. ㅡ Zjadaj i do książek.

ㅡ Proszę go tak nie traktować. ㅡ Odezwałem się.

ㅡ To mój syn. Mam prawo robić z nim co chce. A jak ci się nie podoba to wyjdź.

I tak zrobiłem. Wstałem kierują się na korytarz zakładając buty.

ㅡ Jungkook poczekaj. ㅡ Usłyszałem za sobą. ㅡ Zostań. Przepraszam za niego. Nie chciał...

ㅡ Nie broń go. Mógłbym zostać, ale boli mnie to jak cię traktuje. Jimin nie widzisz tego?

ㅡ Wiem. Jestem do tego przyzwyczajony. Ale Guk...

ㅡ Pójdę już. ㅡ Oznajmiłem całując go w usta. ㅡ Widzimy się w szkole.

Opuściłem posiadłość Park kierując się w stronę swojego domu. Lecz po kilku minutach usłyszałem szybkie kroki. Odwróciłem się będąc zaraz przytulony przez blondyna.

ㅡ Jimin?

ㅡ Nocuje u ciebie. ㅡ Wyznał poprawiając torbę na ramieniu.

ㅡ A Twoi rodzice?

ㅡ I co z tego? Jestem już dorosły. ㅡ Fuknął. ㅡ Chodźmy.

ㅡ W porządku, ale nie mam zamiaru się tłumaczyć twoim rodzicom. ㅡ Mruknąłem obejmując go ramieniem.

*****************

29.05.22

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia kochani 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top