106.
ㅡ Proszę. ㅡ Powiedział minister podając mi moją kopertę z rezygnacją.
ㅡ Nie przyjmę tego. ㅡ Odparłem krzyżując ręce na piersi.
ㅡ Nie bądź głupi Jungkook. Błagałeś mnie bym cię nie wyrzucał z powodu twojego stanu psychicznego, a teraz sam chcesz odejść?
ㅡ Po prostu mam dosyć waszego traktowania. Traktujecie mnie jak gówno. ㅡ Warknąłem nie licząc się ze słowami, bo miałem je gdzieś.
ㅡ Generał mi wszystko powiedział. Jaki masz plan, gdy odejdziesz?
ㅡ Pójść do innej jednostki.
ㅡ A myślisz, że cię przyjmą? ㅡ Uniósł brew.
ㅡ Co ma pan na myśli?
ㅡ W twojej karcie jest napisane, że jesteś na leczeniu. To może zobaczyć każda jednostka. Myślisz, że cię przyjmą? ㅡ Spytał. Spojrzałem na niego nie wiedząc co powiedzieć. ㅡ Dałem ci wolną rękę. Nie wyrzuciłem cię, a dałem drugą szansę. Inni tak nie postąpią, bo nie chcą mieć żołnierza, który jest niestabilnie emocjonalnie. ㅡ Dodał. Spuściłem głowę zaciskając dłonie na spodniach.
ㅡ Czyli co? Mogę się pożegnać z wojskiem już na zawsze?
ㅡ Nie. ㅡ Zaprzeczył podając mi drugą kopertę, którą niepewnie otworzyłem. ㅡ Wyślę cię na miesiąc do ośrodka. Tam będziesz się leczył. Jeśli nie będzie żadnej poprawy przedłużę ci pobyt.
ㅡ Ale to całkiem w innym mieście. Nie mogę zostawić Jimina. Nie teraz.
ㅡ Nie martw się o to. Jimin będzie cię mógł odwiedzić, kiedy tylko będzie chciał. Ma moją zgodę i przepustkę. Tylko nie codziennie oczywiście.
ㅡ I to ma mi pomóc?
ㅡ Jeśli naprawdę ci zależy na wojsku i by wrócić to musisz już sam zdecydować i powalczyć.
ㅡ Czy po tym z powrotem mogę wrócić do jednostki? ㅡ Spytałem nie będąc pewny tego wszystkiego.
ㅡ Oczywiście, jeśli leczenie ci pomoże. Bądź razie, gdy wrócisz od tak nie pojedziesz od razu na misję.
ㅡ Rozumiem.
ㅡ Więc, jeśli ci zależy to przyjmij to i wstaw się tam jutro rano. ㅡ Rzekł. Przez kilka chwil patrzyłem się na kopertę. To naprawdę było jedyne wyjście? ㅡ Jungkook... Nie zamykamy cię tam na wieczność. Jeśli to nic nie zadziała wypuszczą cię i niestety będziesz musiał odejść z wojska. Chcę ci pomóc.
ㅡ Innego wyboru nie ma. ㅡ Westchnąłem ciężko. ㅡ W porządku.
ㅡ Mądrze postąpiłeś. ㅡ Uśmiechnął się.
***
ㅡ Tu będzie twój pokój. ㅡ Powiedziała pielęgniarka otwierając drzwi. Było przytulnie jak w domu przez co poczułem się lepiej. Myślałem, że będzie to wyglądać jak w więzieniu. Kraty, odpadający tynk i brzydki zapach, a jednak się myliłem. ㅡ Rozgość się. Wrócę do ciebie za godzinę. ㅡ Uśmiechnęła się wychodząc. Westchnąłem ciężko kładąc swoją torbę na łóżku, na którym zaraz usiadłem. To tu będę musiał spędzić miesiąc lub więcej? Odizolowany od reszty świata? Szczęście w nieszczęściu Jimin będzie mnie raz w tygodniu odwiedzał bym tutaj nie zwariował.
ㅡ Zobaczymy jak to będzie. ㅡ Szepnąłem. Po kilku chwilach usłyszałem ciche pukanie, a do środka wszedł jakiś młody chłopak.
ㅡ Cześć. Mówili, że przyjechał jakiś nowy, więc chciałem się przywitać. Jestem Jung Hoseok, albo po prostu Hobi. ㅡ Uśmiechnął się szeroko podając mi dłoń.
ㅡ Jeon Jungkook. ㅡ Odpowiedziałem oddając uścisk.
ㅡ Super. Miło mi cię poznać. Za co siedzisz?
ㅡ Przepraszam? ㅡ Spytałem nierozumiejąc.
ㅡ Wybacz. Dlaczego tutaj trafiłeś? Do tego miejsca trafiają ludzie z wielką traumą.
ㅡ Nie chcę o tym mówić. ㅡ Odparłem drapiąc się po karku.
ㅡ Spokojnie. Nie naciskam. Wiesz mamy pokoje obok siebie. Jak będziesz czegoś potrzebować to po prostu przyjdź.
ㅡ Jasne. Dzięki.
ㅡ To ja już się zmywam. ㅡ Powiedział opuszczając pomieszczenie. Siedziałem jeszcze kilka minut gapiąc się na drzwi chcąc pojąć to co tu się właśnie stało.
ㅡ Jak na razie nie jest najgorzej. Mam nadzieję. ㅡ Szepnąłem. Godzinę później wróciła kobieta z kilkoma rzeczami, które mi podarowała. ㅡ Zna pani może tego Jung Hoseok?
ㅡ Już cię odwiedził? ㅡ Zaśmiała się. ㅡ Spokojnie jest nieszkodliwy, a bardzo miły i pomocny, tylko że dużo przeszedł w życiu, dlatego do nas trafił.
ㅡ A co się stało?
ㅡ Nie wiem czy mogę ci powiedzieć, ponieważ sam powinien to zrobić, ale Hobi jest odrobinę skryty dla obcych, więc ci nie powie tak szybko. Bądź razie jednej nocy mieli włamanie. Jego ojciec nakrył złodzieja jak kradł.
ㅡ I przez to tu trafił?
ㅡ Nie. Włamywacz przestraszył się i go zabił oraz jego mamę i brata.
ㅡ A on gdzie był w tym czasie?
ㅡ Wracał z pracy i ich znalazł. Po tamtym czasie nie doszedł do siebie i nie radził sobie w życiu. Praktycznie w jednym dniu stracił całą rodzinę. Przykre to jest. ㅡ Westchnęła. ㅡ Ale nie mów mu, że ci powiedziałam.
ㅡ Będę milczeć.
ㅡ Dziękuję. No nic. Za dwadzieścia minut obiad. Nie spóźnij się, bo nic nie zostanie. Wszyscy są tu głodomorami. ㅡ Odparła opuszczając pomieszczenie.
A, więc taką ma historię. Nie widać było tego po nim. Bardziej emanował optymizmem niż negatywizmem. Pewnie jak ja chował to za grubą warstwą maski. Mogłem jeszcze dopytać ile czasu już tutaj jest, ale to może innym razem i to już od samego Hobiego.
Kilkanaście minut później poszedłem na stołówkę, której nie mogłem za Chiny znaleźć. Ośrodek był ogromy, więc trudno było tu się nie zgubić, ale na szczęście trafiłem. Poczułem się nie swojo widząc tyle ludzi, których nie znałem. Czułem się obserwowany i obgadywany z różnych stron. Wiem, że byłem nowym tematem, ale mogli to robić dyskretnie.
ㅡ Na co czekasz? ㅡ Usłyszałem, a potem jak zostaje objęty ramieniem przez co się wystraszyłem. ㅡ Przepraszam, ale jak będziesz tak stał to wszystko ci zjedzą. Chodź.
ㅡ Wszyscy się gapią.
ㅡ Minie im. Zresztą mają takie informacje, że wiedzą o nowym już kilka dni przed jego przyjazdem.
ㅡ Co?
ㅡ Co, co? To, że wiedzą już o tobie czy to, że wiedzą jesteś żołnierzem, a bardziej kapralem? ㅡ Spytał. Spojrzałem na niego zaskoczony. Tak szybko rozeszła się ta informacja? ㅡ No co? Jeśli to cię pocieszy nie jesteś tutaj jedynym byłym żołnierzem. ㅡ Odparł.
ㅡ Nie jestem byłym żołnierzem.
ㅡ Jakbyś nie był to byś tu nie trafił. Ci co tutaj siedzą są już jakiś rok, bo za bardzo nie radzą sobie, więc tak jesteś byłym żołnierzem. ㅡ Odparł wzdychając. Odsunąłem się nie wiedząc w jego słowa.
ㅡ Okłamali mnie?
ㅡ A jakby inaczej mieli by cię tu wysłać?
ㅡ Nie. Na pewno nie. ㅡ Zaśmiałem się nerwowo. ㅡ Kurwa nie. ㅡ Powiedziałem idąc do swojego pokoju.
ㅡ A obiad?! ㅡ Krzyknął, lecz go zignorowałem wręcz ruszając biegiem. Zamknąłem za sobą drzwi siadając pod nimi. Ręce drżały jak galareta, a oddech był niespokojny. Nie mam zamiaru siedzieć tu roku, albo i dłużej!
*********************
30.08.23
Hejka
Jak wam się podoba?
Miłego dnia 💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top