103.

Jedno uderzenie. Drugie uderzenie, a potem kolejne uderzenia piłeczki o ścianę. Siedziałem w pokoju i odbijałem piłeczkę tenisową o ścianę rozmyślając nad tym wszystkim. Wiem, że Chim chciał dobrze. Może też za bardzo zareagowałem, bo przecież wszyscy są cali i zdrowi, a misja zakończyła się powodzeniem. Jednakże... Gdyby nie Tae nie wiem jakby to się skończyło.

ㅡ Cholera nie wiem. ㅡ Szepnąłem łapiąc piłkę. Sięgnąłem po telefon dzwoniąc do przyjaciółki, która od razu odebrała. Wyjaśniłem jej sprawę prosząc o spotkanie, na które się zgodziła, dlatego gdy tylko się rozłączyłem zacząłem się szykować. Wziąłem szyki prysznic, a następnie przebrałem się w czyste ubrania.

Kilkanaście minut później gotowy wyszedłem z mieszkania wsiadając do samochodu ruszając w umówione miejce.

ㅡ YoonJin! ㅡ Zawołałem przytulając dziewczynę.

ㅡ Jak ja cię dawno nie widziałam. Cieszę się, że zaproponowałeś spotkanie.

ㅡ Ja też. Wchodzimy?

ㅡ Jasne. ㅡ Uśmiechnęła się, dlatego weszliśmy do kawiarni zajmując wolne miejsca od razu zamawiając po kawie. ㅡ Co u ciebie?

ㅡ W porządku. Niedawno wróciłem z misji i...

ㅡ A przypadkiem nie jesteś na leczeniu?

ㅡ Tak, ale musiałem tam być. To było ważne.

ㅡ Ah rozumiem. Tajne informacje.

ㅡ Właśnie.

ㅡ Ale coś czuję, że nie chciałeś się spotkać, bo się za mną stęskniłeś. ㅡ Zaśmiała się lekko. Westchnąłem ciężko skinając głową.

ㅡ Bo... Na tej misji oprawca zażyczył sobie, że Jimin ma zostać wzamian za naszą wolność. Ten się zgodził, ale na szczęście mieliśmy plan awaryjny i wyszliśmy z tego cało. Byłem zły na niego za jego bezmyślne zachowanie.

ㅡ Ale chciał dobrze. Skoro chciał by Jimin został, to Chim czuł się odpowiedzialny za was, bo było zagrożone życie przez niego.

ㅡ Ale mógł zginąć. ㅡ Uniosłem lekko głos zwracając na siebie uwagę kilku osób przez co zamilkłem. ㅡ Mogłem go stracić. Miałem tak po prostu oddać go gangsterowi?

ㅡ No nie... Nie wiem, Guk. Wiesz, że się nie znam na tym. Z jednej strony chciał dobrze, ale z drugiej postąpił źle. Po prostu cieszyć się, że wszyscy są cali. To jest najważniejsze. Każdy przecież popełnia błędy.

ㅡ Tak. Może masz rację.... ㅡ Odparłem mieszając kawę, która przyszła kilka minut temu.

ㅡ Patrząc na ciebie myślę, że nadal się przez to nie pogodziliście.

ㅡ No nie. Powiedziałem mu, że jak zdecyduję się to przyjdę do niego, ale... Nie wiem. Chcę go z powrotem, ale się obawiam.

ㅡ Niby czego?

ㅡ Sam nie wiem. Po prostu nie mogę przetrawić myśli, że mógł zginąć i to z mojej winy, bo ja pierwszy wpakowałem się w tą misję. ㅡ Odparłem.

ㅡ Jungkook nie możesz całe życie się obwiniać i być zły na Jimina. Daj mu szansę i bądźcie szczęśliwi.

ㅡ Mówisz?

ㅡ A chcesz tracić czas na ciche dni czy wolisz korzystać z życia i czas spędzony z nim?

ㅡ Oczywiście, że wolę z nim spędzać czas.

ㅡ To nad czym się jeszcze zastanawiasz?

ㅡ Masz chyba rację. Bez sensu już. Było minęło.

ㅡ Świetnie Jungkook. ㅡ Uśmiechnęła się.

*

Po spotkaniu z YoonJin, którą spędziłem jeszcze półtora godziny pojechałem do jednostki. Wszedłem do środka chcąc poszukać Jimina. Kiedy tylko go zauważyłem ruszyłem w jego kierunku, a gdy mnie ujrzał uśmiechnął się szeroko, lecz niestety zatrzymał mnie generał.

ㅡ Jungkook. Dobrze, że cię widzę. Miałem zadzwonić, ale zabrakło mi czasu. ㅡ Odparł.

ㅡ Dzień dobry generale. ㅡ Powiedziałem skinając głową patrząc na chłopaka chcąc w końcu do niego podejść, ale mężczyzna mi na to nie  pozwalał.

ㅡ Poczekaj. Chciałbym z tobą porozmawiać.

ㅡ Trochę się spieszę i...

ㅡ Ale to tylko chwila. Chodź ze mną. ㅡ Rzekł ruszając w stronę budynku. Westchnąłem odprowadzając chłopaka wzrokiem, którego uśmiech zniknął, a następnie odwrócił się odchodząc.

ㅡ Generale co jest takiego ważnego? ㅡ Odparłem, gdy weszliśmy do jego gabinetu.

ㅡ Chodzi o twojego wujka. Minister kazał mi przekazać tę informację, ponieważ ma ważny wyjazd i nie da rady się z tobą spotkać.

ㅡ O co chodzi? Coś się stało?

ㅡ Nie. Jak wiesz Pan Lee zostanie ukryty w ministerstwie, w tajnym pokoju z wysoko zaawansowanym zabezpieczeniem. Nie będzie tam mógł wejść nikt prócz ministra oraz... Oraz ciebie.

ㅡ Słucham?

ㅡ Pan Lee dużo dla ciebie znaczy. Jesteście rodziną, a rodziny nie można rozdzielać, dlatego rada to przemyślała I się zgodziła, ale pod jednym warunkiem.

ㅡ Jakim? Mam być zamknięty razem z nim?

ㅡ Nie. ㅡ Zaśmiał się. ㅡ Wtedy i minister musiałby zostać tam zamknięty. Chodzi o to, że będziesz musiał być pod szczególnym nadzorem. Jeśli jakikolwiek wróg dowie się, że jesteś jedną z osób, która wie jak ominąć zabezpieczenia będą chcieli cię wykorzystać.

ㅡ Czyli co? Jakieś goryle będą za mną łazić w dzień w dzień?

ㅡ To będą agenci. Nawet ich nie zauważysz, więc nie będziesz czuł się niekomfortowo.

ㅡ Ale jak mam czuć się niekomfortowo skoro mam świadomość, że ktoś ciągle na mnie patrzy i śledzi każdy mój ruch? Do łóżka też mi wejdą by pilnować, żeby jakiś potwór łóżkowy mnie nie zjadł?

ㅡ To dla twojego bezpieczeństwa. Chyba chciałeś mieć kontakt ze swoim wujkiem?

ㅡ Chciałem, owszem, ale nie chciałem bym był obserwowany co sekundę. ㅡ Mruknąłem niezadowolony.

ㅡ Więc teraz decyzja należy do ciebie Jungkook. Chcesz mieć kontakt z wujkiem czy nie?

ㅡ Chcę mieć, ale....

ㅡ To niestety musisz mieć ochronę.

ㅡ Potrafię sam się obronić.

ㅡ Jasne. A kiedyś cię porwali, pamiętasz? Albo na misji?

ㅡ To... To było z zaskoczenia.

ㅡ Więc oni też mogą cię porwać z zaskoczenia. Nie wiadomo na kogo trafisz, Guk. Więc zrób jak uważasz. ㅡ Westchnął co także zrobiłem rozmyślając nad tym. Chciałem mieć kontakt z wujkiem, bo przecież był dla mnie jak ojciec. Nie mogłem go ponownie stracić, ale mając na karku ochronę niewiadomo gdzie, mnie przytłaczała.

ㅡ Przemyśle to i dam Panu znać.

ㅡ Cieszę się. Pamiętaj drugi raz rada może się nie zgodzić. Tacy są.

ㅡ Dziękuję. ㅡ Ukłoniłem się wychodząc z pomieszczenia, a następnie z budynku. Ruszyłem na pole manewrowe, na którym powinien ćwiczyć Chim. Nie myliłem się. Podszedłem do kapitana, który nawet mnie zauważył i w milczeniu obserwowałem jak strzelał w tarczę będąc położonym na brzuchu. Mój wzrok od razu powędrował na jego jędrne pośladki, które kusiły.
Opanuj się Jungkook... To nie czas na takie myśli. ㅡ Jak sobie radzą?

ㅡ Jezu kapralu! ㅡ Krzyknął wystraszony. ㅡ Wystraszyłeś mnie. ㅡ Powiedział łapiąc się za serce. Zaśmiałem się z jego reakcji. ㅡ Całkiem nieźle, ale Park musi popracować nad celem. Wszystke pudłuje. Raz mu się zdarzy  trafić, ale nie wszystkie. Kim tak samo i Hyun.

ㅡ Mogę ich podszkolić.

ㅡ Ja ich szkole, więc sam się tym zajmę.

ㅡ Tak ich szkolisz, że nie umieją dobrze nawet trzymać karabinu. ㅡ Mruknąłem.

ㅡ Dopiero się uczą.

ㅡ Mieli już czas na naukę, kapitanie, a egzaminy są już za pół roku. Są też inne rzeczy do nauki, a z tego co widzę tylko biegają lub wykonują pompki. Niczego już ich nie nauczysz, więc oddaj mi ich, a będą gotowi na egzamin.

ㅡ Nie ma mowy. ㅡ Fuknął odchodząc. Wzruszyłem ramionami wzdychając. Jeśli nie będą umieć choć trzy czwartej nie przystąpią do egzaminu i nie zostaną żołnierzami. ㅡ Wstrzymać ogień. ㅡ Powiedział. ㅡ Wstańcie. Co to ma być?! To się nazywają cele?! Macie trafiać w sam środek, a nie! Już dzieci w przedszkolu lepiej od was strzelają. Tylko z wami są problemy! Kim, Huyn i Park. Dziesięć okrążeń. Jak się nie poprawicie  będziecie tak biegać cały czas. ㅡ Warknął. 

ㅡ Idiota. ㅡ Powiedziałem pod nosem zdenerwowany. Karą nic nie zdziała, w ogóle za co? Za to, że ich nie nauczył? To on powinien mieć karę. ㅡ Kapitanie.

ㅡ Niech się kapral nie wtrąca.

ㅡ Jestem na wyższym stopniu od ciebie, więc wyrażaj się do mnie z szacunkiem. Po drugie od teraz ta grupa należy do mnie, a jeśli się nie podoba proszę pójść do generała. Chętnie mu o wszystkim opowiem. ㅡ Powiedziałem poważnie. ㅡ To jak? ㅡ Spytałem podchodząc do niego bliżej. ㅡ Oddasz mi ją dobrowolnie czy chcesz stracić stanowisko? ㅡ Odparłem patrząc mu pewnie w oczy.

ㅡ Jeszcze się policzymy. ㅡ Warknął odchodząc. Uśmiechnąłem się zwycięsko, następnie patrząc na grupę.

ㅡ To zaczynamy. ㅡ Odparłem spojrzawszy na Chima, który nie wiedział co się dzieje.

******************

04.07.23

Hejka

Jak wam się podoba?

Miłego dnia życzę 🥰

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top