7

Yoongi przeszukał cały dom, ignorując głośne protesty Namjoona, który od samego początku dawał mu jasno do zrozumienia, że to idiotyczny pomysł, chociaż na pytanie, dlaczego ktoś dobija się do drzwi, a później po prostu znika, też nie potrafił znaleźć logicznego wytłumaczenia. Hoseok towarzyszył mu cały czas, już nawet nie sugerując, że powinien wziąć leki, położyć się albo najlepiej dać sobie z tym wszystkim spokój. Zawahał się tylko raz przed zejściem do piwnicy, ale nie powiedział nic, za co Yoongi był mu niezwykle wdzięczny. Było mu wszystko jedno, że wszyscy dookoła myślą, że zwariował, ale wolałby tego od nikogo nie usłyszeć. Dom wydawał się bezpieczny, a już na pewno oprócz nich nikogo w nim nie było. Co nie znaczyło, oczywiście, że na zewnątrz nie czaił się na nich jakiś pojebaniec. Z drugiej strony było już bardzo późno, a Yoongi nie chciał wystawiać ich cierpliwości na jeszcze większą próbę.

- Cieszę się, że tu nie ma strychu - powiedział tylko Namjoon, kiedy kończyli jeść późną kolację. - I lochów, przeszukanie ich zajęłoby ci kilka dni.

- Przestań - Hoseok uderzył go lekko w ramię. - Może przeniesiesz się na noc do pokoju Yoongiego, skoro już zaczynamy mieć paranoję?

- A ty? - zapytał Yoongi, siląc się na obojętny ton.

- On śpi w pokoju ze mną! Jakbyście nie zauważyli, to nadal tu jestem - Jimin przewrócił oczami, wrzucając swój talerz do zmywarki. - W takich chwilach brakuje mi internetu - westchnął. - Moglibyśmy pooglądać słodkie kotki na youtubie i przestalibyśmy się tak okropnie nakręcać.

- Poradzisz sobie i bez kotków - Hobi powoli wstał ze swojego miejsca. - W każdym razie, ja idę. Dobranoc - przeciągnął się jeszcze i wyszedł z kuchni.

- Poczekaj, hyung, poczekaj!! - Jimin, chociaż nie było całkiem ciemno, jakoś nie do końca miał ochotę iść sam na górę.

***

Kiedy nad ranem rozległo się pukanie z dołu, Jimin mało nie dostał zawału. Wciąż pamiętał tamto wieczorne dobijanie się do drzwi i aż ciarki przeszły go po całym ciele. Leżał przez chwilę bez ruchu, nie do końca pewien, czy pukanie nie było przypadkiem częścią jakiegoś snu, ale kiedy rozległo się ponownie, miał ochotę po prostu schować się pod kołdrę i je zignorować.

- Ja pierdolę... - usłyszał dochodzący zza ściany głos Namjoona, Yoongi coś mu odpowiedział, ale mówił zbyt cicho, by Jimin mógł go usłyszeć.

- Naprawdę nikt z was się nie ruszy?! -krzyknął w końcu Hoseok, wciągając przez głowę bluzę. Jimin postanowił iść za nim.

- Zaczekaj, a jeśl ktoś tam jest? - zapytał, kiedy na korytarzu spotkali resztę domowników.

- Oczywiście, że ktoś tam jest, w końcu się dobija - zauważył Namjoon. - Myślisz, że powinniśmy mieć jakąś broń? Chyba mam w plecaku gaz pieprzowy.

- Możemy wziąć nóż z kuchni - zaproponował Yoongi, skupiając na sobie uwagę pozostałych. - To była niezobowiązująca propozycja.

- Nigdy jak do ciebie przyszedłem, nie otwierałeś mi drzwi z nożem ani z gazem pieprzowym - zaprotestował Hoseok, schodząc po schodach. - Źle na was działa siedzenie na odludziu, bo... - odskoczył od okna, w które coś uderzyło. - Ja pierdolę, ale się wystraszyłem - powiedział, głośno wypuszczając powietrze i podchodząc do okna. Na dole znowu rozległo się pukanie, tym razem dużo głośniejsze. - Czemu mnie tak nakręcacie?

- I co? - zapytał w końcu Yoongi.

- Nic... - odpowiedział, opierając się lekko o szybę. - A nie, o matko to Jungkook. Możemy przy nich zachowywać się normalnie? Proszę? - nie czekając na odpowiedź, Hobi poszedł otworzyć drzwi. kiedy wszyscy wtłoczyli się do środka, od razu zrobiło się głośniej. - Czemu jesteście tak wcześnie? Wszystko w porządku? Jin hyung nie mógł już z wami wytrzymać?

- W porządku - odpowiedział krótko Jungkook. - Oni się do tego w ogóle nie nadają - dodał cicho, żeby nikt oprócz jego brata tego nie usłyszał. - To jakaś totalna masakra - Hoseok uśmiechnął się tylko do niego.

- Zamknęliście drzwi? - zapytał z góry Yoongi. - Na klucz?

- Na klucz? Przecież na tym wygwizdowie nikogo nie ma! - odkrzyknął do niego Taehyung, ale posłusznie przekręcił klucz w zamku.

- Wieczorem ktoś się dobijał i teraz Yoongi hyung chce, żebyśmy byli... ostrożni - wyjaśnił Jimin, nie wspominając o paranoicznym przeszukiwaniu domu, ani o witaniu potencjalnych gości nożem. - W każdym razie, dobrze, że już jesteście.

- I kto to był? - spytał w końcu Jin, zdejmując kurtkę.

- Nie wiadomo, jak otworzyliśmy, nikogo już nie było - wyjaśnił krótko Namjoon.

- Nic dziwnego, jeśli musiał czekać tyle, co my - mruknął w odpowiedzi Jungkook.

***

- Hyung - Jungkook siedział na drewnianej werandzie, wpatrując się w jakiś punkt daleko w górach, a obok niego stał kubek parującej herbaty, której chyba nawet nie zaczął pić.

- Co? - Hobi od kilku minut usiłował przebrnąc przez stronę książki, którą pożyczył od Namjoona, ale chociaż ostatnie zdanie przeczytał już kilka razy, to i tak niewiele z niego zrozumiał. - Posmarowałeś się kremem? To słońce jest strasznie mocne - spojrzał w końcu na brata. Jungkook wyglądał, jakby w ogóle go nie słyszał. Nie było w tym nic dziwnego, chłopak był mistrzem w ignorowaniu otoczenia i przez większość czasu żył tylko we własnej głowie. - Hej, chciałeś coś ode mnie?

- Bo... - odwrócił się gwałtownie, nie kończąc zdania. Przez dłuższą chwilę siedział w milczeniu, szarpiąc troczki od kaptura bluzy. - Nie wiem, jak to powiedzieć - westchnął w końcu żałośnie.

- Coś się stało, kiedy byliście w górach? - spytał ostrożnie Hoseok, młodszy chłopak powoli przytaknął. - Pokłóciłeś się z kimś? - Jungkook mocno pokręcił głową. - Ktoś... ktoś zrobił ci coś złego? - Jungkook przez dłuższą chwile w ogóle sie nieporuszył.

-Nie wiem - powiedział cicho, podnosząc wolno głowę. Hobi, który już na początku porządnie się zdenerwował, teraz wykorzystał resztki swojej cierpliwości, żeby od razu nie zabić Taehyunga.

- Czy to taehyung? -starał się, żeby jego głos nie brzmiał oskarżycielsko i nie zdradzał jak bardzo jest wkurwiony.

- Niee, on nie. To nie tak, hyung. On nawet nic nie wie, to nikt z nas - odwrócił się w stronę gór. Słońce mocno świeciło nad nimi, ale ciemne, gęste chmury wisiały nad górami, zakrywając szczyty i rzucając cień na ich kamieniste, puste zbocza. Hoseok zastanawiał się, co takiego mogło się przydarzyć jego bratu, o czym nawet nie potrafił powiedzieć. W tych górach nie było innych turystów, miejsce, do którego dotarli leżało zbyt daleko od popularnych szlaków, od przyjazdu nie spotkali żywej duszy i Hobi czasem się zastanawiał, czy nie zostali na ziemi całkiem sami. Tutaj ominęłaby ich nawet apokalipsa.

- W porządku, wszystko jest w porządku, po prostu powiedz po kolei, co się wydarzyło - pogłaskał Jungkooka po ramieniu. - Na pewno nie jest tak źle, jak ci się wydaje - młodszy chłopak nabrał powietrza, ale nadal milczał.

- Jak rozbiliśmy namioty - zaczął cicho po dłuższej chwili, kiedy Hoseok już stracił nadzieję, że coś z niego wydusi. - Jak rozbiliśmy namiot... to poszedłem na spacer, żeby no wiesz... na spacer - Hobi niecierpliwie kiwnął głową, to było oczywiste, że musiało chodzić o internet. - Tam jest inaczej niż tutaj, trochę więcej roślin i takie krzaki z kolcami, on są dość wysokie i kwitną na żółto, w środku mieszkają różne... ptaki. To poszedłem ścieżką i nie było ciemno, bo tutaj nigdy nie jest ciemno, ale nie było jasno - Hoseok siłą woli powstrzymywał się przed potrząśnięciem bratem, żeby w końcu zaczął mówić coś sensownego. Jeśli on zawsze tak odpowiadał na pytania, to nic dziwnego, że miał problemy ze skończeniem liceum. - Jak szedłem tą drogą... ścieżką, to przez chwilę miałem wrażenie, że ktoś przede mną idzie. I że ma kurtkę koloru tych krzaków, ale jak lepiej się przyjrzałem, to nikogo nie było.

- Pewnie krzaki się ruszały i ci się wydawało... - zaczął Hoseok, bo to wyglądało na koniec historii.

- Nie, hyung poczekaj, bo... poczekaj. Później znowu wydawało mi się, że ktoś tam jest, ale droga... nie droga, ścieżka zakręcała, więc nie widziałem dobrze - chłopak znowu nerwowo pociągnął za troczek, prawie wyciągając go z kaptura. - Ale później znowu była prosta i on tam był. Szedł przede mną, chciałem go wyminąć, ale jak przyspieszałem, to on też przyspieszał. Kiedy zwalniałem, to on też... więc no... wkurzyłem się i zawróciłem, i wtedy... - Jungkook urwał nagle zdanie. - Nie rozumiem tego, hyung, bo jak się odwróciłem, to on stał na ścieżce przede mną, tak jakby... jakby wcześniej był za mną, ale był przede mną. Jestem tego pewien - Hoseok uważnie spojrzał na brata, czekając na to, że się czymś zdradzi, bo przecież to było jasne, że właśnie próbuje mu wcisnąć jakąś szitową historię o psycholu, ale Jungkook patrzył na niego w skupieniu z szeroko otwartymi oczami, zupełnie bez ruchu, jeśli nie liczyć miętoszenia troczka. Naprawdę wyglądał na wystraszonego, co nie zdarzało się często. - Hyung... nie mogłem go widzieć dokładnie, bo miał na sobie bluzę z kapturem, ale przez chwilę...

- Co przez chwilę? - Hobi nieświadomie pochylił się trochę, czekając w napięciu na koniec historii.

- Przez chwilę go widziałem i to... to byłem ja - dokończył chłopak bardzo cicho. - Boję się Hoseok - dodał tak cicho, że gdyby starszy chłopak nie siedział tuż obok, nie byłby w stanie tego usłyszeć. Hobi nie przypominał sobie, żeby Jungkook kiedykolwiek powiedział, że się czegoś boi. Czasami, kiedy był mały, widać było, że coś budzi w nim lęk, ale nigdy się do tego nie przyznawał.

- Hej, przecież sam mówiłeś, że światło było słabe, musiało ci się wydawać - Hoseok miał nadzieję, że jego głos nie zdradza, jak bardzo jest zdenerwowany. - Przecież nie mogłeś widzieć siebie - powiedział uspokajająco, pomijając fakt, że ta historia i tak wymykała się wszelkiej logice.

- Boję się, że stanie się coś złego.

- Niby co mogłoby się stać? - objął brata ramieniem, na co młodszy niezbyt często mu pozwalał, ale tym razem nie protestował. - Nic nam się nie stanie, o ile Jin nie wpadnie w szał. Wydawało ci się, bo było ciemno, a poza tym jak często jesteś w miejscu, w którym absolutnie nikogo nie ma?

- Nieczęsto - po chwili wahania zgodził się Jungkook.

- No właśnie, dlatego twój mózg świruje - uśmiechnął się lekko. -To pewnie był plan Yoongiego, chciał żebyśmy wszyscy zwariowali - dodał ciszej.

- Naprawdę myślisz, że... no wiesz, że mi się to wydawało?

- Jasne, jak inaczej można to wyjaśnić?

a/n: jeeej, przepraszam za wszystkie błędy, nie miałam czasu tego porządnie zedytowac i przeczytać przed postowaniem, więc jeśli ktoś znajdzie coś żenującego, to plsss daj mi znać dobry człowieku, nie obrażę się i nie pogniewam. no worries, mam 27% z polskiego, więc znam swój poziom XDDD

enjoy~~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top