6

- Śpiwór! Jungkook, cholera jasna. Śpiwór weź! - krzyczał Hobi we śnie Yoongiego. Chłopak zdziwił się, bo przed chwilą jeszcze nic mu się nie śniło, ale kiedy coś upadło na jego twarz, wiedział już, że to nie jest sen. Z góry dobiegały go krzyki Hoseoka i Jungooka, przerywane co jakiś czas przez śpiew Jimina. Otworzył oczy i ściągnął mokrą szmatę, która leżała na jego twarzy. Wczoraj wieczorem zasnął znów na kanapie w salonie. Tym razem na szczęście był przebrany w piżamę i pamiętał o zabraniu ze sobą pościeli ze swojego pokoju. Jęknął niezadowolony, siadając na posłaniu.

- Ja jebie - powiedział pod nosem. Kiedy spojrzał w górę aż podskoczył w miejscu. Nie spodziewał się stojącego nad sobą Jina, który miał dość niewyraźną minę - Co?

- Dzień dobry słońce mojego świata - odparł chłopak sarkastycznie, zakładając ręce na piersiach. Uśmiechnął się do Yoongiego.

- Czego chcesz? Która godzina? - spytał młodszy chłopak i stłumił ziewnięcie. Nigdzie nie widział swojej komórki. Pamiętał, że kładł ją gdzieś blisko, ale nie mógł jej znaleźć. - I co to za szmata? - spytał, pokazując na kawałek materiału leżący na ziemi.

- Jak zwykle miły i uprzejmy - powiedział Jin, wzdychając. - A ta szmata, szmatława szmato, to twój nieudany dowcip...

- O czym ty...

- Nawet nie zaczynaj Yoongi - syknął cicho Jin. - Gdyby dzieciaki zobaczyły, co narobiłeś w nocy na podłodze na dole, to by chyba wszyscy zaczęli tutaj świrować. Dobrze, że zdążyłem wymopować cały parter zanim wstali. Ha, ha, ha. Zabawne w chuj to było. Zwłaszcza te mokre ślady stóp prowadzące do piwnicy. Myślałem, że się zabiję, jak zszedłem rano po schodach i się na nich poślizgnąłem - Jin zaczął się rozkręcać. Był cały czerwony na twarzy, a nawet na szyi. Yoongi chyba nigdy nie widział go tak wkurzonego. Może raz, kiedy wrzucił do zupy, którą przygotował Jin, wzmacniacz smaku z zupki chińskiej. - Wiesz, co by tu Taehyung wyrabiał, Jimin? Oni dalej zajmują się tymi "tajemniczymi" - machnął palcami w powietrzu - śladami na śniegu, a ty jeszcze dokładasz do ich paranoi. Dobrze znasz Tae, wiesz jaką ma wyobraźnię!

- Matko, Jin. Wyluzuj trochę - Yoongi był już całkiem obudzony. Patrzył na chłopaka szeroko otwartymi oczami. - Hyung

- Nie hyunguj mi tu teraz - Jin podniósł mokry materiał z podłogi i rzucił go na stolik. - I ogarnij się. Jest prawie dziesiąta - podniósł z ziemi plecak, którego wcześniej nie zauważył Yoongi. Założył go na plecy i zapiął szybko wszystkie taśmy na brzuchu.

- Idziesz z Tae i Jungkookiem? - zdziwił się. - Chce ci się?

- A jak myślisz? - spytał Jin. - Muszę ich pilnować.

- To nie są dzieci...

- Powiedział koleś, który spędził pół nocy na robieniu mokrych śladów na podłodze, żeby wystraszyć innych.

- Jin, to nie ja - Yoongi wstał z miejsca. Jin obszedł kanapę i zaczął iść w stronę schodów. - Hyung... po co miałbym to robić?

- O to spytaj samego siebie - Jin odwrócił się dramatycznie w stronę chłopaka. - Sorry, ale wszyscy spali na górze i nikt z nas nie miał dostępu... A, do takiej ilości wody, jaka była na podłodze, B, ślady były tak gęste, że nie dałoby się wrócić na górę bez rozmazywania tego. I w ogóle o co chodziło z tymi śladami koło kanapy? Mogłeś to sobie darować, serio - machnął ręką i krzyknął tym razem głośno. - TAEHYUNG!

- Idziemy! - odezwał się chłopak z góry. Po chwili usłyszeli tupot dwóch par nóg na drewnianych schodach i zaraz Jungkook z Taehyungiem stanęli przed nimi zdyszani. Yoongi zawinął się mocniej w kołdrę, którą zabrał zanim wstał z kanapy i poszedł za Jinem. Spojrzał na starszego chłopaka, który wciąż był jeszcze trochę czerwony na twarzy.

- Co jest? - spytał Taehyung, który od razu wyłapał, że coś jest nie tak.

- Ile można na was czekać? Wszystko wzięliście? - spytał Jin i po raz setny zaczął poprawiać taśmy przy plecaku.

- No i nie wziąłeś tego śpiwora, ja cię zabiję kiedyś. Zobaczysz. Zginiesz z mojej ręki - Hobi wychylił się zza ściany, za którą biegła górna część schodów. - Jungkook, chodź no tu!

- Sam tu chodź - burknął chłopak, nawet nie odwracając się w stronę brata. Widać było przez chwilę, że Hoseok chce coś powiedzieć, ale zrezygnował szybko i podszedł do pozostałej czwórki ze śpiworem w wyciągniętej ręce.

- Masz i spadajcie już. Patrzeć na was nie mogę - westchnął i usiadł na schodach. Jungkook od razu odebrał od niego worek i wyszedł z domku. Hobi westchnął jeszcze głośniej.

- Pa! - Taehyung pomachał im i wybiegł za chłopakiem.

- No pa, pa - Hoseok pokręcił głową.- Uważajcie na siebie, nie zgubcie się! - wydzierał się jeszcze, ale Jungkook i Taehyung już go nie słyszeli. Hobi spojrzał na Jina, który wciąż stał koło drzwi. - Rozmyśliłeś się?

- Nie, czemu? - spytał chłopak. Zdjął czapeczkę z daszkiem, którą miał na głowie, poprawił, krótkie włosy i włożył ją jeszcze raz. - To ten...do zobaczenia. Chyba - dodał niepewnie.

- No, uważaj na siebie Jinnie - Hoseok wstał ze schodka i przybił chłopakowi piątkę. - Jakby coś się działo, to pamiętaj, że zapakowałem wam race i...

- Tak, tak. Mamo - Jin uśmiechnął się do niego i posłał mu buziaka. - Jinnie out. Do zobaczenia pojutrze - dodał jeszcze i poszedł za chłopakami, którzy byli już przy jeziorze i czekali na niego. Hobi zamknął za nim drzwi i jeszcze przez chwilę stał przy oknie, patrząc jak odchodzą. Dzień był ładny i wszystko widać było jak na dłoni. Słońce świeciło tak mocno, że ledwo widział ich na tle intensywnie odbijającego się od tafli wody światła.

- Może też pójdziemy dziś na spacer? - powiedział cicho Hoseok i zasłonił z powrotem firankę. Kiedy odwrócił się w stronę Yoongiego, chłopak na chwilę zaniemówił. Hobi wyglądał wyjątkowo dobrze w nowym kolorze włosów. Jasne, długie kosmyki nad jego czołem, przechodziły w odcień, którego Yoongi nie potrafił nazwać. Wyglądały trochę jak wata cukrowa. Yoongi poczuł, że ręce zaczynają mu się pocić. Ostatnio często tak robiły w obecności drugiego chłopaka. Wytarł je automatycznie o spodnie od piżamy, która ku jego zgrozie okazała się być jego ulubioną piżamą. Dopiero wtedy przypomniał sobie w jaki są wzorek. Intensywnie żółte, słodkie misie, śpiące na gwiazdkach i księżycach. Yoongi warknął pod nosem, przeklinając samego siebie. - Jak nie chcesz, to nie będę cię zmuszać - dodał Hoseok, źle odczytując jego reakcję.

- Nie - Yoongi powiedział głośniej niż zamierzał. - Możemy, tak... Ubrać się muszę tylko

- No raczej - odparł wolno Hobi. Kiedy zaczął iść w jego kierunku, Yoongi owinął się ciaśniej w swoją kołdrę i wycofał się do salonu. - A ty gdzie uciekasz?

- Komórka - powiedział bez zastanowienia Yoongi. - Zgubiłem ją chyba

- Znowu?

- No, nie wiem. Zostawiłem ją gdzieś tu - odparł chłopak i prawie biegiem wrócił do kanapy. Zaczął rozwalać poduszki, pamiętając cały czas, żeby nie pokazać swojej piżamy. Po chwili usiadł zrezygnowany na niskim stoliku, rozglądając się na boki

- Nie ma? - spytał Hobi. - Yoongi, hej - złapał chłopaka za ramię. Yoongi jednak nie słuchał go. Wpatrywał się w jeden punkt obok kanapy.

Gdy wcześniej siedział na niej i gadał z Jinem, nie widział tego. Dopiero teraz, kiedy intensywne światło wpadające do środka przez okno odbiło się od drewnianego parkietu, zauważył dwa wyschnięte już odciski stóp. Jin mówił prawdę. Ktoś był w nocy w domu i stał przed kominkiem, gapiąc się na Yoongiego, kiedy on spał.

***

Yoongi nic nie powiedział Hoseokowi o swoim znalezisku, nie chciał go niepotrzebnie denerwować. Kiedy młodszy chłopak wciąż dopytywał, o co chodzi, Yoongi spanikował i powiedział pierwszą lepszą rzecz, która przyszła mu do głowy.

- Nie czuję się najlepiej - wymamrotał w nagłym przypływie jakieś głupoty, bo inaczej nie mógł tego nazwać. Widział już wcześniej, że Hobi jest w swoim matczynym trybie i mógł się spodziewać, że taka odpowiedź skończy się tym, że chłopak zapakuje go zaraz do łóżka i będzie gotować kleiki. W najgorszych przypuszczeniach nie przewidział jednak, że to będzie nie jego własne, a Hoseokowe, łóżko.

Kiedy Hobi przykrył go prawie pod sam nos swoim kocem, Yoongi myślał przez moment, że zemdleje z gorąca. Normalnie był opanowany w towarzystwie chłopaka i nie zdradzał się niczym, że go trochę bardziej niż lubi. Czasem może pociły mu się dłonie, ale takiego dowodu można było się szybko pozbyć, wycierając ręce w spodnie. Czasem też zapatrzył się na Hobiego i tamten to zauważał, ale Yoongi podobno robił wtedy wyjątkowo dziwną minę, którą zazwyczaj Hoseok odczytywał jako zły i nieszczęśliwy nastrój, więc tylko pytał cicho, czy wszystko jest w porządku. Yoongi mógł to przeżyć. To były małe upokorzenia dnia codziennego, do których się już przyzwyczaił i zaczynał je powoli ignorować. Miał żelazną wolę i w jego towarzystwie był opanowany niczym budda. Po części wynikało to z mieszkania przez lata z młodszą siostrą, która zahartowała go emocjonalnie na wieki. Zawsze była chętna do dowcipów i tylko opanowanie pomogło Yoongiemu przeżyć aż tyle lat z nią pod jednym dachem. Po części też opanowanie Yoongiego w towarzystwie Hoseoka wynikało z przekonania starszego chłopaka, że Hobi nigdy nie będzie nim zainteresowany. Hobi był popularny, znał mnóstwo dziewczyn. A Yoongi wiedział jak wygląda i znał swoje miejsce. Ta jedna, samotna myśl, dość mocno znieczulała go na urok drugiego chłopaka. Jednak jego żelazna wola i opanowanie przegrały od razu, kiedy opadający na jego szczelnie owinięte w swoją własną kołdrę ciało, koc Hobiego przyniósł ze sobą zapach jego wody po goleniu. Ręce Yoongiego wiedzione jakąś własną logiką, zaczęły drżeć jak w delirce. Zaraz przypomniał sobie znów o znalezisku Jina, ale z drugiej strony Hoseok był tak blisko i ciężko mu było się skupić. Jego zdradziecki organizm odmówił posłuszeństwa. Czuł, jak serce bije mu tak mocno, że słyszał je w bębenkach uszu. Było mu aż głupio.

- Matko, ty masz gorączkę - Hobi musiał zauważyć drżenie jego rąk, bo aż przykrył je własnymi. Próbował je nawet rozetrzeć, co Yoongi przyjął ze zgrozą. - Poczekaj, zaraz przyniosę ci herbaty jeszcze

- Hoseokie...- Yoongi westchnął cicho. Przez chwilę zbierał się, żeby powiedzieć coś więcej. - Nie musisz - powiedział wreszcie.

- To przez ten deszcz, kiedy szliśmy tutaj. Musiałeś się wtedy przeziębić...

- Hobi, proszę - Yoongi złapał go za rękę, gdy tamten zaczął wstawać. Przez chwilę sam Hoseok wyglądał, jakby był chory. Patrzył się na chłopaka szeroko otwartymi oczami. Nawet nie mrugał. Yoongi musiał zabrzmieć naprawdę desperacko, skoro usiadł wolno na łóżku i nawet się nie odezwał.- Zostań, siedź na dupie. Błagam cię - dodał Yoongi - Zostań tu - widział jak wargi Hobiego poruszają się, ale żaden dźwięk nie wydostał się na zewnątrz. Yoongi miał ochotę przysunąć się bliżej i pocałować go. Tylko o tym teraz myślał tak naprawdę. Drżącymi wciąż rękoma znalazł jego ręce i ścisnął je mocno. - Po prostu siedź, dobra? Niczego już nie potrzebuję - powiedział zamiast tego. Musiał się opanować. Swoje hormony, które przeklinał teraz cicho w głowie i nerwy zszargane przez znalezisko Jina.

Hoseok wolno kiwnął głową. Yoongi puścił jego rękę i zsunął ją na rękaw jego bluzy. Spojrzał na nią. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, że kojarzy ten materiał, jego kolor, chociaż trochę jaśniejszy, faktura, wszystko się mu się zgadzało. To był ten sam materiał, który Jin położył mu niedawno na twarzy, sugerując, że on, Yoongi przywlókł go skądś w ramach idiotycznego żartu. Przeszedł go zimny dreszcz

- Ja chyba jednak poszukam tych leków na dole - Hobi nadal intensywnie mu się przyglądał, a Yoongi naprawdę poczuł się chory.

- Nie - zaprotestował szybko chłopak. - Sam...nie możesz chodzić sam - dodał po chwili. - Idę z tobą - zaczął się odwijać z hoseokowego koca, zanim tamten zdążył zaprotestować. - Nawet... nawet nie zaczynaj - mruknął niechętnie, ukrywając dokładnie żółciutkie misie. Wstał z łóżka i poszedł za Hobim.

- Dlaczego nie? - spytał chłopak. - Albo dobra, nieważne. Nie chcę wiedzieć, chodź. Tylko weź buty włóż - Hoseok podał mu rękę, kiedy Yoongi zaczął je wkładać, ale chłopak nie przyjął jej. Usiadł z powrotem na łóżku.

- A tak właściwie...- wysapał, wciągając jednego buta na nogę. - Gdzie Joon i Jimin?

- Joonie poszedł zdjęcia porobić z Jiminem nad jezioro. Bo co?

- Tak tylko...cicho jakoś, dlatego pytam - odparł Yoongi i wstał wreszcie. Kiedy byli już na korytarzu spytał. - Projekt do pracowni Jimina?

- Pewnie tak. W końcu musi go zaliczyć. Wiem, że mu się nie chce, ale to jego ostatnia szansa na zaliczenie. Chciał iść z chłopakami, ale lepiej żeby to zrobił jak najszybciej. Będzie miał to z głowy i wreszcie będzie mógł zacząć odpoczywać - Hobi zamknął za nimi drzwi i zaczęli iść w stronę kuchni, gdzie Jin zostawił ich apteczkę. Kiedy doszli do końca schodów, Hoseok zatrzymał się gwałtownie.

- Co jest? - spytał Yoongi, który szedł za nim krok w krok.

Drzwi od domku były otwarte na oścież.

- To Jungkook pewnie. Zapomnieli czegoś - Hobi nie wydawał się tym poruszony. Westchnął cicho i zamknął drzwi z hukiem. - Tak to jest, jak się dorasta w stodole i nie potrafi używać klamki. Co za dzieciak - pokręcił głową.

- Mmmm...- Yoongi zajrzał do salonu. - Hoseokie...

- No wiem, nie powinienem tak mówić o naszym rodzinnym domu, ale..- wzruszył ramionami. - Wiesz, jak wyglądają tradycyjne domy. To tylko prawda.

- Hoseokie...- powtórzył Yoongi i wszedł głębiej do pokoju. Podszedł do stolika, na którym wcześniej leżała szmata, którą rzucał rano Jin. Nie było po niej śladu. - Bluza, którą masz na sobie... Młody ma taką samą? - spytał i odwrócił się w stronę chłopaka, który wciąż stał w drzwiach salonu.

- No, tak. A co? - spytał.

- Nie... nie wiem w sumie - powiedział cicho Yoongi, znów patrząc na stolik. Na próbę przejechał po nim ręką. Był suchy. - Chyba mi się coś zdawało. Nie ważne - dodał po chwili.

- O matko. Yoongi - Hobi jęknął i podszedł do chłopaka. - Z tobą naprawdę jest źle - przystawił mu rękę do czoła, na co Yoongi instynktownie się skrzywił. - Pierdolisz straszne głupoty. Chodź, zrobię ci leka i pójdziesz spać - dodał. Wziął go za rękę i pociągnął do kuchni.

***

Jimin po raz kolejny westchnął ciężko, patrząc na otwarty katalog w programie graficznym. Nadal nie miał pomysłu na pracę zaliczeniową i mimo że zdążył już zrobić całą masę zdjęć, trudno mu było wybrać choćby kilka z nich, które mogłyby uchodzić za serię. Zrezygnowany odsunął od siebie komputer i położył głowę na stole.

Może faktycznie to był ten moment, żeby zacząć szukać pracy w 7-Eleven i przestać się oszukiwać, że jest w stanie skończyć swój projekt na czas. Tyle, że nie miał internetu, więc nie mógł nawet aplikować do żadnej sieciówki. Zniechęcony sięgnął jeszcze raz do teczki, która bardzo dokładnie opisywała projekt zaliczeniowy. Spomiędzy stron wysypały się na podłogę pocztówki, które dostał od dziewczyny na dworcu w Oslo. Przez chwilę miał zamiar zostawić je po prostu na podłodze, ale w końcu pozbierał je, mając nadzieję, że może będą dla niego źródłem inspiracji. W końcu, z tego co pamiętał, łączyły się w jakąś całość. W najgorszym razie postanowił zerżnąć pomysł autora fotografii na kartkach. Rozłożył na stole sześć pocztówek i przyjrzał im się. Właściwie nie przedstawiały nic szczególnego; klify, kamienie, głównie góry pozbawione jakiejkolwiek roślinności, wszystko w zdesaturowanych kolorach. Całość sprawiała dosyć posępne i niezbyt rzeczywiste wrażenie. Trudno było powiedzieć, kiedy były zrobione, mogła to być wiosna albo lato, bo pogoda przypominała tę, która mieli teraz. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że brakowało jeszcze jednej kartki. Spojrzał jeszcze raz na podłogę.

Utkwiła między dwiema starymi, podłogowymi deskami. Jimin chciał ją wydobyć, ale wpadła jeszcze głębiej. Rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś wystarczająco długiego i ostrego, żeby ją wyciągnąć. Znalazł tylko nóż i chociaż wydawało się, że ostrze będzie za grube, by wcisnąć je w szczelinę między deskami, to Jimin czuł, że musi wydobyć tę kartkę. Nie tylko dlatego, że cały proces oddala od niego powrót do pracy nad projektem. Po prostu musiał to zrobić. Przez dłuższą chwilę grzebał nieporadnie w szparze między deskami i kilka razy udało mu się nawet podnieść pocztówkę trochę wyżej, ale kiedy próbował schwycić ją palcami, ta spadała znowu.

- Co robisz? - Jimin skupił się na tym tak bardzo, że w ogóle nie zauważył, kiedy do kuchni wszedł Namjoon. Odwrócił się gwałtownie, mocniej ściskając nóż.

- Kartka mi wpadła - wyjaśnił. Namjoon kiwnął tylko głową, wyjmując z lodówki puszkę coli. Jimin był mu naprawdę wdzięczny za to, że nie pytał o projekt, ani o koniec jego artystycznej kariery, że w ogóle o nic nie pytał. - Chyba.... Chyba muszę jeszcze trochę pomyśleć nad tym projektem - zaczął się tłumaczyć.

- Skoro tak mówisz - Namjoon podszedł do okna. - Chcesz coli? - chłopak pokręcił głową, wracając do przerwanego zajęcia. Może powinien od razu iść do wojska, a nie ładować się w studiowanie? - Przestań się tym przejmować.

- Pocztówką? - Jimin spojrzał na starszego chłopaka z niezrozumieniem. W tym momencie był już tak sfrustrowany, że miał ochotę zerwać podłogę.

- Nie, projektem... kartką zresztą też. Wyluzuj, idź na spacer może? W końcu masz jeszcze trochę czasu, może coś się wydarzy i będziesz miał lepszy temat albo do któregoś zdjęcia dorobimy filozoficzny opis i jakoś to będzie - Jimin pokiwał głową trochę podniesiony na duchu. Na tyle, by przestać znęcać się nad podłogą.

- To ja pójdę jeszcze nad jezioro - powiedział, odłączając aparat od komputera.- Dzięki hyung.

***

Mgła otuliła dolinę gęstą kołdrą, przez którą nie przedostawał się do środka żaden promień światła. Hoseok pozapalał chyba wszystkie lampy, jakie były w pokoju Yoongiego i usiadł na drugim, łóżku, na którym siedział też Namjoon.

- No weź się posuń trochę - powiedział do chłopaka i lekko poklepał go po udzie.

- Już, już...- odparł Namjoon i przesunął się na bok, zabierając ze sobą książki, które zdążył porozwalać po całym pokoju Yoongiego. Hobi wziął jedną do ręki i otworzył ją na chybił trafił.

- Ty sobie chyba żartujesz - spojrzał na młodszego chłopaka i skrzywił się zniesmaczony. - Ty się uczysz? Przerabiasz materiał na kolejny rok w swoim czasie wolnym? - pytał dalej.

- Neeeeeerd! - odezwał się ze swojego kocowego fortu Yoongi, ale Namjoon wzruszył tylko ramionami i poprawił okulary na nosie.

- Ciekawy byłem po prostu

- Czego? Jak się robi amfę? - spytał Yoongi, wygrzebując się spomiędzy poduszek. - To już chyba wiedziałeś jak szedłeś na studia.

- Byłem ciekawy.. - powtórzył spokojnie Namjoon. - Co będziemy mieć, po prostu. Wszyscy mówią, że czwarty rok jest najgorszy, ale tak teraz przeglądam książki i...

- Czytam od deski do deski - poprawił go Hoseok.

- ...i nie będzie tak źle - zakończył Namjoon i zamknął z hukiem najgrubszą książkę, którą trzymał na kolanach.

- Dlaczego poszedłeś na chemię, wciąż tego nie rozumiem - Yoongi pokręcił głową. Ledwo było go widać spomiędzy wszystkich ciepłych rzeczy, jakie naznosił tam Hobi razem z Namjoonem. Hoseok czuł, jak coś się ściska niebezpiecznie w jego żołądku, kiedy obserwował, jak chłopak wchodzi na stertę koców i wciąż ledwo dosięga jej czubka. Ledwo powstrzymywał uśmiech. - Mogłeś iść na prawo, na medycynę, wszędzie... Na najlepsze uniwerki za granicą - kontynuował Yoongi. - A wybrałeś naszą uczelnię i to jeszcze taki kierunek. Co będziesz po tym robić? Pracować w aptece?

- Żeby pracować w aptece musiałbym iść na farmację.

- No nieważne, nie o to mi chodzi - mówił dalej Yoongi. - Chodzi mi o fakt, że nie wiem, po co to robisz - Namjoon przewrócił oczami.

- O matko... - powiedział cicho. - Będę pracować później dla mafii, wiesz i robić wielkie hajsy na produkcji narkotyków.

- Znowu zaczynasz ten temat? - spytał Yoongiego Hoseok. - Daj mu spokój i nie wyłaź stamtąd. Myślisz, że cię nie obserwuję.

- Nie mów mi jak mam żyć - odparł Yoongi, ale bez swojej zwykłej zaciekłości, co tylko utwierdziło Hobiego w przekonaniu, że z Yoongi nie jest do końca zdrowy.

- Sorry, ale straciłeś prawo głosu dziś rano - powiedział Hoseok i wstał z łóżka. Podszedł do starszego chłopaka i usiadł obok niego. Zaczął poprawiać mu kołdrę. - Chcesz jeszcze herbaty albo coś do jedzenia? - spytał - Pójdę na dół i coś ci zrobię...- zaczął mówić, wstając wolno ze swojego miejsca.

- Nie! - Yoongi przerwał mu szybko. - Nie, nie nie!!!

- Dobra, wiem, że nie gotuję jak Jinnie, ale mógłbyś aż tak głośno nie protestować. To nie jest zbyt miłe, wiesz? - zaskoczony Hobi aż odsunął się trochę od chłopaka. Yoongi naprawdę dziwnie się zachowywał. Mimo tego, że Hoseok nafaszerował go lekami, nie widział większej poprawy. Chłopak był dziwnie nerwowy i co jakiś czas rozglądał się dookoła, jakby czegoś szukając. Wciąż żartował sobie z Namjoona, ale nie było za tym zwykłego jadu i siły. Wyglądał wtedy bardziej, jakby starał się coś zamaskować i tylko udawał, że prowadzi normalną, zwyczajną rozmowę, jakie zazwyczaj mieli, kiedy byli tylko we trójkę. Hobi czuł i wiedział, że coś jest nie tak. Znał go tyle lat i prawie tyle samo lat analizował jego zachowanie. Yoongi nie miał przed nim tajemnic, albo inaczej, Hoseok chciał wierzyć, że ich nie miał. W ciągu dnia wiele razy pytał nawet starszego chłopaka, czy wszystko jest na pewno OK, bo jego wytrenowany przez lata zmysł do wyczuwania jego nastrojów podpowiadał mu, że coś zdecydowanie jest nie tak i powinien zacząć panikować, ale odpowiedź Yoongiego brzmiała za każdym razem tak samo "Nie przejmuj się". To ucinało każdą ich tego typu rozmowę.

Przez jakiś czas było nawet dobrze. Zanim rozstali się z Jiminem, który chciał skończyć dziś swój projekt na zaliczenie i siedzieli z nim w salonie, jedząc obiad i czytając książki. Yoongi śmiał się sporo. Nawet słuchał Hobiego i leżał spokojnie pod kocami, ale kiedy wrócili na górę, dziwność Yoongiego przybierała na sile. Hoseok miał na to nawet fizyczny dowód. Wcześniej, kiedy Hobi chciał iść gdzieś sam, Yoongi łapał go za przedramię albo jakąś część garderoby, ale szybko go puszczał. Tym razem jednak, kiedy zaczynał już wstawać, starszy chłopak złapał go za rękę i nie puścił jej. Ścisnął wręcz jeszcze mocniej i przysunął z powrotem Hobiego do siebie.

Żołądek Hoseoka znów zrobił małe salto, kiedy spojrzał na ich złączone palce, ale nie zrobił nic, żeby zabrać swoją rękę. Nawet jeśli to jeden z objawów choroby Yoongiego, to Hobi był chciwy kontaktu. Wiedział, że być może to nie było zbyt moralne, bo starszy majaczył i normalnie by tego nie zrobił, ale Hoseok starał się odsunąć jak najdalej wyrzuty sumienia.

- Nie o to chodzi - oczy Yoongiego wydawały się Hobiemu lekko szalone, ale wiedział, że to była wina leków i gorączki, którą musiał mieć, bo był aż cały czerwony na szyi i na policzkach. - Nie gotujesz źle. Po prostu...

- Mam sam nigdzie nie wychodzić, tak? - powtórzył po raz kolejny tego dnia Hoseok prośbę, którą ponawiał Yoongi. - Nie będę, już... Spokojnie. Połóż się - dodał i zaczął kłaść Yoongiego wolno na łóżko. Wydawało się, że jego nagły atak paniki minął. Chłopak położył się z powrotem i dał się nawet przykryć dwoma kołdrami, co wcześniej spotykało się z protestem.

- Mam coś przynieść z dołu? - wtrącił się Namjoon, ale Hoseok pokręcił głową. - No dobra, jak chcecie - chłopak znów wziął książkę do ręki i zaczął ją kartkować. Hobi posiedział jeszcze przy Yoongim chwilę, ale wrócił zaraz na drugie łóżko. - Co mu dałeś właściwie? - spytał szeptem Joon, kiedy drugi chłopak ułożył wreszcie poduszki za sobą i wziął swojego ipada do ręki ze stolika nocnego.

- Paracetamol, ale końską dawkę. Dziwię się, że jeszcze nie śpi - odparł równie cicho Hoseok. - Powinien już dawno odlecieć.

- Może za mało mu dałeś?

- Nie, po prostu jest uparty. Wiesz, jaki on jest jeśli chodzi o chorowanie i leki. Będzie walczył ze snem do ostatniej chwili - westchnął chłopak. - Ale spokojnie... Daj mu trochę czasu.

- A może to nie jest przeziębienie...

- To znaczy? - Hobi spojrzał na Namjoona, który obserwował wystający zza kołder czubek głowy Yoongiego.

- Wiesz... to co się działo z nim na jego pierwszym podejściu do trzeciego roku - odparł chłopak spokojnie. Przygryzał chwilę wargę w zamyśleniu. - Wtedy też tak było. Było z nim OK, miał napady rozdrażnienia, euforii, a potem w ogóle przestał wychodzić z pokoju i nie zaliczył żadnych egzaminów. Dobrze, że jego wujek jest u nas rektorem. Inaczej by go wywalili na zbity pysk i nikt by się nim nie przejął - Hoseok milczał przez dłuższą chwilę.

- No... - powiedział i odłożył pada na bok. - Nie wiem. Może masz rację - dodał niepewnie.

- Profesorowie dali mu popalić na końcowych egzaminach - Namjoon ściszył jeszcze ton, bo Yoongi przekręcił się na drugi bok. - Stres się kumuluje, teraz ta wycieczka. Wiem, że to miał być czas na odstresowanie się dla nas, ale to jego etap wyprawy i naprawdę się przyłożył do organizacji. Nie wiem Hoseok. Dla mnie on nie wygląda na chorego i raczej mu dajesz te leki niepotrzebnie. On jest zdrowy - dokończył tak cicho, że Hobi prawie nie dosłyszał ostatniego zdania. Na dole rozległo się pukanie. Gdyby Hoseok nie skupiał się tak bardzo na słuchaniu Namjoona, może by tego nie usłyszał. Aż podniósł głowę do góry i spojrzał za okno.

- Słyszałeś? - spytał chłopaka. Namjoon wydawał się zaskoczony.

- Nie rozumiem...

- Pukanie na dole - powiedział Hobi, wstając z łóżka. Dźwięk się powtórzył.

- No dobra, teraz słyszałem - Namjoon odłożył książkę na bok i wstał za chłopakiem. - Jiminnie nie ma kluczy?

- Na pewno ma. Są aż trzy pary - odparł Hoseok i zaczął wkładać szybko buty. Pukanie znów się powtórzyło. - O matko, idziemy. Idziemy - mruknął pod nosem. Namjoon wyjrzał za okno, żeby spojrzeć na ganek, ale dach nad nim wszystko zasłaniał. Poza tym mgła kleiła się do szyb i widział jedynie kilka dachówek najbliżej okna.

- Nic nie widać - powiedział cicho. Yoongi podniósł się na przedramionach na łóżku.

- Co jest? - spytał i odgarnął spoconą grzywkę.

- Jimin kluczy nie wziął chyba - odparł Namjoon. Hobi otworzył drzwi do pokoju i stanął w drzwiach. Yoongi od razu usiadł.

- A ty gdzie?

- Ktoś mu musi otworzyć i... nawet nie próbuj! - wykrzyknął prawie, bo starszy chłopak odgarnął kołdry i wstał. - Yoongi, zostań w łóżku. Cholera jasna - pukanie znów powtórzyło się. Hoseok odwrócił się na chwilę i krzyknął. - Już schodzimy! - Yoongi zaraz był przy nim, wyminął go szybko i nie czekając na nikogo, zaczął iść pierwszy.

- Yoongi! - Hobi był już zrezygnowany. Złapał chłopaka za rękę, ale tamten ścisnął go mocniej i szedł dalej przed siebie. Za nimi dreptał już Namjoon, zdejmując szybko okulary z nosa. Pukanie do drzwi ucichło na krótką chwilę. Kiedy byli już prawie na dole schodów, odezwało się znowu. Brzmiało teraz bardziej jak desperackie walenie. Metalowe okucia na drewnianych drzwiach aż całe chodziły. Bum, bum, bum... Hoseok poczuł jak rośnie mu ciśnienie.

- No ja jebie. Przecież mówię, że idziemy! Pali się, czy co? - krzyknął, puszczając rękę Yoongiego. Był już zirytowany. Odsunął błyskawicznie górną i dolną zasuwę i otworzył szeroko drzwi na oścież. Był gotowy na awanturę.- Serio Jimi... - urwał.

Weranda przed nim była pusta.

Co prawda widział tylko jej fragment. Zaledwie do filarów, które podtrzymywały dach nad nią i dwa pierwsze schodki prowadzące na dwór, ale kiedy rozejrzał się na boki nikogo nie zobaczył. Tylko mgłę. Była na wyciągnięcie ręki i płynęła wolno w ich kierunku. Kiedy Hoseok dał krok na przód, żeby rozejrzeć się bardziej, Yoongi złapał go za rękę i wciągnął z powrotem.

- Poczekaj - powiedział.

- Gdzie Jiminie? - spytał Namjoon. Spojrzał na Yoongiego, który w zimnym świetle żarówki palącej się nad samym wejściem do domku, faktycznie wyglądał bardzo blado i choro. - Nie ma go? - pytał dalej i sam przeszedł przez próg. Biała mgła wlała się do środka pomieszczenia. Tak, jakby Namjoon dał jej prawo do wejścia do środka. Przeszedł kilka kroków. Drewniane deski werandy skrzypiały żałośnie.

- Ja? - Jimin zdziwił się. Wszyscy odwrócili się w stronę jego głosu. Stał na szczycie schodów prowadzących na piętro z zaspanym wyrazem twarzy. Każdy jego głos sterczał w innym kierunku. Schował bardziej ręce w za długie rękawy swetra i ziewając, zaczął schodzić na dół. - O co chodzi? Co tak się rozbijacie?

- Ale... - Hoseok patrzył na niego zaskoczony. - Ale... - próbował mówić dalej, ale nic nie przychodziło mu do głowy.

- Namjoon, zamknij drzwi - powiedział spokojnie Yoongi. Wciąż ściskał mocno Hobiego za rękę.

- No ale ktoś to musiał być. Może chłopaki się zgubili - mówił dalej Namjoon, idąc w stronę schodów prowadzących na podwórko. Zszedł kilka stopni w dół - Musi być na to jakieś wytłumaczenie.

- Jinnie i chłopaki się zgubili? - Jimin od razu się obudził. Wyszedł na zewnątrz za Namjoonem .- O czym ty gadasz? - spytał.

- Zamknijcie te drzwi - mówił dalej Yoongi, ale trochę już głośniejszym głosem. Nikto go jednak nie słuchał.

- No nie wiem, ktoś pukał do drzwi i myśleliśmy, że to ty się tak dobijasz - wytłumaczył mu szybko Namjoon. Mgła zaczęła się trochę rozrzedzać. Kiedy był już na dole, dołączył do niego Jimin - Jin! Jungkook!

- Taehyung! - krzyknął Jimin, robiąc z rąk trąbkę. - Jin! Jungkook!

- Taehyung! - tym razem krzyknął Namjoon.

- Zamknijcie wreszcie te jebane drzwi! - Jimin i Namjoon, dopiero wtedy odwrócili się w stronę domku. Yoongi i Hobi stali w progu. Hoseok nie odzywał się. Stał wciąż przy boku Yoongiego i pokazywał na coś palcem. Dopiero wtedy zrozumieli o co mu chodzi. Na schodach i podeście widać było pojedyncze, mokre ślady stóp, które biegły od jeziora aż do domku. Biegły tylko w jednym kierunku. Namjoon spojrzał w stronę jeziora, które widać było już znad podnoszącej się mgły.

- Hyung, co to jest? - spytał Jimin, mrużąc oczy. Obejrzał dokładnie ślady na schodach i zaczął iść za nimi w stronę wody, badając uważnie mokre plamy na kamieniach. Pokazał na coś na plaży.

- Nie mam pojęcia - odparł Namjoon.

- Wracajcie! Namjoon! - odezwał za nimi Hobi, nie ruszając się ze swojego miejsca. - Co wy robicie?

- Hyung, tam coś jest! - Jimin zaczął biec szybko w stronę jeziora.

Kiedy dobiegł na miejsce, jego oczom ukazał się niepozorny stosik kamieni. Były ułożone w kupkę, która sięgał mu mniej więcej kolana. - Tego wcześniej tu nie było - powiedział sam do siebie, bo Namjoon jeszcze do niego nie dotarł.

- Co to niby ma być? - usłyszał, jak pyta, idąc wolno po kamieniach. Młodszy chłopak słyszał, jak chrzęszczą mu pod butami.

- A ja wiem? - Jimin wzruszył ramionami. - Kopczyk taki...

- Ty to zrobiłeś? - spytał Namjoon.

- Dlaczego niby?

- Na twój projekt, nie wiem - Jimin spojrzał na Namjoona, który wydawał się lekko zdenerwowany. - Jimin, co to jest?

- No przecież ci mówię, że nie mam pojęcia - odparł młodszy chłopak. Obaj spojrzeli na kopczyk, który stał między nimi. Był cały mokry w odróżnieniu od kamieni, które były na plaży i dookoła niej. - Nie mam pojęcia - powtórzył. - Ej no serio, po co miałbym układać kupki z kamieni? To projekt na fotografię - westchnął, bo nadal nie miał na niego żadnego pomysłu. Popatrzył jeszcze raz na na kupkę z kamieni. - ...ale chyba wcześniej ktoś chodził po górach, w takiej czerwonej kurtce.

- I dopiero teraz nam o tym mówisz?! - warknął Yoongi, który stanął obok niego razem z Hoseokiem. Jimin spojrzał na niego przestraszony.

- Nie myślałem, że to ważne - zaczął się tłumaczyć.

- Bo nie jest, to przecież nie jest teren prywatny, każdy ma prawo przyjechać nad jezioro, pewnie to jacyś turyści - zaczął uspokajająco Hoseok. - Przecież nic się nie stało - dodał łagodnie.

- Może pukali do domu, bo nie chcieli wracać przez takie góry we mgle - Namjoon wzruszył ramionami, kompletnie nie rozumiejąc, dlaczego cała ta sprawa tak strasznie denerwowała Yoongiego.

- To po jakiego chuja zostawili mokre ślady prowadzące do domku?

- Może ktoś się kąpał, potem założył buty, o matko co za różnica... albo to ktoś, kto zna właściciela i chciał się z nim przywitać - to tłumaczenie wcale nie uspokoiło Yoongiego, wręcz przeciwnie. Byli zupełnie sami, a po okolicy kręcił się jakiś świr, który w dodatku znał ten teren znacznie lepiej od nich. A oni w zupełnie kretyński sposób odcięli się od bezpiecznego schronienia, zostawiając otwarty dom. Rozejrzał się jeszcze wokoło, ale przez mgłę nikogo nie było widać, równie dobrze ktoś mógł stać po drugiej stronie jeziora albo na ganku. Yoongi głośno przełknął ślinę, obiecując sobie, że jak tylko wejdą do środka, sprawdzi dokładnie wszystkie zamki, okna i cały dom. Łącznie z piwnicą. I zrobi to bez względu na to,czy inni pomyślą, że mu całkiem odjebało czy nie.

a/n:

Wiem, że długi. Wiem. Następne będą raczej krótsze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top