10
#sorry
Hoseok podszedł do domu niepewnie, jakby bojąc się, że on też zaraz rozpłynie się we mgle jak Yoongi. Dotknął ostrożnie chropowatej powierzchni werandy. Była prawdziwa. Czuł pod palcami jej nierówną powierzchnię, zostawiała nawet drzazgi, których chłopak nie wyjął od razu, tylko złapał mocno drugą ręką za palce prawej ręki, wbijając je jeszcze głębiej. Bolało. To nie był sen.
- Szliśmy na zachód - powiedział cicho i spojrzał na swój kompas. Namjoon stał obok niego z otwartą buzią i patrzył to w lewo, to w prawo, ogarniając wzrokiem cały domek. Światła były znowu pogaszone. Nawet żarówka nad drzwiami wejściowymi się nie paliła. Dom wyglądał na opuszczony od dawna, a przecież wyszli z niego jakąś godzinę temu.
- Musi być jakieś wytłumaczenie - zaczął wolno młodszy chłopak.
- Takie, że jesteśmy skończonymi idiotami, że daliśmy ci prowadzić - odparł Jin, mijając go. Widać było, że był zły. Podszedł do schodów i zaczął wchodzić na górę, tupiąc głośno. - Mówiłem, że lepiej zostać, a nie włóczyć się po górach w taką pogodę.
- Tego nie powiedziałeś - odparł szybko Taehyung.
- Pomyślałem! - odkrzyknął chłopak. Otworzył drzwi do środka i krzyknął - Yoongi! - odpowiedziała mu cisza. Hobi szybko wszedł na górę i mijając Jina, zaczął się wydzierać.
- Yoongi! Yoongi! - pobiegł na piętro i zaczął sprawdzać wszystkie pokoje po kolei. Starszy chłopak tymczasem poszedł do kuchni.
- Nie mogliśmy przecież kręcić się w kółko - Namjoon nadal stał na drewnianym podeście, uważnie przyglądając się kompasowi. - Nawet, gdybyśmy chodzili w kółko... - zaczął mówić do siebie - to raczej... wyszlibyśmy na wprost jeziora. Nie tutaj.
- Dlaczego światło się nie pali? - spytał Jimin, kiedy razem z Taehyungiem i Jungkookiem przekroczyli próg.
- Korki musiały nie wytrzymać - odparł Namjoon, wchodząc w końcu za nimi do środka i zamykając drzwi. Spróbował włączyć światło na korytarzu, ale nie zapaliło się. - Musieliśmy je przeciążyć albo w generatorze skończyło się paliwo.
- Yoongi hyung! - Jungkook krzyknął głośno, zaglądając do salonu. Też pusto. Tylko ogień w kominku wciąż się palił. - Nie ma go tutaj, chyba nie wrócił do domku...
- Na górze czysto - powiedział Hoseok, schodząc po schodach..
- Piwnica też - odparł Jin, wychodząc z kuchni.
- Przecież wszyscy go widzieliśmy - Taehyung pokręcił głową. - Prawda?
- To był on, musiał być...- Jungkook zajrzał jeszcze raz do salonu, który w przytłumionym świetle z kominka wydawał się znacznie większy, niż był w rzeczywistości i chłopakowi przez chwilę wydawało się, że może jednak ktoś się w nim chowa. Nie było to przyjemne uczucie.
- Musimy przede wszystkim zrobić coś z tym cholernym prądem - Jin zdjął wilgotna kurtkę i powiesił ją na fotelu obok ognia. - Jutro możemy wejść na tę górę i spróbować skontaktować się z właścicielem domku. Może Yoongi pojechał do niego...
- Ty naprawdę nadal uważasz, że on nas w coś wkręca?! - Hoseok spojrzał na Jina z niedowierzaniem. - Może naprawdę coś się...
- Hobi, chodź pomożesz z tym prądem, co? - przerwał mu Namjoon, czując zbliżającą się awanturę. Hoseok skinął głową, nawet nie protestując, chociaż żaden z nich nie miał większego pojęcia o elektryczności. - Yoongi jest dorosły, na pewno sobie poradzi - usłyszeli jeszcze, zanim Namjoon z Hoseokiem wyszli na dwór.
- To... - zaczął Taehyung - my pójdziemy na górę - powiedział, łapiąc Jungkooka za rękę.
- Chyba lepiej będzie, jeśli zostaniecie tutaj - Jin wyglądał, jakby się bał, że jeśli tylko spuści kogoś z oczu to ta osoba rozpłynie się w powietrzu. - Zjemy coś, zastanowimy się, co robić dalej...
- Hyung, przecież mamy już plan. Musimy poczekać do rana - odparł wyjątkowo spokojnie Taehyung. - W naszym pokoju jest kominek, rozpalimy go na wszelki wypadek. Może im się nie uda naprawić elektryczności - przez chwilę patrzył na brata w napięciu, czekając na jego odpowiedź, ale ten tylko kiwnął głową i wrócił do salonu. Taehyung poczekał jeszcze chwilę, aż Jin usiądzie w dużym fotelu przed kominkiem i też poszedł na górę.
- Co za pojebany dzień - jęknął Jimin, rzucając się na łóżko i ukrywając głowę w poduszkach. - Najpierw Yoongi hyung, a teraz wygląda na to, że już wszyscy mają paranoję - przewrócił się na plecy. - Co? - spytał Taehyunga, który nadal stał koło uchylonych drzwi.
- Nic, nic - zamknął je cicho i usiadł przy oknie. - Czemu uważasz, że Yoongi ma paranoję? - Taehyung przyciągnął do siebie Jungkooka, który nadal stał niepewnie na środku pokoju.
- Nie wiem, zachowywał się dziwnie, dziwniej niż zwykle - Jimin podniósł się trochę. - Jakby... coś go wyprowadzało z równowagi, ale nie tak jak wiesz... - zamyślił się na chwilę, szukając odpowiedniego zdania.- Nie tak jak my, kiedy go wkurwiamy i wiesz, że siedzi cicho tylko dlatego, że zaraz zacznie się wydzierać. Inaczej dziwnie. Nie wiem, jak to wytłumaczyć w sumie. A to walenie do drzwi i górka z kamieni to już w ogóle... Serio, przeszukał później cały dom. Caaaaa-ły, łącznie z piwnicą.
- Pierwsza górka pojawiła się, kiedy byliśmy w górach? - zapytał Taehyung.
- No tak, ktoś walił do drzwi, zostawił mokre ślady i no wiesz, myśleliśmy, że to turyści jacyś, nawet widziałem wcześniej kogoś niedaleko jeziora, więc to było oczywiste, że musieli ułożyć taką górkę. Z jakiegoś tylko im znanego powodu - dodał już mniej pewnie.
- A ci ludzie koło jeziora? Widziałeś ich jeszcze potem?- zapytał po chwili Jungkook.
- Człowiek. Jeden - uściślił Jimin. - No nie wiem, był i sobie poszedł. Będziemy rozpalać ten ogień? - potarł ręce, żeby trochę się ogrzać.
- Jak wyglądał? Wiesz...ten człowiek koło jeziora? - dopytywał dalej chłopak. - Czy on... czy był podobny do mnie?
- Oj, nie wiem Kookie, stał dość daleko. Miał czerwoną kurtkę, ty masz żółtą... nie wiedziałem, że będzie dla ciebie taki ważny - westchnął starszy chłopak. - Kominek? Tak?
- Chrzanić kominek - mruknął Taehyung. - A długo go widziałeś?
- O matko, o co wam w ogóle chodzi?! Przecież nie sprawdzałem tego z zegarkiem. Koleś, wysoki. Był nad jeziorem. Kropka, tyle. Nic więcej - Jimin wstał z łóżka i wrzucił do kominka kilka polan. - Nie wiedziałem, że to będzie dla was takie ważne.
- Nie wkurwiaj się od razu - Taehyung pochylił się trochę. - Widziałeś go tak dłużej, kręcił się tutaj, czy bardziej jak Yoongi teraz, kiedy wróciliśmy do domku, tak przez chwilę? - Jimin na moment przestał ładować drewno do kominka.
- Raczej... no przez chwilę - odpowiedział wolno. - To źle? Myślisz, że to jakiś psychol? - Jungkook poruszył się niespokojnie, ale Jimin nie zwracał na niego uwagi i kontynuował.- Jakiś psychopata, który chce nam coś zrobić? Bo jesteśmy sami na pustkowiu i nawet nie możemy... - zaczął się nakręcać coraz bardziej.
- Zamknij się, tu nie ma żadnego psychopaty - powiedział w końcu ostro Jungkook, zwracając na siebie ich uwagę.
- Hej, Kookie, co jest? Boisz się? - Taehyung pogłaskał go po twarzy, ale chłopak odsunął się. Uciekł od niego wzrokiem. - Bo wiesz, podobno czasem strach i pożądanie bardzo trudno od siebie odróżnić - powiedział z uśmiechem, przysuwając się bliżej.
- Jeśli macie zamiar się miziać, to ide do Jina - mruknął zniechęcony Jimin. - Serio...
- Nie, nie będziemy - Jungkook odsunął się na tyle daleko, że siedział już pod samą ścianą. - W górach też kogoś widziałem i to było dziwne.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego tak bardzo was dziwi, że przyjeżdżają tu ludzie - westchnął Jimin.
- ...bo to chyba nie był człowiek - powiedział bardzo cicho Jungkook. - To nie mógł być człowiek, ok? To byłem ja... i ubranie, i wygląd, wszystko. Próbowałem...- poprawił się - Hoseok hyung próbował mi wyjaśnić, że to musiało być złudzenie, ale... teraz pojawił się ten plecak. I on... też jest identyczny - Taehyung usiadł obok niego i objął go ramieniem, próbując uspokoić. - Nie chcę umrzeć, pamiętam, co twoja babcia mówiła, tą historię... że jak zobaczysz siebie, że później umierasz.
- Kochanie, oczywiście, że nie umrzesz, ok? Wszystko będzie ok, moja babcia zna mnóstwo strasznych historii, żadna nie jest prawdziwa - Taehyung objął go mocniej i pocałował w czubek głowy. - Poza tym są z Korei, nie wydaje mi się, żeby miały jakąkolwiek moc w Europie.
- O czym wy w ogóle mówicie? - Jimin przysunął się trochę bliżej i oparł się plecami o drugie łóżko. Taehyung cały czas głaskał Jungkooka po plecach i widać było, że nie bardzo ma ochotę na zaczynanie opowieści o duchach.
- No jest taka akcja - zaczął po chwili. - Moja babcia to opowiadała, więc zluzujcie, ok? Jak jesteś gdzieś sam, w górach czy na zadupiu... albo w górach na zadupiu też może być...
- Tae, to chyba nie jest najważniejsze, co? - przerwał mu Jimin, bo zupełnie nie interesowały go te wszystkie wstępy.
- Racja... jeśli jesteś gdzieś sam i spotkasz kogoś zupełnie niespodziewanie, i wiesz, że to nie jest miejsce na spotkanie kogokolwiek - drugi chłopak tylko nerwowo kiwnął głową. - To on za tobą pójdzie. I choćby nie wiem co, nie możesz się odwracać...
- Bo co? - spytał znowu Jimin, bo cała ta historia miała mało sensu, a już na pewno nie było w niej nic strasznego.
- Bo jak się odwrócisz, to zobaczysz siebie - dokończył Taehyung, wzruszając ramionami.
- I tyle?
- No mniej więcej. Jeśli spotkasz siebie to...
- ...umierasz, tak powiedziała twoja babcia - Jungkook patrzył na nich szeroko otwartymi oczami.
- No tak, tak powiedziała - przyznał niechętnie Taehyung. - Ale powiedziała, że to nie boli. Życie boli bardziej - zakończył filozoficznie, kiedy nagle, z głośnym pstryknięciem włączyło się światło.
- Prędzej uwierzę, że to jakiś psychol - mruknął Jimin, usiłując rozpalić ogień. Nie szło mu to najlepiej, więc sfrustrowany, rzucił pudełko z zapałkami gdzieś pod łóżko. Z dołu dobiegały ich podniesione głosy Jina i Hobiego. Wygląda na to, że jednak nie udało im się uniknąć awantury. - Już chyba jednak wolę, jak się miziacie - dodał, rozkładając się na podłodze. Jungkook nadal siedział cicho, ze spuszczona głową. - Nie powinieneś wierzyć we wszystko, co mówi babcia Taehyunga.
- No właśnie, Jiminowi powiedziała, że jest przystojny - Taehyung w ostatniej chwili uchylił się przed poduszką.
- Akurat tutaj miała rację - mruknął urażony chłopak. Jungkook uśmiechnął się blado.
- A co z plecakiem? - spytał. To był temat, który każdy bał się poruszyć. Nikt nie chciał się do tego przyznać, ale chyba wszyscy myśleli o tym samym. Kiedy emocje trochę opadły, argumenty jakich użył Jin przeciwko Yoongiemu, nie wydawały się już takie trafione. A pytań i nierozwiązanych kwestii robiło się coraz więcej.
- To jakiś dziwny shit - przyznał Taehyung. - Ale wyjaśnimy to i będzie dobrze. Zaufaj mi, ok? - Jungkook niepewnie skinął głową, jednak nadal nie wyglądał na przekonanego. - Nie przejmuj się tak, zamartwianie się zupełnie nic nam nie pomoże - dodał jeszcze, grzebiąc w swoim plecaku. - Myślicie, że skoro mam teraz dwie karty kredytowe, to mam dwa konta?
- To chyba niewiele by zmieniło, skoro i tak nie miałeś żadnej kasy - Jimin uśmiechnął się do przyjaciela. Był mu bardzo wdzięczny za skierowanie rozmowy na weselsze tory, bo czuł, że jeszcze chwila, a paranoja Jungkooka powoli zacznie mu się udzielać.
- Nie bądź okrutny, poza tym myślę, że moje stypendium powinno już wpłynąć - po chwili wahania, Taehyung przyciągnął do siebie też drugi plecak. Przygryzł lekko wargę, jakby zastanawiając się nad czymś. - To tylko plecak, rzeczy, Jungkookie. Nie mogą nam zrobić nic złego - powiedział łagodnie, widząc z jakim obrzydzeniem młodszy chłopak patrzy na plecak.
- Chcecie sprawdzić, o co kłóci się Jin z Hoseokiem? - zaproponował szybko Jimin, nie dopuszczając do popsucia się atmosfery. - Jeśli położymy się przy schodach, to wszystko będzie słychać - pociągnął lekko Jungkooka za rękaw.
- Dobry pomysł. Zawsze mi się wydawało, że jeśli Hobi hyung się porządnie wkurwi, to może wreszcie ktoś wygarnie mojemu bratu, że jest palantem.
- Jin hyung nie jest palantem - zaprotestował Jungkook, który z jakiś powodów, jakich Taehyung nie potrafił zrozumieć, naprawdę lubił Jina.
- No dobra... bywa palantem - powiedział pojednawczo, wychodząc z pokoju za chłopakami. Cicho podpełzli do krawędzi schodów.
Jin mówił coś podniesionym głosem, Taehyungowi przypomniało się, jak podsłuchiwał starszego brata, kiedy ten usiłował, nieudolnie jego zdaniem, zarwać przez telefon jakieś laski albo opowiadał swoim kolegom, najczęściej Namjoonowi o imprezie, na którą na pewno nie miał zgody, żeby iść. A później, oczywiście, zaczynał się temat lasek, które Jin rzekomo na tej imprezie wyrwał. Taehyung nigdy nie wierzył w ani jedno jego słowo, ale informacje, które przez lata gromadził, siedząc cicho na schodach, okazywały się bezcennymi argumentami we wszystkich kłótniach. Nawet jeśli później Jin niechcąco potracił go kilka razy zbyt mocno, żeby był to przypadek, zostawiając przy tym kilka siniaków. Uśmiechnął się na samo wspomnienie swojej przebiegłości.
- To dlatego, że jesteśmy na północy - doleciały do niego słowa Namjoona, na których nie do końca potrafił się skupić.
- I co z tego Joonie?!
- Na północy jest inne pole magnetyczne, dlatego magnes w kompasach może nie pokazywać odpowiednio kierunków - tłumaczył dalej Namjoon, zachowując całkowity spokój.
- Ale wcześniej działały, w tym samym miejscu, w tych samych górach - zaprotestował Hoseok.
- Może się popsuł.
- A może TY nie potrafisz z niego korzystać?! - w kuchni upadło coś z hukiem. Pewnie Jin gwałtownie wstał, przewracając przy tym krzesło. - Może ktoś je popsuł, co?!
- Hyung... - tym razem głos Hobiego brzmiał trochę ostrzej. - Nie mamy na to żadnych, ale to ŻADNYCH dowodów, nie możemy popadać w paranoję...
- Już dawno w nią popadliśmy albo ktoś nas w nią wpędził - warknął Jin. - No co?! Nie mówię, że Yoongi rozjebał nam kompasy, ale od niego zaczęły się te wszystkie chore akcje. Widziałeś go przecież, pewnie siedzi gdzieś teraz w cieple, a ty wariujesz z nerwów - Taehyung poczuł, że Jungkook mocniej ściska jego rękę.
- Może lepiej skupmy się... - zaczął pojednawczo Namjoon zmęczonym głosem.
- HYUUUNG!! - Taehyung krzyknął tak głośno i niespodziewanie, że siedzący obok Jimin aż podskoczył, uderzając się głową o poręcz schodów. Syknął wkurzony, rozcierając bolące miejsce. Taehyung pogłaskał go przepraszająco po ramieniu. - Hyung!! Muszę iść siku! - kontynuował, schodząc powoli ze schodów.
- Taehyung, mieliśmy siedzieć w domu... - westchnął Jin, atmosfera na dole nie wydawała się już taka napięta. - Nie możesz poczekać? - chłopak pokręcił głową. - To idź.
- Tylko zostaw uchylone drzwi, ok? I krzycz, żebyśmy wiedzieli, że... - Hobi urwał w środku zdania. - ...po prostu żebyśmy cię słyszeli.
- Nie pójdę sam - Taehyung stanął koło wyjścia i prosząco popatrzył na Jungkooka. Ten tylko westchnął i zaczął zakładać kurtkę. - Poza tym nie umiem sikać i krzyczeć jednocześnie - zaprotestował.
- Poczekam zaraz za rogiem, mogę coś krzyczeć jeśli chcesz - Jungkook odwrócił się w stronę brata.
- Możesz śpiewać - zasugerował Taehyung. - Ładnie śpiewasz - dodał.
- Tylko się pospieszcie - Hoseok zostawił uchylone drzwi, i zniknął im zaraz z oczu.
Taehyung pociągnął młodszego chłopaka za róg domku i sprawdził, czy na pewno nikt ich nie słyszy. Słońce, jak zawsze stało wysoko na niebie, jednak nie było go dobrze widać. Było rozrzedzone przez mgłę, która napierała na nich z każdej strony. Gdyby nie to, że w całym domku paliły się światła nie byliby w stanie stwierdzić, czy stoją tuż obok niego, czy po środku jakiegoś zupełnego pustkowia, które mijali samochodem, jadąc w stronę tego miejsca.
- Przecież chciałeś iść do kibla - powiedział Jungkook. Zawahał się przez chwilę, jakby nie chciał pytać już o nic więcej. - O co chodzi? Tae? - zaniepokojony też wyjrzał za róg, ale nikogo tam nie było.
- Zacznij śpiewać Kookie, OK? Cokolwiek - powiedział chłopak, chowając ręce kieszeni. - Nie chcę, żeby ktoś nas usłyszał.
- Ale... ale co ja mam śpiewać? Nie znam żadnych piosenek - Jungkook spojrzał na niego spanikowany.
- Oj, wszystko jedno, to naprawdę... OK, tę na pewno znasz - zaczął nucić melodię krótkiej piosenki, którą w Weekly Idol musieli śpiewać prawie wszyscy zaproszeni goście, pokazując tym samym jacy są słodcy i uroczy. Młodszy chłopak skrzywił się momentalnie, bo absolutnie jej nie znosił.
- No weź...Obciach - zaczął, ale widząc poważną minę swojego chłopaka, zaczął śpiewać. - No dobra, niech ci będzie...Hyung, mam ci...
- Trochę głośniej - powiedział szeptem Taehyung, stając tak blisko niego, że Jungkook czuł jego oddech na swojej szyi. - Tylko nie przerywaj, dobra? Nie chcę, żeby wiedzieli, że rozmawiamy - młodszy chłopak przytaknął, starając się, żeby ton jego głosu pozostał spokojny.
- Pamiętasz, co mówił Jimin? Że pierwszy kopiec z kamieni pojawił się, kiedy byliśmy w górach? - Jungkook zaczął śpiewać trochę głośniej. Skinął lekko głową, próbując skupić się na rozmowie i jednocześnie nie pomylić słów, które nagle wydały mu się dość skomplikowane. - Teraz, kiedy zniknął Yoongi, pojawił się drugi. Nikt nie ustawił ich przypadkiem, to... - Taehyung bawił się rogiem jego koszuli, co jeszcze bardziej przeszkadzało Jungkookowi w koncentracji, dlatego wyrwał mu kawałek materiału z ręki. Odwrócił wzrok i spojrzał gdzieś nad ramię starszego chłopaka. Patrzył teraz prosto przed siebie, na kłębiącą się mgłę, która pochłaniała słowa piosenki i pozostawiała jedynie ciszę. Jungkook mógłby przysiąc, że układała się w różne kształty i zaraz, jeśli tylko spuści z niej wzrok, ktoś się z niej wynurzy. Patrzył na nią tak długo i intensywnie, że dopiero po chwili zorientował się, że przestał słuchać Taehyunga. Z trudem oderwał wzrok od białej ściany za plecami chłopaka i spojrzał na jego twarz. Dotknął go lekko w policzek, jakby sprawdzając, czy wciąż tu stoi.
- Takie kupki to symbole pamięci po zmarłych, jak... - kontynuował Taehyung jakby nie zauważając jego rozkojarzenia. Wydawało się, że nie podziela zdenerwowania swojego chłopaka, że wszystko jest w porządku, a to jeszcze jedna dziwna sytuacja, z której niedługo będą się śmiać. - Załóżmy, że pojawiają się za każdym razem, kiedy ktoś odchodzi - jego ton, który Jungkookowi kojarzył się z wykładem, był spokojny i rzeczowy. Kiedyś młodszy chłopak zwiał ze szkoły, żeby przyjść na zajęcia Taehyunga, gdy starszy chłopak prezentował swoje badania. Taehyung mówił wtedy takim samym głosem. Spokojnym i pewnym siebie. Jungkook pamiętał, że bardzo mu to zaimponowało. Czuł się z niego taki dumny, chociaż nie zrozumiał ani słowa z tematu, który przedstawiał Tae. Teraz musiał się bardziej postarać. Zamknął aż oczy, koncentrując się na jego głosie. - Są dwa, a nas jest nadal sześciu. To nie jest przypadek, Kookie. Pamiętasz, co jeszcze mówiła moja babcia? - młodszy chłopak przecząco pokręcił głową. - Że możesz spotkać siebie, ale też kogoś, kto wygląda jak ktoś ci bliski, ale nim nie jest... Wiem, że to brzmi dziwnie, ale nie możemy już nikomu ufać. - Taehyung spojrzał nerwowo w stronę domu i przygryzł wargę, zastanawiając się nad czymś intensywnie.- Dzisiaj, jak poszliśmy szukać Yoongiego, schowałem po drodze do swojego plecaka kamień - położył niewielki, chropowaty przedmiot na dłoni Jungkooka. Kamień był niewielki, prawie zupełnie płaski, z jednej strony trochę wyszczerbiony, przez co jedna z krawędzi zakończona była ostrym, charakterystycznym łukiem. - Nikt nie widział, że go wziąłem i włożyłem go do swojego plecaka. A to znalazłem w tym drugim plecaku, kiedy wróciliśmy do domu - obok pierwszego kamienia, położył coś o podobnej wadze i fakturze. Jungkook spojrzał na swoje dłonie, chociaż doskonale wiedział, co zobaczy. Oba kamienie były identyczne. Dużo kosztowało go, żeby nie przerwać śpiewania. Ścisnął je w dłoniach tak mocno, że ich ostre krawędzie wbijały się w jego skórę. - Myślę, że ktoś z nas nie jest już... - urwał. - Ktoś jest jak ten drugi kamień. Identyczny... - wypuścił drżący oddech. - .. ale nie jest już kimś, komu możemy ufać. Nie wiem tylko, który to z nich - przerwał na chwilę, a Jungkook po raz kolejny zaczął śpiewać piosenkę, której nienawidził z każdą chwilą coraz bardziej. Miał ochotę krzyczeć. - Jesteś prawdziwy, Kookie - wyszeptał Taehyung, tak cicho, że jego słowa prawie zlały się w jedno. - Wiem, że to nadal ty. Znam cię, OK? - położył rękę na jego policzku. - I to nadal ja, też mnie znasz. Będę przy tobie cały czas. Zaufaj mi, potrzebuję tylko trochę czasu, żeby to... wszystko lepiej zrozumieć - młodszy chłopak tylko lekko skinął głową i Taehyung nie był wstanie stwierdzić, czy na pewno dotarło do niego wszystko, co przed chwilą powiedział. Wiedział, że czasem Jungkook potrzebuje trochę więcej czasu, żeby przemyśleć niektóre rzeczy, ogarnąć je po swojemu i nigdy mu to nie przeszkadzało. Nie był tylko pewien, czy teraz mogą sobie na to pozwolić, bo czas nagle stał się niebezpiecznie luksusowym pojęciem. - Naprawdę lubię, jak śpiewasz - uśmiechnął się do chłopaka i szczerze liczył na to, że Jungkook odwzajemni jego uśmiech, ale chyba był zbyt skupiony na piosence albo na tym, co przed chwilą usłyszał. Taehyung pomyślał nawet, że gdyby nie okoliczności, to mógłby sobie nagrać piosenkę w tej wersji i używać jej jako dzwonka na komórce. - Poczekaj tu na mnie, teraz to naprawdę idę do kibla - przesunął się bliżej chłopaka, całując go delikatnie w policzek. Jungkook pokręcił głową i lekko ścisnął jego rękę. Taehyung znów się uśmiechnął.
***
Hobi przysłuchiwał się piosence, którą śpiewał Jungkook. Zaczynał znów od początku.
- Hyung, mam ci coś do powiedzenia - jego głos brzmiał głośno i czysto, mimo, że było słychać, że chłopak jest mocno zdenerwowany. Taehyung miał rację. Jungkook naprawdę potrafił śpiewać. Hoseok aż uśmiechnął się sam do siebie, a potem westchnął cicho.
Oparł się o framugę drzwi. Miał bardzo dobre miejsce do obserwacji. Z jednej strony widział podwórko, a z drugiej otwarte drzwi salonu, gdzie Namjoon próbował nauczyć Jimina jak rozpalić dogasający już ogień w kominku, chociaż sam tak naprawdę nie miał o tym bladego pojęcia. Hobi zacisnął mocno pięści. Co chwila dopadała go ta dziwna myśl, że powinien biec. Nie powinien tu siedzieć i czekać bezczynnie. Powinien coś robić, jakoś działać. Wiedział jednak, że to byłoby najgłupsze, co mógłby teraz zrobić, więc oddychał głęboko, koncentrując się na głosie Jungkooka. Musiał być spokojny. Jeśli nie dla samego siebie to dla niego. I dla Yoongiego, którego znajdą. Muszą znaleźć, nie ma innej opcji. Będzie tu już niedługo z nimi. Cały i zdrowy. Hobi przeklął po raz kolejny w myślach i znów zacisnął pięści. Adrenalina wciąż działała. Wiedział, że to tylko jego głupi organizm próbuje ochronić go jakoś przed szaleństwem, ale próby uspokojenia się nie działały. Chciał tylko biec. Nic więcej. Poza tym stanie na korytarzu nie pomagało mu się uspokoić. Kiedy jego wzrok padał na wieszak na ubrania, od razu zauważał brak kurtki Yoongiego i zaraz zalewała go cała lawina wspomnień. Był zmęczony, wręcz wyczerpany. Nie wiedział nawet dokładnie, która była godzina. Pewnie powinien już dawno spać i dlatego też tak dziwnie się czuł. Znów spojrzał na wieszak, chociaż mówił sobie, że nie powinien tam patrzeć.
- Mogłem być bardziej stanowczy - powiedział szeptem tak cichym, że sam ledwo siebie słyszał. Nawet na moment nie uwierzył, że Yoongi podłożył ten plecak. Że jest zdolny do czegoś takiego, odegrania się za numer, jaki mu wycieli pół roku temu. Yoongi nie był okrutnym człowiekiem, a tylko to przychodziło mu do głowy, kiedy przypominał sobie przerażenie Taehyunga, kiedy wyciągał po kolei rzeczy z plecaka. Ten numer był okrutny. Takie coś kompletnie nie pasowało mu do starszego chłopaka.
- Musisz teraz podmuchać trochę albo powachlować - głos Namjoona wyrwał go z zamyślenia. Jimin dmuchnął w ledwo tlący się ogień tak mocno, że nad paleniskiem uniosła się chmura popiołu, a chłopak kaszląc, odsunął się na bezpieczną odległość.
- Hyuung - jęknął, otrzepując bluzę z pyłu.
- Nie tak...pokaże ci - Hoseok opuścił swój posterunek przy drzwiach i uklęknął koło niego. - Lekko, daj mi kawałek papieru - Jimin w pierwszej chwili chwycił za pocztówki, które leżały na stoliku obok, ale w końcu wygrzebał jakiś notatnik, z którego wydarł parę kartek. - Dzięki - Hobi porwał je na mniejsze kawałki i sprawne rozpalił ogień. - Zawsze musiałem to robić, kiedy jeździliśmy pod namiot - wyjaśnił, dorzucając kilka mniejszych polan. - Jungkook zabijał robaki w namiocie - dodał, wstając. Wrócił na miejsce koło drzwi, a wyraźny głos brata uspokoił go trochę. Przez chwilę przyglądał się, jak Jimin w skupieniu wybiera odpowiednie drewno do kominka, ale nagle zdał sobie sprawę z tego, że piosenka brzmi trochę inaczej niż na początku. Zaczął się jej przysłuchiwać, koncentrując się na słowach, które zupełnie zostały zmienione.
Zawsze kiedy myślisz, że chodzisz sam
Jestem tu jestem tu jestem tam jestem tam
Nigdy już nie będziesz sam
- Kookie, to wcale nie jest zabawne! - krzyknął. Chociaż słowa piosenki nie były specjalnie straszne, to sprawiły, że poczuł na plecach dreszcze. - Słyszysz?! - krzyknął znowu, bo Jungkook kontynuował śpiewanie. - Przestań! - wydawało mu się, że piosenka brzmiała teraz trochę inaczej, ale nie był w stanie powiedzieć, co oprócz słów się zmieniło. Hobi poczuł jak Namjoon zaciska mu rękę na ramieniu. - Jungkook, naprawdę... - wyszarpnął się i wybiegł na ganek. Piosenka brzmiała teraz, jakby się oddalała, ale na żwirowej ścieżce nie słychać było kroków, które normalnie można było usłyszeć nawet wewnątrz domku. Hoseok przewiesił się przez barierkę i mimo strachu wyjrzał za róg. Nikt tam nie stał.
Nigdy już nie będziesz sam...
Wydawało mu się jeszcze, że słyszy końcówkę piosenki, ale to mogła być tylko jego wyobraźnia.
a/n:
Wiem, że dziś nie wtorek, ale będzie już niedługo, a ja nie będe mieć jutro czasu więc...enjoy!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top