R12

Michael
Uklęknąłem przed moją księżniczką i wyciągnąłem małe czerwone pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek.
Z wielką gulą w gardle zacząłem swoje wyznanie.
- Mike co ty robisz? - Hannah była chyba nieco zdziwiona tą sytuacją, ale może to i dobrze...
-Moja najdroższa Hanno nie potrafię ująć moich uczuć w słowa ale mimo to Kleczewsk ru dzisiaj przed Tobą żeby zadać Ci te pytanie, które pragnąłem zadać już wiele lat temu. Wtedy jeszcze byliśmy dziećmi, ale ja już wtedy wiedziałem, że jesteś fą jedyną, która skradła me serce, tą przy, której pragnę się budzić o poranku, tą, z którą pragnę się wygłupiać całymi dniami, a także wspierać w trudnych chwilach. Hannah... Kocham Cię całym moim wielkim sercem. Spośród tych wszystkich fanów i ludzi, którym mówię, że kocham ich wszystkich , Ty jesteś tą dla, której me serce bije. Tak więc, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i wyjdziesz za mnie?- matko, zaraz nie wytrzymam. Zejdę na zawał jak nic nie odpowie... Jeszcze nigdy nie czułem takiego stresu.
- Oh Michael tak! Kocham cię!!!!-poczułem jak Hannah we mnie wtula przez co poleciałem do tylu i leżałem na ziemi, a moja księżniczka na mnie. Założyłem jej pierścionek i wstaliśmy z podłogi żeby w końcu zjeść kolację.

Hannah

O matko! O matko! O matko!!! To nie możliwe! Ile ja na to czekałam!!! Mike był taki śmieszny i niesforny kiedy klęczał na kolanie przede mną i wyznawał mi swą miłość. Cóż mogłam powiedzieć innego niż zwykłe "Tak"? Nie umiem opisać uczuć , które mi wtedy towarzyszyły. Hmm.. radość, ekscytacje, podniecenie,szczęście? Sama nie wiem.
Michael założył mi na palec piękny pierścionek z rubinem w kształcie kółka. Na złotej obręczy pierścionka wygrawerowany był napis " Na zawsze kochający Michael".
Po zjedzeniu kolacji, której praktycznie nie chciało mi się jeść, wróciliśmy do domu.
***
- To co teraz robimy?- zapytał mnie mój książę.
- Może pójdziemy popływać w basenie?- zapomniałam powiedzieć, ze do domu wróciliśmy około 23.40.
- Jeśli chcesz... go możemy iść..
- A ty nie chcesz?
- Wiesz, właściwie to bardzo chętnie popływam.
- Okeyyy! To ja pójdę przeb... kurczę nie mam stroju....- ohhh jaka ja mądra jestem..
- To nic! Możemy pływać w ubraniach! Będzie śmiesznie!
- Aha bardzo..
- No weź... przyszła PANI JACKSON musi się rozluźnić. No dalej!
- No tak już idę pływać w sukience z ćwiekami na ramionach i w pasie z materiału a'la zamsz.- kurczę czułam się jak jakaś mała dziewczynka przebrana za Indiankę...
- No chodź moja Pocahontas!- czy on mi czyta w myślach? Jeju nie wiem czego mam się po nim spodziewać..
-Ej przestań myśleć na głos!
-??- posłałam mu spojrzenie jakbym o niczym nie wiedziała
- No nie udawaj, ze nie wiesz o czym mówię.
- Ja nigdyyy nie udaaaje. Ja tylko symuluję!Hahaha!
- Z czego ty się śmiejesz? Chodź może do tego basenu to może otrzeźwiejesz.
-Że mua jest pijjjonaaa?Takk twierdzisz?
- Yhm
- Chodź tu ty! Jak ja cię dorwę Mike!!!
- I za kogo wyjdziesz później co? Bo święty Mikołaj mieszka w Laponii i mnie Ci nie zastąpi!
- Ohhh kochany jakoś sobie poradzę..- w tym momencie Michael wskoczył do basenu przy tym chwytając mnie za rękę przez co wpadłam razem z nim.
-MICHAEL JOSEPH JACKSON!!!!! Zginiesz śmiercią bolesną!!

Hahaha
Hej! Tak jakby mi dzisiaj wena padła... wiec przepraszam jeśli rozdział jest do bani... Mimo wszystko mam nadzieje, ze się spodoba i miłego czytania!!!

I love you more!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top