R24
Siedziałam na szpitalnej ławce i czekałam na moją przyjaciółkę. Ta cała sytuacja jest strasznie stresująca i zastanawia mnie jedna rzecz, gdzie do cholery byli ochroniarze? Lub nie wiem?! Ktokolwiek !!?
Z głębokich przemyśleń wyrwał mnie głos Niny.
- Hannah!!!! I co ? Wiesz już coś?- była tak spanikowana, że zaczęła się gubić w słowach- błagam coś mów powiedz wiesz coś?
- Nie , nic nie wiem !!!! Nie wiem co dalej będzie z Michaelem i mną! Nie wiem!! Na Boga dlaczego zawsze mnie to spotyka??!!!!!!- zajęłam się rozpaczliwym płaczem i schowałam twarz w moje drobne dłonie.
- Nie płacz proszę, nie czas teraz na płacz.... musisz być silna rozumiesz?- powiedziała łagodnie- Michael to naprawdę facet nie do zdarcia... nic.. mu... nie będzie!! Masz moje słowo!- pokazała dwa palce, a później położyła rękę na sercu.
- Jak możesz mi takie rzeczy obiecywać, jak??? Masz na to jakiś wpływ czy on umrze czy nie? - wpadłam w szał, nie potrafiłam nad sobą zapanować- Nie jesteś Bogiem!!! Nie możesz uzdrowić go poprzez pstryknięcie palca!!!
- Może i masz racje, ale znam kogoś kto może Tobie pomóc.., Michaelowi też.. Chodź proszę zobaczymy co tam się dzieje.- oznajmiła łagodnie mimo iż przed chwilą nakrzyczała na nią
- Dlaczego jesteś taka dobra?
- Widocznie taka moja natura, a ty jesteś częścią mojego życia głuptasie... i moim zadaniem jest ci pomagać - uśmiechnęła się pokazując przy tym swój uroczy dołeczek.
Przytuliłyśmy się i udaliśmy się do łazienki,
abym się trochę ogarnęła. Następnie poszłyśmy do auta i porozmawiałyśmy o dziewczęcych sprawach. Próbowałam się w ten sposób uspokoić.
Hej!!! Dawno mnie nie było i rozdział tez nie najlepszy bo dawno nie pisałam, ale starałam się coś napisać, żebyście mnie tu nie pobili/ biły ;-;
W każdym bądź razie jestem i na pewno będę starała się pisać częściej!!! :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top