R23

3 miesiące później
   Hannah
Cóż jakby to powiedzieć....od naszego ostatniego zbliżenia nie nastąpiło nic. NIC, a NIC.
Tak jak tamtego dnia wędrowałam tą  piękną alejką, otoczoną drzewami. Teraz jednak, wraz z nadchodzą zimą, nie są one takie piękne, kwitnące i czarujące. Teraz są pozbawione liści, owoców i wszelakich oznak życia, jakie dają wiosną i latem.
Minęło już sporo czasu od kiedy Mike mi się oświadczył i jak narazie od ostatniej rozmowy o ślubie lub jakich kolwiek planach na jego temat nie pisnął ani słówka. Zaczął się zachowywać tak jakby był to temat TABU. Zauważyłam, że już nie podchodzi do swojej pracy tak bardzo starannie jak kiedyś. Również ostatnimi czasu w ogóle przestał się odzywać. Nie jest już takim Michael'em, w którym się zakochałam, oczywiście nadal go kocham, po prostu się zmienił. Kiedy próbuje go wyciągnąć na dwór do zabawy, lub na bitwę balonową to zawsze, ale to zawsze otrzymuję odpowiedź typu: " Emm wiesz co... bo byłem w pracy... i pracowałem pół nocy... No, a później nie mogłem... spać, wiec chyba się położę..." .
Czasami mam wrażenie, że już mu nie zależy, ale widzę, że go coś trapi, że jest coś na co nie ma siły i się temu poddaje.

Rozmyślając tak szlam przez park, obserwując poszczególne osoby za oknami naszego domu. Lubiłam na to patrzeć. Zawsze ciekawiło mnie to co robią ludzie kiedy nikt z nas nie patrzy.
Nie raz widziałam pracowników, którzy najzwyklej w świecie uprawiali to czego w pracy nie powinni robić.. Przywykłam do tego typu widoków, ale nie mówiłam Mike'owi bo wiem, że pewnie by ich wyrzucił. Jednak to co zobaczyłam teraz przerosło moje wyobrażenia...

Michael leżał nieprzytomny w swoim ulubionym fotelu w bibliotece...
Tuż obok klęczała jakaś kobieta, najprawdopodobniej, któraś z gosposi, łkała cicho. Była cała roztrzęsiona, nie wiedząc co robić klęczała i rozpaczała.
Migiem pobiegłam na miejsce wypadku, mając nadzieję, że nic bardzo poważnego, oprócz strąceniem przytomności,  się nie stało.
Wpadłam z hukiem do biblioteki, zrzucając przy tym kilka książek z regału, ale nie zwracałam teraz na to uwagi. W tym momencie najważniejszy był Mike i jego zdrowie.

- Margo!!- krzyknęłam do roztrzęsione dziewczyny- Co się tu do jasnej cholery stało?!?- widząc przerażenie na twarzy, na prawdę bardzo młodej dziewczyny, miała na oko 19 lat, zniżyłam ton na tyle ile to było możliwe.

- No b-b-bo... P-pan J-j-jackson... o-o-on p-p-p-poprosił, abym p-p-przyniosła mu t- t-ta...- łkała cały czas, przez co nie mogła się skupić na tym co chciała powiedzieć- i i i wtedy ten cz-cz-człowiek...t-t-tabletki... Michael to-znaczy-pan- Michael.o o on w-w-wziął nóż iiiiii  t-t-ten cz-cz-człowiek oon ch-chciał...p-przywiązał mnie... do tego fotela.... a a a

- Ciiii spokojnie.... - powiedziałam próbując dodać i jej i sobie otuchy.

- Pan Michael uratował mnie przed zgwałceniem, b-b-bo ja mam dopiero 17 l-lat i wtedy ten człowiek wziął i wsypał jakiś proch do kubka p-pana Jacksona, a pan Jackson go jakoś powalił i zawołał ochroniarza i odciął liny nożem i wtedy był cały zziajany i on się napił tej wody razem z tym prochem i wtedy....- wybuchła płaczem, tak niekontrolowanym i głośnym, że nie wiedziałam co zrobić.

- Dobrze dziękuje Ci kochana... rozumiem wszystko rozumiem- przytuliłam ją do siebie, a następnie poprosiłam ją żeby zadzwoniła po karetkę.

Szpital

Siedziałam w holu szpitalnym czekając na jakiekolwiek informacje o zdrowiu mojego ukochanego. Szczerze mówiąc to nylam bardzo zestresowana. Z jednej strony byłam dumna z Michael'a, że obronił tą dziewczynę, bo gdyby nie on, to mogłoby to się skończyć o wiele gorzej. Kto wie do czego zdolny jest ten facet, ale w każdym bądź razie, został złapany przez policję i już nam nie zagraża. Z drugiej strony bardzo, ale to bardzo zdenerwowało mnie to, że ta młoda Margo mówi do mojego misia per Michael... to jest podejrzane, ale pewnie jestem po prostu zazdrosna i tyle. Emocje tej dziewczyny wzięły w górę i nie mogła ich opanować.

- Pani Jackson?- usłyszałam głos pielęgniarki- Mamy już wyniki badań, i znamy mniej więcej jaka substancja została wsypana do kubka pani męża... dobrze mówię?- trochę się spięłam bo jeszcze nikt nie nazwał nas mężem i żoną, ale to jest nie ważne.

- Naprawdę? Ale mniej więcej to znaczy?- atmosfera była bardzo napięta i szczerze mówiąc to bardzo się bałam odpowiedzi.

- To znaczy, że jet to prawdopodobnie bardzo silny lek usypiający używany przy operacjach, przy śpiączkach jeżeli to pani rozjaśni trochę w głowie- musiała wywnioskować to z mojej miny gdyż faktycznie zastanawiałam się nad lekiem używanym przy operacjach.

- Czyli to oznacza, że może się nie obudzić ?!!! Niech pani powie, że nie... proszę- w moich o zach poczułam napływające łzy, którym pozwoliłam spływać powoli po moich policzkach.

- Niestety nie mogę pani tego obiecać, ale będziemy robić co w naszej mocy, aby jednak przywrócić pani męża do normalnego funkcjonowania.Ale jet jeszcze coś- usłyszałam gdy już miałam się obrócić- Pan Jackson zażył wiele tabletek przeciwbólowych, które prawdopodobnie zapisał mu lekarz, a z tego co udało nam się ustalić, zażył dawkę ponad normę... I to nie od w dzisiaj, lecz od taki mniej więcej trzech miesięcy.- stałam jak wryta. Zapytam się jej jeszcze co to powoduje. Takie zażywanie ponad normę.

- A proszę mi powiedzieć pani...-spojrzałam na plakietkę, którą miała przypietą na fartuchu, na której widniało jej imię i nazwisko- Hudson... Co może powodować zażywanie zbyt dużej dawki takich leków?

- Cóż... trudno mi powiedzieć, bo wie pani, każdy organizm jest inny i inaczej reaguje, ale między innymi.... może spowodować nagłą niechęć do życia, spędzania czasu z najbliższymi, bądź po prostu unikanie ludzi, świata... coś takiego może na kształt depresji... zaprzestaje taka osoba robić rzeczy, które wcześniej kochała robić, nie oddaje już wrażenia człowieka energicznego... ogólnie wysysa życie... i zapał...- No i wszystko jasne Mike.... zaraz jak tylko się obudzisz, to załatwię Ci jakąś terapie, psychologa, psychiatrę, czy jak oni się tam nazywają. - Czy chciałaby pani się jeszcze czegoś dowiedzieć?

- Nie dziękuje, to już wszystko... jest pani wielką osobą i nie wie pani nawet ile dzięki pani w tym momencie zawdzięczam.- pielęgniarka uśmiechnęła się na odchodne i zniknęła za rogiem korytarza.

Usiadłam na pierwszym lepszym krześle, wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Niny. Kiedy wsłuchiwałam się w sygnał, przypomniałam sobie jak bardzo zaniedbałam naszą przyjaźń.
Po krótkim czasie oczekiwania usłyszałam głos w słuchawce.

- Halo? Hannah czy to ty mała moja paskudo ?- rozbawiło mnie jej przywitanie chociaż nie powinnam się teraz śmiać.

- Nie, to ta niedobra żmija, która gryzie.

- A to żegnam. Papa... Dobra morda co słychać?

- No właśnie nie jest dobrze, bo bo bo Michael jest nieprzytomnyizapadłw śpiączkęijestwszpitalu- powiedziałam wszystko na jednym tchu, po czym wybuchłam niekontrolowanym płaczem..

- Nie płacz mała już jadę...

Hej hej hej to ja!!!
Powracam do was!!!
Z mega giga rozdziałem!!!
Czekam na wasze komentarze i gwiazdki!! Mam nadzieje, że jeszcze tu jesteście!!!🏅❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top