*** To była moja klątwa ***

Baekhyun ścisnął mocniej dłoń Jeosung, której nie puścił nawet na chwilę odkąd odnalazł ją w tłumie zebranych. Wyszedł lekko przed nią, jakby chciał zakryć ją własną piersią przed niebezpieczeństwem, którego wyczekiwał. Dziewczyna zaczęła trząść się z przerażenia. To wszystko działo się w tamtej chwili, przepowiednia zaczęła się wypełniać – dziewczyna stała się słabością Baekhyuna.

– To nie było na miejscu, by nie zaprosić mnie na bal, bracie – rzekł brunet, mierząc wzrokiem króla.

– Czego tu chcesz, Sehun? Ukrywałeś się przede mną przez cały ten czas, nie mieszaj do tego niewinnych istnień. Rozwiążmy tę sprawę sami – powiedział Baekhyun, a Jeosung zakuło serce przez ból, który usłyszała w jego głosie.

– Również cieszę się, że możemy się spotkać po tak długiej rozłące – zaśmiał się młodszy brat króla w taki sposób, że Jeo miała ochotę ukryć się przed nim. – Czy to nie jest idealna okazja, bym zjawił się w tym miejscu? Widzę, że trafiłem idealnie w twój gust. – Chłopak spojrzał za króla, by przyjrzeć się szatynce, po czym dodał: – Widzisz, Jeosung, jednak świętujesz Halloween.

Dziewczyna zadrżała jeszcze bardziej, przerażona tym, w jaki sposób chłopak wypowiedział jej imię. Brzmiało to tak, jakby chciał rzucić na nią klątwę. Ścisnęła mocniej dłoń Baekhyuna, chowając swoją twarz za jego plecami, jedyne czego pragnęła w tamtym momencie, to zabrać króla z pałacu i uciec jak najdalej od Sehuna, który wywoływał w niej poczucie niebezpieczeństwa.

Jongdae wszedł między króla a jego młodszego brata, trzymając miecz odpowiadający jego mocy. Mierzył młodszego twardym spojrzeniem. Nie powinien zachowywać się w ten sposób w stosunku do rodziny królewskiej, jednak osoba stojąca przed nim była zdrajcą, zagrażającym obecnemu królowi i poddanym.

– Jeśli choć trochę szanujesz swoje życie, to powinieneś odejść w tej chwili – rzekł stanowczo Jongdae.

Nie spodziewał się jednak, że przyniesie to odmienny skutek od tego, którego oczekiwał. Z ust Sehuna wydobył się głęboki, szyderczy śmiech. Kiedy mieszkał jeszcze w zamku, wiele razy odbywał treningi ze swoim bratem i innymi strażnikami. Ciężko było mu za każdym razem pokonać Jongdae i być może spodziewali się, że i tym razem tak będzie, jednak nie zdawali sobie sprawy z tego, że od ostatniego pojedynku z bratem Sehun stał się dużo silniejszy.

– Jak śmiesz zwracać się w ten sposób do osoby z rodziny królewskiej – syknął, po czym na jego dłoniach pojawiła się czerń, są konsystencją przypominająca dym.

Cisnął nią w Jongdae z taką siłą, że chłopak przeleciał pół sali, by uderzyć w ścianę i osunąć się po niej jak szmaciana lalka rzucona przez kapryśne dziecko. Po pomieszczeniu przebiegł krzyk przerażenia. Jeosung zakryła dłonią usta, czując jak oczy zaczynają ją piec. Chciała pobiec do przyjaciela, by sprawdzić, czy żyje, jednak Baekhyun uniemożliwił jej to, przytrzymując ją przy sobie. Dziewczyna spojrzała z wyrzutem na króla, nie hamując łez. Chłopak również cierpiał, jednak nie mógł pozwolić jej odejść zbyt daleko.

– Proszę, puść mnie. Chcę sprawdzić co z nim – szepnęła, a łzy zostawiały ciepłe ślady na jej policzkach.

– Nie mogę ci na to pozwolić, nie spotkałem się wcześniej z tym rodzajem magii u Sehuna. Nie wiem co jeszcze może zrobić. Moja moc jest już mocno ograniczona, pragnę się chronić, jednak musisz mi pozwolić na to – jego głos załamywał się, a w oczach pojawiły się łzy, które starał się powstrzymać. Spojrzał Jeosung w oczy, by dodać: – Nie zostawiaj mnie, błagam.

Jeosung z trudem przytaknęła mu, zostając u jego boku. Chłopak odetchnął głęboko, próbując opanować swoje emocje. Dotknął policzka dziewczyny, by zetrzeć jej łzy.

– Elfy oraz moi medycy zajmą się Chenem, nie martw się – rzekł, a Jeo odwróciła się, by spojrzeć w miejsce, w którym leżał Jongdae.

Chłopaka już tam nie było, więc nerwowo rozejrzała się wokół, odnajdując go na noszach, które trzymane były przez Chanyeola i Luhana. Dziewczyna, która pomagała Jeosung w przygotowaniach do balu również podążała za nimi.

– Jak słodko, prawie cukrzycy dostałem. – Klasnął w dłonie Sehun, przyglądając się całej sytuacji z niechęcią. – Zadziwiające, wystarczyło ci bracie kilka godzin, aby zauroczyć się w zwykłej dziewczynie.

Zadrwił, by zbliżyć się do swojego brata, jednak jego moc uniemożliwiała mu przekroczenie pewnej granicy, dlatego zatrzymał się, a czarny dym zaczął ogarniać jego postać.

– Opamiętaj się, Sehun. Jeszcze możemy to wszystko naprawić – powiedział Baekhyun, podchodząc kilka kroków bliżej brata.

– Oddaj mi tron jeśli chcesz to zakończyć – stwierdził lekko znudzony tą sytuacją.

Baekhyun pokręcił przecząco głową, ściskając mocniej dłoń Jeosung, jakby to miało mu dodać więcej odwagi, po czym rzekł:

– Złożyłem przysięgę, wiesz, że nie mogę...

– Więc zgiń razem z tą swoją ludzką dziwką! – krzyk Sehuna rozniósł się po sali.

Jego moc była tak ogromna, że zebrani poddani upadli na kolana, zatykając uszy przez nieprzyjemne uczucie wywołane głosem chłopaka. Jeosung skrzywiła się, jednak bariera, jaką Baekhyun wokół nich wytworzył, ochroniła ją w pewien sposób przed magią Sehuna.

Czerń pochłonęła całą postać bruneta, po czym rozmyła się, jednak chłopaka nie było w tym samym miejscu. Jeosung usłyszała dziwny dźwięk tuż za swoimi plecami. Odwróciła się gwałtownie, a tam ujrzała szaleńczą twarz Sehuna, który próbował ją dopaść. Refleks Baekhyuna był jednak szybszy i odepchnął dziewczynę tak, że upadła na bok, a sam wymierzył cios w stronę brata. Chłopak zatoczył się do tyłu, jednak szybko odzyskał równowagę. W jego dłoni pojawił się huraganowy miecz, którego świst ostro przecinał powietrze. Od razu zaatakował starszego, jednak ten zdołał odeprzeć atak.

Prawa dłoń Baekhyuna zalśniła niesamowitym blaskiem, zmuszając Jeosung do zakrycia oczu. Po chwili dzierżył miecz wykonany ze światła, który wydawał się być bardzo potężnym. Sehun przez moment zawahał się, co dało drugiemu przewagę, by doskoczyć i zaatakować go. Dziewczyna obserwowała bitwę z pewnej odległości, nie mogąc pojąć tego, że nikt nie próbuje pomóc władcy, który zaczął opadać z sił. Braterski pojedynek nie był wyrównany, gdyż zwycięstwo ewidentnie było po stronie Sehuna. Każdy kolejny atak młodszego był dla Baekhyuna coraz silniejszym, przez co jednego z ciosów nie dał rady powstrzymać. Miecz Sehuna mocno zranił udo szatyna, przez co chłopak upadł na kolana.

Jeosung krzyknęła przerażona, czołgając się do istot znajdujących się najbliżej niej. Błagała o pomoc, jednak nikt nie reagował na jej prośby, tak jakby w ogóle nie słyszeli głosu dziewczyny, wpatrując się tępo w przestrzeń.

Sehun stał nad bratem z wysoko uniesionym mieczem. Jeden jego ruch mógł sprawić, że chłopak straciłby życie, jednak patrzył na jego nędzne położenie, ciężko oddychając i napawając się jak najdłużej pozycją brata. Łączyła ich ta sama krew, a różniła rodzicielka. Pomimo to, Baekhyun zawsze był bardziej poważany. Wszyscy uwielbiali pierworodnego syna królewskiego, a on miał tytuł przybłędy, nie mogąc wyjawić swojego prawdziwego pochodzenia. Zawsze pragnął silnej władzy, był wierny ideom ojca, a jego starszy brat miał zbyt miękkie serce, które sprawiło, że splugawił mury zamku, wpuszczając szumowiny do środka. Czuł się brudny, patrząc jak rasy mieszając się ze sobą, hańbią czystą linię rodów. Pragnął przywrócić dawny porządek, jednak jego brat był dla niego tylko utrapieniem.

Ścisnął swój miecz mocniej, by cios był precyzyjny i zabójczy, jednak przed postacią jego brata pojawiła się czarnowłosa dziewczyna z rozłożonymi szeroko ramionami.

– Przestań błagam! Nie zabijaj go! – łkała, zakrywając swoim ciałem króla, który ostatkiem sił podpierał się na mieczu, by nie upaść na kamienną posadzkę.

Sehun przyjrzał się obliczu dziewczyny, która nie przypominała tej, którą zabrał ze świata ludzi. Była dość ładna i niczego jej nie brakowało. Gdyby nie fakt jej pochodzenia, mógłby uczynić ją swą przyszłą królową, jednak przez wzgląd na to, że oczekiwał silnego, magicznego potomka, mógł uczynić ją jedynie służką lub kochanką.

– Trafiłaś do miasteczka Halloween, Jeosung musisz podporządkować się tutejszym zasadom – rzekł Sehun zimnym tonem. Przyglądał się dziewczynie przez chwilę i jego twarz nieco złagodniała, więc dodał: – Daruję ci życie, a o twoim losie zadecyduje później, jednak z łaski swojej odsuń się i daj mi dokończyć to, co zacząłem.

Jeosung pokręciła głową, a łzy spływały po jej policzkach, nie dając wyschnąć wcześniej utorowanym ścieżkom. Poczuła dłoń Baekhyuna na swoim ramieniu, dlatego pospiesznie odwróciła się w jego kierunku, nie zważając na niebezpieczeństwo w jakim znajdowała się.

– Jeosung, zostaw mnie tutaj, błagam. Nie powinienem był dopuścić do tego, byś pojawiła się w tym świecie, jednak moja samolubność wzięła nade mną górę – wychrypiał bardzo osłabiony. Wziął ciężki oddech, po czym dodał: – Wracaj do swojego świata, Jeosung. Strażnik bramy pomoże ci przedostać się na drugą stronę.

– Nie, to nie może się tak skończyć! – Dziewczyna przytuliła się po piersi chłopaka, nie kryjąc swojego szlochu.

– Czas minął! – krzyknął Sehun za plecami Jeosung.

Dziewczyna usłyszała świst przecinanego powietrza przez miecz, dlatego mocniej przytuliła klatkę piersiową szatyna, oczekując ciosu, jednak nie spodziewała się innego scenariusza. Baekhyun w ostatnim momencie obrócił się w taki sposób, że to jego plecy zostały ugodzone, dziewczynie nie wyrządzając przy tym żadnej krzywdy.

Trzymał Jeosung przez chwilę w swoich ramionach, patrząc na nią z góry i uśmiechając się do niej ciepło. Przez chwilę, dziewczyna miała wrażenie, że uniknął ciosu, jednak z jego gardła wydobył się dźwięk mokrego kaszlu, by ukazać strużkę krwi, spływającą po jego dolnej wardze. Król wypuścił dziewczynę, przez co jej plecy spotkały się z twardą, zimną posadzką, po czym upadł na nią bezwładnie, wypuszczając swój miecz z dłoni.

Jeosung ostatkiem sił, wygramoliła się spod ciała Baekhyuna, by klęknąć przy nim na kolanach. Chłopak krztusił się własną krwią, jednak ona dalej nie chciała przyjąć do wiadomości, że to jest jego koniec. Poczuła mocny uścisk na swoim ramieniu, jednak nie mogła odwrócić wzroku od cierpiącego króla. Poczuła, jak ktoś kuca przy niej i jego ciepły oddech tuż przy swoim uchu.

– To musiało się tak skończyć, nie uważasz? Nawet go nie znałaś, a tym bardziej nie mogłaś go pokochać. Zostaniesz przy moim boku, a sprawię, że będziesz godną kobietą – rzekł Sehun, a dziewczyna nie mogła znieść jego słów.

Oglądał przez chwilę swój miecz splamiony braterską krwią, po czym na jego twarzy pojawiło się zadowolenie. Jeosung zerknęła w stronę bruneta, jednak robiło się jej niedobrze za każdym razem, kiedy patrzyła na zdrajcę.

– Ty nic nie wiesz o miłości, nigdy nie będę twoją kobietą! – krzyknęła, po czym bez chwili namysłu chwyciła miecz należący do Baekhyuna.

Jego moc sprawiła, że czuła, jakby jej dłonie płonęły żywym ogniem. Krzyczała, jednak nie wypuściła broni, a wymierzyła jej ostrze w stronę Sehuna. Jej postawa zaskoczyła chłopaka w pierwszej chwili, jednak opamiętał się, by wymierzyć cios bezczelnej ludzkiej kobiecie. Miecz wypadł w jej dłoni, zostawiając po sobie silne poparzenia. Dłonie Jeosung trzęsły się niesamowicie, jednak bardziej czuła ból wywołany przez uderzenie Sehuna.

– Idiotka, myślałaś, że dasz radę posłużyć się żywiołową bronią! – zadrwił z niej Sehun, po czym zgiął się wpół, a jego twarz wykrzywił grymas bólu.

Jego pierś przeciął blask miecza należącego do Baekhyuna. Władca stał za nim, chwiejąc się na nogach, jednak coraz głębiej wbijał swój miecz w ciało swojego brata.

– Niczego nie nauczyłeś się bracie. Powinieneś był pozostać czujny do samego końca – rzekł beznamiętnie, po czym puścił rękojeść miecza, by upaść na kolana.

Tuż obok króla upadł jego brat, chwytając się za klatkę piersiową. Jego cała postać zaczęła lśnić dziwnym blaskiem, jakby rozdzierała każdą jego komórkę. Widać było ogromne cierpienie na twarzy chłopaka, jednak nie pozwolił sobie na krzyk, a jedynie spojrzał z wyrzutem w stronę starszego.

– Ty też umrzesz, Halloween nie przetrwa bez władcy. Skazałeś wszystkich na zagładę dla jednej ludzkiej dziwki. Krew tysiąca istnień będzie zalegać na twoich dłoniach – stwierdził, po czym blask wydostał się oczami oraz ustami chłopaka, powodując, że zamilkł, by po chwili zniknąć, pogrążając komnatę w nieprzyjemnej dla uszu ciszy.

Jeosung nie mogła uwierzyć w to, co wydarzyło się na jej oczach. Próbowała dojść do siebie, a szatyn szybko sprowadził ją na ziemię. Upadł na bok, ciężko oddychając. Dziewczyna natychmiast podbiegła do niego, klękając przy nim i podnosząc go, by ułożyć sobie jego głowę na kolanach. Patrzył pustym wzrokiem w sufit, jednak dało się usłyszeć cichy, charczący oddech chłopaka potwierdzający to, że jeszcze żyje. Baekhyun swój wzrok przeniósł na twarz Jeosung, a kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze.

– Wszystko będzie dobrze, Jeosung. Chen zajmie się wszystkim. Nie martw się o nic. Wracaj do swojego świata. Żyj tak, jak do tej pory – szepnął, a nowe, ciepłe łzy spłynęły po policzkach dziewczyny.

– Proszę nie zostawiaj mnie! Błagam! Nie możesz mi tego zrobić! – Jeosung krzyczała, dławiąc się łzami.

– Weź to i wspomnij czasem o mnie – powiedział, układając drżącą dłonią srebrny łańcuszek na ręce dziewczyny.

Zawieszka przedstawiała okrąg z szesnastoma ramionami. Kształt ten swym wyglądem przypominał gwiazdę lub rozbłysk światła, co było symbolem mocy posiadanej przez Baekhyuna oraz herbem jego rodu.

– Pomimo że długo obserwowałem i chroniłem ciebie, to nigdy nie oczekiwałem jakichkolwiek uczuć z twojej strony. To była moja klątwa, Jeosung. Nie zasłużyłaś na takie cierpienie, przepraszam – szepnął, patrząc dziewczynie w oczy.

– To jest najgorszy koszmar, jaki kiedykolwiek mnie spotkał – załkała, bezradna na to co się wydarzyło.

Jeosung nie myślała za wiele w tamtym momencie. Poczuła, że powinna to zrobić, dlatego nachyliła się nad chłopakiem, składając drobny pocałunek na jego ustach. Poczuła metaliczny smak, przez co zaprzestała swojego działania. Pragnęła oddać mu swoje serce, a w tamtej chwili zdała sobie sprawę, że zrobiła to w momencie, kiedy rozmawiali przy obrazie rodziny Byun.

– Kocham cię, Baekhyun – szepnęła w jego usta, przyznając się do tego również przed sobą.

Chłopak ostatkiem sił dotknął dłonią policzek Jeosung, by powtórzyła to, co zrobiła przed chwilą. Dziewczyna po raz kolejny delikatnie musnęła wargi chłopaka, kiedy poczuła jak jego dłoń bezwładnie opada u jego boku.

Krzyk pełen żalu i rozpaczy rozległ się po sali. Usłyszeć można było również szepty zebranych osób, które wstawały ze swoich miejsc.

Jeosung łkała nad martwym ciałem króla, nie mogąc pozbyć się uczucia, które rozrywało jej serce. Nigdy nie czuła się tak, jak w tamtym momencie – pusta, jakby odebrano jej coś bardzo ważnego. Poczuła silne dłonie na swoich ramionach, próbujące zabrać ją od zmarłego, jednak dziewczyna wyrywała się, nie chcą zostawić szatyna samego.

– Dlaczego mu nie pomogliście do cholery?! – krzyczała pełna żalu i goryczy, dalej walcząc z tą osobą.

– Baekhyun stworzył dla nas barierę ochronną. Widzieliśmy wszystko co się stało, jednak nie mogliśmy nic zrobić. – Jeosung rozpoznała głos Suho, który był mocno zachrypnięty.

Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że dla nich musiało być to trudne obserwować klęskę swojego władcy i nie móc interweniować w tej sprawie. Można było spodziewać się tego po Baekhyunie, że wykorzysta ostatnie pokłady swojej mocy, by jak najmniej osób zginęło w jego sprawie.

– Puść mnie! Zostaw, nie opuszczę go! – krzyczała, szarpiąc się z wilkołakiem, aż opadła z sił.

Suho przytulił płaczącą dziewczynę do swojej klatki piersiowej, poklepując jej plecy i kołysząc ją lekko, jak to robili rodzice małych dzieci. Kiedy Jeosung opanowała swoje emocje, odsunęła się od chłopaka, po czym spojrzała na przedmiot trzymany w dłoni. Wisiorek błyszczał, odbijając światło świec, powodując że dziewczyna stała się nieco bardziej spokojna. Założyła naszyjnik podarowany jej przez Baekhyuna, by ułożyć sobie jego zawieszkę na sercu i pogładzić zimny metal.

Ostatni raz spojrzała w kierunku leżącego na ziemi mężczyzny, jego oczy były zamknięte, a twarz wyrażała spokój. Pomimo kłopotów i ogromnego wysiłku, jego twarz nadal wyglądała młodo, przez co jego śmierć wydawała się być jeszcze bardziej beznadziejną. Jeosung przymknęła powieki, spod których wypłynęła pojedyncza łza.

Suho stał przed nią, wyciągając dłonie do dziewczyny, by pomóc jej wstać. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie na tyle silna, by zrobić to samej. Szatynka chwyciła jego pomocną dłoń, kiedy światła zgasły wypełniając pomieszczenie mrokiem. W sali zostało jedynie kilka osób, gdyż balowi goście zostali odprowadzeni do wyjścia przez wzgląd na tragiczne wydarzenia, jakie miały miejsce. Przywódcy klanów oraz królewscy strażnicy próbowali na nowo oświetlić pomieszczenie, jednak każda ich próba kończyła się klęską, gdyż światło jakby uciekało od nich.

Jeosung trzymała się blisko Suho, by czuć się choć trochę bezpieczną. Jej uwagę przykuł drobny, jasny punkcik, emanujący nikłe, niebieskawe światło. Chwyciła wilkołaka za ramię, chcąc zwrócić jego uwagę na dziwne zjawisko. Trzymając się tuż za Suho, dziewczyna podeszła bliżej źródła dziwnego światła. Wydobywało się ono z piersi Baekhyuna, a dokładniej z rany, którą pozostawił żywiołowy miecz należący do Sehuna. Broń zniknęła w tym samym momencie co jej właściciel, pozostawiając po sobie krwawiącą szramę, która wydawała się być coraz to mniejszą.

Jeosung chciała podbiec do ciała Baekhyuna, obawiając się, że spotka go ten sam los co jego młodszego brata. Kiedy ludzie umierali na ziemi, jedną z opcji było trafienie do Halloween, jednak dziewczyna nie wiedziała co staje się z mieszkańcami miasteczka, którzy zginą w tym wymiarze. Nie chciała, by ciało jej ukochanego zniknęło na wieki w taki sam sposób co zdrajcy. Poczuła jednak mocny chwyt na ramieniu, uniemożliwiający jej zamiary.

Spojrzała na Suho, który przytrzymywał jej ramię, kiedy pomieszczenie ogarnęła oślepiająca świetlistość, która spowodowała, że wszyscy upadli na ziemię, zakrywając oczy przed blaskiem. Jeosung czuła przyjemny, ciepły powiew, który ustał po jakimś czasie, więc szatynka zdecydowała się otworzyć oczy. Zamrugała kilka razy, by przyzwyczaić się do ciepłego światła, które pochodziło od magicznych świec, które na nowo świeciły swoim blaskiem. Kilku strażników podnosiło się ze swoich miejsc, będąc niesamowicie zdezorientowanymi.

Jeosung nerwowo rozglądała się przez chwilę po sali, by odnaleźć sylwetkę króla i odetchnąć z ulgą, kiedy zastała go na swoim miejscu. Coś jednak wydawało się jej inne niż kilka chwil wcześniej.

Przydeptując materiał sukienki i będąc w tym bardzo niezdarną, dostała się bliżej Baekhyuna, którego klatka piersiowa unosiła się w nierównym rytmie. Dziewczyna prędko uklęknęła tuż przy nim, obijając kolana o kamieniste podłoże, jednak zignorowała ból. Złapała poły czarnej koszuli chłopaka, poplamionej krwią, by rozerwać ją i ukazać nagą pierś Baekhyuna. Nigdzie nie było śladu po brzydkim rozcięciu, które jeszcze kilka chwil wcześniej widziała. Przejechała zimną dłonią po nagiej skórze króla w miejscu, w którym powinna znajdować się okropna szrama, a której tam nie było. Przysunęła swój policzek do jego klatki piersiowej, słysząc spokojne bicie serca. Dziewczyna wróciła do swojej poprzedniej pozycji, nie mogąc dać wiary, temu co ujrzała.

Baekhyun otworzył ciężkie powieki, mrużąc je przez chwilę, by przywyknąć do oślepiającego go światła. Czuł się bardzo zmęczony, jakby przebiegł niesamowicie długi dystans bez chwili wytchnienia. Zauważył pochylającą się nad nim szatynkę, której oczy spuchnięte były od płaczu. Uniósł swoje kąciki ust w słabym uśmiechu, mając wrażenie, że trafił do nieba, choć to nie mogło się stać.

– Jak to możliwe? – szepnęła dziewczyna, nie mogąc powstrzymać łez.

Chłopak próbował podnieść się do siadu, jednak był bezsilny. Jeosung chwyciła go za ramiona umożliwiając mu jego zamiary, jednocześnie wtulając się w szyję chłopaka. Pogładził ją po plecach upewniając się, że to wszystko jest jednak prawdziwe.

– To jakiś cud! – krzyknął Suho tuż obok Jeosung, powodując to, że odsunęła się od Baekhyuna, który uśmiechał się do niej szerzej.

– Naprawdę żyję? Czy to możliwe? – zapytał szatyn, nie kryjąc swojej radości.

Jeo złapała Baekhyuna za rękę i wtedy przed jej oczami pojawił się zbitek słów, które bezwiednie zaczęły wypływać z jej ust.

Jeśli miłość maga do śmiertelnej kobiety zostanie odwzajemniona, a oblicze śmierci będzie próbować rozdzielić kochanków, tylko pocałunek może wyrwać duszę ze szpon żniwiarza, albowiem nikt nie ma prawa igrać z prawdziwą miłością – rzekła, zaskakując tym dwójkę mężczyzn.

– Myślałem, że poznałem całą treść tej przepowiedni – Baekhyun zastanowił się przez chwilę, po czym spojrzał na Jeo i dodał: – Coś musiało umknąć mojej uwadze, przepraszam.

– Myślisz, że gdybyś wiedział o tym wcześniej uniknąłbyś tej sytuacji? – zapytała Jeosung, ani na chwilę nie odrywając wzroku od chłopaka.

– Możliwe, że nie, ale mógłbym wcześniej rozkochać cię w sobie – zaśmiał się, a szatynka poważnie zawstydziła się przez jego słowa. – Jednak to nie zmienia faktu, że uratowałaś mi życie, Jeosung.

Dziewczyna zastanowiła się przez chwilę nad odpowiedzią, po czym pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko do Baekhyuna.

– Mylisz się, to moje serce cię uratowało, najdroższy – szepnęła, a chłopak nie mógł już dłużej powstrzymać się.

Swoją dłoń ułożył na karku dziewczyny, wplątując swoje długie palce w jej puszyste włosy i zmuszając do pochylenia się. Ich miękkie, ciepłe usta złączyły się w pocałunku pełnym miłości, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętnym. Przez chwilę walczyli o władzę, by w końcu znaleźć wspólny rytm.

Kochankowie zajęci swoim światem nie zważali na Suho, który znajdował się tuż obok nich. Zażenowany i skrępowany wycofał się po cichu, nie chcąc przerywać im tak ważnego momentu.

– Nie krępujcie się mną, przecież mnie tu nie ma – westchnął Suho, nie spodziewając się żadnej reakcji z ich strony, wyszedł z komnaty, wyganiając również strażników, którym podobała się ta scena i najchętniej pozostaliby na dłużej.

– Kocham cię. – Jeosung szepnęła w usta chłopaka, kiedy odsunęli się od siebie, by zaczerpnąć powietrza.

– Moje serce należy do ciebie, Jeosung – odpowiedział jej, uśmiechając się najpiękniej, jak tylko umiał, by kolejny raz lekko musnąć jej usta swoimi.

Tym razem pocałunek był jednak inny, co zmusiło Baekhyuna do odsunięcia się od dziewczyny. Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, co mocno wystraszyło i zestresowało szatynkę.

– Coś nie tak? Zrobiłam to źle? – zapytała zawstydzona, brakiem swoich umiejętności, jednak wcześniej miała tylko jednego chłopaka i to w podstawówce, więc nie była doświadczoną osobą.

– To nie tak. Jeosung... t-ty znikasz... – stwierdził, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.

Dziewczyna wstrzymała oddech, zaniepokojona jego słowami. Wyciągnęła dłoń przed siebie, która rzeczywiście stawała się przezroczysta. Chciała błagać Baekhyuna o pomoc, jednak zdołała tylko wyciągnąć dłoń w jego stronę, po czym ogarnęła ją ciemność.

Jeosung zachłysnęła się powietrzem, automatycznie podnosząc się do pozycji siedzącej. Otworzyła oczy, jednak ostre światło brutalnie zaatakowało jej źrenice, przez co natychmiast je zamknęła. Przetarła ślepia wierzchem dłoni, by przyzwyczaić się do jasności. Miała nadzieję, że kiedy otworzy oczy po raz drugi, ujrzy obok siebie Baekhyuna całego i zdrowego.

Uniosła powieki, przyzwyczajona już do jasności, jednak to co zastała wokół siebie spowodowało, że nie chciała tego zrobić. Rozejrzała się wokół, rozpoznając kolor ścian swojego pokoju. Siedziała na własnym łóżku w tych samych dresach, w których miała przenieść się do miasteczka Halloween. Przez chwilę zastanawiała się, czy to wszystko co przeżyła miało miejsce naprawdę, czy było jedynie wytworem jej wyobraźni.

– To musiał być sen – powiedziała do samej siebie, chcąc w ten sposób potwierdzić tę wersję, jednak pustka którą odczuwała w sercu nie pozwalała jej na to.

To było niemożliwe, by przenieść się do innego wymiaru, więc dlaczego czuła że jej dusza niesamowicie jej ciąży?

Przetarła twarz dłońmi, po czym jej wzrok przyciągnęła książka leżąca na podłodze, którą czytała poprzedniego wieczoru. Sięgnęła po nią, przez co poczuła wisiorek zwisający z jej szyi, co przyspieszyło bicie jej serca, jednak po chwili uśmiechnęła się przypominając sobie, iż jest to ten, który dostała od rodziców na urodziny poprzedniego wieczoru. Dotknęła zawieszki, jednak ta wydała jej się inna.

Pospiesznie odpięła naszyjnik, chcąc zobaczyć zawieszkę w pełnej okazałości. Do oczu Jeosung napłynęły łzy, dostrzegła długie blizny na swoich dłoniach, które wyglądały jakby pozostały po okropnym oparzeniu, jednak nie to wywołało w niej uczucie rozpaczy. W dłoni trzymała naszyjnik – ten sam, który podarował jej Byun Baekhyun.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top