*** Nieproszony gość ***
Jeosung weszła do swojej komnaty, zatrzaskując drzwi za sobą i opierając się plecami o drewnianą powierzchnię. Cały czas czuła wypieki na swoich policzkach, dlatego chwyciła rozgrzaną skórę w dłonie, które z kolei były lodowate. Tym razem zamkowy korytarz pokonała sama, mając niemały mętlik w głowie. Czuła, że to wszystko, co działo się wokół niej, nie było normalne, jednak pewnie uczucie zaczęło kiełkować w jej sercu.
Powróciła myślami do ostatniego spędzonego z Baekhyunem momentu, który sprawił, że jej serce znów przyspieszyło swój rytm.
– Jesteś piękna... – Te dwa, wypowiedziane przez chłopaka, słowa krążyły wokół Jeosung, nie dając jej spokoju.
Nie chciała odwzajemnić jego uczucia, gdyż wiedziała, że poważnie mu to zaszkodzi, jednak chłopak wcale nie starał się jej odtrącić i sprawić, by go nienawidziła, a wręcz przeciwnie, wszystkie jego działania powodowały, że był dla niej coraz mniej obojętny.
– Opanuj się Jeosung, nie możesz go pokochać – powiedziała na głos, jakby to miało sprawić, że posłucha samej siebie.
Spojrzała w stronę ogromnego łoża znajdującego się w centrum komnaty. Dostrzegła coś, co nie znajdowało się w pomieszczeniu, kiedy była w nim ostatnim razem. Podeszła bliżej, a jej oczom ukazała się wystawna, aksamitna suknia, o której wspominał jej Baekhyun, nim uciekła od niego.
– Znajdziesz w komnacie suknie, którą przygotowałem dla ciebie, załóż ją proszę. Pragnę, byś na balu mi towarzyszyła i przyćmiła resztę gości – powiedział, kiedy Jeosung była tuż przy drzwiach.
Chwyciła swoją nową kreację w dłonie, by przyjrzeć się jej z bliska. Była dość ciężka przez masę materiału zużytą do jej uszycia, jednak jej miękkość sprawiła, że Jeosung pragnęła założyć ją na siebie jak najszybciej.
– Widzę, że spodobała się panience przygotowana kreacja. – Spod drzwi Jeosung usłyszała piskliwy głosik, który w pierwszym momencie mocno ją przeraził.
Odwróciła się w stronę intruza, by zobaczyć kto śmiał ją wystraszyć. Przy drzwiach stała drobna brunetka o krótko ściętych włosach. Jej okrągła, lekko pucułowata buzia sprawiała wrażenie, że dziewczyna jest sporo młodsza od Jeosung, jednak to nie była prawda. Ubrana była w szarą długą suknię z białym fartuszkiem przewiązanym na biodrach. Wyglądała bardzo skromnie, jednak błysk jaki miała w oczach dodawał jej dostojności.
– Nazywam się Lee Chiyeong, jestem królewską medyczką – przedstawiła się dziewczyna, by ukłonić się lekko do Jeosung.
– Nie jestem chora – odpowiedziała jej szatynka, a Chiyeong zaśmiała się.
– Mam panience pomóc w przygotowaniach do balu – wyjaśniła, a Jeo lekko rozluźniła się.
– Sama dałabym radę, nie chcę sprawiać kłopotu – szepnęła Jeosung, spoglądając na trzymaną przez siebie kreacje.
– Chętnie pomogę panience, by wyglądała olśniewająco. Królowi bardzo na tym zależy – powiedziała pewnie, a na wspomnienie mężczyzny Jeosung zawstydziła się ponownie.
Krępowało ją ubieranie przez obcą osobę i to, że nie mogła zrobić tego sama, jednak nie chciała nikomu robić problemów. Król mógł zezłościć się na brunetkę, że nie wykonała swojego zadania jak należy, dlatego dziewczyna skinęła głową na Chiyeong, zachęcając do działania.
Dziewczyna musiała włożyć sporo swojego wysiłku, by zasznurować czarny gorset. Królewska wybranka nigdy nie ubierała strojów tego typu, dlatego nie wiedziała w jaki sposób mogłaby pomóc brunetce, by kreacja leżała na niej jak należy. Jeosung powinna czuć się komfortowo w sukni w której miała spędzić resztę nocy, dlatego Chiyeong pozwoliła jej oddychać w gorsecie, sprawiając również, że podkreślał to co powinien.
Po uporaniu się z gorsetem Jeo mogła przejrzeć się w lustrze, w którym nie poznawała samej siebie. Czarny gorset, zdobiony różnego rodzaju szlachetnymi klejnotami, które wyglądały na prawdziwe, idealnie przylegał do ciała dziewczyny, lekko uwydatniając piersi, przez co czuła się nieco skrępowana. Dół sukni był w bordowym kolorze, takim samym jak garnitur Baekhyuna, przełamany czarnym tiulem. Dziewczyna miała dziwne wrażenie, iż był to specjalnie wykonany zabieg, by ich stroje balowe kolorystycznie pasowały do siebie, pokazując, że szatynka już do kogoś należy.
Chiyeong wykonała jeszcze niezwykłe upięcie na włosach Jeosung, tworząc eleganckiego koka, a z przodu zostawiając kilka zakręconych pasemek opuszczonych luźno. Obie zachwycone były efektem jej pracy, mając nadzieję, że inni też to docenią.
Zbliżała się godzina balu na cześć miasteczka Halloween, więc Jeosung musiała opuścić komnatę, w której została ugoszczona. Podziękowała Chiyeong za pomoc, po czym udała się na niższe piętro, gdzie dostrzegła otwarte wejście główne i spory tłum zebranych już osób.
Chwyciła w dłonie dół swojej sukni, by lekko go ponieść i nie nadepnąć na materiał podczas schodzenia po sporych, dębowych schodach. Rozglądała się wokół siebie, obserwując gości przybywających do zamku. Całe otoczenie tętniło życiem, co było dla niej nowe w porównaniu do tego, co zastała przybywając do zamku. Niewielkie wzrostem istoty krążyły wśród przybywających z tacami na dłoniach, rozdając puchary z dziwnym płynem, a w tle dało się usłyszeć cudowne brzmienie skrzypiec przełamane dźwiękiem harfy oraz dzwonków.
Po pokonaniu schodów, Jeosung zatrzymała się przy jednym z filarów, który zagradzał jej drogę do sali balowej. Liczne spojrzenia stworzeń, które bynajmniej nie przypominały ludzkich, sprawiły, że czuła się nieswojo i jakby osaczona przez zebrany tłum. Dziewczyna przyspieszyła kroku na tyle, na ile pozwalała jej ciężka suknia, by odnaleźć jakąś znajomą twarz, przy której poczułaby się nieco bardziej bezpieczna.
Przekroczyła próg sali, która przywitała ją swoją wystawnością i sporym rozmiarem. Było to największe pomieszczenie z tych, w których do tej pory dane jej było przebywać. Przeciwległą ścianę zdobiły ogromne okna, a za nimi taras, z którego dostrzec można było cudowny widok księżyca w pełni. Po prawej stronie na końcu sali ustawiony był bufet z najrozmaitszymi potrawami, które nie do końca zachęcały Jeosung. Po przeciwnej stronie, na niewielkim podeście, ustawiona była orkiestra, która przygrywała kilku parom, które odważyły się jako pierwsze wyjść na parkiet. Pomieszczenie zdobiły różnego rodzaju ozdoby, które Jeo mogła dostrzec w mieście podczas podróży do zamczyska. Wzrok najbardziej przykuwał jednak sporych rozmiarów złoty żyrandol, znajdujący się na środku sufitu, który był podstawą dla lewitujących wokół jego ramion świec. Szatynka pragnęła dowiedzieć się, jak to jest możliwe, że samoistnie unosiły się one w powietrzu, jednak jej uwagę zajęło coś innego.
Swym spojrzeniem wróciła do miejsca zajmowanego przez orkiestrę, którą stanowiły elfy czystej krwi. Za nimi dostrzec można było cztery miejsca swą wystawnością przypominające królewskie trony. Dwa z nich były nieco większe od dwóch pozostałych. Całą ścianę za nimi zdobił złoty symbol gwiazdy, który sprawiał wrażenie, jakby dawał przedziwny blask na komnatę. Uważniej przyglądając się otoczeniu, Jeosung mogła dostrzec, że sufit sali również pokryty był w dziwnych symbolach, które wydawały się być żywe.
Przed jednym z największych tronów stał Baekhyun, który z zaciekawieniem, troską i radością na twarzy obserwował zebranych gości. Jego strój nie zmienił się, co nie zdziwiło Jeosung, a wręcz przeciwnie, wywołało lekki uśmiech na jej ustach. Chłopak pragnął, by cała uroczystość odbyła się w takiej atmosferze jak w tamtym momencie. Chciał widzieć uśmiechnięte twarze swoich poddanych podczas tak ważnego dla nich wydarzenia. Jego myśli cały czas zajmowało wiele spraw, które nie dawały mu spokoju, jednak starał się utrzymywać tę radosną maskę, by nikt nie musiał przejmować się jego zmartwieniami.
W tłumie tańczących par dostrzegł dziewczynę, która przyciągnęła jego wzrok na dłużej. Uśmiechnął się szczerze zadowolony z siebie, gdyż wiedział, że suknia którą jej podaruje idealnie będzie pasować do szatynki. Ukłonił się lekko w jej stronę, nie kryjąc swojego rozbawienia, gdyż dziewczyna wydawała się być mocno onieśmielona. Zszedł z kamiennego podestu, by dostać się do Jeosung i móc podziwiać ją z bliska.
– Pani, czy uczynisz mi ten zaszczyt i poświęcisz mi swój pierwszy taniec? – zapytał, zatrzymując się tuż przed Jeosung.
Pamiętając o tym, co wydarzyło się między nimi kilka chwil wcześniej, dziewczyna czuła się zakłopotana, a gorset, który wiele odsłaniał nie dodawał jej pewności siebie, jednak Jeo wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się lekko do szatyna.
– Z wielką przyjemnością, wasza wysokość. – Dygnęła tak, jak robiły to kobiety w dramach historycznych, których sporo obejrzała, po czym podała chłopakowi dłoń, pozwalając poprowadzić się na środek parkietu.
Swoją prawą dłoń Baekhyun ułożył w talii dziewczyny, przyciągając ją naprawdę blisko siebie. Spojrzał na jej lekko zaczerwienioną twarz, uśmiechając się przebiegle, po czym drugą dłoń złączył z tą dziewczyny. Jeosung będąc niepewną siebie, gdyż nigdy nie tańczyła tańca towarzyskiego, swoją lewą dłoń położyła na ramieniu chłopaka, chowając przy tym swoją rozpaloną twarz w zagłębieniu jego szyi. Orkiestra zmieniła nieco repertuar i wtedy Baekhyun wykonał pierwsze kroki walca, zmuszając do tego również Jeosung. Dziewczyna wolała nie zastanawiać się za wiele nad swoimi ruchami, dlatego pozwoliła poprowadzić siebie swojemu partnerowi. Na początku nadepnęła kilka razy na stopy szatyna, chcąc po tym zapaść się pod ziemię, jednak u chłopaka wywołało to jedynie rozbawienie jej niezdarnością. Kiedy Jeosung wczuła się w muzykę, starała się dopasować do Baekhyuna najlepiej jak umiała. Po kilku taktach razem tańczyli jakby byli zawodowcami. Chłopak idealnie prowadził Jeosung w tańcu, a Jeo poddawała się temu, starając się włożyć w swoje ruchy jak najwięcej gracji.
– Wyłącz swój umysł, tańcz sercem. Poczuj to w sobie – szepnął Baekhyun w pewnym momencie, powodując, że Jeosung lekko zadrżała, jednak przytaknęła chłopakowi, co pozwoliło jej nieco bardziej rozluźnić się.
Kiedy piosenka skończyła się Baekhyun ucałował dłoń dziewczyny, dziękując w ten sposób za taniec. Jeo uśmiechnęła się do niego, zadowolona z siebie, że udało jej się nie upaść.
– Czy chciałabyś... – nie zdążył dokończyć, gdyż podeszła do niego piękna kobieta o perlistej cerze i miedzianych, gęstych włosach. Jej czerwone oczy oraz wampirzy uśmiech od razu zdradzał kim jest.
– Panie, czy uczynisz mi ten zaszczyt i poświęcisz mi kolejny taniec? – zapytała swoim głębokim głosem, który przyprawił Jeo o zimny dreszcz.
Władca spojrzał niepewnie w stronę swojej towarzyszki, nie chcąc jej zostawiać, jednak nie mógł odmawiać swoim poddanym. Obawiał się, że szatynka nie zrozumie tego i poczuje się zagrożona, jednak mylił się co do niej.
– Pójdę się przewietrzyć – powiedziała, po czym ukłoniła się i udała w stronę wyjścia na taras.
Czuła, że spojrzenia Baekhyuna odprowadza ją, jednak nie odwróciła się ani razu. Kiedy wyszła na zewnątrz lekki wiaterek musnął jej rozgrzaną skórę, wywołując ciarki, jednak było to dla Jeosung przyjemnym doświadczeniem. Bliskość Baekhyuna sprawiała, że czuła się jakby płonęła wewnętrznie, a chłód nocy pozwalał jej chociaż na chwilę ochłonąć i pozbierać myśli.
Dziewczyna widziała uśmiech władcy jednak nie dostrzegała tej radości w jego oczach. Doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego losu, a radość którą sobą okazywał była jedynie złudna, przez co Jeosung martwiła się o niego, choć nie powinno ją to obchodzić. Powinna myśleć o tym, jak wrócić do domu, jednak wieczór, który spędziła w Halloween sprawił, że zastanawiała się jakby to wyglądało, gdyby została tam na dłużej.
Jej rozmyślania przerwała ciepła dłoń, którą poczuła na swoim ramieniu. Odwróciła się gwałtownie w tę stronę i dostrzegła ciepły uśmiech Kaia. Rozluźniła się nieco bardziej spokojna i odwzajemniła jego uśmiech. Przyjrzała się chłopakowi, który teraz wyglądał naprawdę elegancko. Ubrany był w czarne spodnie od garnituru oraz białą koszulę, której trzy górne guziki były odpięte, ukazując umięśnioną klatkę piersiową, a rękawy podwinięte do połowy ramion, dodały mu mnóstwo seksapilu. Blask księżyca sprawił, że jego skóra wydawała się być jeszcze ciemniejsza, a oczy świeciły się złotym blaskiem, zdradzając jego drugą naturę.
– Co tutaj robisz? Przestraszyłeś mnie – powiedziała Jeosung, odwracając się przodem do chłopaka.
– Widziałem, że panienka wychodzi sama. Król tańczy z innymi kobietami, więc pomyślałem, że może być panience przykro – stwierdził lekko zakłopotany.
Pomimo że nie wyglądał, to Jeosung miała wrażenie jakby chłopak był dla niej młodszym bratem, który martwi się o nią, nawet jeśli nigdy nie przyzna się do tego.
– Proszę, mów do mnie po imieniu, źle czuję się, kiedy ktoś zwraca się do mnie w ten sposób. Nie pochodzę z waszego świata, więc nie musisz czuć się przy mnie niekomfortowo – uśmiechnęła się do niego, a dziwna energia wróciła do Kaia.
– Jeosung! – krzyknął zadowolony, klaszcząc w dłonie, po czym spojrzał spod rzęs na dziewczynę i dodał: – Czy teraz jest w porządku?
– Jak najbardziej, Jongin – zaśmiała się, jednak zaskoczony wyraz twarzy chłopaka spowodował, że zmieszała się.
– Skąd znasz to imię? – zapytał, stając się bardzo poważnym, co przeraziło szatynkę.
– J-ja... N-nie chciałam cię zezłościć – zaczęła się jąkać, spoglądając na swoje dłonie – Chen mi powiedział co nieco.
Wyjaśniła, nie mogąc spojrzeć w twarz chłopaka. Nie chciała go urazić, a pragnęła, by poczuł się równy z nią. Nie była świadoma, że imię nadane mu przez Suho wywołuje w nim wściekłość.
Pragnęła zapaść się pod ziemię, przez to, że nie umiała wyczuć chwili, jednak usłyszała perlisty śmiech chłopaka, przez co spojrzała na niego zaskoczona.
– To jest zabawne, kiedy ktoś wypowiada to imię, a w twoich ustach brzmi jeszcze bardziej komicznie – zaśmiał się ponownie, opierając o balustradę. – Wydaje mi się wtedy, jakby ktoś zwracał się do innej osoby, ja jestem po prostu Kaiem i niech tak zostanie, dobrze?
– Oczywiście, przepraszam – przytaknęła, lekko uśmiechając się do niego.
Melodia grana przez orkiestrę stała się bardziej żwawa, przez co Kai podskoczył, klaszcząc w dłonie.
– Lubię ten utwór, przy nim są najlepsze zabawy u elfów! Zatańczmy – powiedział, nie dając Jeosung za dużego wyboru, tylko złapał ją za nadgarstek, po czym pociągnął w stronę sali balowej.
Na początku Jeosung rozglądała się wypatrując Baekhyuna, jednak nigdzie nie mogła go dostrzec. Rytm granej melodii był naprawdę szybki, co nie do końca pasowało do balu jak ten, jednak Jeosung starała się dopasować krokami do energicznego Kaia. Jego styl tańca był zupełnie odmienny od Baekhyuna. Wilkołak tańczył tak, jakby poświęcał temu całe swoje serce, mając przy tym jednocześnie niesamowitą zabawę. Kiedy coś nie udało się Jeo, po prostu śmiał się z niej, co nie przeszkadzało dziewczynie, gdyż po chwili wtórowała mu.
Po jakimś czasie odnalazła w tłumie władcę, który tańczył z żeńską częścią gości, lub rozmawiał z innymi śmiejąc się przy tym. Kai długo nie chciał wypuścić Jeosung ze swoich ramion, więc pozostało jej jedynie przyglądać się szatynowi. To nie przeszkodziło jej w wysnuciu kilku wniosków. Po pierwsze, Baekhyun był dobrym aktorem, gdyż przed każdym starał się ukryć swój smutek, by bal odbył się w jak najlepszej atmosferze oraz po drugie, miał naprawdę świetny kontakt ze swoimi poddanymi, co czyniło go wspaniałym władcą.
Tuż przed wschodem słońca na przyjęciu pojawiła się reszta osób, które Jeosung mogła poznać wcześniej. Dziewczyna otrzymała jedynie kilka krótkich przerw od tańca na napój, który przynosił dla niej Kai, który był o dziwo naprawdę smakowity. Nikomu jednak nie udało się odbić Jeosung z rąk Kaia. Nawet lider wilkołaków spotkał się z jego oporem, więc dał sobie spokój z próbami zatańczenia z dziewczyną. Dopiero Jongdae znalazł sposób na to, by Kai wypuścił szatynkę. Wykorzystując groźbę użycia swojej mocy na chłopaku, Jongin wycofał się, życząc Jeosung udanej zabawy i ostrzegając ją przed umiejętnościami Jongdae.
Para długo nie mogła wyczuć wspólnego rytmu, przez co mogli wyglądać dość zabawnie, jak dwa walczące kurczaki, jednak w pewnym momencie odkryli styl, w którym oboje odnaleźli się, przez co mieli niemałą zabawę.
Suho musiał bardzo wysilić się, by w końcu dostać się do Jeosung i móc zatańczyć z nią chociaż jeden taniec. Polubił dziewczynę, gdyż wydawała się być naprawdę dobrą osobą. Żałował jednak losu jej i króla, tego w jaki sposób zostali połączeni. Kiedy był magiem, przez jakiś czas strzegł bramy i wiele razy widział śmierć jednego z kochanków, który decydował się pozostać w Halloween tylko po to, by móc trwać przy swojej połówce. To nie było szczęśliwe zakończenie miłosnej historii, jednak nigdy nie można było tego obiecać.
Jeosung tańczyła z Suho, którego styl tańca był zbliżony do tego Baekhyuna, jednak był mniej śmiały i wyzywający, przez co dziewczyna czuła, jakby tańczyła z przyjacielem. W pomieszczeniu zerwał się silny wiatr, przez który muzyka ucichła, a zebrani goście zamarli w miejscu patrząc na siebie z niezrozumieniem. Wzrok Jeosung od razu powędrował w kierunku drzwi tarasowych, jednak te były zamknięte, co lekko przeraziło dziewczynę.
Tupeciki, peruki oraz szale latały w powietrzu, wywołując zażenowanie u właścicieli tych rzeczy. Suho zdjął swoją marynarkę, by okryć nagie ramiona Jeosung, która pocierała je przez chłód, który odczuwała. Chłopak rozglądał się dokoła siebie, widocznie zdenerwowany, dlatego Jeo przysunęła się do niego, chwytając jego ramię, by poczuć się nieco bardziej bezpieczną.
– Co to jest, Suho? Czy to tak ma być?! – Dziewczyna starała się przekrzyczeć podmuchy wiatru, które wydawały się przybierać na sile.
– Niech panienka trzyma się za mną, to nie wróży nic dobrego! – krzyknął do niej w odpowiedzi, nie porzucając form grzecznościowych.
Jeosung poczuła dłoń na swoim ramieniu, dlatego przestraszona odwróciła się w kierunku intruza jednak dostrzegła tam zaniepokojoną twarz Baekhyuna oraz zacięty wyraz twarzy Chena.
– Jeosung, nic ci nie jest? – Baekhyun spojrzał na nią z troską, sprawdzając czy wszystko z nią w porządku.
– Co się dzieje? – zapytała, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
– Musimy stąd iść, Jeosung. Później ci to wyjaśnię. – Chłopak złapał ją za ramię, ciągnąc w swoim kierunku, by wyprowadzić z sali, jednak zatrzymał się gwałtownie.
Tłum zebranych osób rozstąpił się, ukazując wejście do sali. Przedziwny wiatr, który pojawił się wewnątrz budynku ustąpił, a wszystkie spojrzenia skierowały się w stronę drzwi, w których stała pewna osoba. Wyznaczoną przez balowych gości drogą podążył wysoki chłopak, ubrany w czarną koszulę ze stójką oraz tego samego koloru eleganckie spodnie. Na ramionach spoczywał długi, czarno-granatowy płaszcz, sięgający ziemi. Głęboki kaptur zasłaniał jego twarz, dlatego ciężko było powiedzieć kim jest. Niesamowitą ciszę, jaka zapanowała w pomieszczeniu, przerywał jedynie dźwięk sunącej po kamienistym podłożu peleryny oraz stukot drewnianej laski, zakończonej metalowym kolcem, którą dzierżył intruz. Kiedy zbliżył się do króla na tyle blisko, na ile uważał za stosowne, zsunął nakrycie głowy, ukazując swoje oblicze. Dało się zauważyć zmęczenie na jego okrągłej twarzy. Jego skośne oczy były dzikie i wyrażały niezrozumiałe szaleństwo. Usta chłopaka wykrzywione były w przeraźliwym uśmiechu, który bynajmniej nie wyrażał zadowolenia. Intruz wyglądał jak czarnoksiężnik, który pragnie zamordować każdego, kto sprzeciwi się jego woli. Jeosung rozpoznała jego twarz, był to chłopak od żelków.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top