Gdy wszystko się sypie, prościej podjąć ryzyko.
L? Umierasz? Czemu? Przecież... Przecież ci pomagam! Ostrzegam! Chronię... Chronię? Co jest? L! Otwórz oczy! Rem? Co ty? Jak to? Po co? Na co? Dlaczego? Nie rób tego! Błagam! Nie!
Kodo rozbudziła się, pierwszy raz od dawna tak wystraszona.
Jestem całkiem zlana potem... Jakbym znów była człowiekiem... Czemu się bałam? Co mi się stało? Śniła mi się przyszłość, to wiem. L musiał w międzyczasie schwytać drugiego Kirę, tego pustaka.
Kodo westchnęła, wychylając się z pokoju. Miała rację, L właśnie obserwował Misę przez kamery i z nią rozmawiał.
To się zaraz, całkiem niedługo wydarzy... L zginie. Jeśli teraz nic nie zrobię, to to się zdarzy. Boję się, ale całkiem nie wiem, dlaczego.
Westchnęła, wychodząc z sypialni.
Trzeba zacząć działać. Najlepiej pozbyć się Kiry i dać Misę w odstawkę.
- Kodo... - mruknął L cicho, bie chcąc zwracać uwagi Matsudy. - Czy Misa jest drugim Kirą?
- Tak.
Dostrzegłam Rem. Boże, jeśli przeze mnie Misa się zabije, Rem mi nigdy nie wybaczy. Muszę... muszę sprawić, by blondyna zapomniała także o Raito.
- L, może powinieneś zapytać Raito o opinię?
- Być może, nie sądzę jednak by był to dobry pomysł. Rozjuszony Kira będzie niebezpieczniejszy.
- Przecież jest wyrachowany.
- Uparta jesteś ostatnio.
Nawet nie wiesz jak bardzo. Kira... zegarek... kartka...
***
- Co ty robisz, Ryuzaki? Jesteśmy w wolnym kraju, a ty więzisz moją dziewczynę bez żadnych dowodów!
Raito wrzeszczał nad siedzącym sobie spokojnie L.
Czas zacząć mój plan.
Kodo podbiegła do Kiry od takiej strony, by L jej nie zauważył i rozpięła zegarek Raito. Czasomierz z trzaskiem upadł na ziemię.
- Co jest z tym zegarkiem?
Gówno.
Kodo schowała pod dywanem urwany kawałek kartki z Notatnika i odskoczyła na bezpieczną odległość. Kira pozbierał zegarek, nim L zdążył choćby spojrzeć i złożył go ze zmieszaną miną.
Następnie ruszył powoli do drzwi, więc Kodo sięgnęła po zawiniątko i znów skryła się za kanapą. Wzięła leżący na ziemi długopis i szybkim ruchem zapisała, po czym wyrzuciła długopis, a zmiętą kartkę włożyła do kieszeni.
Raito cofnął się kilka kroków i spojrzał na L.
- Może byś się przewietrzył? Jest tu okropnie duszno...
L westchnął i na chwilę ruszył za chłopakiem na balkon. Kodo obserwowała sytuację z bezpiecznej odległości. Na balkonie, poza chłopcami znajdował się Matsuda i starszy Yagami.
- Wiesz co, Ryuzaki? Jesteś kompletnym idiotą. - mruknął Raito, opierając się o barierkę.
- Dlaczego?
- Bo jesteś ślepy, tak bardzo, że aż mi cię żal.
- Tak? - mruknął L nieco zaskoczony.
Policjanci również patrzyli na Raito z niemałym zaskoczeniem.
- Przez cały czas nie zauważyłeś, że Kirę masz tuż przed sobą, L! - zaśmiał się chłopak złośliwie.
- Przyznajesz się do bycia Kirą!? - wrzasnął wstrząśnięty Soichiro.
- Oczywiście. Jestem bogiem nowego świata! - wskoczył na barierkę i z uśmiechem przechylił się w dół i spadł.
Leciał w milczeniu, spadając coraz niżej.
Dziewiąte piętro, no, nie pozbierasz się już.
W końcu usłyszeli trzask. Spojrzeli w dół. Raito Yagami leżał na chodniku, ze złamanym karkiem, z rozbitej głowy leciała mu krew. Ekipa śledcza wezwała pogotowie, ale czuli, że jest za późno.
Raito już nie żyje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top