Rozdział 48 "Przepraszam..."

P.O.V:Pedri

Obudził mnie mocny przytulas. Osoba która to zrobiła była przemeczona i miała nie złą formę.

Otwarłem oczy..

To Pablo...

Pobity, przemoczony, praktycznie nagi oraz płacze w głos.

-O Jezu co ci się stało słonko?-Zapytałem przejęty i mocno go obiąłem.

-Ja... Ja... Ja bardzo przepraszam kochanie... Wiem że każesz mi wypierdalać i nie pokazywać ci się nigdzie nigdy-Powiedział przekonany.

-Słońce nigdy-Powiedziałem kładąc się z nim na łóżku i przykrywając nas kordłą.

-Przepraszam...-Powiedział i chciał się wyrwać z mojego uścisku.

-Nie Pablo zostań tu ze mną -Powiedziałem na co on się we mnie mocno wtulił.

-Ja cię tak bardzo prze...-Nie dokończył bo zacząłem go całować co odwzajemnił.

-Nie całuj mnie ja nie zasługuje -Szepnał odrywając odemnie usta.

-Pabloś spójrz na mnie-Oznajmniłem podnosząc mu głowę za podbrudek.

P.O.V:Pablo

-Pabloś spójrz na mnie-Oznajmił podnosząc mi głowę za podbrudek.

Po tym wszystkim...

Pabloś...

Powiedział to z taką troską...

Nie zasługuje na niego....

Powinien mieć kogoś innego...

Lepszego...

-Skarbie kocham cię, mam pomysł co ci poprawi chumor ale najpierw, powiedz mi co się stało-Powiedział zmartwiony a ja wiedziałem że się skrzywi jak mu to powiem.

-Nie ważne zostawisz mnie jak się o tym dowiesz...-Powiedziałem smutny i bezsilny.

-Nigdy cię nie zostawię-Powiedział i obrucił mnie twarzą do siebie.

-To było tak że nabuzowany wybiegłem z domu.. Wbiegłem do sklepu z zabawkami bo był jeszcze czynny skoro była siedemnasta, i chciałem ci na przeprosiny coś kupić.. Kupiłem chciałem wchodzić na naszą posesję ale ktoś mnie od tyłu zaatakował. Miśka mam...-Podałem mu miśka i kontynuowałem.
-I on mnie zgwałcił, pobił i wywalił z posesji... Krzycząc na mnie... "Jutro znowu zabawa tania dziwko"... Na dworze padało.. To nie koniec.. Ktoś mnie wziął do burdelu... Gwałcili mnie tam i bili... Zamkneli mnie w jakimś pokoju i zostawili mnie. Uciekłem okazało się iż jest już dziesiąta. Pobiegłem prostu tutaj do naszej sypialni i cię przytuliłem bo Krzyczałeś...-Skończyłem opowiadać płacząc na co on tylko jeszcze mocniej  mnie przytulił.

-Słonko kocham cię nie zostawię cię nigdy-Powiedział z płaczem i wstał.

-Gdzie idziesz?-Zapytałem i podniosłem się do siadu.

-Zaraz wróce śpi-Powiedział i poszedł do szafy.

Wrócił po parudziesięcu minutach z pirzamkami. Pięknymi. To jest ta niespodzianka o której mi mówił...

Ubrał mnie w jedną. Przytuliłem go mocno a on wział mnie na ręcę.

-Mam niespodziankę malutki -Powiedział to z miłością i czułością.

Wziął mnie do pokoju i włączył muzykę naszą playliste. (wybaczcie nie wiem jak się piszę)

W końcu włączyła się piosenka którą Pepsi tak bardzo kocha. Postanowiłem zapytać dlaczego jątak kocha.

-Dlaczego tak kochasz to piosenkę?-Spytałem przytulając go od tyłu.

-Przypomina mi o tobie-Wytłumaczył i zaczął nas bujać w jej rytmie.

W tle leciała piosenka "The Night We Met".

-Kocham cię bardzo-Wyszeptał mi na ucho i zjechał dłońmi na moje pośladki.

-Ja ciebie też-Wyszeptałem mu.

Atmoswera była namiętna bardzo. Piosenka mówiła sama za siebie że chcemy.

-Jesteś gotowy czy wolisz nie?-Szepnał podgryzając płatek mojego ucha.

-Jestem gotowy chce tego-Jęknąłem i pocałowałem go.

Pocałunek był namiętny ale delikatny. Pedro wziął mnie na ręcę i zaniusł do sypialni. Cały czas trzymał mnie za pośladki i całował.

Położył mnie na łóżku i nademną Zawisnął. Nadal mnie całował.

Zmieniłem naszą pozycję i teraz ja byłem na górze. Oj tak teraz ja go zdominuje.

Zabawiał się moją gumką od bielizny. Rozpinając mi guziki. Wepchnął swoją dłoń w moje bokserki nadal mnie całując.

Obmacywał mnie jego dłoń krążyła dookoła. Dawno mi tak nie robił. Zdjął mi piżamę. Dobrał się do bokserek. Zdjął je. Byłem nagi. Znowu... Przypomniał mi się ten wczorajszy ból. Miałem ochotę się rozsypać. Te głupie przeżycia...

Ktoś nam przerwał. Był to ten facet co wczoraj mnie Gwałcił.

-No tania dziwko nie zapłaciłem ci, może dasz mi karnet na rok i ci zapłace za rok?-Zapytał na co się spiałem.

-Jaki karnet na rok co?! Czy ja o czymś nie wiem?!-Pedi zaczął krzyczeć i zasypywać mnie pytaniami.

-Po pierwsze jestem dwa cztery na siedem przy tobie a po drugie wiesz o wszystkim po trzecie nie przyczyn bo się boje Pepi-Od po trzecie mówiłem cichutko.

-Przepraszam-Wyszeptał mi i włożył mnie pod kordłe.

-Co dziwka się boji?-Zapytał retorycznie i się zaśmiał.

-Ja ci kurwa dam dziwka-Wycedził przez zęby Pepi który był w stanie podkurwienia ubrany w piżamie którą właśnie skończył zapinać.

-Co mi zrobisz dziecko?-Zapytał a Pedro go zaczął bić.

Pobił go i zaczął mu mówić co ma myśleć. Udało mu się🤭.

-To jeszcze raz kogo jest Pabloś? -Zapytał przyciskając go do ziemi.

-Twój-Odpowiedział resztkami sił.

-A kim jest?-Zapytał mocniej przyciskając go do podłogi.

-Nie jest dziwką-Wydusił i już nie stawiał oporu.

~~~
Miało wyjść inaczej ale wyszło tak

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top