Rozdział 35 " Kurdupel"

P.O.V:Gavi

Zabrałem tego gremlina do parku trampolin. Wiedziałem że chciał tam zawsze jechać. Cieszył się jak małe dziecko jak już się zabawiliśmy. Nauczył mnie robić salto i w przed i w tył. Nawet wyskoczyliśmy do pianek na salto w tył. A na pierwszej próbie mnie trzymał żebym się nie zabił okropnie się bałem. Właśnie leżymy wykączeni na łóżku. Odrazu jak przyszliśmy do domu poszliśmy się wykąpać i położyć. Ten gremlin próbował mnie połamać. Przytulał mnie z całej siły.

-Chcesz mnie połamać gremlinie jeden? Zapytałem ledwo oddychając.

-Może i cię połamie ale z miłości. Powiedział mocniej mnie przytulając.

-Udusisz mnie błaźnie. Skomentowałem jego zachowanie.

-Dobra siedź cicho i śpij. Powiedział i się do mnie przklejił z całej siły.

-Dobranoc. Powiedziałem odwracając się w jego stronę twarzą.

-Dobranoc odwróć się. Powiedział i mnie odwrócił.

-Nie lubie cię. Powiedziałem udając obrażonego.

-Dobra to dobranoc. Powiedział i mnie przytulił.

-Śpię w gościnnym. Odparłem i wstałem.

-Nie będziesz tak spał za bardzo się boisz spać bezemnie. Powiedział jak wziąłem poduszkę i zamierzałem wyjść z pokoju.

-Nie boje się. Powiedziałem wychodząc z pokoju.

-Wrócisz o drugiej na sto procent. Powiedział a ja zamknąłem drzwi.

Poszedłem do gościnnego i próbowałem zasnąć ale na marne przewracałem się z boku na bok. W końcu Stwierdziłem że wróce jednak do Pedra. Więc poszedłem wtulony w poduszkę i delikatnie otwarłem drzwi.

-Pedruś...? Zapytałem a ten odrazu odpowiedział.

-Chodź tu się przytulić. Powiedział a ja zrobiłem to posłusznie.

-Nie bałem się ale nie mogłem zasnąć. Wytłumaczyłem zgodnie z prawdą.

-Wierzę ci ale teraz śpij późno już jest. Powiedział przytulając mnie.

-Dobranoc gremlinie. Powiedziałem jak obciął mnie od tyłu w pasie.

-Dobranoc zgredzie. Powiedział zasypaiając.

Zasnąłem w trymiga śniło mi się że jesteśmy na podróży poślubnej na Karaibach. Coż może mnie tam weźmie. Obudziłem się pierwszy chciałem miło go obudzić. Zrobiłem mu śniadanie do łóżka. Bąbelkowe gofry z lodami bitą śmietaną i owocami. Poszedłem do pokoju odstawiłem śniadanie na komodę obok łóżka i zacząłem go całować żeby go obudzić.

-Wstajemy śniadanko masz kochanie. Zacząłem go budzić siedząc na nim i go całując.

-Tak to możesz mnie budzić. Powiedział łapąc mnie za biodra.

-Śniadanko do łóżka dla mojego narzeczonego. Powiedziałem na co on mnie przytulił.

-Zjesz ze mną. Powiedział stanowczo a ja wziąłem tackę z komody.

-Chodź tu. Powiedział jak wziąłem i przyciągnął mnie za biodra na kolana. Zarumieniłem się...

-Yyy... Próbowałem się wyrywać ale coś nie wyszło.

-Siedz wiem że lubisz mi siedzieć na kolanach. Powiedział i wziął do ręki rożek z gofra.

-Starałem się doceń proszę... Powiedziałam cicho.

-Doceniam sam gest że zrobiłeś mi śniadanie. Powiedział i mnie Pocałował w policzek.

-Chociaż ktoś mnie docenia. Powiedziałem siadając wygodnie.

-Wygodnie? Zapytał przeplatając mnie dłońmi jakbym miał zwiać.

Siedziałem mu między nogami a on śmiał ręcę tak jakby mnie przytulał. Opierał bronę o moje ramię i jadł to co mu przygotowałem przy okazji czasem całując mnie po szyji i zrobił mi pare malinek co mnie podjarało.

-Pedruś jedziesz dzisiaj gdzieś? Zapytałem bo mam dla niego niespodziankę.

-Tak mam spotkanie z Masem. Powiedział a ja w duszy się cieszyłem.

-A o której wrocisz? Zapytałem ponownie.

-Tak około dwódziestej. Powiedział a ja już byłem zajarany.

-Dobra a o której jedziesz? Zapytałem jeszcze raz bo mam kilka niespodzianek.

-Co ty się tak pytasz o to? Teraz on zapytał dając mi do ust łyżeczkę z lodami.

-No wiesz chce wiedzieć. Powiedziałem prawdę żeby nie było.

-Masz niespodziankę. Powiedział widząc moją zmyśloną minę.

-Nie tak poprostu pytałem dla pewności. Powiedziałem i zacząłem się do niego przytulać.

-No dobrze wierzę ci, a jadę o dziewietnastej. Powiedział a ja już wiedziałem chce żeby mnie odwiózł do sklepu.

-Podwieziesz mnie do sklepu przy okazji zakupy zrobię kupię coś na jutro bo mówiłeś że będziemy filmy oglądać. Powiedziałem myśląc sobie że i tak kupię wino i truskawki do niespodzianki.

-Ta pewnie podwiozę cię ale kupisz nasz ulubiony popcorn. Powidział i zaczął się do mnie przymilać.

-Oczywiście że kupię. Powiedziałem i szybkim ruchem włożyłem mu dłoń w spodnie żeby zrobić mu dobrze.

-Pablo nie teraz ahhhh. Wyjęczał z czystej przyjemności.

-Tylko zrobię ci dobrze. Powiedziałem a on żeby mnie uspokjić Pocałował mnie i usiadł ze mną na biodrach.

-Skrapi. Zawołałem i zagwizdałem a nasz pupil do nas przybiegł.

-Cześć słodziaku. Powiedział Pedro i go pogłaskał.

-Robię się zazdrosny. Powiedziałem krzyżując ręcę na piersi.

-Moje dwa zazdrośniki. Powiedział i też pogłaskał mnie po włosach.

-No dobra ja mam dwa słodziki w rodzinie. Pwoeudziałem pogłaskałem Skrapiego a następnę zacząłem ostre lecenie w ślinę z Pedrusiem.

-Ja też mam dwa słodziaki. Powiedział i zaczął mnie ponownie całować i przy okazji krąrząc swoimi ciepłymi dłońmi pod moją koszulkę.

-Dobra to co robimy cały dzień? Zapytałem odrywając od niego moje klejące się usta.

-Daj buzi. Powiedział trzymając dłonie na moim ciele.

Nic nie odpowiedziałem tylko go pocałowałem nie wiem nawet kiedy znalazłem się siedzący na komodzie a między nogdami sał Pedri nadal mnie całując.

-Podoba mi się to. Powidział rozsuwając mi nogi.

-Nie Pedri nie chce dzisiaj. Powiedziałem wiedząc jaką mam dla niego niespodziankę.

-No dobrze ale ci to wynagrodzę Zajączku. Powiedział a ja zszedłem z komody.

-Kurdupel. Powiedział wstając przedemną.

-Gremlin. Odpowiedziałem odchodząc do szafy.

-Gdzie idziesz zgredzie? Zapytał jak by nie miał oczu.

-Się ubrać cielaku. Odpowiedziałem specjalnie żeby go wkurwić.

-Nie zapominaj się koguciku. Odpowiedział i mnie przytulił od tyłu co kocham.

-No dobra co dzisiaj robimy? Zapytałem otwierając szafę.

-Bawimy się z Skrapim. Powiedział i wyciągnął moje ulubione szare dresy.

-To ja chce twoje gacie. Powiedziałem biorąc jedne z jego bokserek.

-Spodnie i bluzkę też. Pwoeidział dając mi jego dużo mi za duże szare dresy i białą dużą koszukę.

~~Skip time~~

-Dobra jak chcesz jechać do sklepu zbierają się. Powiedział patrząc na zegarek.

-O co ci chodzi ja jedę tak. Powiedziałem i wstałem.

-No dobra to jedziemy. Powiedział i też wstał.

-Przy okazji Skrapiego wypuszczę na podwórko. Pwoeidział poszedł na dół.

-Jedziemy? Zapytałem jak go wypóścił.

-Tak chodź. Pwoeidział i złapł mnie za rękę.

Pedri odwiózł mnie do pobliskiego sklepu a ja kupiłem truskawki i wino i czerwone róże do kąpieli. Wróciłem do domu i zrobiłem kąpiel z różni a wino włożyłem do lodówki. Pokroiłem truskawki i zaniosłem do łazięki tak samo jak wino i kieliszki które położyłem na wannie która wygląda pięknie i jest duża w środku były pałki róż ku dużo piany.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top