Rozdział 24 "Widzę że nie zła noc była"
Siedzieliśmy już w lambo i jechaliśmy do domu. Pedri złapał mnie za rękę i zmienił bieg. Jarało mnie to strasznie i na niego spojrzałem.
-Widzę że lubisz jak to robię więc tego nie zakryjesz. Powiedział spoglądając na moją ucieszoną mordę.
-Ta... Przyznaje podoba mi się to. Przyznałem mu to a on podarował mi szybkiego buziaka na ramieniu, policzku, czole, nosie i ustach. Nie widziałem co oznacza buziaka w nos.
-Nie wiesz co oznacza buziak w nos prawda? Zapytał jak widział że jestem zamyślony.
-Tak zastanawiam się co to oznacza nie napisałeś mi. Powiedziałem a on cmoknął mnie w usta nie powstrzymałem się i włożyłem mu język do ust.
-Ej ej ej no ej nie jak kieruje. Powiedział jak oderwał odemnie usta a ha się zacząłem śmiać.
-I z czego tak rżysz? Zapytał jak śmiałem się jak opętany po czym sam zacząłem się śmiać.
-Nie mam pojęcia ale chyba z ciebie. Powiedziałem jak wjechał na podwórko.
-Teraz będziesz maiał powód do śmiechu. Powiedział i zaczął mnie łaskotać.
-Pedruś błagam to się źle skończy przestań. Ledwo wydusiłem dusząc się ze śmiechu.
-No dobra ale nie myśl że to ostatni raz. Powiedział przestawając mnie łaskotać.
-Dobra niech ci będzie chodź do domu. Powiedziałem a on ze śmiechem wysiadł z lambo i podszedł mi otworzyć drzwi.
-Panie Gaviro przodem. Powiedział otwierając mu drzwi.
-Panie Gonzàlez zechce pani iść ze mną do domu? Zapytałem i złapałem go za rękę.
-Prowadz. Powiedział a ja poprostu poszedłem do domu.
Przywitał nas Skrapi zaczął biegać nam między nogami i skakał. Zaczęliśmy iść do góry przy okazji bawiąc się z Skrapim. Pedri zamknął za nami drzwi i klepiąc mnie w tyłek poszliśmy się przebrać w coś wygodniejszego. Pedriś miał dla mnie kolejną pirzamkę tym razem z jednorożcem.
-Powiem szczerze to jest najlepsze co widziałem. Oznajmiłem ubierając na siebie pirzamę.
-Wiedziałem że ci się spodoba. Powiedział i podszedł do mnie mnie pocałować.
-Chodź się pobawić z pieskiem. Powiedział i pociągnął mnie za rękę.
-Już idę spokojnie. Wymamrotałem i usiadłem obok niego.
Bawiliśmy się z Skrapim i śmieliśmy się z tego co on robi to tak słodziutko wyglądało. Przez przypadek ze śmiechu spadłem na Pedra moja głowa leżała na jego klacie. A na nas wskoczył jeszcze Skrapi.
-Szczęśliwa rodzinka. Powiedział Pedri a ja się zaśmiałem i przytaknąłem.
-Jeszcze nie rodzinka ale może będzie. Powiedziałem wiedząc że muszę mu się od jednej rzeczy przyznać.
-Jak to może będzie? Zapytał podejżliwie.
-Myślałem że powiem ci to kiedy indziej albo po ślubie. Zacząłem mówić a on w ramach otuchy złapał mnie za ręce i spojrzał w oczy.
-Możesz mi powiedzieć wszystko pamiętaj. Powiedział z otuchą.
-Bo po tym jak kiedyś bolało mnie w podbrzyszu poszedłem do lekarza i okazało się że mam macicę i mogę zająć w ciąże ale tylko w dni płodne od zwsze odliczam kiedy mam dni płodne i w tedy nie chce seksu a jak bym zaszedł to cesarka inaczej się nie da. Przyznałem a on wpadł mi w ramiona.
-Już nie mogę się doczekać naszych dzieci. Powiedział i mnie zaczął całować po szyji.
-Ja też nie i tak apropo mam od jutra dni płodne więc od jutra tak z tydzień nic nie róbmy bo to się może źle skończyć. Powiedziałem a on mi pomógł wstać i iść na łóżko.
-Błagam nie mów tego nikomu co cię powiedziałem nie chce żeby ktoś to wiedział. Powiedziałem a on oczywiscie mnie przytulił.
Skrapi do nas przyszedł i zaczęliśmy się znowu z nim bawić.
-Kochanie spać mi się chce możemy? Zapytałem wchodząc pod ciepłą kołdetkę.
-Jak tylko chce to oczywiście chodź. Powiedział i też wszedł pod kołderkę i mnie przytulił.
Zasnąłem i śniły mi się zaręczyny z Pedrusiem.
Sen Gaviśia
Byliśmy w klubie ale Pedruś mnie z niego wyciągnął za rękę. Zaprowadził mnie nad pięknął plażę i poszliśmy na molo.
-Skarbie tu jest pięknie. Westchnąłem z podziwu nad tym gdzie się znajdowaliśmy.
-Ale będzie piękniej. Powiedział i klęknął przedemną na jednym kolanie.
-Czy ty Pablo Gavira zgodzisz się...? Nie zdążył zakończyć bo zacząłem go całować a następnie wydarłem się tak.
-Kocham cię. Powiedziałem i zacząłem go całować.
-Ja ciebie też kocham Pabluś. Powiedział i złapał mnie za talię i podrzucił do góry.
Koniec snu
Pedruś zaczął mnie całować i tak mnie obudził. Miał w ręcę moje śniadanie i leki. Wziąłem leki i zjadłam śniadanie. Przyjechali do nas wszyscy oprócz Erica który odszedł od nas bo Xavi potrzebował zastępstwa za nas. Weszli do nas do pokoju i stwierdzili że mieliśmy nie złą noc.
-Widzę że była nie zła noc powiedział Maximo patrząc mi na szyję.
-Co a Pedro mnie obudził tym że zaczął całować mnie po szyji. Wytłumaczyłem a on sie zaśmiał.
Cały dzień graliśmy i gadaliśmy. W końcu była poda a przynajmniej dla mnie żeby spać. Wszyscy się ze mną zgodzili oni poszli do gościnnych i zasnęli. A do mnie przyszedł Felix...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top