Rozdział 18 "Teksty na podryw"
⚠️UWAGA⚠️ czytasz na własną odpowiedzialność! Nie biorę odpowiedzialności za psychikę po przeczytaniu tego. Może to wywołaś atak śmiechu jeśli ktoś ma tak zjebane poczucie humoru jak ja.
_______________________________________
-Idziemy pobawić się z pieskiem? Zapytałem a on złapał mnie za rękę i zaczął cięgnć do drzwi a następnie wypchnąłnie za nie.
-Zaczekaj chwilkę zaraz dom ciebie przyjdę Pabluś. Powiedział a do mnie akurat przydreptał Skrapi.
-Tatusiu pogłaskaj mnie. Powiedziałem udając że Skrapi to powiedział.
-Już idę idzcie na dół i zjedz śniadanie Pablo. Powiedział a mi poszliśmy na dół.
-To co mam zjeść? Zapytałem Skrapiego.
-Zrobić naleśniki czy gofry? Zapytałem a on zaszczekał.
-Też tak myślę zrobię naleśniki dla siebie i Pedra. Powiedziałem i go pogłaskałem.
Zrobiłem ciasto na naleśniki i zacząłem robić naleśniki. Zrobiłem pierwszego i należałem ciasta na drugiego. Posmarowałem go nutellą i położyłem na nie banany kiwi maliny i truskawki i założyłem na czter. Pedruśnia ulubione akurat mój kochany książe się zjawił.
-Masz śniadanie. Powiedziałem dając mu tależ po czym dałem mu buziaka w policzek.
-O moje ulubione dziękuje. Powiedział i zaczął jeść.
-Proszę a czemu kazałeś mi iść na dół? Zapytałem podrzucając naleśnika.
-Bo w zasadzie to nie wiem chciałem zrobić łóżko. Powiedziałem a ja się zaśmiałem.
-Tego to się akurat nie spodziewałem. Powiedziałem a on też się zaśmiał.
-Jedz. Powiedział jak należałem ciasta.
-Najpierw usmarzę wszystkie. Powiedziałem a on od mnie podszedł i dał mi do ust dużego gryza swojego naleśnika.
-No i teraz jedz. Powiedział i pilnował żebym zjadł a jak połknąłem to dał mi kolejnego gryza.
-Pedro to był twój ja bym se sam zrobił. Powiedziałem a on wypchnął mi ostatniego kęsa do ust.
-No teraz możesz dalej smarzyć a ja zrobię ci śniadanie. Powiedział biorąc tależ z naleśnikami.
-Ja se zrobie siadaj i jedz. Powiedziałem a on jak zwykle na złość.
-Nie. Powiedział stanowczo jak składał naleśnika.
Zrobiłem ostatnie naleśniki i położyłem na tależ. Pedri zrobił mi cztery i sobie też.
-Masz i jedz już ja cię przypilnuje żebyś to zjadł. Powiedział i usadził mnie na krześle.
-Skarpi masz. Powiedziałem udając mu kawałek naleśnika.
-Oho mam dwa słodziaki. Powiedział i Pocałował mnie w policzek i pogłaskał Skrapiego.
-Ja też mam dwa słodziaki. Powiedziałem i przyciągnąłem go za kark żeby dać mu buziaka w policzek a następnie dałem Skrapiemu jeszcze jeden kawałek naleśnika.
-Ty to inny wymiar słodkości. Powiedział i poczochrał mnie po włosach.
-Ty też. Powiedziałem i odchyliłem głowę do tyłu a on mnie pocałował.
-Jedz bo drugi raz nie powtużę tylko ci sam będę dawał. Powiedział a ja jak małe dziecko.
-To mi dawaj. Powiedziałem jak maluteńkie dziecko.
-Otwórz buzie samolocik leci. Powiedział i dał mi naleśnika.
-Kocham cię za to że mnie znosisz jako jedyny mnie umiesz znieść. Powiedziałem a ons ie zaśmiał.
-Najwidoczniej to przez miłość którą cię darzę mój kochanku. Powiedział jak by to był wyrwanę z książki.
-Na góże róże na dole Pedruś ja go całuje a on dominuje. Zacząłem kiepskie rymy.
-Na góże róże na dole twoje oczka marze żeby wskoczyć z tobą do łóżka. Czemu zawsze jemu lepiej idzie.
-Będę cie pieprzyć jak stara baba rosół. Zacząłem nasze dórne teksty na podryw.
-Będziesz mokry jak mój stary po kąpieli. Również zaczął.
-Jesteś tłuściutki jak rosołek mojej babci. Powiedział a ja wybuchnęłem śmiechem. (cApybArA0423 pomogła wymyślać te teksty)
-Wskoczę w ciebie jak skoczek na śnieg. Powiedziałem duszący się ze śmiechu.
-Lubie cię pieprzyć jak kłapouchy swoją depresje. Powiedział też dusząc się ze śmiechu.
-Za to ja lubue cię pieprzyć jak Kubuś Puchatek swój miodek. Powiedziałem i udławiłem się naleśnikiem.
-Dobra kończymy te durnowate teksty. Ledwo wydusił ze śmiechu a ja ze śmiechem spadłem z krzesła.
-Jezus ojecie poleciał! Żyjesz? Zapytał duszący się ze śmiechu.
-Nie idiotę jeden. Powiedziałem a on jak chciał pomuc mi wstać wywalił się na mnie i dusiliśmy się ze śmiechu.
-Jakim prawem ja się wyjebałem? Zapytał ryczący ze śmiechu.
-Sam bym chciał wiedzieć. Powiedziałem a jak próbowaliśmy wstac to znowu zaczęliśmy się ślizgać i się obydwoje wyjebaliśmy.
-Dobra wstajemy. Powiedział podając mi rękę żebym wstał.
Mieliśmy głupawkę jakich dużo miedzy nami. Wypierdoliłem się na kanapę nalać duszący się ze śmiechu. Niby już skończyła nam się odklejka ale jednak nie spojrzeliśmy się na siebie i znowu się zaczęło. Pedro spadł z kanapy i prawie jebnął łbem o stolik ale chuj go to obchodziło. Nadal odklejka nie umiemy się uspokoić. Od minimum godziny się z się śmiejemy bo co chwilę któryś zaczyna coś odpierdalać.
-Dobra wypadało by się uspokoić. Powiedziałem i spojrzałem na niego z poważną miną na co oczywiście dostał ataku śmiechu i ja przez niego też.
-Czemu my jesteśmy tacy pojebani? Zapytał a ja spadłem na niego dusząc się nadal ze śmiechu.
-Bo my to my i nic na to nie poradzimy Pedruś. Powiedziałem a on tylko bardziej wybuchnął śmiechem.
-No właśnie wiem ale nasze głupawki wchodzą na wyższy poziom. Powiedział i jebnął mnie w plecy.
-Dobra dobra powiem szczeże nigdy z nikim nie miałem tak zajebistej relacji jak z tobą. Może to dlatego że nigdy nie byłem w związku... Zacząłem mówić a on sięzaczął znowu śmiać na co oczywiście ja też.
-Ja też nigdy nie byłem nawet jesteś pierwszą osobą z którą się przeleciałem. Powiedział chcąc napić się wody.
-Ja z tobąteż ale nie radzę ci teraz pić. Powiedziałem a on jak tylko wziął łyka odrazu ze śmiechem ją wypluł na mnie.
-Boże tego jeszcze nie było. A czekaj nie było już. Uznaję to za rewanżyk. Powiedziałem wycierając twarz od wody.
Znowu zaczął nam się atak śmiechu i tak do wieczora...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top