Syn Cezara
» MICHAEL
- Ile jeszcze czasu będziecie mnie traktować jak dziecko?! Ludzie przecież ja mam 27 lat! - krzyknąłem rodzicom prosto w twarz, poczym wyszedłem z komnaty traskając drzwiami.
Klnąłem szeptem, sam do siebie, idąc korytarzem, aż tam się w tym zamyśliłam, że wpadłem na jakąś dziewczynę...
- Nic Ci nie jest? - zapytałem patrząc dziewczynie prosto w oczy, jednocześnie podnosząc się z podłogi
- Nic, wasza wysokość - odparła dziewczyna. Jednak po tonie jej głosu wywnioskowałem, że ewidentnie się mnie boi
- Słuchaj, nic się nie stało, ok? To była moja wina. Porostu się zamyśliłem. Powiesz mi jak masz na imię? - usiłowałem zdobyć zaufanie dziewczyny
- Caile, wasza wysokość, jestem tylko niewolnicą - odparła dziewczyna, nawet nie patrząc mi w oczy
- Ok, Caile, posłuchaj mnie teraz, nie jesteś tylko niewolnicą. Jesteś naprawdę piękną kobietą, gdybym tylko mógł cię uwolnić...
- Ale wasza wysokość...
- Nie mów tak do mnie! - zaczęły mnie irytować te jej grzeczności - Mam swoję imię, ok? Mam na imię Michael, i jeśli łaska, to mów do mnie po imieniu
- Kiedy nam niewolono
- Tobie wolno. Niewytrzymam jeśli ciągle będziesz do mnie mówić tak jak mówisz, zastanawiam się tylko co zrobić, żeby mój ojciec nic Ci niezrobił... Chyba mam pomysł. Jesteś tu nowa?
- Tak
- Służysz komuś?
- Rodzinie Cazara
- Komuś konkretnie?
- Nie
- To chodź - odparłem i pociągnąłem dziewczynę za sobą kierując się do sali tronowej
***
- Ojcze - zwróciłem się do Cezara wchodząc do sali - Mam pytanie
- Znowu będziesz mi robił awanturę?
- Nie. Chciałem spytać czy Caile może zostać moją pokojówką
- Ta szmata?! Ty sobie chyba żartujesz! - władca wstał i wyciągając miecz podszedł do Caile - ty mu zawróciłaś w głowie co?! - krzyknął przykładając ostrze miecza do szyi dziewczyny
- Nie zabijaj jej! - odparłem z krzykiem odpychając miecz ojca swoim mieczem
- Śmiesz bronić niewolnicy?! - ojciec niedawał za wygraną
- Czy to tak dużo aby była moją pokojówką?!
- Wiesz co?! A rób sobie z nią co chcesz! Nie mam sił się z tobą kłócić! Wynoś się! Idź do matki! - z tymi słowami schował miecz i nakazał żołnierzom wyrzucić nas z sali tronowej.
Zatrzymałem ich gestem, poczym znów pociągnąłem Caile za sobą kierując się tym razem do komnaty matki.
***
- Mamo, ojciec niechciał mnie wysłuchać, więc odesłał nas do ciebie
- Co masz na myśli mówiąc "nas"?
- Chciałem zapytać, czy Caile może zostać moją pokojówką...
- Ojciec się niezgodził?
- Nie
- Ale ja się zgadzam. Twoje szczęście jest dla mnie ważne
- Dziękuję mamo - odparłem całując matkę w policzek. Potem nadal ciągnąc Caile za sobą skierowałem się do swojej komnaty.
***
Kiedy wszedłem do swojego pokoju (wolę to tak nazywać) był tam jak zwykle tłum sługów.
- Wszyscy wyjść. Zostać mogą tylko Caile i Mark, chociaż jego też najchętniej bym wyprosił - Jak zwykle mnie posłuchali... To się robi irytujące.
- Panie, jeśli mam wyjść... - zaczął Mark
- Przestań. Pozwalam ci zostać, bo niechcę podejrzeń reszty. A ty niemasz prawa komukolwiek powiedzieć o rozmowie jaka się tu odbędzie, albo lepiej wyjdź - chłopak wyszedł
- Czemu kazałeś im wyjść, księżę?
- Tak lepiej. Chciałem porozmawiać z tobą sam na sam. Możesz mi powiedzieć jak zostałaś niewolnicą?
» CAILE
- Mój ojciec zadłużył się u Cezara, a ten rozkazał mu oddać jedną z córek do niewoli i padło na mnie - odparłam
- Wiesz Caile, wiele osób tak kończy... Połowa służek mojej matki i praktycznie wszystkie kobiety mego ojca mają podobną historię. Ale wiesz co? - książę patrzył mi prosto w oczy. Wiedziałam, że fakt iż niespóściłam włówczas wzroku oznaczał teoretycznie chłostę, ale nie mogłam oderwać wzroku od jego czarnych oczu
- Niewiem książę
- Przybliż twarz - nakazał.
Wykonałam rozkaz
- Kiedy zostanę cesarzem, cofnę dług twego ojca, a tobie zwrócę wolność - szepnął
- Niewiem jak księciu dziękować
- Niemów do mnie po tytule bezprzerwy. Czy ciągle mówię do ciebie "niewolnico", czy po imieniu, Caile?
- Bo książe może tak mówić do niewolników, a my nie mamy takiego prawa
» MICHAEL
- Caile, ty dostajesz to prawo odemnie - ledwie skończyłem, a do komnaty wpadł mój sługa Mark
- Książę, matka... - przez jego dyszenie tylko tyle zrozumiałem. Nakazałem sługom zostać tam gdzie byli i biegiem ruszyłem do komnaty matki. Cicho otworzyłem drzwi i wkradłem się do pokoju.
- Jak mogłaś im na to pozwolić! - wrzasnął cesarz wyciągając miecz
- Jego szczęcie jest dla mnie ważniejsze niż twoje widzi-mi-sie!
- Przesadziłaś! - nadal krzycząc zamachnął się i silnie zranił swoją żonę. Kobieta opadła na podłogę
- Jak mogłeś?! - krzyknąłem do ojca, a ten jak gdyby nigdy nic wyszedł. Oklęknąłem przy wykrwawiającej się matce
- Synu... Proszę... Nie słuchaj ojca... On niechce twojego szczęścia...jedynie kontynuacji władzy... Słuchaj głosu serca... Daj to swojej królowej - szepnęła ściągając z szyi wisiorek i wsuwając go do mojej kieszeni - A Caile, to... - wyszeptała poczym zmarła mi na rękach.
Rozpłakłem się i biegiem wróciłem do swojej komnaty. Rzuciłem się na łóżko i dalej płakłem z twarzą wciśniętą w poduszkę. Jakoś nie obchodziło mnie, że na moim ubraniu jest wielka plama krwi
- Książę? Co się stało? - usłyszałem nad sobą nowy, a jednocześnie znajomy głos. Caile. Usiadłem na łóżku i przytuliłem się do dziewczyny wypłakując się w jej ramię. W końcu głosem przerywanym przez łzy powiedziałem jej co się stało - Nie płacz, proszę, wiem jaka to strata... Moja matka też... Zginęła z rąk żołnierzy twego ojca... - poczułem łzy dziewczyny na swoim ramieniu. Pech chciał, że wtedy mój ojciec wpadł do komnaty z czworgiem swoich żołnierzy.
Po dwóch chwycili mnie i Caile. Ją zabrali, a mnie zamknęli w komnacie. Wybiegłem na balkon, z którego miałem widok na dziedziniec, na którym stał pręgierz.
Z bólem patrzyłem jak żołnierze ojca przykówają Caile do pręgierza. Potem zaczęli ją bić. Dziewczyna najwyraźniej mnie dostrzegła, bo wbiła wzrok w moje oczy.
Rzuciłem się na podłogę, gdy jeden z żołnierzy spojrzał w moim kierunku. Kiedy zdawało mi się, że jestem bezpieczny wstałem, nadal słysząc płacz Caile i dziki wrzask, pełen furii i nienawiści, należący do mojego ojca.
W końcu dźwięk uderzeń ucichł. Poraz pierwszy cieszyłem się, że pomimo, że moja komnata znajduje się na piątym piętrze, pod moim balkonem jest rząd innych balkonów połączonych bluszczem. Niewiem co mi strzeliło do głowy, ale zjechałem po bluszczu na dziedziniec, poczym, nie wracając uwagi na krzyki ojca i żołnierzy, uwolniłem Caile.
Dziewczyna trząsła się z bólu po chłoście. Niedziwię się. Wziąłem dziewczynę na ręce i co sił w nogach pędziłem w stronę mojej komnaty.
- Mark otwieraj - nakazałem widząc klucz w rękach sługi. Chłopak posłusznie otworzył - wejdź i zamknij od środka - jedyna zaleta bycia synem Cezara. Chłopak bez protestów robił co mu kazałem. Teraz w komnacie byliśmy w trójkę. Ja, Caile i Mark. Położyłem dziewczynę na swoim łożu.
- Kiedy tak niewypada - szepnęła dziewczyna - książe błagam, jeśli już mam leżeć, to co najwyżej na podłodze. Niewolnica niema prawa leżeć w łożu swego pana
- Niejestem twoim panem. Jestem twoim przyjacielem - odparłem biorąc z biurka małą buteleczką z miksturą - niemam najmniejszego zamiaru być jak mój ojciec. Niechcę nikogo bić, ani zabijać. To do mnie niepasuje - to mówiąc usiadłem przy dziewczynie - dasz radę usiąść? - zapytałem chwytając jej drobną dłoń
- Nie wiem
- Mark przynieś tamte poduszki - wskazałem stertę poduszek na fotelu. Chłopak wykonał rozkaz. Wsunąłem swoją dłoń pod kark 17-latki i delikatnie ją podniosłem. Mark ułożył poduszki tworząc swego rodzaju oparcie na łóżku - Marque apportez un verre de vin rouge (Mark przynieś kieliszek czerwonego wina) - zwróciłem się do chłopaka w jego ojczystym języku (po francusku) chłopak natychmiast spełnił mój rozkaz. Kiedy kieliszek trafił do moich rąk, dodałem do wina kroplę miksturki. Podałem kielich dziewczynie
- To mnie nie zabije? - zapytała, niepewnie patrząc mi w oczy
- Nie - odparłem i na dowód wziąłem łyk wina - ale uśmierzy ból
- Skoro książe twierdzi, że to mnie nie zabije... - dziewczyna wzięła łyk wina - Miałeś rację, książę, to naprawdę zabiło ból
Wtedy zauważyłem jak dziwnie Mark na nas patrzy
- Daj mi klucz i wyjdź - nakazałem. Chłopak wykonał rozkaz. Zamknąłem za nim drzwi na klucz
- Czemu to zrobiłeś? - zapytała dziewczyna
- Bo chcę z tobą porozmawiać, a on może wygadać się Cezarowi z tych rozmów. Powiedz mi, czemu wbiłaś wzrok w moje oczy, kiedy cię bili?
- Kiedy prawo zabrania mi szczerej odpowiedzi
- Caile, w tym pokoju prawo nieistnieje. W tym pokoju jesteś ze mną równa
- Wbiłam wzrok w twoje oczy, bo umiem się w nich zatracić...ja się chyba zakochałam
- Chcesz być moją narzeczoną?
- Chcę, ale prawo...
- Prawo w tym pokoju nieistnieje
- Tak - odparła. W odpowiedzi wpiłem się w usta dziewczyny. Dziewczyna przez dłuższy czas odawała namiętność tego pocałunku, aż w pewnej chwili mnie odepchnęła
- Caile?
- Książę, kocham cię, ale jestem tylko niewolnicą. Nie możemy być razem
- A ja twierdzę, że możemy. Mój ojciec ma całą furę romansów z niewolnicami...
- Co mnie obchodzi jego zdanie?! - krzyk ojca przerwał moją wypowiedź - Przekonamy się jaki z niego romantyk! Wywarzcie drzwi! - ledwie usłyszałem jego krzyk przez drzwi, a znów wziąłem Caile na ręce i wybiegłem na balkon
- Teraz to się mnie trzymaj - nakazałem dziewczynie.
Znów zjechałem po bluszczu. Kiedy tylko znaleźliśmy się na dziedzińcu, co sił w nogach pobiegłem do stajni. posadziłem Caile na ziemi, poczym osiodłałem konia.
Posadziłem Caile w siodle poczym sam wsiadłem na konia. Wyjechaliśmy ze stajni na dziedziniec, potem z terenu pałacu. Jedyne miejsce jakie przyszło mi do głowy. Chata starej znachorki. Natychmiast się tam skierowałem.
***
Kiedy tylko dojechaliśmy zeskoczyłem z konia. Pomogłem Caile zasiąść. Zapukałem. Stara kobieta - znachorka Sofia - otworzyła
- Sofia, musisz nam pomóc - powiedziałem "na dzień dobry"
- Ojciec chce was zabić - odparła kobieta
- Sofia błagam zrób coś. Pozwól nam się u ciebie schować - ledwie to powiedziałem, a znachorka wciągnęła nas do swojej chaty.
- Nie stać jak kołki tylko wchodzić - stwierdziła otwierając klapę w podłodze.
Pociągnąłem Caile za sobą. Zszedłem do piwniczki u starej Sofii.
Kobieta posłała nam dziwny uśmiech poczym zamknęła klapę. Dostrzegłem jedyną pochodnię na ścianie.
Tylko jedna myśl tłukła się po mojej głowie - co znaczyły ostatnie słowa mojej matki, brzmiące "Caile to..."
Przyznam szczerze - prawie nic niepamiętam z czasu gdy miałem 5 lat. Jednak jedna sytuacja utkwiła mi w głowie... Rozpacz mojej matki, pewnego dnia. Kiedy zniknęła moja młodsza siostra
***
Spojrzałem na Caile. Znów pocałowałem dziewczynę w usta. Dopiero po chwili zoriętowałem się, że Sofia wpędziła nas w ślepy zaułek. Wtedy z góry doszły do moich uszu głosy żołnierzy, ojca i Sofii.
- Sofia, gdzie oni są?! - krzyknął mój ojciec
- Niekrzycz, panie. Wszystko przemyślałam. Otwórzcie klapę w podłodze. Tam ich znajdziecie.
- Słyszeliście?! Otwierać! - krzyknął ojciec. W ostatniej chwili, oparwszy się o ścianę, znalazłem tajne przejście. Znaleźliśmy się po drugiej stronie muru.
- Więc podziemne kanały istnieją naprawdę... - szepnąłem. Pomogłem Caile wsiąść do łódki, stojącej kawałek od nas, poczym sam też do niej wsiadłem.
Zacząłem wiosłować, aż znaleźliśmy się dobre 100 metrów od przejścia w ścianie piwnic Sofii. Znałem na pamięć rozkład rzymskich dróg. Podpłynąłem pod pałac.
Nawet nie wiedziałem, że mamy w podziemiach przejście do tych kanałów.
Ruszyłem korytarzem.
Teraz zrozumiałem, z czemu w pałacu wiecznie zabraniali mi schodzenia poniżej parteru...
Tu się roiło od kobiecych zwłok, powieszonych na ścianach. I oczy każdej były szeroko otwarte, wyrażając przerażenie.
- Pssyt! - usłyszałem za plecami przerażający szept, a po chwili okropny huk.
Odwróciłem się.
Jedne ze zwłok leżały na podłodze. Przyciągnąłem Caile do siebie chcąc wyrazie konieczności ją chronić.
Kolejne zwłoki wyłądowały na podłodze.
Kiedy wszystkie martwe ciała nas otoczyły, zaczęły się do nas przybliżać.
Byliśmy otoczeni przez zgraję zombie. Między dziwnie znajomymi twarzami dostrzegłem twarz mojej matki. Niewiem co wtedy we mnie wystąpiło, ale póściłem Caile i podszedłem do matki.
Co prawda zmarła tego samego dnia, ale już mi jej brakowało. Nie wiem czy wtedy się bałem, ale wtuliłem się w kobietę.
Zacząłem płakać
- Nie płacz... Proszę cię nie płacz - znów mogłem usłyszeć głos matki - Niemusisz się ukrywać przed ojcem. Sofia go otruła. Wróć lepiej na górę, bo niebędą mieli cesarza. Teraz to ty nim jesteś. Wybrałeś już swoją królową?
- Caile - odparłem
- Caile to twoja przyszła żona
- To chciałaś mi powiedzieć przed śmiercią?
- Dokładnie, ale czy pamiętasz Damitę?
- Tak
- Jedźcie do Grecji, albo do Egiptu. Jest w jednym z tych krai. Wydana za mąż za władcę. Musisz ją znaleść - po tych słowach rozpłynęła się w powietrzu, a pozostałe zombie wróciły na swoje miejsca.
Chwyciłem Caile za rękę i co sił w nogach pognałem w stronę schodów. Ruszyliśmy schodami na górę. Całe szczęście wiedziałem, w której części pałacu byliśmy. Podbiegł do nas Mark
- Panie... Ojciec... - znów przez jego dyszenie, ledwie co zrozumiałem, ale wnioskując po jego minie, i tym co chwilę wcześniej powiedziała mi matka, zrozumiałem o co chodzi. Ciągnąć za sobą Caile pobiegłem do komnaty ojca.
***
Wpadłem do komnaty. Ojciec leżał blady jak ściana na swoim łożu, a wokół niego stał tłum służby. Podszedłem do łoża.
- Synu... - zaczął słabym głosem - Teraz to ty zostaniesz cesarzem. Ty będziesz władał. Dopiero gdy twoja matka dziś zginęła zrozumiałem jakim byłem człowiekiem. Dlatego nakazałem wychłostać tą twoją służkę. Wybaczysz mi?
- Ojcu zawsze - skłamałem.
Staruszek zamknął oczy. Przestał oddychać. Porostu umarł.
Spojrzałem na służbę i się do nich uśmiechnąłem, chcąc oznajmić, że skończył się czas terroru moich poprzedników. Oni chyba źle to zrozumieli, bo padli na ziemię oddając pokłon
- Wstańcie. Niemam zamiaru traktować was jak mój ojciec. Niechcę być taki jak on. Niechcę nikogo zabijać - kolejna zaleta bycia synem byłego cesarza, a obecnie samemu być cesarzem. Słuchali się.
W pewnym momencie mnie otoczyli. Wtedy trochę się ich bałem, ale niepotrzebnie.
Podnieśli mnie i niczym gwiazdę na koncercie przenieśli aż do sali tronowej. Wylądowałem na tronie.
- Panie, teraz pozostaje Ci znaleść sobie królową - zwrócił się do mnie Mark
- Nie muszę jej znajdywać. Jest wśród was. To Caile - odparłem. Dziewczyna podeszła do mnie - Caile, pamiętasz co ci dzisiaj powiedziałem?
- Tak
- Więc uznaj to za wypełnione. Jeśli tylko chcesz, możesz zostać moją żo... - Caile wpiła cię w moje usta - ...ną - dokończyłem wypowiedź kiedy tylko mogłem - dziewczyny, które służyłyście mojej matce, zajmiecie się teraz Caile - zwróciłem się do służek matki, a te natychmiast zabrały Caile ze sobą
- Panie, wiem, że dopiero co zostałeś cesarzem, ale jest kilka spraw jakie musisz wypełnić
- Jasne. Co?
- Dług niejakiego pana Andreyi. Wielki Cezar nakał mu oddać córkę do niewoli za długi - odparł Mark
- Pan Andreyi? A to przypadkiem niejest ojciec Caile?
- Jest
- Wymarz dług z kartotek i niech ktoś do niego pojedzie, i go sprowadzi - na moje słowa jeden z sługów, Cyrus, wyszedł z sali i wyruszył po Andreyi'a - Co jeszcze mam do poprawienia po ojcu?
- Sąd skazał Sofię Armstrong na śmierć za otrucie Cezara
- Złagodzimy wyrok na rok więzienia
- Wasza Wysokość, Caile gotowa - zakomunikowała mi jedna z służących wprowadzając Caile do sali. Ruchem ręki kazałem Caile stanąć za tronem
- Wasza Wysokość, pan Andreyi - oznajmił mi Cyrus wprowadzając do sali drobnego mężczyznę w średnim wieku
- Panie, mogę zapytać czemu mnie wezwałeś? - mężczyzna brzmiał zupełnie jak jego córka, tak jakby się mnie bał
- Chyba mam coś, co do ciebie należy - powiedziałem żartobliwie
- Panie, to ja mam dług
- Już niemasz. I wydaje mi się, że straciłeś coś cenniejszego od wszystkich bogactw
- Caile... Moją kochaną Caile - szepnął, a po jego policzku spłynęła łza
- Nie płacz mi tu. Nie masz się o co martwić. Caile po raz nic niejest, a po dwa jest szczęśliwa - usiłowałam go pocieszyć - Mam rację kochana?
- Tak - odparła Caile stając obok mnie. Mina Anderyi'a wyglądała jakby conajmniej ducha zobaczył. Caile spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Skiwnąłem głową.
» CAILE
Podeszłam do ojca i się do niego przytuliłam. Nieukrywałam szczęścia z tego spotkania, chociaż niewiedziałam go zaledwie tydzień, ale ojca bardzo mi brakowało.
Sam wychowywał mnie moje dwie siostry odkiedy żołnierze Cezara zabili moją matkę, a to stało się, gdy miałam 7 lat. Od dziesięciu lat wychowyłam się tylko pod opieką ojca i dwóch starszych sióstr. Ojciec owiele bardziej przeżył śmierć Cloe - swojej żony; mojej matki. Była w ciąży, gdy żołnierze ją zabili. Mogłam mieć brata, lub kolejną siostrę... Łzy same leciały mi z oczu, gdy tkwiłam wtulona w ojca.
- Nie żebym wam przerywał rodzinne spotkanie, ale chciałem zaproponować, żebyś ty i twoje córki zamieszkali w pałacu - rozległy się słowa Michaela
- Panie, kiedy ja niechcę sprawiać problemów - zaprotestował ojciec
- Niesprawisz. Zadużo tu wolnych pokoi, a ja i Caile jak narazie nie mamy dzieci, więc niema kto zająć tych pokoi. Ty i twoje córki otrzymujecie odemnie swoje prywatne pokoje w pałacu. Nalegam, abyście tu zamieszkali. Pomyśl, że to ucieszyłoby Caile, mam rację kochana?
- Jak najbardziej - odparłam, po czym zwróciłam się do ojca - ojcze, proszę zamieszkajcie tu
- Oj, już dobrze. Zgoda - odparł ojciec
» MICHAEL
Ledwie pan Anderyi się zgodził, a wysłałem do jego domu dwie osoby ze służby, aby sprowadzić córki pana Andreyi'a i cały ich dobytek. Kiedy pan Anderyi nacieszył się spotkaniem z córką, Caile podeszła do mnie i szepnęła mi na ucho:
- Nie żeby coś, ale nadal masz na ubraniu krew swojej matki
Spojrzałem na swoją szatę. Prawda. Była we krwi
- Mark, Derek podejdźcie na chwilę - zwróciłem się do do dwóch sługów. Podeszli - pójdziecie teraz zemną do mojej komnaty i pomożecie mi wybrać coś innego do założenia, bo tak jakby mam na sobie krew mojej matki - powiedziałem do nich nieco ciszej.
W trzech wyszliśmy do mojej komnaty na jakieś 10 minut, poczym wróciliśmy do sali tronowej. W samą porę, bo ledwie usiadłem na tronie, a do sali weszły siostry Caile. Miło było patrzeć, jak rodzina Caile cieszy się, że nic jej nie jest...
- Ale Caile jakim cudem Cezar cię niezabił? - pierwsze pytanie z rozmowy rodziny jakie przykóło moją uwagę. Caile spojrzała na mnie dziękującym wzrokiem
- To zasługa mojego narzeczonego - odparła. Jej siostry wbiły we mnie wzrok padający z szeroko otwartych, ciemnych oczu, o wysoko podniesionych brwiach. Uśmiechnąłem się do nich, poczym wstałem i podszedłem do ukochanej. Cała trójka (ojciec i siostry Caile) zgięli się w pół oddając pokłon
- Nie zachowujcie się jak służba. Niechcę tego. Takie przesadnie grzeczności mnie irytują - stwierdziłem.
Najwyraźniej wieść o nowym cesarzu rozniosła się po Rzymie, bo do sali tronowej wpadł zdyszany Cyrus informując mnie o pojawieniu się zbiegowiska wszystkich mieszkańców przed pałacem. Przy sali tronowej był jedyny balkon wychodzący na front pałacu. Cyrus gestem nakazał mi i Caile iść za sobą. Wyszedł na balkon i swoim donośnym głosem poinformował tłum:
- Mamy nowego cesarza, jedynego syna Wielkiego Cezara, jednocześnie najmłodszego cesarza Rzymu w historii [itp; itd(jakoś nie chciało mi się słuchać jego wykładów)] nowy cesarz: Michael! - wziąwszy Caile za rękę wyszedłem na balkon (raczej taras widokowy) i jak to na władcę przystało pomachałem do tłumu.
***
Nadszedł wieczór. Najwyższy czas się położyć. Pozostał mi jednak jeden problem. Gdzie? Usiebie czy w dawnej sypialni rodziców? A może w komnacie matki? Ewentualnie w "raju" ojca... Dobra. Zróbmy tak.
Wszystkie opcje:
1. U siebie
2. W sypialni rodziców
3. W komnacie matki
4. W raju ojca
Mądre opcje:
1. U siebie
2. W sypialni rodziców
3. W komnacie matki
Bezpieczne opcje:
1. U siebie
2. W sypialni rodziców
- Caile, skarbie, gdybym dał ci do wyboru dwie komnaty: moją komnatę i komnatę moich rodziców, to w której wolała byś spać? - zwróciłem się do narzeczonej
- W komnacie twoich rodziców, jest z całą pewnością większe łóżko - odparła
- To ustalone. Śpimy dzisiaj w komnacie moich rodziców - stwierdziłem, poczym przywołałem Mark'a i Derek'a ruchem ręki - weźmiecie moje rzeczy i zaniesiecie do sypialni moich rodziców - nakazałem im, a sam z Caile udałem się do naszej nowej sypialni. Usiedliśmy na łóżku - Wiesz, śmiesznie mi będzie spać w łóżku, w którym jeszcze poprzedniej nocy spali moi rodzice... Żal mi tylko matki, że dziś odeszła... Zapewne w niesamowitych męczarniach... A właśnie! - sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem z niej wisiorek matki (tak przełożyłem go kiedy się przebierałem) i zapiąłem go na szyi Caile - to po mojej matce
- Śliczny... Dziękuję książę
- Teraz to mów mi po imieniu, albo inaczej jak można mówić do ukochanej osoby, bo już niejesteś służącą. Niedłudo zostaniesz cesarzową. Bierzemy ślub - oznajmiłem. Dziewczyna jakoś dziwnie na mnie patrzyła. Po chwili usiadła mi na kolanach okrakiem i pchnęła mnie do tyłu. Zrozumiałem o co jej chodziło.
- To co może pozbędziesz jeszcze przez chwilę moim panem? - powiedziała uwodzicielskim głosem
- Tak przed ślubem? To niegrzeczne i wbrew prawu
- Lubię jak jesteś niegrzecznym chłopcem i działasz wbrew prawu, no bo kto dzisiaj, tak zrobił pozwalając mi, niewolnicy, mówić do księcia na ty? Kto dzisiaj uwolnił mnie z pręgierza? Kto się mną zajął? I kto bronił mnie przed złym Cezarem? - zadając kolejne pytania szła palcami dłoni od mojego pasa po, szyję
- Nie prowokój mnie
- Ty zacząłeś wpadając na mnie dzisiaj
- Może i ja, dobra, inaczej jeśli jutro powiem służbie o ślubie, to na następny dzień wszystko będzie gotowe
- Ale to tak długo
- Tylko dwie noce. Ta i następna. Wytrzymasz
- Za ładny jesteś. Wiesz co to miłość od pierwszego wejrzenia?
- To co do ciebie czuję?
- Nie. To co nas dzisiaj połączyło
- Może i masz rację... A walić prawo! Jeśli ty chcesz to i ja - Przez długi czas się "bawiliśmy". Później położyłyśmy się spać...
***
Rano obudził mnie pocałunek Caile
- Wiesz, książę, umiesz zadowolić kobietę
- A ty mnie, księżniczko
Wtedy do komnaty wpadł Derek
- Książę! Żołnierze twego ojca próbują skatować Sofię! - krzyknął. Zerwałem się z łóżka. Chociaż w tamtej chwili chętnie sam bym się ubrał, to należenie do rodziny cesarskiej sprawia, że to słudzy mnie ubierają.
Po 10 minutach byłem gotowy. Wybiegłem z komnaty pozostawiając w niej Derek'a i Caile.
Zbiegłem do lochów. Zobaczyłem żołnierzy bijących Sofię i kilku innych więźniów. Wbiegłem między żołnierzy, a więźniów
- Dość! Macie ich zostawić! - krzyknąłem. Wtedy usłyszałem za plecami głos jakiegoś chłopaka
- Elena, proszę, nie zamykaj oczu... Kochana - chłopak płakał. Usiadłem przy nim. Chłopak trzymał w ramionach młodą dziewczynę
- Weź ją na ręce i chodź ze mną - nakazałem
Chłopak wziął pobitą dziewczynę na ręce i ruszył za mną. Zaprowadziłem ich do mojej komnaty. Po drodze kazałem Mark'owi przynieść kieliszek czerwonego wina, a chłopakowi położyć Elenę na moim łóżku. Mark przyniósł kieliszek wina.
Przyrządziłem tą samą mieszankę, którą uśmieżyłem ból Caile. Podałem kieliszek półprzytomnej dziewczynie.
Rana na głowie dziewczyny nie wyglądała za dobrze. Sam zacząłem się bać, że dziewczyna umrze.
- Książę, błagam... Zrób coś... Elena nie może umrzeć... Ona jest w ciąży... Ja... Ja jestem ojcem jej dziecka... Książę, ratuj - chłopak zaczął płakać
- Jak masz na imię?
- Jim, wasza wysokość
- Dobra Jim, po pierwsze możesz mówić mi po imieniu, a po dwa Elena nie umrze - zwróciłem się do chłopaka, po czym spojrzałem na Mark'a - Mark biegnij po Sofię
Po kilku minutach Mark wrócił z Sofią. Też nie wyglądała najlepiej.
- Sofia ratuj - zwróciłem się do znachorki. Wtedy rozległy się krzyki Caile. Wybiegłem z mojego pokoju i biegiem ruszyłem do komnaty po rodzicach. Kiedy tak wpadłem do komnaty, Derek dobierał się do Caile
- Derek! - krzyknąłem wściekły. Chłopak spojrzał na mnie, niewiadomo skąd wyciągnął nóż i chwycił nadgarstek Caile i przyłożył nóż do jej twarzy
- Nie rusz się bo ją potnę! - krzyknął, poczym związał ręce Caile nad jej głową. Dalej się do niej dobierał.
- Zostaw ją! - krzyknąłem - Chcesz kogoś skrzywdzić to proszę. Zabij mnie. Zabij mnie, ale najpierw uwolnij Caile i daj jej odejść - Derek posłuchał. Uwolnił Caile i wcisnął jej w ręce jakąś sukienkę. Poczekał aż się ubrała, poczym rzucił się na mnie. Chciałem dać Caile czas na ucieczkę, więc wpadłem na szalony pomysł - Zwiąż mnie. Zwiąż i wykończ. Zrób ze mną co tylko chcesz, ale zostaw Caile raz na zawsze w spokoju
Derek posłuchał mnie znowu. Przyłożył nóż do mojego przedramienia
- Wiesz kim była Caile zanim zawróciłeś jej w głowie?! - syknął raniąc mnie
- Kim?
- Ojciec chciał mnie wydać za Derek'a - odparła Caile
- Zamknij się! Nikt cię nie pytał! - wrzasnął Derek
- A ktoś pytał Caile, czy cię kocha? - odparłem
- Ja ją kocham, a jej zdanie mam w nosie!
- Caile uciekaj! - krzyknąłem. Derek się wściekł. Pobił mnie do nieprzytomności
» CAILE
Ledwie Michael stracił przytomność, a Derek znów dopadł mnie...
- Sauvetage! (ratunku) - krzyknęłam rozpaczliwie, wiedząc, że jedyną osobą znającą francuski, poza mną i Michaelem, jest Mark.
Nie myliłam się. Wpadł do komnaty i złapał za miecz Michaela. Zdzielił nim Derek'a w głowę.
- Merci Mark (dziękuję Mark) - szepnęłam, po czym pobiegłam do nieprzytomnego Michaela - Michael? Nic ci nie jest? - położyłam dłonie na jego ramionach poczym zjechałam dłońmi po jego rękach aż do jego dłoni. Kiedy tylko dotknęłam jego przedramienia poczułam krew na palcach. Odwróciłam jego rękę i obejrzałam ranę.
Chwyciłam rękaw od mojej sukni i silnym szarpnięciem oberwałam połowę. Opatrzyłam rękę chłopaka.
Kiedy krew przestała lecieć, chłopak zaczął odzyskiwać przytomność...
Chwycił moją dłoń i lekko ją ścisnął, poczym uchylił oczy
- Caile... Nic ci nie jest? - szepnął
- Nic książę... Dzięki tobie nic - odparłam i zaczęłam płakać ze szczęścia. Narzeczony wpił się w moje usta
"Dziękuję książę. Uratowałeś mi życie. Dziękuję" pomyślałam. Chłopak dość szybko doszedł do siebie. Ledwie się to stało, a wybiegł z komnaty
» MICHAEL
Co sił w nogach pobiegłem do mojej komnaty. Chłopak nadal siedział przy Elenie. Podszedłem do nich
- Będzie dobrze - powiedziałem kładąc rękę na ramieniu chłopaka
- Elena, błagam nie umieraj... - szlochał chłopak, trzymając rękę dziewczyny. Usiadłem na ziemi obok chłopaka, opierając się plecami o łóżko
- Będzie dobrze... - powtórzyłem. Chciałem pocieszyć nie tylko Jim'a, ale samemu sobie przywrócić nadzieję - Będzie dobrze...
Wkońcu dziewczyna odzyskała przytomność
- Co...co się stało? - zapytała słabym głosem
- Żołnierze chcieli cię skatować, ale ktoś uratował ci życie - odparł chłopak
- Kiedy się lepiej poczuję, to napewno podziękuję tej osobie - szepnęła
- Możesz teraz... Jest tutaj - chłopak nadal płakał
- Mogę poznać jego imię? - zapytała.
Chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Skiwnąłem głową
- Michael... on ma na imię Michael - odparł Jim
- Michael... Ładne imię - stwierdziła dziewczyna
- Dziękuję - odparłem
- Michael, dziękuję... Gdyby nie ty pewnie skatowli. Jestem ci dozgonnie wdzięczna. Jak mogę Ci się odwdzięczyć? Nie mam zadużo, bo żołnierze Cezara spalili nasz dom
- Jeśli chcesz mi się odwdzięczyć, to pozwól, że ci pomogę jeszcze raz. Zamieszkajcie u mnie
- A jeśli twój dom też spalą?
- Pałacu nie spalą - dopiero teraz przyznałem się kim jestem
- Książę, ja...
- Spokojnie, ok? Możecie mi mówić po imieniu
- Dziękuję, Michael, mogę cię poprosić o dwie rzeczy?
- Ile chcecie
- Moja przyjaciółka trafiła do niewoli
- Powiedz tylko jak ma na imię
- Elena? - Caile stała w drzwiach. Podeszła do leżącej na łóżku dziewczyny - Elana to ty?
- Ja, Caile... Uwolnili cię?
- Michael mnie uwolnił
- Kiedy?
- Kilka dni temu... My... - spojrzała na mnie
- Bierzemy ślub - skończyłem za nią
W końcu Elena doszła do siebie.
(Kilka dni później)
Ja i Caile wzięliśmy ślub, po czym pojechaliśmy do Egiptu szukając Damity.
Faraon przyjął nas w pałacu. Cały czas obserwowałem siedzącą obok niego cichą dziewczynę, może w wieku 22 lat. Musiałem skołować randomowy powód na poznanie jej imienia...
- Faraonie, pozwolisz, że zapytam o imię twojej żony?
- Jestem Da... - zaczęła dziewczyna, jednak Faraon posłał jej mordercze spojrzenie -...jana
Wyczułem, że kłamie. Kiedy Faraon wyszedł na chwilę, wykorzystałem okazję
- Jak się nazywasz? - szepnąłem do dziewczyny
- Damita, ja...ja nie jestem stąd
- W takim razie skąd?
- Z Rzymu...jestem córką Cezara
- Cezar nieżyje, jego żona też
- Skąd ty to wiesz?
- Damita, ja jestem ich synem. Jestem twoim bratem
- Gdyby, nie to, że jak przez mgłę cię pamiętam i, że jesteś niemal identyczny jak ja, to bym ci nigdy nie uwierzyła. Michael zabierz mnie stąd
Wtedy wrócił Faraon... Spojrzał na mnie, jak idź stąd i niewracaj.
Znów postanowiłem wykorzystać wiedzę, którą posiadałem od Sofii, która uczyła mnie trików znachorskich.
Podszedłem do żony Faraona i delikatnie chwiciłem jej dłoń, co oczywiście niezbyt spodobało się Faraonowi. Drugą ręką chwiciłem dłoń Caile.
Zamknąłem oczy, a kiedy je otworzyłem, całą trójką byliśmy już na Rzymskim statku. Natychmiast nakazałem odpływać. Nie poszczęściło się nam, bo Faraon nasłał na nas piratów.
» CAILE
Kiedy się rano obódziłam, na statku rozległy się obce krzyki.
- Michael - szypnęłam i potrząsnęłam nim - Michael
- Jeszcze 5 minut
- Michael coś się dzieje na pokładzie
Boję się
- Nic się nie stanie...
- Boję się
Damita wbiegła do naszej sypialni
- Faraon nasłał na nas piratów! - krzyknęła. Oboje z Michaelem zerwaliśmy się na równe nogi. Piraci wpadli do naszej sypialni. Michael stanął przedemną i Damitą broniąc nas. Nic nie pomogło. Dostał od nich w głowę i odsunął się nieprzytomny na ziemię.
- Michael! - krzyknęłyśmy jednocześnie. Damitą chwyciła miecz Mike'a i zaczęła walczyć z piratami. Nie sądziłam, że dziewczyna może tak dobrze się bić na miecze. Ale ich było więcej. Pokonali ją i porwali, a ja zostałam sama z nieprzytomnym Michael'em
- Michael, proszę ocknij się...! - płakałam, próbując go obódzić. Uchylił oczy
- Co...co się stało? - szepnął
- Nic takiego... - odparłam i pomogłam mu usiąść
- Caile, gdzie jest Damita? - dochodził do siebie
- Oni...oni ją porwali
- Muszę ją znaleść - stwierdził i spróbował wstać, ale po chwili usiadł na łóżku trzymając się za głowę
- Michael?
- Nie dam rady
- Ja pójdę
- Zostań. To ja ją muszę uratować
- Dostałeś po głowie i straciłeś przytomność. Połóż się, odpocznij i dojdź do siebie.
- Caile, jesteś kochana i troskliwa, ale ja muszę ratować siostrę
- Przelewasz się przez ręce. Połóż się i odpocznij
- Caile, kochanie... Dla ciebie zrobiłbym wszystko, ale muszę ratować siostrę - ztymi słowami wstał i dobył miecza, poczym wybiegł z sypialni
- Michael! - krzyknęłam i pobiegłam za nim - Poczekaj!
- Caile zostań. To niebezpieczne
- Właśnie - odparłam i przyciągnęłam go, poczym pocałowałam go w usta. Wiedziałam, że Rzym nie może stracić Cesarza, a ja męża. Wyrwałam mu miecz i zamknęłam ukochanego w naszej sypialni i pobiegłam w kierunku steru
- Goń ich! - nakazałam sternikowi
» MICHAEL
Kiedy Caile zamknęła mnie w naszej sypialni, byłem na nią wściekły, ale zrozumiałem, że zrobiła to dlatego, że chciała mnie chronić. Pobiegłem do drugich drzwi, dzielących naszą sypialnię, od sypialni Damity. Wbiegłem tam i uciekłem z zamknięcia, przez pokój siostry.
- Caile, dlaczego to zrobiłaś? - zapytałem łapiąc żonę za ręce
- Niemogę cię stracić. Ja... - straciła przytomność
- Caile! - krzyknąłem łapiąc ją - Caile ocknij się! - wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszej sypialni. Wezwałem Sofię
Michael... Jak Ci to powiedzieć... Caile jest w ciąży - oznajmiła znachorka. Nieukrywałem szczęścia, ale bardziej martwiłem się o Caile...
- Sofia, czy Caile się kiedyś obódzi?
- Michael, spokojnie, obódzi się. Niemusisz się martwić
- Boję się. Jak dziecko. Poprostu się boję... - płakałem
- Choć tu - objęła mnie - nie płacz kochanie - nazywała mnie tak, bo często zajmowała się mną, kiedy byłem dzieckiem - Mike... Nie płacz
- Już lepiej - szepnąłem przez łzy. Kobieta przejechała dłonią po mojej głowie
- Biegnij ratować siostrę. Ja zajmę się Caile
- Jasne - odparłem i wybiegłem z sypialni, kierując się na ster - I jak Andrew? To oni? - wskazałem stetek kilka mertróm przed nami
- Tak książę. Któś musi na linie przeskoczyć na ich pokład
- Ja to zrobię - odparłem podnosząc swój miecz z podłogi i póściłem się pędem przez pokład. Kiedy dotarłem na dziób, chwyciłem linę zwisającą z belki przy żaglu i wziąłem rozbieg. Po chwili byłem na pokładzie pirackiego statku. Miałem szczęście, bo spali i tylko sternik był na warcie. Podszedłem cicho do klapy prowadzącej pod pokład.
- A królewicz gdzie się wybiera? - usłyszałem za plecami. Odwróciłem się i nieświadomie, jednym ciosem, zabiłem pirata. Rzuciłem się ratować siostrę. Zszedłem pod pokład. Damita siedziała związana i zakneblowana. Podszedłem do niej i rozwiązałem szmatę, którą ją zakneblowali.
- Michael zabierz mnie stąd... - szepnęła. Rozciąłem liny
- Już dobrze, Damita, choć - zabrałem siostrę na górę, a potem na swój statek. Tam zajęła się nią Sofia.
Kiedy Sofia zajmowała się Damitą, ja siedziałem przy mojej Caile. W końcu moja kochana się obódziła
- Michael, ja...
- Wiem Caile. Wiem
- Nie chodziło o chronienie ciebie. Ja jestem...
- W ciąży. Wiem
- Ja... Ja się bałam
- Czego? Powiedzieć mi?
- Tak... Ja... Ja się boję
- Czego, skarbie?
- Że niedonoszę tego dziecka...
- Choćby niewiem co, słowo daję, to dziecko urodzi się żywe
- Nie masz pewności, nigdy
- Przy wiedzy Sofii, nic niezagraża temu dziecku
- Michael, ja się boję
- Caile, kotku, nie ma czego
- Co z Damitą?
- Jest już bezpieczna. Znalazłem ją. Sofia się nią zajmuje
- Michael, ja... Słabo mi
Dotknąłem jej czoła
- Caile, jesteś rozpalona. Poczekaj. Ja biegnę po Sofię - powiedziałem i co sił w nogach pobiegłem po znachorkę. Kiedy razem wróciliśmy do Caile, ta wyglądała jeszcze gorzej
- Michael... Jak to powiedzieć... - zaczęła Sofia, zabierając mnie kawałek od Caile - Caile jest chora. Muszę cię o coś zapytać...
- Słucham
- Albo Caile donosi dziecko, a sama przez to umrze, albo ja ratując jej życie zabiję dziecko
- Jak to?
- Jedyna metoda na uratowanie życia Caile, jest w ziołach, ale ta mieszanka ziół, może zabić dziecko
- Daj mi czas na zastanowienie się...
- Jeszcze jedno
- Tak?
- To nie jest zaraźliwe. Spokojnie, możesz siedzieć przy Caile
- Michael... - usłyszałem słaby głos Caile. Podszedłem do niej
- Caile?
- Michael... Ja... Ja słyszałam co mówiła Sofia... Proszę. Postawmy na dziecko. Może i umrę, ale przynajmniej ty będziesz miał następcę
- Nie Caile. Kocham cię nad życie i niedam ci umrzeć
- Michael... - dziewczyna zaczęła odlatywać
- Caile nie zasypiaj - nie pozwalałem dziewczynie zamknąć oczu - Nie możesz teraz. Proszę... - rozpłakałem się
- Michael ratuj... Ja niechcę umrzeć - szepnęła, coraz słabsza, Caile
- Nie umrzesz - odparłem i wziąłem ją na ręce, poczym wybiegłem z sypialni, z półprzypotomną Caile na rękach. Pobiegłem do Sofii
- Sofia zdecydowałem. Ratuj Caile!
- Rozkaz - odparła - połóż ją tu - wskazała łóżko Damity. Położyłem więc Caile, we wskazanym miejscu. Sofia zaczęła swoje czary. Cały czas zastanawiałem się czy Caile przeżyje. Dziewczyna patrzyła na mnie ze strachem, a ja cały czas gładziłem jej czoło swoim kciukiem.
Nieprzejmowałam się, że Caile, Damita i Sofia na mnie patrzą. Płakałem jak dziecko. Bałem się, że stracę kobietę którą kochałem
- Gorączka ci zeszła - szepnąłem do ukochanej, która z resztą wyglądała już lepiej. Znów zaniosłem ją do naszej sypialni - Caile, kochanie, ja...ja sam się o ciebie bałem
- Michael... Ja się nadal boję o dziecko...
- Poczekamy, zobaczymy. Najważniejsze, że ty jesteś cała i zdrowa
- Już nie płacz, tylko choć do mnie - dziewczyna przyciągnęła mnie do siebie - Ktoś musi się mną zająć - szepnęła uwodzicielsko
- Z chcęcią - odparłem i wypiłem się w usta żony.
***
Rano obudziło mnie dziwne przeczucie, że stanie się coś, co będę pamiętać do końca życia. Nie myliłem się. Podszedłem do drzwi dzielących naszą sypialnię, od sypialni Damity. Usłyszałem, jak ktoś i impetem otworzył główne drzwi jej sypialni i tam wbiegł. Po chwili...
- Ratunku! - krzyknęła Damita. Chwyciłem swój miecz i pobiegłem ratować siostrę. Kiedy wpadłem do jej sypialni zamarłem. Ręcę miała związane nad głową, a lina była uwiązana do elementu konstrukcyjne go statku. Cyrus dobierał się do mojej siostry.
- A ty już nie masz dość problemów? - zapytałem stając za nim. Odwrócił się i rzucił na mnie z nożem. Poprowadziłem bójkę, w taki sposób, że teraz to on stał pod ścianą, a ja trzymałem ostrze miecza przy jego szyi
- A teraz grzecznie uwolnisz moją siostrę i ją przeprosisz. Jasne?!
- Tak - odparł i zrobił co kazałem. Zapłakana Damita wtuliła się we mnie
- Michael ja... Ja... Bałam się, że on...
- Już dobrze... Dami, niepłacz. Jestem tu. Sz... Choć - zabrałem ją z jej pokoju - Napij się - Podałem jej lapkę wina z domieszką jednej z miksturek, które przyrządzać nauczyła mnie Sofa.
- Michael, jesteś kochany. Znasz mnie kilka dni, a traktujesz, jakbyś znał od zawsze - złapała się za głowę
- Damita?
- W porządku. Zakręciło mi się z głowie... I jakoś spać mi się chce
- Chcesz się przespać?
- Byle nie w tam - wskazała drzwi prowadzące do jej sypialni. Dziewczyna straciła przytomność. Wziąłem ją na ręce i przełożyłem na kanapę stojącą w mojej sypialni. Przykryłem siostrę kocem
- Prześpij się - szepnąłem i pocałowałem ją w czoło
- Michael... - usłyszałem zaspaną Caile - do kogo mówisz?
- Cyrus dobierał się do Damity. Teraz Dami chciała się przespać, ale boi się spać u siebie, więc dałem jej przespać u nas - odparłem kładąc się obok żony
- Jesteś kochany - mruknęła uśmiechając się
- Ty też - odparłem wstając, poczym wyciągnąłem z szafy mój prezent dla Caile - i dlatego chcę Ci to dać
- Mike... Jaka piękna...
- Dlatego jest twoja. Wiesz przecież, że Cię kocham... Choć pomogę Ci ją założyć
- Wiesz... Jesteś niesamowity...
Pomogłem Caile założyć suknię... No w fakcie rzeczy do związania sukni z tyłu, potrzeba siły...
- Mike... Piękna suknia
- Nie suknia jest piękna, tylko ty
- Jesteś kochany...
- A ty kochana i piękna...
» CAILE
Kilka miesięcy później wróciliśmy do Rzymu... Dwa dni później...
- Michael... - szepnęła z bólem
- Co się stało Caile?
- Błagam biegnij po Sofię...
- Jasne - wystrzelił jak z procy. Po kilku minutach wrócił z Sofii
- Sofia ratuj... - wyszeptałam.
Zaczęłam krzyczeć w niepogłosyz bólu... Ale gdy chwilę później usłyszałam dziecięcy płacz, uspokoiła się. Ledwie żywa spojrzałam na męża
- Mike... - zaczęłam, ale film mi się urwał
» MICHAEL
- Caile... - próbowałem ją obódzić, ale bezskutecznie - Sofia zrób coś!
- Nie panikój... Caile, jak każda kobieta, po porodzie jest wykończona i dlatego zemdlała
- Caile... - szepnąłem, stopniowo się uspokajające. Wziąłem dziecko na ręce. Byłem nieopisalnie szczęśliwy. Miałem synka... Był taki słodki... Miał wielkie ciemne oczy. Niewiem ile czasu tam siedziałem, ale w pewnej chwili jedno słowo starczyło, żebym był jeszcze szczęśliwszy
- Michael... - szepnęła Caile. Niezdąrzyłem się obejrzeć, a zakryła mi oczy dłońmi...
- Caile... Przestań
- Książę! - Mark wpadł do sypialni zdyszany
- Mark? Co się stało?
- Książę! Fa... Faraon... Mąż Damity wyzwał cię na pojedynek... - Nadal dyszał
- Aha. Ok. Kiedy?
- Już!
- Zgoda. Jak przegra, to zostawia moją siostrę w spokoju, a jak ja przegram - przęłknąłem ślinę na myśl co on wymyśli... Przygotowali mnie do walki...
... i pochwili stanąłem oko w oko z mężem mojej siostry.
- Jak ja przegram to zostawiam twoją siostrunię w spokoju, ale, kiedy ty przegrasz, to zabieram ją i twojego bahora! - warknął i rzucił się na mnie. Co prawda wygrałem, i Caile z Damitą rzuciły mi się na szyję, ale byłem wściekły na samego siebie, że zabiłem człowieka...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top