XV

Aczkolwiek całokształ tejże historii zaczął się względnie normalnie. Pewna sexi flexi sosna, ruszyła mimo przeciwności i groźbą losu, potocznie noszącym też imię Bill Cipher, na spotkanie z pewną blond, niewiastyczną, lamą o nazwie zwyczajowej Pacifica.
-Cześć Dipper, widzę, że w końcu udało ci się uzyskać przepustkę u wujostwa~wyćwierkotała radośnie dziewczyna rzucając mi się na szyje. Uniosłem zdziwiony brew. Wujostwa? A no tak.. Przecież ściemniłem jej, że to oni mnie trzymają w domu, a nie ten kochany..psychol.
-Wiesz, bunt i te sprawy, taki ze mnie bed boj~odparłem ze śmiechem ruszając spacerowym krokiem w stronę zoo. Dziewczyna chyba tylko i wyłącznie z grzeczności zachichotała na moją pseudo zabawność. Po nie tak długiej chwili znajdowaliśmy się na terenie zoo. Ah to Gravity Falss, wszędzie blisko, a jednak do chaty zawsze daleko. Mijaliśmy osły, słonie, małpy, ale i również zwierzęta. W końcu to zoo, a nie konkurs miss mokrego podkoszulka. Bawiliśmy się świetnie, śmiechy, chichy, rozmowy od serca. Jednak dziewczyna popełniła głupi błąd. Przypadkiem dotknęła mojej dłoni. I tu dobroć losu się skończyła. Coś mnie opętało.. Dosłownie. Wyleciałem z mojego ciała. Na zbity tył. Normalnie ból dupy. Stałem się duchem. Mogłem jedynie egzystować. I z przerażeniem obserwować moje ciało, które z psychopatycznym śmiechem na ustach, zbliżało się z nożem do blondynki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top