VII

Miesiąc. Minął cholerny, długi miesiąc od zawarcia tego koszmarnego układu, a demon nadal go nie wykorzystał. Miesiąc bez ani jednego ruchu tego głupiego nachosa. Zwariować można. Co gorsza, ten wróg publiczny numer jeden, postanowił z dnia na dzień stać się miłym. Miły władca piekieł. Czy tylko mi coś nie pasuje w tym szeregu wyrazów, zwanych także zdaniem?
Zamiast planować moją zgubę, koniec świata, czy też inne dyrdymały, on siedział spokojnie i czytał gazetę. Usiadłem obok, zaczynając mu się przyglądać. Natarczywie. Jak stalker. Bo kto mi niby do mokrego klauna jasnego zabroni? Demon podniósł wzrok z gazety, przenosząc go na moją "przepiękną" osobę.
-Jak ci minął dzień, Dipper?- zapytał z delikatnym uśmiechem, który nigdy nie powinien gościć na twarzy tego psychopaty. Był zbyt normalny. Skrzyżowałem ręce. Dipper. Dobra. Nie kazałem mu do siebie mówić Per Sosenko, ale nie myślałem, że ten kretyn mnie posłucha. Frustrujace.
-W porządku.-mruknąłem krótko włączając telewizor. W końcu nie mogę ciągle się na niego gapić. Jeszcze uzna, że go kocham i oczekuję rozdziewiczenia. A nie. Nie oczekuje.
-mhm-mruknął znów spoglądając na gazetę. Umie czytać. Gratulację. W końcu to tylko podstawowa umiejetność. Westchnąłem, starając się skupić na programie. Program był nudny. Spojrzałem od niechcenia na Ciphera. Skupiał się nad czymś. Chyba myślał. Czyżby jednak planował podbój świata? Mógłby wstąpić do boysbandu. Na jedno by wyszło. Podbił by serca nastolatek świata. A to prawie to samo.
Naglę demon otworzył usta, z których wydobyło się zdanie, wbijające mnie w kanapę.
-Dipper.. Umówisz się ze mną?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top