Rozdział III, część II Cipher stabilnym doritosem jest~
Bill był poddenerwowany. W końcu jak ten szczeniak mógł w ogóle pomyśleć o odrzuceniu go? Popijał kosmoplazmatycznego drinka w knajpie wymiaru 24, który był po prostu małą kosmiczną skałą, na której stał niewielki bar. A przynajmniej tak wyglądał od zewnątrz. Wewnątrz był tak ogromny, że samo dojście Billowi do lady, gdyby nie zmienił się w doritosa z kapeluszem i nie przetransportowałby się na tacy z naczosami, którą niosła turbo latająca kulka ze skrzydłami i jednym okiem zajęłoby mu z conajmniej godzinę. Albo musiałby też zużyć trochę mocy i samemu się przenieś co też byłoby do kitu. Po ratowaniu ziemi nasz ukochany „bohater" był krótko mówiąc ̶k̶u̶p̶ą̶ ̶g̶ó̶w̶n̶a̶ osłabiony. W dodatku poszukiwany za zdrady przez swój własny wymiar i każde użycie magicznej mocy wiązało się z szybszym odnalezieniem go co miłe by nie było. Pił sam. Do „kolegi" demona nawet dzwonić nie chciał. Pewnie by się śmiał. Tylko tego mu brakowało. Ścisnął w nerwach kubek prawie go rozwalając. Jego tęczówki podobnie jak i skóra błysnęły niezdrową czerwienią.
-Nawet się nie waż!-wrzasnął właściciel lokalu rzucając w niego mokrą ścierką sądząc, że to utemperamentuje demona. Nieskutecznie. Ścierka spłonęła niebieskim płomieniem, a sam podkurwiony demon rozwalił szklankę.
Jak Dipper mógł go odrzucić?
Musi być niezrównoważony. Phi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top