Prolog
Rozłożyłem ręce dając pozwolenie do strzału. Stróżka krwi powoli sączyła się po moim policzku.
-Więc mnie zabij-mruknąłem z uśmiechem wiedząc, że to już koniec, nie ma innego wyjścia, mimo licznych kalkulacji, popełniłem błąd..błąd przez, który stałem tutaj, czekając na nieuchronną egzekucję. Jedyne co mogłem teraz zrobić to zginąć z dumą. Bez pisków, jęków, krzyków, błagań..bez okazania nawet cienia strachu. To ostatnia rzecz, którą mogłem go wkurzyć..
-Nie mogę.-syknął wkurzony spuszczając głowę.
Spojrzałem na niego zszokowany, jednak zaśmiałem się tylko z kpiną. Czyżby wszechpotężny demon stchórzył?
-No dalej Cipher, załatw mnie! Tu i teraz. No,chyba się nie boisz?!-krzyknąłem wgapiając się w blondyna, obraz powoli zaczął mi się rozmazywać, co jakiś czas kompletnie na chwile zanikając, jednak mimo to mogłem dojrzeć na jego twarzy coś ala'smutek..? Chyba za mocno oberwałem..
-Nie.-burknął.
-Czemu?-spytałem już kompletnie zbity z tropu. Od 3 lat grozi mi śmiercią, a jak przychodzi co do czego, to ja dalej tu stoję..i to żywy? Kulejąc ruszyłem w stronę demona.
-Bo cię kocham!-warknął i wystrzelił jakimś fioletowym promieniem. Mój ostatni widok. Czyżby jednak to zrobił..? Czyżbym jednak umarł?
~~~~~~~~~~~~~~~~
-Dipper, wstawaj!-krzyknęła sister z dołu.
Otworzyłem oczy przerażony siadając i powoli uspokoiłem oddech. A, więc to był tylko sen..Zaśmiałem się sam z siebie. Mogłem się tego domyślić. Poczułem na policzku coś mokrego, otarłem to ręką. Moim oczom ukazała się czerwona ciecz. Krew..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top