#25
UPEWNIJ SIĘ CZY PRZECZYTAŁEŚ POPRZEDNI!
Ellie's POV
Do Birmingham dojechałam praktycznie w nocy, przez to, że pociąg odjeżdżał po 22. Scott odebrał mnie ze stacji, mówiąc, że powinnam się przespać. Wysiadłam z auta, będąc już pod domem. Na chwiejnych nogach weszłam po schodkach prowadzących do drzwi, odczekałam chwilę na brata, który miał przy sobie klucze. Wchodząc do budynku rozpytywałam brata, co z rodzicami. Jednak ten zbywał mnie, iż porozmawiamy później i mam iść spać. Nie chciałam się z nim kłócić, dlatego spełniłam jego naleganie.
Nie mogąc zasnąć leżałam bezczynnie na łóżku wgapiając się w sufit. W tej sytuacji nawet on wydawał się ciekawy. Oddychałam płytko, czując, jak do oczu napływają mi łzy. Starałam się tłumić łzy, wiedząc, że Scott jeszcze nie śpi i mógłby mnie usłyszeć. Zakryłam twarz poduszką, wzdychając ciężko pozwalając łzom uciec z oczu. Czułam się strasznie, nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że rodzice....
-Ellie? Śpisz?- do moich uszu dobiegł głos Scotta
-A wyglądam jakbym spała?- zapłakałam
-Chcesz porozmawiać?- spytał siadając na rogu łóżka
-Chyba nie, ale fajnie by było jakbyś mnie przytulił- odparłam pociągając nosem
Ten spełnił moją prośbę, oplatając moje ciało ramionami. Tego mi brakowało. Bardzo brakowało.
Nawet nie wiem kiedy wylądowałam w krainie Morfeusza.
~*~
Obudziłam się około 12, nie chciało mi się wystawiać nosa za kołdrę. Tu było mi ciepło i właśnie tutaj czułam się najlepiej. Na dole usłyszałam kroki Scotta, który zapewne krzątał się po kuchni. Strasznie głupio się czułam zostawiając w Londynie Rosie. Jednak dziewczyna mówiła, że w końcu to moi rodzice i powinnam do nich jechać.
-Ellie, wstawaj! I ubierz się, bo jedziemy do szpitala!- krzyknął Scott
-Okej!- fuknęłam, wstając z cieplutkiego łóżka
Pogoda za oknem nie przemawiała do mnie, nie dość, że było pochmurno, to jeszcze mogło w każdej chwili zacząć padać. I tego najbardziej nienawidziłam...
Ubrałam się w czarne spodnie z dziurami na kolanach, czarny T-shirt oraz za dużą koszulę w kratę mojego brata, na stopy założyłam czarne krótkie skarpetki oraz Adidas ZX-Flux. Włosy rozczesałam i jakoś ułożyłam, co było dla mnie wielkim wyczynem. Makijażu nie robiłam, ponieważ prędzej czy później by spłynął.
~*~
Bradley Will Simpson: Hej Ellie! Jak tam już w domu?
Ellie Adams: No można tak powiedzieć:/
Bradley Will Simpson: Tzn?
Ellie Adams: Ymm... Szpital.
Ellie Adams: Mi nic nie jest, ale moi rodzice... Eh..
Ellie Adams: Nie chcę o tym mówić, Bradley.
Bradley Will Simpson: Okay, nie nalegam xx
~*~
Connor Ball: Hej ludziska! xx
Tristan Evans: Coś ty dzisiaj taki szczęśliwy, hm?
Connor Ball: Mama zrobiła moje ulubione babeczki. *^*
Rosalie Carver: Daj! *o*
Rosalie Carver: Serio daj! Jestem mega głodna!
James McVey: To zjedz coś!
Rosalie Carver: Kiedy w pociągu nic nie ma! A jakieś dziecko wpieprza chrupki i nie chce się podzielić ;/
Tristan Evans: Nie jedź do domu, przyjedź do mnie! Mam pełną lodówkę jedzenia i pełne szafki słodyczy *mina pedofila*
Rosalie Carver: Zapomnij, pociąg ruszył :*
Bradley Will Simpson: Ktoś wie co się dzieje z rodzicami Ellie?
Rosalie Carver: Mieli wypadek samochodowy, wczoraj pojechała do domu... Nie chciałam jej puścić ale później stwierdziłam, że to są jednak jej rodzice i powinna jechać..
Bradley Will Simpson: Oh...
Connor Ball: Biedna.... Jedźmy do niej!
James McVey: Con, wróciłeś dopiero do domu!
Connor Ball: No i co? Kiedy ktoś jest w potrzebie trzeba mu pomóc. A Ellie potrzebuje nas tam!
Tristan Evans: Będę po ciebie za 2 godziny, Ball.
Tristan Evans: Aha, Rosie, zapomniałbym kiedy Ellie ma urodziny?
Rosalie Carver: O matko! To dzisiaj, zapomniałam jej kupić prezent :(
James McVey: To my będziemy jej prezentem! Szykować się panowie! I Rosie:)
Rosalie Carver: Dzięki James:)
Bradley Will Simpson is offline.
James McVey is offline.
Rosalie Carver is offline.
Tristan Evans is offline.
Connor Ball is offline.
Ellie Adams is online.
Ellie Adams: Idioci -.-
Ellie Adams is offline.
~*~
Rose: Ellie, który szpital?
Ellie: Ten co zawsze:)
Rose: Okej!
Ellie: Ale nie przyjeżdżajcie..
Ellie: Wyglądam jak potwór!
Rose: Za późno!
Rose is offline.
~*~
Rose's POV
Dojechaliśmy do szpitala, gdzie przed drzwiami stal Scott dopalając papierosa. Przywitałam się z nim lekkim uściskiem. Dopytałam, w jakiej sali leżą jego rodzice, po czym całą piątką się tam udaliśmy. Przed salą siedziała Ellie, trzymając w rękach kubek z kawą. Podeszłam do niej mocno ją przytulając. O mało nie zaczęła płakać, ale jak zobaczyła z kim przyjechałam na jej twarzy pokazał się wielki uśmiech. Chłopcy przywitali się z nią wielkim grupowym uściskiem.
-A i nie myśl, że zapomniałam- zaśmiałam się, wręczając jej pudełko owinięte ozdobnym papierem
-Wiesz, że nie musiałaś prawda?- spojrzała na mnie biorąc do rąk prezent
-To jest też od nas, mamy nadzieję, że się spodoba. W końcu ty też dałaś mi prezent kilka dni temu- powiedział Bradley mocno ją przytulając oraz składając jej życzenia
-Poprawiliście jej humor, od rana go nie miała- podszedł do nas Scott- Zmykajcie do domu dzieciaki, ja tu zostanę. A i Ellie, w pokoju masz prezent ode mnie i rodziców.
Jak nam nakazał tak też zrobiliśmy. Całą grupką wsiedliśmy do samochodu Tristana, który okazał się być mini vanem. Dzisiejsza solenizantka usiadła z przodu jako GPS, kierując Evansa do jej domu. Zanim dojechaliśmy na LowerStreet 56 minęło sporo czasu. Po pierwsze korki, po drugie Tristan skręcił nie tam gdzie trzeba było, a po trzecie wstąpiliśmy do Starbucksa, po czwarte i ostatnie The Vapms robili sobie zdjęcia z fankami, które spotkały naszą grupkę w kawiarence.
~*~
-No rozpakuj wreszcie!-ponagliłam przyjaciółkę
-Oh, no dobra- uśmiechnęła się niemrawo biorąc do ręki prezent
-Uważaj bo wybuchnie!- krzyknął Tristan o mało nie wylewając soku na Connora
Zaśmialiśmy się,a Ellie w tym czasie otworzyła pakunek. W prezencie podarowaliśmy jej ogromną ramkę z naszymi podobiznami. Zawarte w niej zostały zdjęcia z wesołego miasteczka, z koncertu, z wyjścia do parku. Po prostu ze wszystkich spotkań. Każdy też dorzucił coś od siebie, ja dałam jej srebrną bransoletkę ze znakiem nieskończoności, Tristan naszyjnik z literką E, James perfum od D&G; Connor całe pudło słodyczy oraz kolczyki w kształcie nutek, a Bradley podarował jej koszulkę Arctic Monkeys oraz jego bransoletkę, która była dla niego mega ważna.
Resztę dnia spędziliśmy w miłym towarzystwie, wieczorem wychodząc na imprezę, by Ellie oderwała swoje myśli od rodziców. Poszliśmy do klubu "Last Moment"; gdzie przeważnie byłyśmy stałymi klientkami.
~*~
James i Connor zapoznali jakieś dziewczyny, z którymi zaczęli tańczyć i stawiać im drinki. Siedziałam wraz z Tristanem na kanapie w rogu, popijając kolorowego drinka. Ellie i Bradley tańczyli do wolnej piosenki, którą DJ puścił na zamówienie loczka.
-Zatańczymy?-spytał perkusista wystawiając do mnie dłoń
Szybko ją chwyciłam, blondyn zaprowadził nas na parkiet. Jedną ręką objął mnie w talii, natomiast drugą ujął moją dłoń. Tańczyliśmy w rytmach "Long Way Down".Oparłam głowę o jego ramię, wdychając jego perfumy, które przyjemnie drażniły mój nos.
~*~
Autorka:
Kolejny jutro!
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top