#23

Ellie's POV

Przyszedł 29 lipca, co oznaczało, że ostatni dzień spędzamy w towarzystwie zespołu. Dzisiaj postanowiliśmy pójść do wesołego miasteczka, znajdującego się dwadzieścia minut drogi od hotelu, dlatego też z Rose pójdziemy do nich trochę wcześniej. Jutro oficjalnie się pożegnamy, w najgorszym wypadku utracimy wszelki kontakt, jednak nie chciałam zakładać najgorszego. 

Zaspana i ledwo żywa poszłam obudzić przyjaciółkę, którą było słychać u mnie w pokoju, gdyż tak głośno chrapała. Weszłam do jej pokoju nawet nie pukając. Przetarłam zmęczone oczy, podchodząc do łóżka, gdzie spała brunetka. Zepchnęłam ją z niego, powodując, iż dziewczyna się obudziła. Posłała mi mordercze spojrzenie siadając na łóżku. Posłałam jej całusa w powietrzu opuszczając jej twierdzę. Dziadkowie Rosie wrócili kilka dni temu, tłumacząc, że wpadli jeszcze do swojego syna, Rogera. 

-Dziewczynki śniadanie!- usłyszałam krzyk pani Melanie 

Żadna z nas nie odkrzyknęła, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie byłyśmy w stanie. Poczłapałam się umyć i przebrać. Po kilkunastu minutach spędzonych w łazience zeszłam na dół. Ubrana w czarne rurki i tego samego koloru bluzę Adidasa i w rozczochranych włosach, które za nic w świecie nie chciały się ułożyć. Zaszłam do kuchni gdzie siedziało małżeństwo i ich wnuczka. Przywitałam się z państwem Carver, zasiadając przy wyspie kuchennej. Nałożyłam sobie na talerz trochę jajecznicy z pomidorem, do tego kromkę chleba z masłem, którą wcisnęła mi babcia Rose. Do niebieskiego kubka nalałam sobie gorącej herbaty. Całą czwórką zaczęliśmy rozmowę na temat udanego koncertu The Vamps, wcześniej jakoś ich to nie interesowało, ponieważ opowiadali co robili w sanatorium w Wolverhampton. 

~*~

Bradley Will Simpson: Hej, hej! Dzisiaj o 13 pod naszym hotelem, pasuje? xx

Ellie Adams: Możemy się chwilkę spóźnić, wiecie... komunikacja miejska!

Rosalie Carver: Właśnie, będziemy pewnie kilka minut po. 

Tristan Evans: Może po was przyjechać? :)

Rosalie Carver: Nie, nie trzeba. Nie fatyguj się, Tris <3

Ellie Adams: Okej ja kończę, muszę zadzwonić do brata... :/

Ellie Adams is offline.

James McVey: To Ellie ma brata?

Rosalie Carver: Nom, i to starszego. I dwie starsze siostry... Czyli nawiasem mówiąc jest najmłodsza XD

Connor Ball: Biedna Ellie... Nie wytrzymałbym chyba...

Rosalie Carver: Zostawię to bez komentarza.

Bradley Will Simpson: Mam się zacząć martwić?

*nie wysłano*

Bradley Will Simpson: Ummm....

~*~

Rose: Tristan!

Rose: EVANS!!

Rose: Masz mi wygrać misia, ok?

Rose: No to cieszę się, że się zrozumieliśmy! 

Tristan: O matko!

Tristan: Postaram się, pszczółko! xx

~*~

Bradley Will Simpson: Ellie?

Bradley Will Simpson: Rose mówiła, że cały czas chodzisz zamyślona i jakaś nieobecna...

Bradley Will Simpson: Stało się coś?

Ellie Adams: Nie.. nie wszystko jest w porządku. 

Ellie Adams: Nie musicie się martwić xx

Ellie Adams: A poza tym, to nie znam cię wystarczająco długo, by móc ci się zwierzyć. 

Ellie Adams: Przykro mi, Brad xx

Ellie Adams is offline. 

~*~

Rosalie's POV

Równo o 12 wyszłyśmy z domu dziadków, ruszając ku przystankowi autobusowemu. Miałyśmy tam wsiąść do auta, gdzie czekał Tristan. Za namową Kondora udało mi się ulec, by perkusista po nas przyjechał. Przez cały czas Elizabeth była zamyślona i wpatrzona w telefon, co chwila operowałam jej ciałem, starając się by w nikogo i nic nie przyłożyła. Gdy pytałam co się stało, zbywała mnie jednym wielkim NIC. 

-Hej!- przywitałam się z Evansem wsiadając do auta

-Hej!- to samo uczyniła Ellie pierwszy raz tego dnia odkładając telefon

-No siemanko!- krzyknął na całe auto Tristan ruszając z przystanku 

Przez całą drogę do hotelu "Summer" słuchałam opowiadań Tristana o tym jak było podczas trasy koncertowej. Dziwiłam się, że można tak długo być poza domem. W sumie muszę się do tego zacząć przyzwyczajać. Po trzydziestu minutach zajechaliśmy pod ogromny budynek, gdzie nie było żadnych fanów. Gdy Evans zaparkował, mogliśmy wysiąść z samochodu. Ellie ruszyła za nami, znów pisząc mnóstwo wiadomości. Dziewczyna coś ukrywa, tylko muszę dowiedzieć się co. 

-Witamy piękne panie!- w drzwiach przywitał nas James 

-No cześć!- uśmiechnęłam się wchodząc do pokoju

-Siemka!- rzuciła uradowana Adams

-To co? Dzisiaj ostatni dzień razem- powiedział Connor częstując nas cukierkami

-Na to wygląda- mruknęłam opierając swoją głowę o ramię Tristana

~*~

Do wesołego miasteczka dotarliśmy przed 14. Nie było tu dużo ludzi, jednak kolejki wydawały się nie mieć końca. 

-To gdzie najpierw?- spytałam, grzebiąc w torebce

-Może autka? Albo nie! Chodźmy na kolejkę, gdzie na końcu będziemy cali mokrzy!- krzyczał rozemocjonowany James, o mało nie wywracając się na Ellie

-Ja tam zjadłbym watę cukrową- zapowiedział Bradley ciągnąc za sobą przestraszoną Adams

- Na końcu na pewno rollercoaster, chociaż nie wiem czy Ellie tam wjedzie. Strasznie się ich boi- stwierdziłam, przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą 

-To chodźmy na autka! Później ich złapiemy!- pociągnął mnie za rękę Tristan, zmuszając mnie do pójścia za nim.

~*~

Bradley's POV

-Ellie, co się dzieje? Nie mogę patrzeć jak jesteś taka przygaszona- powiedziałem, podając dziewczynie niebieską watę cukrową

-Nic takiego, Brad- zabrała kawałek do buzi- po prostu nie lubię się żegnać i tyle- wzruszyła ramionami biorąc do buzi kolejny kawałek słodkiego smakołyku 

-Jasne, a ja jestem święta Teresa albo Królowa Elżbieta!- wymachnąłem rękoma wyrzucając przy tym moją watę cukrową

-Najwidoczniej jesteś- zaśmiała się ukazując dołeczki

Za karę wziąłem jej smakołyk, na co dziewczyna zareagowała natychmiastowo tupiąc nogą wyglądając przy tym jak nadąsana sześciolatka. Zaśmiałem się na sam widok, podszedłem do niej lekko przytulając. 

- Z uśmiechem wyglądasz o wiele lepiej- powiedziałem mierzwiąc jej włosy

-Wiem to, Brad- wystawiła mi język, urywając spory kawałek słodkiego przysmaku, którego za wiele nie zostało

Doszliśmy do naszej grupki, która czekała na wejście na Colossusa. Od razu zrobiłem wielkie oczy, dopiero co zjadłem. 

-Nie ma mowy, że mnie tam wciągniecie!- zapiszczała Ellie, która najwyraźniej się bała

-Wejdziesz tam, choćbym miał cię zanieść!- powiedział Connor, opierając dłonie o swoje biodra 

-Muszę?

-Tak.- wszyscy pokiwali twierdząco głowami

~*~

Gdy siedzieliśmy już na krzesełkach, zapinając pasy, brunetka kurczowo ściskała swoją koszulkę. Widać było, że strasznie się stresowała, chociaż nie chciała dać po sobie tego poznać. Objąłem jej małą rączkę moją ręką, starając się dodać dziewczynie otuchy. Ta spojrzała się na mnie uśmiechając się niemrawo. Po chwili kolejka ruszyła, a brunetka zacisnęła usta w wąską linię. Pokiwałem głową, widząc reakcję Ellie. Jechaliśmy pod górę, która wyglądała jakby nie posiadała końca. Niedługo po tym zjeżdżaliśmy w dół, wchodząc w pętle lub łuki. Ellie strasznie piszczała, nie tyle co ze strachu, co z radości. Wypuściliśmy całą grupką ręce w powietrze, pozwalając im swobodnie latać. Oczywiście, przed startem nie obyło się bez pamiątkowych zdjęć i nagrywania Snapów. 

Wyszliśmy z wagoników, cały czas podtrzymywałem Ellie, by nie upadła. Dziewczyna była bardzo blada i ledwo trzymała się na nogach. Przez całą drogę od rollercoastera do ławek powtarzała jedno zdanie "Niedobrze mi" lub "Chcę do domu".

James wraz z Connorem poszli po wody, natomiast ja, Ellie, Rosalie i Tristan zajęliśmy jakieś miejsca w cieniu. Słońce grzało niemiłosiernie, prawie spalając nas na wiór. 

-Nigdy więcej! Chociaż... Chcę jeszcze raz!- wykrzyknęła Adams, sprawdzając godzinę w telefonie.

Poprawiłem swoje lenonki, rechocząc przy tym jak żaba. Z tymi dziewczynami jest różnie i to jest w nich najlepsze!

~*~

Autorka: 

Dodam jeszcze jeden rozdział dzisiaj

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ <33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top