*66*
[19:29]
Zoey: Gdzie jesteś?
[19:30]
Jensen: Jak wychodzisz z lotniska, idź w stronę sektoru D3.
Po zaproszeniu mnie i odziwo Agnes do Austin, Jensen nie mówił wszystkiego co zaplanował na nasz pobyt w teksańskim mieście. Gdy szłyśmy w głąb parkingu zauważyłam odwróconego mężczyznę z czapką, której daszek był w przeciwną stronę niż zwyczajnie. Czapka ta była żółta, a napis na niej to "Taxi". Obok "taksówkarza" stał wyższy mężczyzna, który pomachał w naszą stronę.
- Cześć - powiedzieliśmy wszyscy jednocześnie.
- Jared, Ty tutaj? - zapytałam, a Agnes w międzyczasie ogarniała czy jej się to śni.
- Uznałem, że trzeba was godnie przywitać w Teksasie - odpowiedział Jared, a Jensen wyjął dwie nieduże reklamówki i jedną podał wielkoludowi.
Mężczyzna z czapką stanął przede mną, Jared zaś przed Agnes, Uśmiechali się do siebie chytro.
- Zamknijcie oczy - wtrącił Ackles.
- No... nie wiem czy mogę wam ufać - uśmiechnęłam się w stronę mężczyzn.
- Po prostu zamknijcie - spojrzałam na Agnes, która zamykała już oczy, ja w międzyczasie westchnęłam i również zamknęłam powieki. Poczułam jak Jensen kładzie mi coś na głowie. - Możecie otworzyć oczy - odwróciłam głowę w stronę rudowłosej i spojrzałam na jej kapelusz, a ona na mój przez co obydwie zaczęłyśmy się śmiać.
- Ta da! - krzyknął Jared. - Teraz macie na własność swoje teksańskie kapelusze!
- Niesamowity prezent - stwierdziła rozweselona Agnes. - Mi się podoba.
- Popieram, są ładniutkie... Ale obawiam się, że to nie jest koniec niespodzianek - mężczyźni pokiwali równocześnie. - Jeśli obaj maczali w tym palce, to naprawdę nie może być jakaś zwykła, mała niespodzianka.
- Zgadza się - Jensen otworzył bagażnik i obie wsadziłyśmy nasze walizki do samochodu.
- Niczym prawdziwy taksówkarz - parsknęłam śmiechem.
- Bo cię dźgnę - zareagował, z szyderczym uśmieszkiem.
- Teraz nie mam gipsu, więc mogę się bronić niczym Spider Man! Nazwisko zobowiązuje!
Weszliśmy wszyscy do samochodu. Ja z Agnes na tylnych siedzeniach, a Jared tuż obok kierowcy Jensena.
- To może dowiemy się jakie plany macie na myśli, bo inaczej nie przekroczę progu twojego domu, Ackles.
- Koleżeńskie spotkanie i pogaduszki, zakrapiane alkoholem i doprawione jedzeniem z grilla. Pasuje taka odpowiedź?
- Zakrapiane alkoholem, tak? Czyli będę musiała was odstawiać wszystkich do łóżek, co? - zapytałam, drapiąc się po brodzie. - I wmawiać Jaredowi, że nie musi polować na dziewczynkę z "The Ring"? Piszę się na to.
- Czy ja usłyszałam grill? Wreszcie zjem jakieś pożądanie usmażone mięso! - ucieszyła się Agnes, a ja ją poparłam, wywołując w samochodzie falę śmiechu.
Po kilku minutach jazdy w aucie zapanowała cisza między nami, która była przerywana przez muzykę grającą z radia. Mój wzrok wędrował po wszystkich rzeczach otaczających mnie, lecz ostałam się na lusterku kierowcy, w którym odbijały się oczy Jensena, patrzące w moją stronę. Uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę. Gest został przez niego odwzajemniony oraz również poprawił czapkę z daszkiem, która wywołała u mnie jeszcze większy uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top