*57*
[19:31]
Agnes: Przywiozłam już prezent.
[19:31]
Jensen: Już schodzę.
- Ej, J! Gdzie idziesz?
- Zaraz się dowiesz!
Zszedłem do samochodu Agnes, z którego wyjąłem wielki prezent, na który złożyliśmy się razem dzień wcześniej. Wejście z powrotem do mieszkania Zoey było cięższe niż myślałem. Ruda otworzyła drzwi, zaczepiając przyjaciółkę
- Hej, Spider Manie!
- O co chodzi? Minęłaś się z Jensenem?
- Taaak. Idzie już - przekroczyłem próg, a Zoey spojrzała na prezent z wielkimi oczyma.
- Z jakiej to okazji? - uśmiechnęła się, widząc wielkiego, pluszowego misia.
- Z okazji, że się wybudziłaś! Złożyliśmy się na niego.
- Łooo! Jest taki wielki i pluszowy! - przytuliła mnie i Agnes jednocześnie. - Postawię go w sypialni - chwyciła misia za łapę i pociągnęła w stronę pokoju. - I ani ważcie się jeść lodów beze mnie!
Usiedliśmy wszyscy w salonie, ja z Zoey na kanapie, a Agnes obok na fotelu, trzymając lody z bitą śmietaną. Ja podałem brunetce te, które leżały na stoliku kawowym.
- Tęskniłam za wami - zaczęła Zoey, przerywając ciszę. - Cholera, stęskniłam się za mówieniem do was. Słyszałam wasze rozmowy, niektóre... chciałam cokolwiek odpowiedzieć, ale nie potrafiłam.
- A my nie byliśmy pewni czy nas słyszysz. Mieliśmy tylko nadzieję - powiedziałem, odkładając talerzyk z powrotem na stoliczek. - Nie miało być smętnie, co nie? - zabrałem wszystkie brudne talerzyki i odniosłem do kuchni.
- Wiesz, że ja mogłam to zrobić?
- Z jedną ręką zapewne wypadłyby ci - krzyknąłem z kuchni.
- Zgadzam się z nim - wtrąciła Agnes. - Przyciągnę ci tego wielkiego misiaka, okej?
- Tak! On jeden mnie rozumie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top