Chapter Seventeen
Piszcie jak wam się podoba. Bo ostatnio coś mało aktywności u was widzę!
I wpadajcie do mnie na Instagrama: wanessa_w._
Minął kolejny tydzień... kolejny tydzień bez Jimin'a. Bez tego cholernego wampira, który przecież tak mną gardził i mnie nienawidził. Kolejny tydzień nudzenia się. I to prawdziwego nudzenia się. Pani Park nie pozwoliła mi jeszcze iść do szkoły, ale za to Rose była bardzo pomocna spędzając ze mną każdą wolną chwilę. I mam tutaj na myśli naprawdę KAŻDĄ wolną chwilę. Ona chyba nawet nie chodziła na wszystkie zajęcia do szkoły. Tylko od razu przybiegała do mnie i siedziała, aż wreszcie jej chłopak po nią nie przychodził.
Siedziałyśmy na dworze. Rose siedziała na leżaku przy basenie, a ja miałam okazję pokazać jej mój ogon. Wskoczyłam do wody i przemieniłam się w syrenę.
-Wow! Ale on śliczny!- stwierdziła podchodząc bliżej
-Prawda? Uwielbiam go.- odparłam ciesząc się jej pochwałą
Starsza wróciła na leżak, a ja pływałam. Wreszcie po dobrej godzinie wyszłam z wody i usiadłam obok niej, używając mocy suszyłam sobie włosy. Dziewczyna dostała wiadomość i aż podskoczyła z radości.
-Co się stało?- zapytałam
-Suga organizuje dziś imprezę. Idziesz ze mną prawda?- spytała z nadzieją. Cholerną nadzieją w głosie. I co ja mogłabym jej powiedzieć. Naprawdę nie chciałam tam iść. Tylko z jednego powodu. Wampiry. A właściwie to mogę to jeszcze wyszczególnić. Cholerny Park Jimin.
-Nie wiem. Nie nadaję się. Tam będą same wampiry.- stwierdziłam
-Oj przestań! Przecież to nic. Będę tam ja i chłopcy nic ci się nie stanie. To jak?- spytała
-Niech ci będzie.- westchnęłam wiedząc, że zupełnie przegrałam. Podejrzewałam, że tak właśnie będzie. Że zupełnie przegram.
-Świetnie, to ja idę po picie i może wrócimy do pokoju, bo trochę zimno się zrobiło?- zasugerowała
Przystałam na jej pomysł. Udałam się do pokoju i zaczęłam rozczesywać włosy.
-SooMi musimy iść razem na zakupy! Zrobię z ciebie laskę, że nawet Jimin się zakocha!- ucieszyła się Rose wchodząc do mojego pokoju
-Ale po co?- zapytałam
-Bo wiem, że on coś do ciebie czuje, a ty do niego. Chcę mu wreszcie pokazać, że miłość to nic złego i on też może się zakochać. Nawet jeśli ty jesteś syreną, a on wampirem.
Jasne. Bo jakby mój ogon i jego kły były naszym największym zmartwieniem. On mnie po prostu nienawidził. Nawet jeśli nie wiedział, że jest syreną. To zaczęło się cholernie dawno temu. Na samym początku. W dniu naszego pierwszego spotkania. I nasza odmienność nie miała tutaj nic do gadania. Po prostu mnie nie znosi.
-To chyba jednak nie mam ochoty na żadną imprezę.
-Przestań! Suga ją organizuje, musisz zobaczyć jak bawią się wampiry! W końcu dziewczyno jesteś prawie dziewczyną jednego z nas.
Jednego z nich? Niby kogo? Jeśli ona ciągle mówi o Jimin'ie to przysięgam, że znajdę kołek i wbiję go w jej cholerne serce.
-Czemu ci na tym tak zależy?- zapytałam wstając
-Proste! Chcę dowalić Parkowi. Ciągle gada, że się nigdy nie zakocha, że miłość to gówno. Chcę pokazać mu, że nie ma racji... i ciągle wrzeszczy jak tylko zobaczy mnie i Sugę całujących się. To jak?
-Ale nie...
-Spokojnie, ja za wszystko płacę. To jak?
Jedynie uśmiechnęłam się do dziewczyny, a ona szczęśliwa zaciągnęła mnie do swojego samochodu. Nie sądziłam, że wampiry są aż tak dobrymi kierowcami, którzy nie stosują się do zasad, ale w ciągu 20 minut dojechałyśmy do centrum.
Zaczęłyśmy chodzić po sklepach w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Wampirzyca nawet nie kazała mi ich mierzyć, sama wszystko wybierała. Później poszłyśmy do fryzjera, a następnie zrobić paznokcie:
Co do koloru włosów to nie byłam przekonana, jednak Rose namówiła mnie do tego mówiąc, że do syreny pasują tylko kolorowe włosy, a szare dodadzą mi więcej szyku. Będą połączeniem mojej syreniej formy i faktu, że przebywam w środowisku krwiopijców.
Było już przed siedemnastą więc dziewczyna stwierdziła, że jedziemy od razu do domu Sugi i tam się przebiorę. Kiedy dojechałyśmy do celu ona wzięła połowę zakupów, a ja drugą część. Weszła do wielkiej willi i jakby mieszkała tutaj od lat udała się do jednego z pokoi. I podejrzewałam, że mieszkała tutaj od lat. Naprawdę. Przecież oni mieli ponad 200 lat. Zostawiła zakupy i zaczęła szukać w co powinnam się ubrać.
-Masz, załóż to.- powiedziała i podała mi gotowe rzeczy- Tam masz łazienkę, ręczniki są w szafce obok wanny. Czuj się jak u siebie w domu.- powiedziała i wyszła z pokoju
Od razu poszłam do łazienki, wykąpałam się i ubrałam:
Naprawdę byłam w szoku. Założyłam srebrne szpilki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam naprawdę nieziemsko. Jak jedna z nich.
Brak stanika? Byłam w stanie przeżyć. Brak majtek? Cholera! To było najgorsze uczucie na świecie. Jednak... byłam w stanie się do tego przyzwyczaić. Po chwili do pokoju weszła przyjaciółka z wielką kosmetyczką.
-WOW! Wyglądasz zjawiskowo! Jak my! Z klasą, ale seksownie. Przyszedł czas na makijaż.- powiedziała i kazała mi usiąść na fotelu- Ah tak ci tylko powiem.- Nachyliła się w moją stronę i szepnęła mi do ucha. -Bez majtek też wyglądasz nieźle.
Odwróciłam się w jej stronę zaskoczona.
-Ty masz jakiś rentgen w oczach?!- krzyknęłam
-Zapomnij.- zaśmiała się machając przy tym ręką -Po prostu wiem. Nieźle wyglądasz i tylko tyle. Uwierz mi, jesteś nieziemska.
Stanęła przede mną i zaczęła mnie malować. Po jakiś 40 minutach wreszcie skończyła.
-Za 10 minut powinni przyjść goście, Jimin i reszta już są. Idziesz ze mną?- zapytała podając mi rękę
-Ale to nie mój styl, źle się w tym czuję.- powiedziałam cicho
-Nie twój? Dziewczyno ty wyglądasz obłędnie. Chodź! Jiminowi się spodoba, a jak cię skrytykuje to idź do Tae, obiecał mi pomóc. Nie wystrasz się jak będzie do ciebie zarywał, on tak ma. Jest niegroźny, a zwłaszcza, jeśli chodzi o ciebie. Każdy z nas ma ciebie na oku. Ale nie bój się, nie będziesz naszym następnym posiłkiem. Za bardzo cię lubimy. I za bardzo lubimy wkurzać Jimina, żeby z ciebie zrezygnować.- powiedziała i złapała mnie za rękę ciągnąc za sobą
Zeszłyśmy po długich schodach do salonu, gdzie na sofie siedzieli przyjaciele Rose, a między nimi ten cholerny wampir. Park Jimin.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top