Chapter Nine

-Super! W takim razie gosposia zanieście później twoje rzeczy do pokoju, a ty możesz iść obejrzeć swój nowy dom. Więc tak idziesz po schodach na pierwsze piętro, skręcasz w lewo, i idziesz długim korytarzem prosto, później skręcasz znów w lewo i raz... dwa... trzy... czwarte drzwi po prawej to twój pokój.- powiedziała

]Chyba zapamiętałam... chyba. Pożegnałam się z wujkiem i ciocią i udałam się do mojego nowego pokoju. Ten dom był olbrzymi. Szłam zgodnie ze wskazówkami pani Park. Jednak chyba coś pomyliłam... kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam przed sobą chłopaka, który stał do mnie tyłem. Wokół bioder miał jedynie ręcznik.

-Mamo to ty?- jego głos... to był...

Odwrócił się w moją stronę. PARK JIMIN!? Nie wierzyłam, że to on. Przecież to tak cholernie niemożliwe, żebyśmy znaleźli się znów w tym samym miejscu. Niemożliwe!

-Co ty tu robisz?!- krzyknęliśmy w tym samym czasie

-Mieszkam!?- ponownie razem krzyknęliśmy

-Chwila, jak to mieszkasz?- zapytał

-Normalnie, pani Hyolyn powiedziała, że mam tutaj mieszkać.- odparłam

-Moja mama?! A no tak! Mówiła, że ktoś ma się tutaj przenieść, ale, że akurat ty?

-To twój pokój?- spytałam

-A niby czyj idiotko?! Pewnie pomyliłaś pokoju, twój jest naprzeciwko mojego!- krzyknął wściekły i wypchnął mnie z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi

Dlaczego nawet tutaj musiałam na niego trafić. Co ja takiego złego zrobiłam w swoim życiu, że trafiłam ciągle na niego! Wszechświat mści się na mnie, a ja nawet nie wiem co złego zrobiłam  swoim życiu.

Tym razem weszłam do odpowiedniego pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam przeklinać Jimin'a. Naprawdę głośno go przeklinałam. Krzyczałam! Wściekła. Nie na siebie. Na niego. Kiedy nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a nade mną stał chłopak.

-Przestaniesz się wreszcie tak drzeć?! I Bóg w tym wszystkim ci nie pomoże.- stwierdził siadając na mnie okrakiem

-Złaź ze mnie!- krzyczałam i zaczęłam się szarpać

Jimin trzymał mnie za nadgarstki, a ja próbowałam się uwolnić. Jednak zamiast tego oboje spadliśmy z łóżka. Jimin siedział na mnie okrakiem. I raczej nie miał zamiaru zejść. Wydawało się jakby ważył tonę. Może nawet więcej. Jego dłonie były zimne. Lodowate.

Ponownie drzwi od pokoju się otworzyły.

-Soo może zejdziesz na...- zaczęła- Przepraszam, nie wiedziałam... wybaczcie, że wam przeszkadzam.- zaczęła jakby radośnie- Jesteście razem, Jimin?- spytała

-Nie mamo, chciałem tylko powiedzieć koleżance, że nie lubię krzyków. I potrzebuję dużo spokoju. Chyba się zrozumieliśmy, prawda Soo?- spytał wstając

Jedynie przytaknęłam głową. Jimin wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Jego mama podeszła do mnie i pomogła mi wstać.

-Przepraszam za niego. Jimin... nigdy się tak nie zachowuje. To dobry chłopak.- powiedziała, a na jej słowa aż zachciało mi się śmiać, Jimin i bycie dobrym?! Wolne żarty.

-Nie ma sprawy. To przecież nic takiego.- odparłam

-Zejdziesz na obiad i poznasz ojca Jimin'a?- spytała, a ja przytaknęłam

Razem z kobietą zeszłam do jadalni, po drodze pokazała mi kilka pokoi. Weszłyśmy do jadalni. Przy stole siedział już Jimin wraz ze swoim ojcem. Przywitałam się i usiadłam naprzeciwko młodego Park'a.

W tej chwili czułam się dziwnie. Jego mama i tato ciągle się do siebie uśmiechali. Jimin patrzył na mnie z mordem w oczach i co chwilę mnie kopał. Dlaczego musiałam tutaj zamieszkać?! Co ja takiego złego zrobiłam?!

Po obiedzie wróciłam do swojego nowego pokoju, w którym na podłodze leżały już moje walizki i wszystkie rzeczy. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się dokładnie po pokoju. Wszystko wyglądało jak kadr z filmu o Drakuli. Wszystko było tak dziwnie do tego podobne. Jednak myślenie nad tym nie jest dobre kiedy mam iść jutro do szkoły, a muszę jeszcze się rozpakować. Na samą myśl o tym nie chciało mi się nic, ale musiałam. Taka właśnie była kolej rzeczy.

Po około trzech godzinach wszystko było już wypakowane, do tego momentu nie wyszłam z pokoju i nie miałam zamiaru wyjść. Poszłam do łazienki, która była połączona z tym pokojem. Umyłam się i od razu poszłam spać. Nie miałam ochoty nawet wychodzić. Chciałam po prostu trochę odpocząć i mieć święty spokój. Chciałam do cioci i do wujka, mimo, że miałam dziewiętnaście lat to chciałam być z nimi. W dodatku mój wisiorek... nie miałam go przy sobie. Czułam przez to wielką pustkę.

Kiedy już leżałam w łóżku usłyszałam pukanie, byłam pewna, że to nie Jimin... on wszedłby bez pukania. Wdarłby się tutaj nawet siłą. Po chwili do środka weszła pani Hyolyn.

-Minnie dobrze się czujesz?- zapytała siadając na brzegu łóżka

-Proszę?- spytałam

-A! Chodzi ci pewnie o zdrobnienie. Wybacz. Po prostu uroczo to brzmi.- powiedziała śmiejąc się cicho

-To nic, jest dobrze. Tylko wie pani, dziwnie się czuję.- przyznałam

-Rozumiem cię kochanie.- odparła- Jutro piątek i z tego co wiem jesteś w klasie z Jimin'em, może wolałabyś zostać w domu? Zadomowisz się trochę.

Ruchem głowy przytaknęłam. Kobieta pożegnała się i wyszła. Wzdychnęłam ciężko myśląc o tym, że zamieszkałam z Jimin'em... moim największym wrogiem.

Szkoła... czerwone oczy... woda wylana na mnie... drzewo... mężczyzna... krew..... bójka.

-Udajesz głupią? Serio, nie wiesz kim jesteś?!- głos... głos należący do Park'a

Nagle obudziłam się cała spocona i wystraszona. To był tylko sen?! Ale wydawał się taki realny... może to wszystko było prawda... ale nie potrafiłam poskładać tego w jednolitą i czystą całość. Chciałam wiedzieć co wydarzyło się wtedy... czemu nie pamiętam tego jednego dnia? Co się takiego stało? Te pytania krążyły po mojej głowie cały czas, była dopiero szósta rano, ale nie miałam zamiaru jeszcze wstawać. Postanowiłam poleżeć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top