Chapter Eighteen
~Okay kochani. To mamy dzisiejszy rozdział! Możecie mi pogratulować kolejnego zdanego kolosa! Oby tak dalej!
Jeszcze tylko dwa ogłoszenia parafialne!
1. Zapraszam na Instagrama i teraz UWAGA
-są dwa: pierwszy wanessa_w._ jest to moim prywatnym kontem do którego was zachęcam oraz drugi wanessa_wattpad gdzie będzie wszystko związane z Wattpadem i moją twórczością. Szczególnie was tam zapraszam, bo przysięgam, że ostatnio Wattpad przynajmniej u mnie nie działa poprawnie i nie widzę wielu powiadomień. Również tam będzie najlepsza droga komunikacji. Zróbcie to dla mnie i wpadajcie.
2. Komentujcie! Niech będzie jeszcze więcej komentarzy i dziękuję za te, które już się pojawiły. Komentujcie i obserwujcie mnie, a pojawi się jeszcze więcej opowiadań.~
-Zobaczcie kogo przyprowadziłam!- ucieszyła się wampirzyca.
Naprawdę nie rozumiałam o co takie wielkie halo. Każdego kogo się wymaluje, zrobi włosy i paznokcie, ubierze w niesamowite ciuchy wygląda jak milion cholernie seksownych dolarów. Nawet ja.
-Co to za piękność?- spytał V. Czy on właśnie sobie ze mnie żartował? Naprawdę byłby w stanie mnie nie poznać?
-Ty bałwanie to nasza mała syrenka, SooMin!- odparła śmiejąc się pod nosem
-To SooMi?! Boże! Co ty jej zrobiłaś?- krzyczał wystraszony
-Teraz jest jak my. Syrenka, ale wygląda jak wampirzyca. Nieźle nie? Mam do tego talent.- chwaliła się swoim dziełem. Faktycznie. Byłam jej dziełem.
-Ryba zawsze pozostanie rybą.- stwierdził Jimin i wziął do ręki szklankę z wodą
Podniosłam rękę do góry i "przez przypadek" użyłam mojej mocy... szklanka wypadła mu z ręki i chłopak cały się oblał. Nie sądziłam, że moje moce kiedykolwiek się do czegoś przydadzą, ale zaczęłam dostrzegać ich fenomen. Mogłam nawet z daleka dokuczać Jimin'owi.
-Ups!- powiedziałam zmartwiona tym co zrobiłam. Dla lepszego aktorstwa zasłoniłam nawet usta dłonią. Jednak szybko spoważniałam dodając. -Może i będę rybą, ale mam swoje zdolności, a ty tylko kły, wampirku.- stwierdziłam siadając na oparciu fotela
-I nawet charakter jej zmieniłaś. Naprawdę jesteś zdolna.- zaśmiał się Suga
-To nie była moja zasługa, najwyraźniej wewnątrz krył się prawdziwy wampirzy charakter.- śmiała się Rose
-Mam kły, których mogę użyć na tobie, a wtedy naprawdę przestanie ci być tak do śmiechu.- stwierdził wściekły Park i w błyskawicznym tempie stał obok mnie
Byłam zaskoczona. Może nawet wystraszona, ale nie dałam tego po sobie poznać. Nie. Nie tym razem Park Jimin. Nie dam się tak łatwo.
-To proszę. Pamiętasz co twoja mama mówiła?- spytałam. Chciałam grać przy nim cholernie pewną siebie. Żeby zobaczył, choć raz zobaczył, że nie jestem gorsza.
-Co niby?- zapytał zaskoczony
-Niby ma taki dobry słuch, a i tak nic nie usłyszał. Chyba jakiś wybrakowany z ciebie egzemplarz.
-Co ty powiedziałaś?!- krzyknął wściekły
-Właśnie o tym mówiłam. Jest głuchy.
Chłopak nic nie mówiąc mocno ścisnął moją rękę i przeteleportował się do jednego z pokoi. Przybił mnie do ściany trzymając moje nadgarstki nad głową jedynie jedną ręką.
-Czy ty przypadkiem nie zapędzasz się zbytnio, maleńka?- wywarczał wystawiając swoje kły. Nie powiedział tego tylko groźnie. On to wywarczał. Zdecydowanie słyszałam warkot. Jak u jakiegoś psa.
-Nie. To nie moja wina, że jesteś głuchy. Trzeba umieć przyjmować krytykę.
-Soo skończy się to dla ciebie źle. Przysięgam.
-I? Już wolę umrzeć niż męczyć się z tobą. Nawet nie wiesz jak mnie to boli. Bolą i prześladują mnie twoje słowa. Każdego pieprzonego dnia.
Chłopak nic nie powiedział, a jedynie puścił mnie i wyszedł z pokoju. Po prostu wyszedł. Jak cholery kutas. Upadłam na kolana. Nie miałam już siły. Najchętniej poszłabym do domu, ale obiecałam Rose, że zostanę. Pozbierałam się i wstałam. Od razu udałam się do salonu w którym było już kilku gości.
-Czuję syrenę!- krzyknął jeden z chłopaków
-Tak! To nasza przyjaciółka SooMi.- odparł Suga podchodząc do mnie, wiedziałam, że zrobił to celowo. Chciał potwierdzić, że jestem nietykalna.
-Ale ona pachnie Jimin'em.- stwierdził inny
-Mieszkają razem.- zaśmiała się Rose
-Są razem?
-To skomplikowane.- odparła dziewczyna
-Pieprzą się? Naprawdę nim pachnie.- dopowiedział, już chciałam odpowiedzieć, że w żadnym razie, ale Rose mi przerwała
-Możliwe. Wiesz, nie siedzę w ich domu i nie obserwuję ich 24/7.- mruknęła i wiedziałam co chciała tym osiągnąć. Potwierdzić, że naprawdę nie można pić ze mnie jak z cholernej studni wypełnionej krwią, magiczną krwią.
-Nie pytam o więcej.- zaśmiał się i dał sobie spokój z resztą pytań
Impreza rozkręcała się z każdym nowym gościem. Masa alkoholu, a wokół nietrzeźwe wampiry, które pragną krwi syreny... lepiej nie mogłam trafić. Kiedy chciałam iść do łazienki jakiś chłopak złapał mnie za rękę i ciągnął za sobą aż do jednego z pokoi. Zamknął za sobą drzwi, a mnie rzucił o ścianę.
-Teraz spróbuję krwi jednej z syren. Musi być pyszna. Wreszcie będę silniejszy niż Jimin.- stwierdził pod nosem
Bałam się, tak potwornie się bałam.
A najgorsze było jedno.... Świadomość, że nikt mi nie pomoże. Nikt.
Dziś umrę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top