Robot i duch - XII
Chłopak patrzył na mnie zdziwiony moją obecnością, nie dziwię mu się. W końcu byłam w jego pokoju...
- Kiarra? Co ty tutaj robisz... - podszedł bliżej mnie, nadal miał na sobie strój Ninja.
- Ja... Zane powiedział mi żebym nocowała u ciebie! - szybko odpowiedziałam.
- W takim razie już mnie nie ma... - wrócił na korytarz, nie zdążył zamknąć drzwi.
- Zaczekaj! - krzyknęłam, chłopak zawrócił.
- Tak? - z uśmiechem podbiegł do mnie.
- Przyglądałam się waszemu zdjęciu i niczego nie rozumiem... - zerknęłam na wiszące zdjęcie nad jego łóżkiem.
- A dokładnie czego? - zdumiony również spojrzał na fotografie.
- Tutaj Zane jest robotem, a przecież jest zwykłym chłopakiem jak wy... - spojrzałam w oczy bruneta.
- Kiarra, Zane jest androidem i zawsze nim był, on jest jedną, chodzą księgą wiedzy. Przez ten długi czas ukrywał to w tajemnicy nosząc coś w rodzaju ludzkiej skóry aby nie przyciągać waszej uwagi... Nigdy nie był zwykłym androidem, odczuwa to samo co my wszyscy... - wyjaśnienia Kai'a skłoniły mnie do kolejnego pytania.
- Na prawdę? Trudno w to uwierzyć, że tak sympatyczna osoba jest ro-... androidem! - poprawiłam się, Kai uśmiechnął się lekko.
- Wszystko już wiesz?
- Nie do końca... - wyszeptałam.
- Pytaj śmiało, zawsze pomogę ci w każdej sytuacji... - mrugnął oczkiem.
- Dobrze, najbardziej ciekawi mnie fakt, dlaczego... - zauważył, że patrzę na Cole'a.
- Cole, tak? Jakim cudem jest teraz normalnym człowiekiem?
- Czyli on był duchem na prawdę? - zdumiona krzyknęłam.
Pokiwał przygnębiony głową, cała jego radość zamieniła się w smutek.
- Gdy nasz stary znajomy, Ronin, ukradł zwój Airjitzu aby na nim zarobić, jego plan się całkowicie zmienił... Zwój odebrał mu Morro, jednak Ronin przekazał mi informacje jak można go dostać w inny sposób, oczywiście nie za darmo... Wyjawił, że zwój możemy zyskać w Nawiedzonej Świątyni Sensei'a Young'a... - Kai kontynuował historię z przygnębieniem, z uwagą wysłuchiwałam tej okropnej historii.
- Jak udało wam się uciec? Tobie, Jay'owi i Zane'owi? - przerwałam chłopakowi opowieść.
- Byliśmy wtedy powiązani sznurem, więc lepiej nie pytaj... Sam za bardzo nie wiem co się stało, po równej 06.00 godzinie wybiegliśmy ze świątyni, ale z nami nie było Cole'a. Gdy wyszedł było już za późno... - przygnębiony podsumował, zrobiło mi się smutno z tego powodu.
- Kai, zaczekaj! Mówiłeś przed chwilą, że to jest nieodwracalne... - zerknęłam w jego smutne oczy.
- Tak sądziliśmy... Gdy Cole został duchem opanował swoje ciało, lecz z wielkim trudem. Po długich staraniach i jego wyczerpujących treningach odzyskał siłę aby z powrotem stać się człowiekiem, jak dawniej. Jako jedyny z duchów posiada umiejętność przechodzenia z formy ducha w człowieczą postać... O szczegóły zapytaj się sama osobiście Cole'a, lecz nie teraz... - uśmiechnął się krzywo, wpadłam na pewien pomysł uratowania chłopaka z rąk Qsariusa.
- Aha, czyli Cole nadal jest duchem... Kai, muszę iść do Zane'a! - nie mogłam zmarnować moich przypuszczeń, szczególnie ze względu na życie naszego przyjaciela.
Ten pomysł nie miał nic wspólnego z "duchową" częścią Cole'a...
- Dlaczego? Masz jakiś pomysł, zgadłem? - uśmiechnął się szeroko.
- Nie byle jaki... - kiwnął głową i wybiegłam z pomieszczenia.
Podeszłam do ostatnich drzwi po prawej stronie korytarza. Symbol lwa z lodem... wchodzę! Oczywiście na początku zapukałam.
- Proszę! - Zane serdecznie zaprosił mnie do środka.
Weszłam do jego pokoju, był identyczny jak pokój Kai'a, lecz trochę mniejszy. Wszystkie elementy były natomiast białe, dywan był z symbolem mocy Lodu.
- Zane, wiesz może gdzie jest Cole? - głupie pytanie...
- Tak, a dlaczego pytasz? - odwrócił się do mnie.
Był cały tytanowy! Szybko sobie o tym przypomniał i chwycił za poduszkę leżącą obok jego krzesła przy warsztacie. Z uśmiechem podeszłam do blondyna i zsunęłam puchową poduszkę z jego twarzy. Widziałam zakłopotanie chłopaka, zrozumiałam dlaczego.
- Wiem, że jesteś androidem i wcale mi to nie przeszkadza. - dodałam mu otuchy.
- Kto ci powiedział? - delikatnie odłożył ją na łóżko.
- Sama się dowiedziałam gdy zobaczyłam zdjęcie w pokoju Kai'a. Wyjaśnił mi o tobie wszystko, wiem też, że Cole jest duchem... - odetchnął z ulgą, ciekawe dlaczego...
- Dobrze, skoro więc znasz całą historię... Chciałbym ci kogoś przedstawić... - zdziwiona spojrzałam na niego.
Wyciągnął rękę i podciągnął rękaw stroju. Na lewej ręce otworzyła się długa "klapka", chłopak naciskał palcami jakieś przyciski po chwili nad jego ręką pojawił się błękitny, holograficzny monitor. Podeszłam zainteresowana bliżej, Zane wskazał na łóżko drugą ręką. Usiedliśmy wspólnie na łóżku, chwilę później na ekranie pojawiła się dziewczyna, a raczej android'ka...
- Kiarra, poznaj proszę Pixal... - wskazał na dziewczynę.
- Witaj, Kiarra. Miło mi cię poznać - uśmiechnęła się łagodnie.
Pixal miała srebrne włosy upięte w luźny kok przypominający kitkę, kosmyki włosów wystawały przed uszy zakrywając je. Miała długą prostą grzywkę zakrywającą czoło. Na obu policzkach widniały fioletowe wzorki idealnie komponujące się z jej zielonymi oczami. Była ubrana w fioletowy strój z ozdobnym czerwono-białym paskiem. Android'ka miała białą "skórę".
- Wzajemnie. - uśmiechnęłam się łagodnie spoglądając w jej oczy, były troszeczkę jaśniejszy niż moje.
- Skoro już dowiedziałaś się o mnie i o Cole'u, możemy wyjawić ci nasz wspólny pomysł przywrócenia człowieczej postaci Cole'owi... - zerknął na mnie Zane szepcząc, po chwili Pixal zaczęła wszystko wyjaśniać...
*Riley*
Stałam, miałam zamknięte powieki. Z trudem utrzymywałam się na nogach, pomagałam sobie utrzymać równowagę plecami opierając się o zimną powierzchnię. Ból głowy powoli ustawał, lecz nadal nie chciałam otworzyć oczu. Nie pamiętałam niczego z dzisiejszego dnia, niczego. Poruszyłam rękami, byłam zakuta. Wygięte nadgarstki za plecy były złączone dość długim łańcuchem. Mogłam to stwierdzić, gdyż miałam sporą swobodę w rozpiętości ramion. Łańcuch był obwiązany przez filar abym nie mogła się uwolnić, dość sprytne. Nogi zaczęły tracić równowagę uginając się, zaciskałam powieki mocniej. Z czoła spływały krople potu, nie była to komfortowa sytuacja. Oparłam głowę o filar, otworzyłam oczy. Nie była to plaża z błękitnym morzem i złocistym piaskiem. W pomieszczeniu było ciemno, jedynie światło księżyca docierało tutaj opadając na kamienną podłogę. Zorientowałam się, że dane kraty w ścianie to okno, umieszczone wysoko przy suficie. Zerknęłam niżej, spod drzwi również wydobywało się jakieś światło. Stalowe wrota dzieliły mnie od całego świata. Pod nimi zauważyłam cienie stóp, lecz nie dostrzegłam ich. Mocno naciągnęłam łańcuch, swobodnie mogłam wyciągnąć nadgarstki do pasa, nie dalej. Przechyliłam się lekko do przodu, włosy spłynęły po moich ramionach zwisając w powietrzu. Dostrzegłam stalową obrożę na mojej szyi, zadawała mi spory ból. Grzywka zakryła moje oczy, nie chciałam ani chwili dłużej okazywać słabości przed samą sobą. Mimo kiepskiej sytuacji byłam pewna siebie, naciągnęłam jeszcze mocniej łańcuch wzbudzając czyjąś ciekawość. W stalowym zamku dźwięczały odgłosy otwieranych drzwi za pomocą kluczy. Teraz nie zdołam unieszkodliwić bólu, muszę jeszcze z tym poczekać. Na moją twarz opadły jasne promienie białego światła, szybko odwróciłam wzrok od drzwi. Usłyszałam pstryk palców i dwa energiczne klaśnięcia w dłonie. W całym pomieszczeniu rozbłysnęły szare płomienie na wiszących pochodniach. Niechętnie zerknęłam na drzwi, wiedziałam, że będę tego żałować. W wejściu lewitowała Marlis, moja druga "ja". Wszystko wracało do mojej pamięci... Wtedy zjawiła się ona i zostałam porwana. Postać zbliżyła się do mnie i uniosła mój podbródek aby mi się przyjrzeć, z zaciekawieniem patrzyła mi w oczy. Z odrazą byłam zmuszona aby patrzeć w jej karmazynowe tęczówki pełne niewinności. Ona pewnie nie ma pojęcia jakim cudem znalazłam się tutaj. Otworzyła lekko usta wzdychając...
- Nikt cię już nie uratuje, a nawet ten twój Cole, oboje jesteście siebie warci... - szepnęła z uśmiechem cofając się do drzwi.
Super, kolejny zwykły dzień mojego życia... Nie dość, że zostałam porwana to jeszcze muszę na nią patrzeć i słuchać co do mnie mówi. Byłam wściekła za to co powiedziała, ja go aż tak bardzo nie lubię... kogo próbuję oszukać, ja się w nim zakochałam. Dziewczyna widząc moją złość zaśmiała się, po chwili spoglądała kilka razy na otwarte za sobą drzwi.
- Riley, nadszedł czas udręki, nie sądzisz? - zaśmiała się znowu i zerknęła w moje oczy ponownie.
Czy ja się czasem nie przesłyszałam ?? To musi być jakiś okrutny żart. Podleciała do mnie po czym znalazła się za filarem. Zaczęła otwierać moje kajdanki i obrożę. Poczułam ulgę w rękach, przecierałam dłoniami obolałą szyję. Marlis szybko złapała za moją dłoń i spojrzała z nienawiścią w moje oczy.
- Nie myśl sobie, że możesz uciec... - warknęła po czym wyleciała z pomieszczenia ciągnąc mnie za sobą.
Byłam lekko zdziwiona tym co zamierza ze mną zrobić. Wiedziałam jednak, że nie dam się wykiwać, szykuje na mnie plan. Muszę trzymać się na baczności, inaczej źle się to dla mnie skończy...
~~~~~~
Hejka, jest i rozdział za szantażem z ubijaczką do ziemniaków przez Futercia! Podziękujcie dziewczynie, bo właśnie dzięki niej dodałam dzisiaj rozdział ;D Jesteście pewnie zdziwieni z takiego obrotu spraw ;* Czekam na wasze komentarze ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top