Obłąkane marzenie - XXIII
*Riley*
Leżałam na czymś miękkim, a w pomieszczeniu panowało przyjemne ciepło. Czułam się jak u siebie w domu, jak dawniej. Liczyłam, że to był tylko sen o tych wszystkich nieszczęściach i wymiarach, musiałam jednak upewnić się czy mam rację. Otworzyłam powoli oczy, pierwsze co zauważyłam to ognistoczerwony sufit pokoju, domyśliłam się, że to nie mógł być sen. Podniosłam się powoli patrolując miejsce po chwili zauważyłam czyjąś obecność. Na krześle niedaleko mnie siedział wysoki brunet, lekko zaskoczona widokiem przyjaciela wbiłam w niego wzrok. Usnął na siedząco, a jego głowa zwisała pomiędzy nogami. Wystarczyła tylko chwila aby chłopak spadł i obudził się ze snu. Nie dałam sobie tej radości z przebudzenia go, nadal zastanawiałam się jak tu trafiłam. Wszystko jest tak skomplikowane, głównie moje życie jest zagmatwane. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, najpierw ucieczka, a teraz nagły powrót? Tylko jak ja mam tutaj tymczasowo przebywać z zdrajcą? Złamać serce jest łatwiej niż poskładać je z powrotem. Miłość od pierwszego wejrzenia... kto wierzy w takie brednie? Ja, wierzyłam. Teraz jednak nie wierzę, nie liczę na żadne pocieszenie. Od zawsze niechciana, niekochana, nawet teraz! Co z tego, że patrzy na mnie i potrafi uderzyć głową w ścianę, bo nie patrzy przed siebie tylko na dziewczynę swoich snów? Nic, to tylko zauroczenie. Co z tego, że nie potrafi serdecznie uśmiechnąć się do mnie bez wypowiedzianego wcześniej nieświadomego głupstwa? Nic, to nadal zauroczenie, nic więcej. Nie jestem przekonana do swoich uczuć, kiedyś one były silniejsze, a teraz? Słabną z sekundy na sekundę. Nie czuję potrzeby bliskości jego osoby, jest mi on obojętny. Wybaczyć? Uciec? Zranić? Porzucić? Nie jestem pewna swojego wyboru. Podkuliłam kolana pod brodę i owinęłam je ramionami, co mam zrobić? Dręczące pytania nie pozwalają mi na podjęcie decyzji, w końcu muszę to skończyć!
- Wstałaś już, wszystko z tobą dobrze? - szybko spojrzałam na Kai'a, przesiadł się obok mnie.
- Nie, jest źle i to bardzo źle! - odwróciłam od niego wzrok.
- Chciałabyś porozmawiać? Wiem, że tego potrzebujesz - rzekł obejmując mnie ramieniem.
- Nie mogę, to zbyt osobista sprawa, a zresztą wy jesteście dla siebie jak bracia i mówicie sobie wszystko, więc lepiej nie... - jęknęłam uwalniając samotną łzę.
- Ja nie mogę ci obiecać, że będę milczał, ale przynajmniej spróbuję, zgoda? - pogładził mnie po plecach, natychmiastowo poczułam ciepły dreszcz - On i tak się o tym kiedyś dowie...
- Nie mam innego wyjścia, muszę ci powiedzieć? - spytałam ocierając policzek, skinął głową.
- Jeśli nie chcesz opowiadać całości, zrozumiem to... - dopowiedział.
- Chodzi o Cole'a, widać, że on coś do mnie czuje... Ja z początku byłam w nim zakochana na zabój, ale z czasem ta... miłość... osłabła... - dusiłam przez łzy.
Rozpłakałam się na dobre, brunet wiedząc jak temu zaradzić objął mnie mocno. Zacisnęłam na nim dłonie tuląc się do jego torsu. Nie wiem jak mam sobie radzić, otacza mnie tyle przyjaciół, a ciągle czuję się samotna, jak to jest możliwe? Brakuje mi... rodziny? Trwaliśmy chwilę w mocnym uścisku po czym odpuściłam. Spoglądałam zapłakana na niezagojone oparzenia chłopaka w okolicach szyi.
- Ja... rozumiem, byłem kiedyś w takiej sytuacji - jego słowa wezbrały we mnie ciekawość.
- Wiem, że się długo nie znamy... ale kiedy to się wydarzyło?
- Dobre kilkanaście lat temu, zakochałem się w dziewczynie o imieniu Skylor, nie trwało to długo, bo z czasem zacząłem wątpić w jakąkolwiek nadzieję, że jej się podobam... - westchnął smucąc się w ułamku sekundy.
- Nie była pewna swoich uczuć? Podobnie jest ze mną... - zaśmiałam się, chciałam dodać mu otuchy.
- I ze mną też! - uśmiech zagościł na jego twarzy, poczułam nagły przypływ radości.
- I z Cole'm również, a właśnie... czy nasz starszy braciszek powiedział ci? - podejrzliwie zapytał.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz - zaprzeczyłam, co było zgodne z prawdą.
- Eh, już ja go prześwięcę! - mruknął, liczył, że tego nie usłyszę.
- Tylko mu coś zrobisz to policzysz się ze mną, panie ładny! - radośnie zagroziłam.
- Panie ładny? To był komplement?
- Tak, a co? - spytałam.
- Nic, nic... wykorzystam to przeciwko tobie... - pocierał zaciekle dłonie ze złowieszczym uśmieszkiem.
- Kai, dobrze się czujesz? Zaczęliśmy rozmawiać na poważny temat, a zeszliśmy na śmieszne pogróżki - zaśmiałam się, brunet spojrzał na mnie z powagą by po chwili przyłączyć się do mnie.
Wspólnie śmialiśmy się z naszej głupoty, nic nie szkodzi, że wyglądaliśmy gorzej niż śmiejący się Jay z Cole'a, który wpadł na ścianę, albo Zane'a, któremu wybuchł nowy wynalazek. Skąd takie porównania? W ciągu jednej godziny Kai opowiedział mi wszystkie zwariowane przekręty i dowcipy, które robili sobie w tej bazie. Jeden z najlepszych należał do Zane'a i Cole'a, chcieli się odpłacić Jay'owi za ten wynalazek i tą ścianę. Wykonali przekręt doskonały! Jay dał się nabrać jak małe dziecko, niczego się nie spodziewał. Chłopcy zastawili pułapkę na Jaya w postaci jego ulubionej, waty cukrowej. Natychmiast chłopak pożałował swojej decyzji z żartowania z braci, gdyż Cole tak mu się odpłacił, że do końca życia nie zapomni, co to znaczy ból. Śmiałam się w niebo głosy próbując uspokoić tym samym Kai'a, chciałam usłyszeć resztę historii.
- Kai! Przestań! Się! Śmiać! - od tego wszystkiego zaczął boleć mnie brzuch.
- Do-dobra! - otarł łzy i kontynuował - Był letni dzień... blisko jesieni, a nawet zimy... - znów zaczęłam się śmiać.
- K-Kai! Nie rozśmieszaj mnie specjalnie!
- Zgoda, już będę spokojny... a, więc... jak mówiłem chłopcy przygotowali dla niego zemstę, Jay miał być po niej słodki - spojrzałam na niego zdumiona.
- Jak to słodki? - zachichotałam.
- Znasz powiedzenie słodka zemsta? Ale nie w tym rzecz, chodzi o miód - zaśmiał się spoglądając mi w oczy.
- Aha, opowiedz mi całość i nie opuszczaj żadnych szczegółów! - nakazałam i poprawiłam się na swoim miejscu.
- Wata cukrowa była wyłożona przez Zane'a na miskę, bo gdyby Cole miałby to zrobić to dawno by jej tam już nie było. Miska, która leżała na blacie stołu w głównym pomieszczeniu była przyklejona do tego blatu. Plan opierał się głównie na tym aby Jay mordował się z odklejeniem tej miski, podczas gdy Cole zakradł się do niego od tyłu i wylał na niego kilkanaście litrów miodu! - zaśmiał się spadając z łóżka, nie wytrzymałam, zaczęłam płakać ze śmiechu - Wtedy kolejny był Zane, obsypał go pierzami z poduszek!
Tak rechotaliśmy ze śmiechu, że aż Zane przyleciał do pokoju Kai'a.
- Co się tu dzieje? - wbiegł przez drzwi, po chwili patrzył na nas jak na coś zdumiewającego.
- Za... dużo... żartów! - zaśmiałam się wciągając Kai'a na łóżko, ciężko mi to szło.
- Opowiadałeś "Zemstę 538"? - zrobił cudzysłów z uśmiechem, po czym podszedł do bruneta i wrzucił go na łóżko.
- Grzech by o tym nie wspominać! - znów zaśmiał się, musiałam powstrzymywać łzy.
- Oj, Kai... o co ja cię prosiłem? Kazałem abyś dał Riley jakieś ubrania, widzisz jak ona wygląda! - przekrzykiwał jego śmiech, sam nie wytrzymał i również zaczął chichotać.
Kai śmiał się chwilę, wstał i podszedł do szafy. Szukał w niej chwilę odpowiednich ubrań dla mnie. Przeglądał uważnie każdy strój po czym wyjął z niej czerwony T-shirt i nieco ciemniejsze spodnie tego samego koloru.
- Mogą być te? - spytał podając mi ubrania.
Skinęłam głową bez słowa, na jego twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. W milczeniu wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki według instrukcji Kai'a. Zamknęłam za sobą drzwi i przekręciłam zamek. Prędko wskoczyłam w ubrania pachnące mocnymi perfumami. Ostatnim pociągnięciem ręki gładziłam przydużą koszulkę, chociaż była ona nawet dobra. Najgorzej wyglądałam w spodniach, w pasie były okej, ale nogawki były za długie. Jest taki wysoki, a ja taka mała, nie lepiej było wziąć ubrania od Jay'a? Zaśmiałam się patrząc na swoje odbicie w lustrze, zabawnie wyglądam. Zaczęłam się sobie uważnie przyglądać i zastanawiać... dlaczego na co dzień jestem smutna? Mam wokół siebie przyjaciół którzy potrafią mnie zawsze rozbawić, choćby dzisiaj. Powinnam nie brać wszystkiego do siebie, chociaż niektórych rzeczy się nie da. Tyle znam radosnych osób, a nie należę do ich towarzystwa, jestem raczej samotna. Zwykła nastolatka, lecz nie do końca... Władająca Mrokiem i Wilkami, to normalne? Nie, tak samo jak władanie Ogniem czy Lodem albo choćby Ziemią i Błyskawicami. Moi przyjaciele są niezwykli, czy to znaczy, że... ja też jestem niezwykła? Uniosłam dłoń odrywając spojrzenie od lustra, jestem inna niż wszyscy... Z moich palców zaczął wypływać fioletowy dym, z całkowitym spokojem spoglądałam na wirującą smugę wokół mojej dłoni... Nagle moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi...
- Riley, jesteś tam jeszcze? - domyśliłam się, że to był głos Kai'a.
- Tak, już wychodzę, moment! - krzyknęłam spoglądając na dłoń, wciąż otaczała ją kolorowa powłoka.
Próbowałam przywrócić dłoni normalny wygląd, lecz towarzyszący jej dym nadal wirował wokół niej. Przełknęłam ślinę chowając za sobą rękę, co będzie to będzie! Nie byłam świadoma tego co robię, ale wiedziałam, że wszyscy się dowiedzą. Podeszłam do drzwi i przekręciłam zamek, a następnie otworzyłam szeroko drzwi. Wyszłam szybko i zamknęłam je za sobą. Skierowałam szybko kroki na korytarz, ale coś mnie zatrzymało, mianowicie tą osobą był Kai. Spoglądałam zdumiona na jego brązowe tęczówki, skąd on się tutaj wziął?
- Czy wołałeś mnie jak byłam w łazience? - spytałam zdumiona, przecież nie mogło mi się przesłyszeć.
- Tak, przecież stałem tu cały czas - spojrzał również zaskoczony pytaniem.
Odetchnęłam z ulgą, już myślałam, że przez tą rękę zaczynam wariować. Dla bezpieczeństwa zerknęłam zza ramienia na dłoń, nic nie ustało.
- Co chowasz za plecami? - zbliżył się, on nie może się dowiedzieć! - Mogę zobaczyć?
Po kilku krokach chłopaka przyparł mnie do ściany, zacisnęłam dłoń w pięść. Teraz jestem w kropce, co mam zrobić? Pech taki, że nikt tędy nie przechodzi! Zdenerwowana spoglądałam na ciekawskie spojrzenie bruneta, nie zdołam uniknąć rozmowy.
- Ja-a? Nic, ja tylko... - próbowałam się usprawiedliwić - W ogóle to, co ty tak chcesz wszystko wiedzieć?
Znalazłam na niego pretekst, zrobiło mu się głupio po czym odsunął się ode mnie. Wypuściłam cicho powietrze z płuc, mało brakowało. Nie spodziewałam się takiego zachowania z jego strony.
- Skoro mi nie pokarzesz... - w mgnieniu oka złapał za mój nadgarstek wyciągając rękę zza pleców.
Jego mina przybrała ogromnego zdumienia, ja zaś byłam gorąca od nerwów. Teraz będzie wywiad odnośnie mocy, czy to jest sen? Chciałabym aby nim był, ale nie jest. Chłopak wbił wzrok w materię wytworzoną przeze mnie nieświadomie. Kurczowo trzymał mój nadgarstek ściskając go coraz bardziej. Próbowałam wyrwać się z jego uścisku, wszystkie starania kończyły się niepowodzeniem. W końcu zdołał się do mnie odezwać.
- Riley, jak długo o tym nie wiem?
Mój wzrok błąkał się po korytarzu, spuścił nieco uścisk wraz z dłonią.
- Z jakieś... kilka dni, nie wiem dokładnie ile... - wydukałam poddenerwowana.
Znów spojrzał na dłoń, jego oczy spoczęły na wszystkich palcach lewej ręki. Nic nie mogłam zaradzić, jedynie odpowiedzi na pytania mogą mnie uratować.
- Ty tylko używasz mocy... a ja o niczym nie wiem? - zdenerwował się moją poprzednią odpowiedzią.
- T-to znacz-czy... - nie mogłam zapanować nad łamiącym się głosem.
- Co znaczy? Zadam ci teraz proste pytanie, panujesz nad tym, czy nie? - zapytał głośniej.
- N-nie!
Jego wzrok uspokoił się w chwili wypowiedzianego słowa, puścił moją dłoń spoglądając na mnie. Nastała cisza, nasze spojrzenia błąkały się po ścianach, w końcu natrafiły na siebie. Wpatrzona w jego oczy zastanawiałam się, dlaczego to zrobił? Przecież on ma dobre zamiary wobec rozmów ze mną, a tu nagle taka niespodzianka. Rozzłościłam go mocą i kilkoma słowami, tego się nie spodziewałam!
- Wracamy do pokoju, musimy poważnie porozmawiać - złapał ponownie za moją dłoń i wciągnął do pomieszczenia.
Szybko usiadłam na łóżku spoglądając na tą przeklętą moc, nadal z mojej ręki wylatywał fioletowy mrok. Jak ja siebie za to nienawidzę! Machnęłam dłonią uderzając w szafkę nocną, poczułam silny ból w kostkach. Szybko chwyciłam dłoń przygryzając dolną wargę, to nie był dobry pomysł. Brunet usiadł pośpiesznie obok mnie i spoglądał na moją dłoń.
- Najpierw zapytaj o co chcesz... Za chwilę porozmawiamy o tej dłoni... - spojrzał mi w oczy.
Wiedziałam o co chciałam zapytać, ale zastanawiałam się czy sprawię mu tym ból. W końcu przełamałam strach...
- Gdzie jest Kiarra i Marcel? Nigdzie ich nie widzę... - przygnębiona spytałam.
- Oni... wrócili na Ziemię - do jego oczu napłynęły łzy, w tęczówkach chłopaka widoczny był smutek.
Obawiałam się najgorszego, wywołania na jego twarzy łez. Ja wszystkich potrafię załamać? O niczym nie wiem, a gdy chcę się dowiedzieć powoduję smutek!
- Kai, ja nie wiedziałam, wybacz mi... - przeciągnęłam delikatnie dłoń po jego ramieniu.
- Nic nie szkodzi, za bardzo się rozklejam gdy sobie o tym przypomnę... - uśmiechnął się ocierając łzy.
- Może lepiej porozmawiamy o mocy?
- Nie, jak zadałaś pytanie, to obowiązkiem Ninja jest odpowiedzieć na nie wyczerpująco! - wypiął dumnie pierś z uśmiechem - Twoi przyjaciele zostali prze teleportowani do waszego wymiaru, taka prawda, co tu więcej mówić... - uśmiechnęłam się na jego słowa.
- Wy podjęliście tą decyzję? - spytałam lekko zaniepokojona - Dlaczego?
- To było jedyne wyjście żeby was ochronić. Marcel prosił abyśmy cię znaleźli i wysłali do nich zaraz po akcji poszukiwawczej... - przerwał smutny.
- Czyli ja też mam was zostawić? - przygnębiona przytuliłam go znienacka - Ja-a n-nie mogę...
- Riley, decyzja należy do ciebie, bez twojej zgody nie otworzymy portalu! - zapewnił mnie Kai głaszcząc delikatnie po głowie.
Teraz muszę podjąć decyzję... zostać i nadal martwić się i żyć w bólu przy towarzyszącym cierpieniu, czy odejść i żyć normalnie po czym stracić jeszcze bardziej kontrolę nad mocami? Zostać i liczyć na pomoc przyjaciół, czy za każdym razem odsuwać się od ludzi przez moce? Wiele pytań i tyle samo argumentów. Niewiele ważnych rzeczy przekonywało mnie aby tutaj zostać. Podjęłam słuszną decyzję i zdania nie zmienię.
- Kai, zostaje tutaj! - krzyknęłam przekonana, że się zgodzi.
- Czy na pewno tego chcesz? Potem nie będzie już odwrotu - ostrzegł mnie stanowczo wypuszczając z objęć.
- Tak, nie mogę was zostawić! Przecież mój wujek nadal jest na wolności i może zniszczyć wszystkie krainy! Sami mówicie, że to jest niebezpieczne, ale ja wiem, że nie bez powodu mam moce... Co z tego, że nad nimi nie panuję, kiedyś mi się uda! Mój ojciec na pewno chciał abym was poznała, nie mogę zmarnować takiej okazji! - wrzasnęłam radośnie, buzowała we mnie pozytywna energia.
Spojrzał na mnie jak na wariatkę, w tak szybkim czasie poprawił mi się humor. Normalnie to u mnie jest to niemożliwe.
- Skoro taka twoja wola, możesz zostać! Twój ojciec byłby z ciebie dumny... - uśmiechnął się szeroko w moją stronę - Bardzo mi go przypominasz, pamiętam jak walczyliśmy razem...
Poczułam jeszcze większą energię do działania, jestem po prostu w skowronkach!
- Wracając do twojego panowania nad mocą, musimy cię nauczyć panowania nad nią! - zdziwiły mnie jego słowa, jak on zamierza mi pomóc?
- Kai, cokolwiek przyszło ci na myśl, to nie jest jednak dobry pomysł... - przestrzegłam wysokiego bruneta.
- Wszystko będzie dobrze, musisz uwierzyć w siebie, opanujesz moce! - wesoły chwycił mnie za nadgarstek i wyprowadził z pokoju.
Przechodziliśmy korytarzem obok zdumionego Zane'a, uśmiechnęłam się niepewnie. Poczułam się trochę głupio, bo sama nie wiedziałam o co chodzi Kai'owi. Następną osobą był Jay, siedział w głównym pomieszczeniu i spoglądał na nas zaskoczony, pomachałam chłopakowi, odwzajemnił gest. Wszystko to dziwnie wyglądało, Kai pociągnął mnie na schody po czym wybiegliśmy na powierzchnię. Zatrzymaliśmy się niedaleko spalonego lasu, wolałam nie patrzeć w jego stronę, a tym bardziej zapytać co się z nim stało. Puścił moją dłoń po czym zrobił kilka kroków w tył patrząc w moją stronę. Co on zamierza zrobić?
- No dobrze, tutaj możemy poćwiczyć! - rzekł radośnie, nie byłam pewna co do jego pomysłu.
A co jeśli zrobię mu krzywdę? Zaraz moment, przecież on jest Ninja! Da sobie radę! Nie raz Kai ratował świat wraz z przyjaciółmi! Ale mimo wszystko muszę być spokojna i opanowana, nie mogę go skrzywdzić, bo to będzie moja wina.
- I będziemy ćwiczyć tak... normalnie? - zdumiona spojrzałam na otaczający nas krajobraz.
- Na razie tak, bo Zane jeszcze nie skończył swojego projektu... - krzyknął, gdyż stał ode mnie dobre pięćdziesiąt metrów - No, spróbuj zadać mi cios! - uśmiechnął się szeroko ustawiając do walki.
- Wiesz nie jestem co do tego przekonana! - wrzasnęłam do niego.
- Spróbujmy inaczej, zrobimy wspólny ukłon, a potem zaatakujesz! - odkrzyknął, skinęłam głową.
Widziałam podobne akcje tego typu w telewizji, więc wiedziałam o jakie powitanie mu chodzi. Wyrównaliśmy nasze stopy aby mniej więcej były w prostej linii, następnie wyprostowałam cały szkielet ciała, chłopak uczynił to samo. Ostatnim elementem dobrej postawy było złączenie rąk, lewą dłoń miałam wyprostowaną, zaś prawą zaciśniętą w pięść. Złączyłam dłonie ze sobą, lewa ręka wciąż była prosta. Spojrzałam znacząca na Kai'a, był gotowy. Wykonaliśmy równy, niski ukłon. Podnieśliśmy głowy powoli po czym miałam zaatakować na jego znak. Skinął głową szybko i stanął w pozycji bojowej. Pełna przekonania, że to może się udać pobiegłam w jego stronę. Leciałam jak oszalała z wystawioną pięścią, którą zamierzałam wycelować w brzuch chłopaka. Byłam na tyle blisko przeciwnika aby go uderzyć, lecz zrobił unik. Złapał za moją rękę w nadgarstku i ramieniu jednocześnie wykrzywiając ją do tyłu. Obrócił mnie do tyłu i odkopnął nogą w plecy, o mało, co nie upadłam na twarz. Włosy zasłoniły pole widzenia, szybko zwinęłam je w dłoniach zarzucając za siebie, skierowałam kolejny cios w jego stronę. Zanim się obejrzałam leżałam na ziemi twarzą w zielonkawej trawie. Podniosłam głowę kładąc się na plecach, zapowiadają się długie i męczące treningi w moim życiu...
- No, już się zmęczyłaś? - zaśmiał się, oburzona wstałam patrząc na niego.
- Bardzo śmieszne! - sarkastycznie warknęłam krzyżując ramiona.
- Lepiej odpuść, bo coś ci się stanie... Z Ninja nie wygrasz! - znów zakpił sobie ze mnie.
Spiorunowałam go wzrokiem i wróciłam wściekła do bazy. Pełna nienawiści do Kai'a wbiegłam do kuchni, pomyślałam, że nikogo tam nie będzie. Jednak myliłam się, nie byłam sama. Mój stan wściekłości przykuł uwagę Jay'a, który spokojnie parzył kawę w kuchni.
- Riley, coś się stało? - usiadłam ciągle zdenerwowana na jednym z krzeseł.
- Nic! - położyłam wściekle dłonie na stole parskając do niego złośliwie.
- Przecież widzę, że nie jesteś w humorze... - stał przy blacie i spoglądał na mnie.
Puściłam mu nienawistne spojrzenie, jak ja nienawidzę Kai'a! Zaraz, co ja wyprawiam? Przecież to nie na niego jestem zła! Zachowuję się jak rozkapryszony dzieciak! Złoszczę się na wszystkich wokoło, a tak naprawdę nie są mi nic winni, muszę się uspokoić...
- Wybacz, za bardzo jestem poddenerwowana... walczyłam z Kai'em, to miał być trening, ale on zaczął się nabijać z mojej przegranej! - znów krzyknęłam uderzając pięścią w stół - Heh, wybacz!
Usiadł obok mnie na krześle patrząc mi prosto w oczy, nie był niczym zdziwiony.
- Nie dziwię ci się skoro byłaś w takich ubraniach - wskazał kubkiem w ręku na mój strój od Kai'a - Nigdy byś w tym nie wygrała... - dodał.
- To są jedyne ubrania jakie dostałam, także nie mam szans liczyć na wygraną... - westchnęłam.
Jay napił się trochę kawy po czym odłożył kubek na stół, znów na mnie spojrzał.
- Tak myślisz? Musisz w siebie uwierzyć! Kai się z ciebie nie nabijał, to sposób abyś nie dała się prowokować - wyjaśnił ze spokojem.
- A, więc na tym polegała ta lekcja! Wiesz, co Jay? - spytałam - Wolałabym abyś ty mnie uczył! - zachichotałam.
- Nie ja sam będę cię uczył, wszyscy moi bracia będą mieli z wami zajęcia! - uśmiechnął się szeroko.
Jak to wszyscy? Tego się nie spodziewałam, czyli Cole... też będzie mnie uczył! Fatalnie, muszę nie okazywać zbytnio mojego zaniepokojenia.
- To wspaniale, ja i moi przyjaciele będziemy się uczyli od was! - krzyknęłam z udawaną radością.
- Ale najpierw muszę ci coś dać, chodź za mną! - wstał od stołu kierując się do drzwi, popędziłam za nim.
***
Doszliśmy do jakiegoś schowka, Jay grzebał w sporej gablocie w wielkim magazynie. Nie dowierzałam, że można go nazwać "schowkiem"! Przecież on jest ogromny, te wszystkie puchary, zdjęcia, trofea z walk, wszystko tam jest! Przechodziłam i podziwiałam różne nagrody dla Ninja podczas, gdy Jay szukał czegoś. Na półkach wszystko było podpisane... Cztery Ostrza Kłów, a obok był Puchar z Kłem, na pucharze było wygrawerowane imię i nazwisko. Wzięłam puchar do rąk, na tabliczce pisało: "Nagroda dla najlepszego tancerza i śpiewaka w całym Ninjago, Cole'a Brookstone". Zdumiona spoglądałam na jego nazwisko, czy to o naszego Cole'a chodzi?
- Jay, powiedz mi... kto jest największym tancerzem i śpiewakiem w Ninjago? - spytałam ciekawa, czy to prawda co jest napisane na złotym pucharze.
- Cole Bucket, dobrze przeczytałaś, to nasz brat! - krzyknął wychylając się zza gabloty.
Wytrzeszczyłam oczy spoglądając raz na Jay'a, a raz na ten puchar, jak to jest możliwe? Taki twardziel jakim jest Cole, został tancerzem i śpiewakiem? Spodziewałabym się tego po wszystkich jego przyjaciołach, ale nie po nim! Taki chłopak śpiewa? A tym bardziej tańczy? Muszę koniecznie się wszystkiego dowiedzieć!
- Jak to, skąd dostał ten puchar?
- Jak widziałaś tabliczki wcześniej, puchar nosi tytuł " Z Kłem ", a ten kieł to Ostrze Kłów... - wyszedł do mnie i kontynuował - Mieliśmy zamiar go ukraść, ale sprawy potoczyły się całkiem inaczej i wygraliśmy go dzięki Cole'owi, który wykonał Potrójny Skok Tygrysa! - uniósł radośnie ton znikając za starą szafą.
- Czyli... on jest jego, czy raczej wasz? - dopytałam.
- Nie no, oczywiście, że jego! Był naszym liderem, ale jak nie ma z nami Lloyd'a, znów nim jest! - krzyknął pełny entuzjazmu.
- Wybacz, że tak wypytuję, ale chcę się jeszcze czegoś dowiedzieć... - szepnęłam, liczyłam, że tego nie usłyszy.
- Właśnie po to tutaj jestem, abyś mogła pytać o wszystko! - kurcze, usłyszał...
- Skoro nalegasz... Poświęcaliście mu zbytnio choć trochę uwagi? Nie żebym coś sugerowała, ale on wtedy mógł się podłamać po stracie dowództwa... - odłożyłam złote trofeum z powrotem na miejsce.
- W sumie... ale my byliśmy głupi! - krzyknął - Zaszył się w sobie po stracie stanowiska lidera, a my nawet z nim nie rozmawialiśmy! Nawaliliśmy, a w szczególności ja!
Wszystko dokładnie wyjaśnił, ale nadal czegoś nie rozumiałam. Dlaczego oni nie poświęcali mu zbytnio uwagi? Ja rozumiem, że każdy z nich miał swoje życie, ale zainteresowaliby się chociaż swoim zdegradowanym liderem! Przynajmniej usłyszałby od nich to nędzne "Cześć, Cole!".
- Jay, nie użalaj się teraz nad sobą! - próbowałam go pocieszyć, gdyż momentalnie się załamał - Przeszłość to przeszłość, już nie wróci...
- Masz rację, było minęło... - uśmiechnął się wychodząc po raz kolejny zza gabloty.
W dłoniach trzymał ciemne pudełko z fioletowymi symbolami. Podał mi przedmiot, który uważnie zaczęłam oglądać i podziwiać. Na pokrywce pudełka dostrzegłam popiersie wilka i fioletową kulę dymu. Domyśliłam się, że coś, co się tam znajduje, będzie należeć do mnie. Otworzyłam bez namysłu rzekomy przedmiot i ujrzałam strój Ninja, był niczego sobie.
- Jay? - spojrzałam na uśmiechniętego szatyna, nie wiedziałam co zrobić.
- To twój strój! Idź się przebierz, szybko! Spotkamy się przed szkieletem, chciałbym z tobą potrenować! - znów spojrzałam na strój.
- Ale Jay! - spojrzałam na miejsce, w którym stał, ale już go nie było - Nie ma go... przebiegły Ninja! - mruknęłam do siebie.
Ruszyłam do łazienki droga powrotną. Zakluczyłam za sobą drzwi i wyciągnęłam ubranie z pudełka. Cały strój był czarny, zdobiony fioletowymi paskami w górnej części tułowia. Miał niski kołnierzyk, czyli taki, który nie zawadza szyi. Ozdobiony był paskiem fioletowego koloru. Ubranie składało się z kamizelki bez rękawów złączonej z krótkimi spodenkami. W dolnej części stroju tułowia były trzy szare paski zdobione metalowymi klamerkami, poprowadzone zostały dookoła materiału. Spodenki stroju również były czarne. Z przodu jak i z tyłu zostały przykryte ciemnym materiałem tego samego koloru i na dodatek ozdobione fioletowym paskiem. Jako, że całość stroju była czarna i na ramiączkach w pudełku znalazłam dwa, długie rękawy, w kolorze mocnej czerni. Długością zaczynały się od nadgarstka, a kończyły się na przed ramieniu. Zdobione zostały fioletowymi paskami z obu stron. Grzebiąc chwilę w pudełku znalazłam dla siebie odpowiednie buty na małym obcasie. Podobało mi się wszytko tylko dlatego, gdyż każdy szczegół był dopracowany na tip-top! Buty nie dosięgały kolan, lecz zakrywały piszczele przez co wygodnie się w nich chodzi. Po przymiarce butów zdecydowałam się, aby założyć strój. Leżał idealnie! Te wszystkie elementy podkreślały moją zgrabną figurę, jednym słowem... jestem zadowolona! Ubrania mojego przyjaciela włożyłam do ciemnego pudełka. Będąc całkowicie gotowa wyszłam z toalety z pudełkiem i przechodząc obok pokoju Kai'a, położyłam je pod drzwiami. W końcu mogę normalnie ćwiczyć i skopać im tyłki!
~~~~~~
Pobiłam swój rekord na głowę! 4164 słów!
Możecie być ze mnie dumni ^w^! I wściekli także xD Przepraszam za moją grypę, ale wyszło jak wyszło :P Teraz postaram się nie chorować xD! Moje postanowienie c; Przez to wy cierpicie, bo nie możecie czytać rozdziałów. Teraz jednak będzie tylko lepiej, wiem, że niektórzy z was nie mogą czytać na tygodniu, ale tylko w weekend, głównym powodem są rodzicie :c! Będę starała się wam wrzucać na tygodniu jak i w weekend, cieszą się xD? Ja tak! <3 A i jeszcze coś, naszła mnie wena na nową książkę, również L.N. c; Więc w najbliższej przyszłości może się pojawi :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top