Przysposobienie losu [1/1]
Postacie: Ranboo, TechnoBlade
Uniwersum: Dream SMP [Alternate Universe]
Wiek: 16+
Ostrzeżenia: Wulgaryzmy, przemoc
Świat: Można powiedzieć że Dream SMP, tylko że taki mój mały pomysł związany z faktem co by było gdyby Ranboo znał TechnoBlade wcześniej.
Opis: TechnoBlade po rozłące z swoimi braćmi oraz ojcem decyduję się poszukać przygody oraz zabić smoka kresu. Kiedy w końcu mu się to udaję, natrafia na mały dość niecodzienny problem, który wydaję się dziwnie chodzić za nim krok w krok...
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
゚゚・*:.。..。.:*゚:*:✼✿ ♡ ✿✼:*゚:.。..。.:*・゚゚
━━━━━━━━━━━━━━━━━━━
To właśnie był ten moment... To, czego w stanie byli dokonać tylko najbardziej szaleni oraz najsilniejsi z wszystkich ludzi, stało przed nim otworem oraz było gotowe do zakończenia tego wszystkiego poprzez jeden prosty i brutalny ruch mieczem. Nie miał zamiaru teraz podjąć się odwrotu, czy też drogi ucieczki, gdyż byłoby to zwyczajnie nie w jego osobie, by uciekać przed swoim sukcesem, gdy ten był tak blisko. Czuł jak krew w jego żyłach buzuję i znając podstawy chemii jakich nie raz używał do tworzenia swoich własnych wywarów mógł powiedzieć, że dzięki pomocom tej logiki już dawno powinna ona zamienić się w wrzątek i wykipieć, ale nie obchodziło go to. Kochał tą chorą satysfakcję jaką dawała mu możliwość wyrażenia swojej własnej chęci mordu, którą na każdym kroku jego wewnętrzne głosy popierały i krzyczały żeby ją wypuścić*. Nawet nie próbował się im opierać, bo po prostu nawet nie widział w tym sensu. Nie raz zwracano mu uwagę na to, iż potrafi on za bardzo się ponieść oraz bez jakichkolwiek wahań sięgnąć po swoją broń, by zgładzić innych, ale go to nie obchodziło. Nie miał prawdziwych przyjaciół, ale to nie było też tak że zależało mu na nich. Jednym osobą jakim ufał i nie miał zamiaru tego zmienić, byli tylko i wyłącznie jego najbliżsi z rodziny, choć biorąc pod uwagę ostatnie zachowanie i skandale do jakich miało miejsce dojście ani trochę nie świadczyło o tym, żeby zaczął się do niego przyznawać.
Wbrew temu jednak, on nadal dzielnie kroczył wyznaczoną przez samego siebie drogą, która mimo iż pełna była pułapek oraz niespodzianek, nie przeszkadzała mu, a tylko bardziej napalała do dalszego odkrywania tego małego świata. Dlatego też, kiedy w pewnej karczmie, w której udało mu się pewnego pięknego wieczora zawitać, informację dotyczące legendarnego smoka kresu były dla niego niczym manna z nieba, która została dla niego zesłana z góry w prezencie. Nie wahał się nawet sekundy kiedy odbywał dalekie podróże oraz przygotowania, a w chwili kiedy okazało się, iż był tak blisko swojego celu, tylko przepełniła go jeszcze większa determinacja niż dotychczas, by później kiedy przyszedł ten wyczekiwany przez niego czas, zacisnąć tylko na swojej rękojeści od jego drogocennego ostrza tylko swój uścisk i zgładzić bestię, która dla wielu wydawała się być tylko legendą.
- U... Udało się... - Zdołał z siebie wydukać pomiędzy głębokimi wdechami kiedy spoglądał zwrócony w górę na rozpadające i zmieniające się w pył ciało pokonanego potwora, który między swoimi ostatnimi pchnięciami otworzył tylko szeroko paszczę, by wydać z siebie bezdźwięczny okrzyk i uznanie własnej porażki. Zaczęła go otaczać delikatna smuga, która barwami mieniła się najrozmaitszymi odcieniami jaskrawej zieleni, żółci oraz bieli, by zostawić zaraz za sobą nic innego, aniżeli zwykłe wspomnienie i ekscytację wypływającą z przeprowadzonego przed sekundą wycieńczającego pojedynku.
Mężczyzna tylko przygwoździł swój i tak już żelazny uścisk jeszcze bardziej do tarczy, którą dzierżył w osobnej dłoni, po czym upadł bezwładnie na ziemię, rzucając się na nią pełen radości oraz ekstazy z tego faktu, iż w końcu udało mu się zakończyć to wszystko. Powolnie wstał, by zignorować wszelakie spojrzenia rzucane mu przez ponad czterometrowe kreatury, które momentami utrudniały mu walkę bardziej aniżeli on by tego chciał. Odetchnął z słyszalną ulgą w głosie, aby mozolnie wstać i na linii jego horyzontu tym razem mogła się ukazać szara budowla, w momencie w którym do niej podszedł ukazała mu się pewnego rodzaju czarna jakby ciecz, z każdą minutą coraz bardziej sącząca się z jego głębi. Podróżnik tylko niepewnie włożył przez nią swoją własną rękę, by po drugiej stronie móc momentalnie wyczuć pewnego rodzaju konstrukcję sądząc po teksturze z drewna, która zapewne była jego wcześniej postawionym przez niego płotkiem, na znak jeśli miałby nie powrócić, świadczyłoby to znalazcy o tym, iż ktoś tu przed nim był. Jednak nie, był w stanie wyczuć każdą drzazgę, która próbowała wbić mu się w jeden z jego palców, a mimo to nie odpychało go to ani trochę, a wręcz cieszyło.
- Wreszcie mogę wrócić do domu... - Powiedział sam do siebie, chyba najbardziej łagodnie i z największą dozą pozytywnych emocji jaką kiedykolwiek udało mu się z siebie wydobyć oraz usłyszeć. Pochwycił tylko parę dodatkowych materiałów, które spakował do swojego ekwipunku jako oznakę iż nie wraca do swoich stron bez żadnego dowodu, iż dopiął swego celu aby pod koniec przed wskoczeniem do portalu, który miał go zabrać na drugą stronę, obejrzeć się tylko za siebie na spustoszone od ludzkiego dotyku krajobrazy i zapamiętać je na jeszcze długi czas. Nim cokolwiek zdołało się jeszcze z nim zmierzyć, ten bez większej chwili wahania po prostu wskoczył i znalazł się na świecie, gdzie gdzieś był jego dom. Nie zdawał sobie jednak sprawy, iż przykuł on uwagę kogoś, kto z pewnością na długo nie zapomni może nie ich bezpośredniego spotkania, ale też chwili kiedy z ukrycia obserwował walecznego w jego mniemaniu rycerza, który zgładził wielką bestię. Nie był z tego faktu zadowolony, ale też nie miał zamiaru z tym dyskutować, wiedział bowiem że kiedyś prędzej, czy później nadarzy się chwila kiedy będzie się musiał pożegnać z ogromną istotą, jednak nie płakał za nią. Zamiast tego tylko, zacisnął mocniej swoją książkę, którą od początku tego całego czasu trzymał w dłoniach i bez uwagi innych wskoczył za nieznanym mu przybyszem do otchłani, by zostawić po sobie tylko liczne dźwięki pustki oraz innych ogromnych potworów.
***
- Wiem że tu jesteś, wyjdź z ukrycia! - Nawet mimo iż TechnoBlade dzierżył dumnie swoje miano człowieka, który nie wyrażał dużej ilości emocji, a jego twarz słynna była z składania swoim przeciwnikom kamiennego spojrzenia jako ich ostatni widok, tak nawet on jak każdy inny potrafił zostać wyprowadzony z równowagi. Nie wiedział, czy to też może być pewnego rodzaju klątwa, która została na niego rzucona przez kreaturę, z którą stoczył bój, ale też miał jak największy zamiar się o tym właśnie przekonać. Od kilku dni czuł obecność... kogoś. Nie wiedział kim była dana osoba, ale był pewny że śledziła go od momentu kiedy udało mu się tylko opuścić katakumby, w których to do pieczętował swojego losu. Nie mniej jednak, kiedy tylko udało mu się zlokalizować chociażby najmniejszy ślad, gdzie to znajdowała się podążająca za nim postać, wraz z chwilą kiedy podchodził do miejsca jej ukrycia, ta albo znikała, albo rzeczywiście tam od samego początku nie było. Czuł jak w pewnych chwilach doprowadza go to do skraju szaleństwa, a jego omamy chyba wkroczyły na nowy poziom wariactwa gdy zaczął czasami widywać te dziwne fioletowe iskry, które wcześniej udało mu się zaobserwować jak wypływają z paszczy smoka oraz towarzyszących mu innych potworów.
Teraz jednak, udało mu się w końcu dopiąć swego i chociażby miał wyjść na szaleńca, zastawił pułapkę na swojego cichego towarzysza powtórzy, który podążał za nim już od tak długiego czas. Mężczyzna nie miał bladego pojęcia czego ten też mógł chcieć, ale był pewny, że bez walki na pewno się nie miał zamiaru poddawać. Nie po to ryzykował własne życie dla spełnienia własnej satysfakcji, by teraz umierać bo napadł na niego jakiś podrzędny złodziejaszek, który chciał zwykłego okupu, czy też wydawało mu się, iż był łatwym celem do zdobycia, ponieważ zwiedzał ten świat sam. Będzie walczył do ostatniej kropli krwi, nie ważne ile miałby jej przelać.
- MAM CIĘ! - Krzyknął w końcu kiedy zarzucił sukcesywnie pułapkę na swojego podróżnika na gapę, który tylko wydał z siebie pewnego rodzaju podejrzany dźwięk zanim zaczął się szarpać oraz próbować wyrwać z sidła zarzuconej na niego siatki. Bezskutecznie jednak, ponieważ nim zdołał też zrobić cokolwiek też miał zamiar, jego napastnik już był w trakcie wymierzania w niego swojej mosiężnej szabli, która mimo iż z powodu ciemności ich otaczających nie była aż widoczna i tak dawała gęsiej skórki na ciele ofiary. Głosy obecne razem z nim w jego głowie co chwilę powtarzały żeby poderżnąć bezlitośnie gardło nieznajomej mu osobie, by zaspokoić ich chorą satysfakcję wypływającą z przelewu krwi. Już miał to robić, już miał się zamachnąć, gdy nagle.
- Eeek! - Zatrzymało go pojawienie się przed nim jakby wpatrujących się w jego własne oczy ślepi, które po raz pierwszy w życiu mógł powiedzieć przyprawiały go o ciarki. Nie były one jednak takie normalne, ponieważ jedno z oczu bestii z jaką przyszło mu się spotkać miało najwidoczniej pewnego rodzaju genetyczną mutację, albo było krzyżówką dwóch odmiennych potworów, nie mniej jednak, to co przed nim właśnie leżało na pewno nie było człowiekiem. Prawe emitujące czerwonym blaskiem podczas gdy drugie, zielone wpajało w patrzącego swoją tajemniczość oraz zachłanność do odbiorcy. Nie przerażało go to jednak, a chwilowy moment zawahania tak samo jak szybko przyszedł, tak samo szybko odszedł pozostawiając po sobie tylko kilka pojedynczych myśli dotyczących dalszego szukania mordu i zatopienia w delikwencie ostrza.
Ku rozczarowaniu jego oraz tego co przez cały czas było mu podpowiadane, spostrzegł że dosłownie w jednej chwili kiedy tym razem miał przechodzić do swojej pracy, po dziwacznym stworzeniu nie było ani śladu. Techno zdziwił się niesłychanie, ponieważ nie były mu znane inne organizmy żywe, które były w stanie przenosić swoją własną masę ciała poprzez teleportację poza tymi czarnymi istotami, których w Kresie było najwięcej. Chwiejnym ruchem dłoni poprawił swoją maskę, by później zaczerpnąć głębokiego wdechu i odwrócić się i popatrzeć w stronę swojego rozbitego dopiero co ogniska. Jego blask oraz ciepło z niego emitujące wabiło go do niego, by ten przysiadł oraz rozgościł się w jego czułych objęciach, jednak on dobrze wiedział, iż nie mógł sobie na to pozwolić. W każdym momencie mogła go przecież zaatakować ta nikczemna jednostka, której chociaż teraz był pewny że jest prawdziwa oraz to, iż jest ona potworem. Skusił się jednak na spokojnie przycupnięcie na jednym z przygotowanych przez niego pieńków, by chociaż na trochę oddać się odpoczynkowi, pamiętając jednak przez cały ten czas, by trzymać swoją broń w pogotowiu, gdyby miał szybko zareagować. Usiadł więc też i wyjął z swojego ekwipunku wcześniej go otwierając kawałek mięsa, które udało mu się upolować kilka dni temu podczas jego wędrówki. Nabijając je na patyk oraz ustawiając go tak, by znajdował się nad płomieniami, czekał aż to osiągnie dla niego odpowiedni rumiany kolor, co miało świadczyć o gotowości posiłku, który miał właśnie spożyć.
Nagle jednak zastygł. W odmętach ciemności nie odwracając swojej głowy, mógł kątem oka dostrzec wcześniej napotkane przez niego przeszywające go na przelot wzrokiem oczęta, które zatapiały w nim swój predatorzy jak mu się wydawało wzrok. Wszystkie zmysły Techno wariowały, kazały mu coś zrobić, ruszyć się chociażby to na krok żeby podjąć się jakiejkolwiek akcji oraz zareagować do czychającej na niego w ciemnościach bestii. Ten jednak się powstrzymał. Dał sobie chwilę, w której mimo iż bardzo pragnął coś zrobić to darował sobie nawet kiwnięcie palcem, byleby tylko dać czas swojej jak podejrzewał możliwe, iż przyszłej zdobyczy, która naiwnie z każdym jego kolejnym wdechem poczęła się do niego zbliżać stawiając coraz to dłuższe kroki. Podróżnik nie miał pojęcia czego też mógł się spodziewać, zapewne oczekiwał jakiegoś monstrum, które miało wyłupiaste zęby oraz paszczę, dwukrotnie wielkością przekraczającą tą jego, czy też nawet chociażby ogromnych szponów i pazurów, którymi mogłaby też w pierwszej lepszej chwili poderżnąć mu jego krtań, lecz na pewno nie spodziewał się, iż z czeluści mroku wyłoni się postać podobna swoją posturą do chłopca, który nie wyglądał na starszego aniżeli na dwanaście lat. Przez chwilę młody mężczyzna zastanawiał się, czy oby na pewno jego wyobraźnia nie płata mu pewnego rodzaju figlów, jednak w momencie kiedy ponownie przetarł swoje oczy, a wcześniej widziana przez niego postura nadal stała nienaruszona w wcześniejszym miejscu gdzie była, teraz już był pewien że nie ma żadnych omamów. Nastolatek jak podejrzewał, kiedy teraz w końcu miał okazję mu się bliżej przyjrzeć, dalej nie ustawał w swoich działaniach i tylko mocniej ścisnął pewnego rodzaju książkę przez niego trzymaną najwyraźniej przez cały ten czas podchodził, by teraz znaleźć się już w niebezpiecznie (Nie wiadomo tylko czy dla niego samego, czy też dla Techno!) bliskiej odległości, która przełamana została wraz z momentem gdy sam z siebie, nieprzymusowo zasiadł na pieńku przeciwnym dla przebywającego tu już wcześniej mężczyzny. Ten natomiast tylko przyglądał się niesfornemu szkrabowi i spoglądał na niego zdewastowany od samego początku, mając jednak cicho w głębi swojej duszy łudne nadzieję, że wszystko to czego teraz jest świadkiem jest w pewien sposób jego cholernym urojeniem.
Wyciągając swoją dłoń, bez większych wahań tylko przyglądał się jak dziecko przed nim wzdryga się zaciskając mocniej swój żelazny uścisk na dzierżonym przez nie przedmiocie, by wraz z chwilą kiedy to zamknęło oczy spotkać się ku jego zdziwieniu z łagodnym oraz przede wszystkim nie chcącym mu wyrządzić żadnej krzywdy dotykiem na jego głowie. Czuł jak osoba, którą obserwował od kilku tych minionych mu dni gładzi oraz w pewien dziwny, lecz też przyjemny na swój sposób delikatnie muska przy okazji jego skórę, co roznosiło po jego ciele uczucie do tej pory mu nieznane, jednak jak najbardziej przyjemne. Z ostrożnością uchylił jedną z swoich powiek, by swoim oczom dostrzec przed sobą wspomnianego wcześniej nieznajomego, który ku jego zdziwieniu nie patrzył na niego z obrzydzeniem, czy też strachem jak się spodziewał, ale z wzrokiem pełnym pełnym ludzkiej ciekawości, o której już tyle słyszał oraz zapewne nutki pewnego rodzaju chęci do odkrycia nieznanego, która na razie mu nie przeszkadzała. Pozwolił oddać się temu przyjemnemu ciepłu jakie generowała do tego momentu tylko nieosiągalna mu osoba, by wraz z tą myślą podnieść lekko swoją głowę, na której odcisk odbił się bardziej.
- Jesteś... Człowiekiem...? - Dźwięczny głos różowowłosego odbił się jakby cichym echem w jego uszach kiedy do nich dotarł, by pozostawić za sobą też zmieszanego najprawdopodobniej nastolatka, który tylko ponownie skierował teraz krzyżując go po raz pierwszy na spokojnie swój wzrok i zjednoczyć go z tym teraz stojącego naprzeciw niego osobnika. Ten natomiast, tylko zaczął kolejno dotykać to kolejnych zakamarków oraz skrawków twarzy młodego, by jak najpewniej rozpoznać kim, albo czym też że jest prezentujący się przed nim w całej okazałości młodzik. Najpierw badając policzki swojego 'pacjenta', spostrzegł iż te są po jednej stronie w miejscu gdzie jego skóra była w odcieniu wnikliwej czerni bardziej chropowate, jakby stworzone z pewnego rodzaju pancerza, który pokrywał połowę jego ciała. Druga strona natomiast, wydawała mu się bardziej ludzka, łagodniejszą w dotyku, ale przede wszystkim zdecydowanie o stokroć przypominająca tą należąca do człowieka, gdyby tylko nie jej niewyobrażalnie wybielony kolor. Uszy, które teraz stały na baczności dały się ponieść swojemu odbiorcy, by ten mógł zobaczyć iż są one zdecydowanie dłuższe od normalnych, tych które mógł zauważyć u innych przedstawicieli swojego gatunku. - To niebywałe... - Mruknął tylko zafascynowany tym co właśnie udało mu się odkryć, by w końcu zaprzestać wykonywanych przez siebie czynności i sprostać się oczami po raz kolejny z tymi należącymi do jak teraz podejrzewał hybrydy. - Ile... Ile masz lat? - Chociaż z początku jego pytanie brzmiało niepewnie, z każdą chwilą zaczęło nabierać coraz to większej głębi i odwagi, by później wraz z mijającymi chwilami dostrzec jak jego rozmówca układa w nieznany dla niego sposób usta, aby po chwili daremnych prób komunikacji unieść jedną ze swoich dłoni i wskazać palcem początkowo pięć, a później dwa. Techno w tym momencie zdał sobie sprawę z dwóch, bardzo, ale to bardzo istotnych dla niego rzeczy, pierwszą było to, iż chłopak siedzący przed nim zdecydowanie nie wyglądał na kogoś kto miałby mieć siedem lat, a już zdecydowanie nie pomagał mu w tym jego wygląd oraz zdecydowanie wysoki wzrost, a drugą ciekawą informacją, było to że komunikował się z bytem rozumnym, który przez cały ten czas mógł zrozumieć każde wypowiedziane z niego słowo. Fascynowała go sama myśl o tym, iż może być teraz, właśnie w tym momencie świadkiem czegoś co nigdy wcześniej nie zostało odkryte, czy chociażby nawet nie śniło się ludzkości, by istniało. Dolewało to oliwy do jego mozolnie gasnącego ognia, który został ostudzony wraz z momentem kiedy adrenalina po zabiciu smoka zaczęła opadać, zostawiając go z przez niego tak nielubianym posmakiem niedosytu skierowanym w stronę przygody. Teraz jednak, niczym zupełnie jakieś magiczne i cudne przysposobienie losu, zdecydowało się chociaż ten jeden jedyny raz do niego uśmiechnąć i postawić przed nim nowy cel, który polegał na zbadaniu prezentującego się przed nim okazu, by poszerzyć tylko swoje już i tak rozległe horyzonty i myśl o tym otaczającym go świecie. - Czy chciałbyś pójść może że mną? - Nie wiedział czy młode dziecko go zrozumie, jednak ku jego zdziwieniu kiedy zaledwie parę sekund później otrzymał w odpowiedzi radosne i przepełnione determinacją kiwnięcia głową, mimowolnie i bez większej kontroli wkradł się na jego twarz mały uśmiech, który szybko zniknął i nic po sobie nie zostawił. - Dobrze zatem, trzeba ci nadać jakieś imię, jeśli masz zacząć ze mną podróżować... - Mówiąc to, Techno spuścił swoją głowę, by pogrążyć się w myślach, które dosłownie raptem parę minut później zostały zakłócone przez odgłos otwierania trzymanej przez małe dziecko książki, by jak starszy mógł zobaczyć były w niej umieszczone najrozmaitsze obrazki oraz nie była to nic innego jak najzwyczajniejsza ilustrowana baśń, przeznaczona właśnie dla dzieci w jego wieku, żeby te mogły ją przeczytać oraz podziwiać głoszone w niej historię. Teraz jednak, chłopiec siedzący przed różowowłosym zatrzymał się na konkretnej mu stronie, by w mgnieniu oka pokazać mu i unieść na poziom jego głowy stronę, na której po dogłębniejszym dopatrzeniu się można było zobaczyć pewnego rodzaju pismo, które wyglądało jakby było tam już od bardzo długiego czasu. - Raaaaann... Boo? - Mówiąc to TechnoBlade spojrzał w stronę młodego, by uzyskać od niego szereg kiwnięć świadczących o tym, iż dobrze wypowiedział dane słowo. - Twoje imię to Ranboo? - Zapytał zdziwiony, by na ponów mógł on sprostać się z tym samym przytaknięciem, lecz tym razem też zdecydowanie bardziej pewnym oraz serdecznym uśmiechem jaki został mu od niego podarowany.
- Dobrze więc... - Zaczął po woli, poświęcając chwilę na przemyślenie swoich kolejnych słów, by później kontynuować. - Ranboo, od dzisiaj jesteśmy partnerami. - Mógł niemalże przysiąc, iż młodzieniec stojący przed nim był na skraju łez, jednak powstrzymywał je z każdą upływającą chwilą, ponieważ nie chciał wyjść na słabego. Kiedy miał on jednak go pocieszać i powiedzieć, iż nie ma powodu do płaczu, poczuł jak małe dłonie składają na jego szyi swoje objęcie, by przez chwilę mogły one wyprowadzić go z równowagi, a później też po prostu zostać na swoim miejscu oraz dać zaistniałym dwóm osobą chwilę dla samych siebie. Techno tylko przez pierwsze sekundy obawiał się cokolwiek zrobić, by później na początku z lekkim zawahaniem, lecz później z pewnością samemu odwazjemnić podarowany mu uścisk. Trwali jeszcze tak przez chwilę w tej komfortowej pozycji, na te kilka chwil zapominając o całym otaczającym ich świecie, by w momencie kiedy się w końcu rozłączyć, wiedzieć iż czeka ich w przyszłości wspaniała przygoda.
---
Głosy* - Techno, na jednym z swoich ostatnich streamów wspominał, iż słyszy w swojej głowie głosy, które nie pragną niczego więcej aniżeli chęci mordu. Mówił że podpowiadają mu różne rzeczy, ale najczęściej wypowiadają one kwestię: ,,Krew dla Boga Krwi", zachęcając go do popełnienia zbrodnii. Jak możecie się domyślić, chodzi mu tu o nie nikogo innego aniżeli właśnie o jego czat podczas rozgrywki w Minecrafta, który to z każdą chwilą kiedy Techno decyduję się na ścieżkę megalomana, zaczyna pisać powyżej wymienioną frazę. Nie mniej jednak, Techno tym samym potwierdził to, iż jego postać może mieć pewnego rodzaju problemy psychiczne, chorobę dwubiegunową, czy też chociażby rozdwojenie jaźni, co daje nowy, szeroki wachlarz możliwości, z którego oczywiście dane mi było skorzystać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top