Pozostań w Kontroli [1/1]

Ogłaszam, że rozpiera mnie duma, bo Ranboo w końcu dostał się do Dream SMP-- Cieszę się ogromnie jego szczęściem, bo jako osoba, która już zdążyła obserwować jego poczynania i zaistnienia z może nie jego początków, ale momentu zanim dołączył na Dream SMP, jestem w stanie stwierdzić, że po tym co zrobił by uzyskać atencję samych członków ów serwera, dołączenie do niego jak najbardziej mu się należało ❤️ Macie tutaj taki mały i krótki One-Shot związany z jego osobą, gdyż naprawdę kusiło mnie mimo braku czasu żeby napisać coś specjalnie z jego osobą. Ostrzegam jednak, będzie to bardziej mroczniejszy i nietypowy One-Shot, ale jeśli dalej was to nie zniechęciło to zapraszam do czytania!

Postacie: Ranboo
Uniwersum: Dream SMP [Alternate Universum]
Wiek: 16+
Ostrzeżenia: Wulgaryzmy, przemoc
Opis: Ranboo nie bez powodu nosi swoje nieodłączne okulary i jest taki nerwowy po poznaniu swoich nowych znajomych. Jeśli spiczaste uszy oraz jego dwukolorowa skóra jak do tej pory były uznawane za zwykły zabieg kosmetyczny, który miał na celu jego zwykle upodobnienie się do Techno, tak gdy w pewnej chwili sprawy zaczynają się wymykać spod kontroli, zaczyna robić się niebezpiecznie...

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

゚゚・*:.。..。.:*゚:*:✼✿ ♡ ✿✼:*゚:.。..。.:*・゚゚

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

Ranboo pojawił się dość niespodziewanie w ich małym światku oraz przytulnym kątku, który dla siebie utworzyli. Nikt oprócz samego Dream'a nie wiedział skąd pochodził niespodziewany przybysz, ale też nie miał zamiaru za bardzo ingerować jego przybycia, bo w końcu kim też byli żeby negocjować z podjętymi przez niego decyzjami? Młody nastolatek, który za rok jak się okazało miał być pełnoprawnym dorosłym mężczyzną, był jak to Fundy kiedyś określił ,,Spokojniejszą wersją Tommy'ego, która też nie przeklina aż tyle co on", zatem można powiedzieć, że szybko znalazł on w innych swoich przyjaciół. Niejednokrotnie można było go zauważyć w mimo iż o wiele starszym i nowszym dla niego towarzystwie osób, to nadal mimo momentami ich kolosalnej różnicy wieku jaka była (Przykładem był Philza, który często nawet śmiał się z tego małego faktu), nadal potrafił znaleźć swoje własne szczęście oraz radość wypływająca z spotykania się z nimi. Owszem, nie każdy był perfekcyjny i zdarzały się momenty w których ktoś bardziej, czy też mniej przewidziane doprowadził do jakiegoś zamieszania (Trzeba jednak było przede wszystkim zapamiętać, że szukali oni rozrywki, bo nie działo się i tak nic za wiele na tym ich terytorium), ale nie przeszkadzało to już nikomu więcej, bo w końcu wszyscy dobrze wiedzieli, że raz na jakiś czas każdy musi uwolnić brzemiące w nim dziecko.

Tak właśnie, kiedy coraz to nowsze osoby zapraszały w swoje skromne progi Ranboo, mimo iż wyraźnie było po nim widać że z początku odczuwa lekkie skrępowanie oraz dyskomfort, tak później na całe szczęście jego przyjaciół przerodziło się ono w trochę większe zaangażowanie oraz spędzone razem na robieniu najrozmaitszych czynności chwilę. Nie był on za bardzo w pewnych momentach rozmówną osobą, widać i słychać było można po nim, iż momentami gdy jego socjalne baterie się naładują, w momencie dopóki się one nie wyczerpią zdaję się być też mniej skory do robienia jakichkolwiek rzeczy i bardziej obojętnie nastawiony. Na jego szczęście większość rozumiała to i kiedy dostrzegała nawet najmniejsze oznaki tego, iż ich rozmówca potrzebował chwili dla siebie, dawała mu tą okazję do samotnego pobycia z swoimi własnymi myślami, które tylko on znał.

Tak właśnie minęło kilka pierwszych dni jego pobytu i o dziwo, dzięki swojemu zaangażowaniu i w pewnych momentach naprawdę szczerej nadziei do zaprzyjaźnienia się z dużą ilością osób, zdobył on swoje własne pokaźne grono przyjaciół, za którym chodził to krok w krok, albo też na odwrót. Ranboo nie budził u nikogo podejrzeń, był po prostu miłym i czasami nieśmiałym chłopakiem, który tak samo jak reszta na świecie pragnął tylko korzystać z życia i zacząć czerpać z niego przyjemność. Dziwnie zaczęło się robić jednak dopiero wtedy, kiedy pewnego dnia ktoś zarzucił pomysł pójścia nad pobliskie morze i plażę.

Wszyscy zgodnym chórem (No dobrze, może mimo kilku sprzeciwów, ale te szybko zmieniły się w pozytywne kiedy zaproponowano poszczególnym jednostką kompromis!) stwierdzili, że z chęcią pójdą nad nią, by zaczerpnąć trochę morskiego powietrza oraz oczywiście dać sobie kilka chwil by podarować sobie w prezencie odpoczynek. Na początku nikt nie widział dość speszonego tą myślą siedemnastolatka*, który siedział jak zawsze w rogu pokoju i tylko przytakiwał na to co mówią inni, ale też w momencie gdy złapał on na sobie świdrujący go wzrok Nikki, czuł że tym razem tak łatwo nie uda mu się jakoś taktycznie wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Jak przewidywał tak też się stało, gdyż w momencie kiedy miał wdrożyć w życie swój plan ewakuacji oraz ucieczki, spotkał na swojej drodze wcześniej wspomnianą dziewczynę, która wypowiadając kilka słów zwróciła tym samym na nich całą uwagę innych obecnych w pomieszczeniu.

- Idziesz z nami na plażę Ranboo? - Nie musiał wspominać, że w momencie kiedy z jej ust padło to zdanie on sam poczuł jakby krew w jego żyłach momentalnie się zmroziła, a ona sam był naprawdę ledwie milisekundy od tego by upaść na ziemię i zemdleć.

- U-Uh... Wi-widzisz Nikki, kwestia jest taka, że nie przepadam za bardzo za dużymi zbiornikami wody, no i--

Zanim było mu dane nawet dokończyć to co chciał powiedzieć, spotkał się z falą protestu, która głównie obracała się wokół paru zdań w rodzaju: ,,Będzie fajnie, no chodź!", czy też ,,To idealna okazja, by się bliżej poznać!", do czego na koniec dochodziło też kilka słów od osób, które tak samo jak on z początku nie były przekonane co do tego wyjścia, ale siłą rzeczy się zgodziły. Nawet teraz, mimo iż oprócz Sam'a** (Który między nami sprytnie się wymigał od tego, by w ogóle nawet tu przyjść pod pretekstem odnawiania swojego domku) był praktycznie drugą najwyższą osobą jaka była w ich gronie przyjaciół i znajomych, tak teraz można powiedzieć, iż został przytłoczony przez inne osoby i nie miał żadnego sposobu na wyjście z tej sytuacji. W związku z tym, inni nie musieli nawet długo czekać na jego aprobatę, by ten zgodził się na ten jakże krótki wypad nad morze, co wzniosło kilka triumfalnych okrzyków, by później po dosłownie krótkim ustaleniu dokładniejszej daty oraz godziny spotkania, wszyscy którzy byli uczestnikami spotkania mogli się rozejść, pozostawiając tym biednego i spanikowanego tym co się przed chwilą stało nastolatka.

***

Dzień przeznaczony na ich wspólne małe spotkanie na plaży nadszedł o wiele szybciej aniżeli sam Ranboo by tego chciał, co mimo iż tego zaprzeczał każdemu, a nawet momentami samemu sobie, powodowało u niego lekki dyskomfort. Sam był jedną z osób, która pomagała przygotować plażę na ich pobyt na niej, co można powiedzieć sprawiło mu niemałą radość, bo też w końcu miał okazję poczuć się pomiędzy innymi potrzebny oraz wykazać się innym, że on też chciałby pomóc. Przykładnie przestawiał z paroma innymi osobami z nim wtedy obecnymi pewnego rodzaju namioty, które miały posłużyć jako przebieralnię, by ten kto chciał mógł przebrać się w swoje wybrane kostiumy kąpielowe, by później doszedł do tego szereg innych spraw jak między innymi wysprzątanie zaśmieconej jakimiś papierkami bądź też niepotrzebnymi gałęziami i większymi kamieniami piasku. Dość szybko udało im się okiełznać cały ten bałagan, by później kilka dni po zrobieniu tego ich pokaźna grupka już mogła swobodnie przyjść na wcześniej ustalone spotkania miejsce i czekać na spóźnialskich, by mogli razem z nimi skierować się ku ich celowi.

Ranboo oczywiście, był jedną z tych osób, która mimo iż dobrze wiedziała, o której ma się spotkać z swoimi przyjaciółmi, nadal przyszła dopiero wtedy kiedy do jego małego domku, który zdążył sobie przygotować zawitała Nikki wraz z Fundy'm oraz Eretem. Zapukali do drzwi jego posiadłości, by wcześniej zastać pozagaszane światła oraz zasłonięte żaluzje, które świadczyły o rzekomej nieobecności ich wysokiego przyjaciela w jego domu. Mimo wszystko, nie nabrali się na to i kiedy uprzejme pukanie nie pomogło, zdecydowali się pociągnąć za klamkę, która o i o ironio losu była od samego początku niezamknięta.

- Bingo! - Krzyknął uradowany Fundy kiedy doszła do niego informacja o tym, iż jego młodszy kolega najwidoczniej zapomniał albo mylnie osądził, iż udało mu się zakwaterować przed ewentualnymi gośćmi.

Kiedy wkroczyli na teren budynku, nie mogli powiedzieć o tym, że nie przeszył ich naprawdę ogromny dreszcz związany z dość może nie tyle co mrocznym, ale dość ciemnym wystrojem ów pokoju, w którym się znaleźli. Dzięki światłu, które wpuścili do pomieszczenia za pomocą uchylonych drzwi mogli wywnioskować niektóre przedmioty, jakie znalazły się w okupowanym miejscu. Parę dość sporych i geometrycznych kształtów wyglądało jak kanapa, podczas gdy też obok niej mieściły się dwa fotele, dochodziła do tego dość specyficzna lampa przypominająca typową pochodnię, ale jednak widać było, że przez słaby emitujący sobą szkarłatny blask przyćmiony przez otaczający go plastik była najpewniej zasilana czerwonym prochem. W momencie kiedy mieli się bardziej rozejrzeć po wszystkich zakamarkach, by też odszukać tego po kogo tu rzeczywiście przyszli (I trochę też poszperać w jego rzeczach, ale do tego nikt z obecnych by się nie przyznał), poczuli za sobą nagle dziwną obecność, którą każdy z nich wyczuwał wtedy, gdy za ich plecami mógłby być jakiegoś rodzaju potwór. Eret zanim ktokolwiek zdołał się obejrzeć już był w trakcie wyciągania swojego miecza, a gdy w końcu też gwałtownie się odwrócił tym samym wymierzając go w istotę za plecami całej trójki, światło nagle się zapaliło, a przed nimi ukazał się nie kto inny jak Ranboo, w dodatku w pogniecionej piżamie oraz z mimo iż jego oczy oraz twarz zasłaniały jego maska oraz czerwono-zielone okulary, to można było poznać, że dopiero co udało mu się wstać z łóżka.

Nie obyło się bez naprawdę krótkiej awantury, jeśli można było ją tak w ogóle nazwać, gdzie też siedemnastolatek dostał tytułowy "ochrzan" od Nikki polegający na tym, iż martwiła się o niego i przecież miał się już dawno zjawić na miejscu spotkania, a momentami doszedł do tego głos obecnego na sali lisa, który tylko przytakiwał i momentami dorzucał od siebie te kilka groszy. Najstarszy natomiast z teraz już czwórki obecnych, tylko niewidocznie i lekko z drżącym oddechem odłożył swój miecz do pokrowca, jednocześnie zastanawiając się na poważnie czego też właśnie mógł doświadczyć. Można powiedzieć, że od momentu pojawienia się w tym świecie, każda osoba prędzej czy później wyrabiała sobie pewnego rodzaju intuicję, która pozwalała mu na uprzednie przeczucie, czy wokół niego w ciemności, czy też w dzień nie ma jakiegoś przeciwnika, który czeka na jego zaatakowanie. Do tej pory nie zdarzyło mu się to, by właśnie to dobrze znane mu odczucie pojawiło się wtedy, kiedy wokół niego byli sami jego towarzysze. Nie wiedział co ma o tym sądzić, ale też zdawał sobie sprawę, że nie tylko on doznał na własnej skórze tego nieprzyjemnego dreszczu. Najwidoczniej jednak, dwójka jego przyjaciół zdecydowała się w ogóle odeprzeć ich intuicję, albo też w ogóle nie zauważyli że uruchomił się u nich on.

Od tego momentu jednak, Eret wiedział, że coś jest nie tak.

Nie wiedział, czy chodziło mu bardziej o to ,,Nie tak" w bardziej negatywnym, czy też pozytywnym nacechowaniu tego słowa, ale obiecał sobie że będzie uważnie rozglądać się po swoim najbliższym otoczeniu oraz bacznie obserwował wysokiego nastolatka.

Wracając mimo wszystko do rzeczywistości, która najwyraźniej bardzo nie podobała się wspomnianemu wcześniej chłopakowi, zdecydował on się wbrew przeciw wymówką, które jeszcze niecałe kilka minut temu mówił, żeby się wymigać od pójścia z nimi na plażę, żeby dali mu oni chociaż te parę minut na przygotowanie się, a ten zaraz do nich dojdzie. Kiedy w efekcie swoich słów dostał zgodę pod postacią prostego kiwnięcia głową swoich kolegów i jednej koleżanki, może nie szybko, bo zdecydowanie dość ospale skierował się zza drzwi jednego z zaistniałych pokoi, by po chwili wyjść z niego już teraz w praktycznie bardzo podobnym zestawie ubioru. Różniło się to praktycznie tylko tym od jego piżamy iż teraz jego czarna podkoszulka z długimi białymi rękawami teraz była bardziej formalna (ale jak to się stało to też nikt nie wiedział!), a wcześniej luźne długie zakrywające całe jego nogi leginsy zamienione były na dość szykowne i eleganckie spodnie, które zazwyczaj miewał nosić do swojej marynarki. Skoro już o niej mowa, ona też tutaj była, tym razem jednak w nieco cieplejszym odcieniu głębokiej szarości i zamiast bycia zapiętą, teraz była rozpięta dając pełny wgląd na wcześniej wspomnianą koszulkę. Nikt nie zwracał już uwagi na jedną czarną i jedną białą rękawiczkę, gdyż uważano je za po prostu coś normalnego i jako jedną z nieodłącznych części garderoby młodego chłopaka.

- Gotowy! - Powiedział z tylko dla Ereta słyszalną nutką niepewności, po czym szybko wypchnął całą trójkę przybyłych do jego mieszkania gości, by zamknąć tym razem na klucz drzwi za sobą. Kiedy już to zrobił, zmierzył wzrokiem stojące przed nim osoby i oznajmił im, iż jest gotów, by w końcu mimo wcześniejszego oporu pójść nad wybrane wcześniej przez innych miejsce. Kiedy natomiast do innych dotarła wiadomość jaką ten też chciał przekazać, zgranym i raźnym krokiem było można z oddali zobaczyć jak idą, czasami luźno podśpiewując oraz rozmawiając.

***

- Techno, chodź z nami do wody! - Podczas gdy on spokojnie siedział na leżaku oraz zajmował się swoimi własnymi interesami (inni nie raz próbowali go zachęcić, by też poszedł z nimi do wody, jednak on skutecznie im odmawiał i mówił, że bardziej woli górskie klimaty, aniżeli te plażowe) oraz popijał w międzyczasie swój pomarańczowy wraz z kilkoma kostkami lodu w nim zawartymi.

Nad nim oczywiście był rozstawiony parasol, który zaproponował mu pomóc z początku rozłożyć Philza, który kiedy zauważył go jak ten brał jeden z ich wspólnych postawił sobie za cel chyba pocieszenia go, gdyż najwidoczniej szybko po nim odczytał, iż plaża jest teraz ostatnim miejscem gdzie chciałby być. Wbrew pozorom jednak, młody chłopak grzecznie odmówił, by kiedy uzyskać w odpowiedzi słowo: ,,Na pewno?'', tylko zademonstrować swoje umiejętności do szybkiego radzenia sobie z tego typu rzeczami i samemu podołać zadaniu w mniej niż kilka minut. Widząc to, mężczyzna z skrzydłami nie mógł za wiele powiedzieć, aniżeli tylko zwykłe: ,,Miłego relaksu", by później dołączyć do innych bawiących się oraz rozmawiających w oddali osób.

- Techno, no dalej! - Tak właśnie minęła dla niego godzina, no może dwie błogiej ciszy oraz spokoju na rozluźnianiu swoich własnych myśli i robieniu zupełnie niczego, by w końcu została ona zakłócona przez nagły plusk wody, jaki został na niego namierzony najprawdopodobniej naumyślnie.

- Hej! - Krzyknął poddenerwowany, bo właśnie miał po krótkim przebudzeniu wrócić do swojej drzemki, jaką właśnie odbywał leżąc przykryty cieniem. Zaskoczyło go to nieźle, bowiem zanim zdążył zareagować siedział chwilę w bezruchu i nie drgnął nawet ani odrobinkę w jakąkolwiek stronę, co wzbudziło u niektórych z początku lekki niepokój, ale kiedy usłyszeli ni stąd ni z owąd jego głos uspokoili się. - Za co to było!? - Mimo iż cała jego twarz była przykryta różnego rodzaju dodatkami, nie trzeba było jej widzieć żeby zorientować się, że naprawdę całe to zajście zaszło mu za skórę. Przez kilka chwil nikt nie się nie odzywał, ponieważ nie przemyśleli dokładnie co mieliby zrobić dalej jeśli rzeczywiście zwróciliby na nich swoją uwagę. Na szczęście pośród jego oprawców znajdowała się Nikki, która szybko przejęła pałeczkę i wiedziała dokładnie co powinna powiedzieć, żeby przeciągnąć go na swoją stronę (A przynajmniej tak też myślała).

- Ranboo, może chcesz z nami trochę popływać w wodzie? - Zapytała spokojnie, ale też z dozą dystansu, gdyż dobrze wiedziała, iż nastolatek do którego teraz mówiła najprawdopodobniej nie chciał aż tak bardzo mieć teraz tym bardziej jakiegokolwiek kontaktu z innymi ludźmi, warto jednak było zawsze spróbować.

- Nie, spasuję, będę teraz tutaj leżał i czekał na moment aż cały wyschnę. - Mówiąc to pokręcił głową na boki i wrócił do swojej wcześniejszej pozycji, zgarniając przy okazji kilka dość zdziwionych spojrzeń od swoich rozmówców, którzy jak nie patrzeć liczyli na to, iż młodszy od nich chłopak zdecyduję się w końcu do nich dołączyć i się trochę z nimi zabawić.

- Wow, a to niby my mamy tutaj być tymi starszymi, jak na razie to ci powiem że zachowujesz się jak Tommy kiedy ma on jedne z tych swoich humorków. - Fundy jak widać nie miał zamiaru wypowiadać się w jakikolwiek sposób bez ogródek, a jego wiadomość mimo iż czasami brutalna nie ruszyła zbytnio jego odbiorcy, a wręcz uzyskała zupełnie odmienny skutek. Ranboo nawet palcem nie kiwnął, podczas gdy w tle można było usłyszeć masę sprzeciwów oraz masę bluźnierstw wypływających z ust Tommy'ego, który teraz już był w zaawansowanej kłótni z jak to określił: ,, Zmokłym Furrasem", ale kim on też był żeby oceniać jakimi wyzwiskami się obdarzają.

- KREW DLA BOGA KRWI!! - Zanim ktokolwiek zdążył zareagować oraz w jakikolwiek sposób dojrzeć co też się dzieję, albo co gorsza zostało wypowiedziane przez momentami ich szalonego przyjaciela, ten już był w trakcie przeładowywania swojej broni (Na szczęście wszystkich zebranych była to zwykła podręczna pompa wodna, której nikt najwyraźniej nie spostrzegł kiedy ten ją przemycał), by później celować w nią i oblewać swoich oponentów sukcesywnie wodą. Na to już, Ranboo tak samo szybko jak się rozstawił, tak samo szybko się zwinął i czym prędzej zadbał o to, by jego rzeczy, których z kolei nie było aż tak dużo zostały przeniesione na bezpieczną odległość z dala od tego całego chaosu jaki teraz się rozporządzał. Najstarszy z wszystkich, a mowa tutaj o Phil'u który był w połowie wyciągania swojego miecza, by obronić ewentualne ofiary jednego z jego synów, tylko z ulgą odetchnął kiedy zorientował się, że tym razem nie będzie rozlewu krwi i to wszystko było tylko kolejnym z jego chorych żartów, które różowo-włosy z kolei tak bardzo lubił.

Zapowiadała się naprawdę spokojna reszta dnia.

***

Jak było wcześniej wspomniane, nic nie zapowiadało się na to, by cokolwiek mogło zepsuć, albo też zniszczyć aktualnie spokojnie mijany przyjaciołom teraz już wieczór. Każdy zdołał się na swój własny sposób rozluźnić oraz oddać swojej własnej przyjemności, co poskutkowało niczym innym aniżeli późniejszą przyjaźnie nacechowaną i optymistyczną atmosferą, którą zwłaszcza cieszyła się trójka pewnych kumpli (A mowa tu o Dream'ie, George'u i oczywiście SapNapie!), którzy najwidoczniej zabawy jeszcze nie wystarczyło, ponieważ od czasu do czasu kiedy to nikt nie patrzył i nie kontrolował tego co robią podkładała jakieś małe upominki w formie pakunku, który pod odpowiednio wysokim naciskiem wybuchał i najczęściej jego poszkodowany kończył z całą twarzą albo konkretną częścią ciała umazaną w prochu palnym, który był jak wszyscy dobrze wiedzieli był specjalnością właśnie Dream'a. W pewnym momencie, kiedy właśnie jeden taki pakunek miał na celu wypłoszyć już i tak wyprowadzonego z równowagi Quackity'kiego, (Którego po ilości wybuchowych niespodzianek jakie zdołała na niego zastawić wcześniej wspomniana trójka już zaczął podskakiwać na praktycznie każdy najmniejszy niespodziewany ruch!), ten zdążył się zorientować co też niesforne trio ma na celu zrobić, dlatego w jednym momencie odskoczył od ponownego bliższego spotkania z małą eksplozją, unikając jej tym samym.

Na jego nieszczęście, nie przewidział że ktoś mógł za nim stać, a jednocześnie siła z jaką ten zdecydował się odepchnąć z pewnością nie należała do najmniejszych.

- Kuźwa, sorasy za ten nagły--

- NIE PODCHODŹ! - Krew momentalnie jakby zatrzymała się mu w jego żyłach kiedy usłyszał krzyk wydobywający jak już teraz zdołał się zorientować Ranboo, który to był właśnie daną osobą z jaką nieszczęśliwie przypadło mu się zderzyć. Nie mniej jednak, niespodziewany i gwałtowny podniesiony głos nastolatka wystraszył go, gdyż był to pierwszy akt takiej agresji wzbudzony u siedemnastolatka, z jakim też przyszło mu się zmierzyć. Cholera, był nawet w stanie stwierdzić, że był to w ogóle pierwszy raz kiedy młody tak nagle i bez zapowiedzi ukazał swoją agresję, której do tej pory nie dało się jeszcze nikomu u niego zauważyć, chociażby nawet odrobiny.

- Ranboo, wszystko oke--? - Nikki nie było dane dokończyć tego zdania, gdyż brutalnie zostało jej ono przerwane ponownym niemalże piskiem wydobywającym się z strun głosowych jej przyjaciela, który zdecydowanie nie zachowywał się jakby był sobą.

- MÓWIĘ NIE PODCHODŹ! - Kolejny raz podniesiony głos. Jak przedtem nie każdy mógł zwrócić na całe to zajście swoją uwagę, tak teraz wszystkie pary oczu właśnie się na nim skupiały. Nikt nie wiedział co się działo z jak do tej pory spokojnym (Chociaż też momentami chaotycznym!) nastawieniem i podejściem nastolatka. Ci którzy stali bliżej mogli zauważyć jak jego oczy były bardzo mocno zaciśnięte, przy okazji też przysłonięte grzywką, która w momencie kiedy ten schylił się i przykucnął, by szukać swoich upadłych jak teraz niektórzy się zorientowali okularów swobodnie opadła. Dziewczyna mimo iż była zszokowana nagłym porywem swojego przyjaciela, postanowiła jako pierwsza przezwyciężyć swój strach spośród wszystkich od zaistniałej właśnie sytuacji oraz podnieść wyraźnie leżące zbyt daleko od niego szkiełka przysłaniające wzrok i podeszła do niego, (Mimo iż chwilami wahała się czy oby na pewno to zrobić) by je mu wręczyć.

- Ranboo, mam twoje okulary. - Powiedziała niepewnie i schyliła się tak, aby jej głowa była mniej więcej na poziome z tą młodszego od niej o rok chłopaka.

- N-nikki? - Jego głos był chwiejny, zupełnie tak jakby nie był pewny swojego własnego głosu, który wydobywał się z jego ust, a brzmiał dla wszystkich zupełnie tak jakby miał się zaraz załamać.

Nikt nie był jednak przygotowany na to co miało za chwilę nadejść.

- Ranboo, hej, proszę. - Mówiąc to starała się w swoim głosie zamieścić jak największą ilość koleżeńskiej miłości oraz wsparcia jaką tylko mogła mu ofiarować. Chciała mu pomóc, mimo iż sama nie wiedziała co się dzieję.

- N-Nikki, proszę, musi- - Nie zdążył jednak dokończyć, gdyż w momencie kiedy miał to zrobić, otworzył po raz pierwszy od tego czasu swoje oczy, na które teraz po raz pierwszy od ich poznania miała wgląd jego rozmówczyni.

Jeśli Nikki miałaby opisać najbardziej nietypowe oraz niespotykane tęczówki jakie kiedykolwiek spotkała, byłyby nimi właśni te klęczącego naprzeciw niej chłopaka. Jedna z nich, jaką była lewa była w odcieniu soczystej i naprawdę mocnej czerwieni, która niemalże w pewnym momencie wpatrywania się w nią zdawała się ociekać swoją intensywnością. Druga zaś, tak samo mocna tym razem zielona, pełniła rolę odwrotną, która gdyby miała zgadnąć jakby mogła hipnotyzowałaby swoich odbiorów swoim blaskiem oraz tajemniczością, jaką w sobie skrywała. Czuła jak jej oddech zastyga, a ona sama topi się w tych niezwykłych i za razem pięknych oczach, które do tej pory przez cały ten czas jej przyjaciel ukrywał. Nie rozumiała dlaczego, jej zdaniem nie były czymś co powinno wzbudzać u innych osób obrzydzenie czy też odpychanie.

Ta jednak krótka chwila, która przeznaczona była na skrzyżowanie się ich spojrzeń wystarczyła, by kiedy ci też to zrobili, Ranboo po ich stosunkowo krótkiej wymianie spojrzeń spuścił głowę, by za chwilę przykryć swoje usta dłonią i drugim z swoich ramion podeprzeć się tak, by nie upadł on na podłogę.

- Ranboo?! - Głos dziewczyny i teraz jej spanikowane potrząsanie nie docierało do niego. Nie czuł jak wokół niego zaczyna zbierać się coraz więcej osób, by też zobaczyć czy wszystko z nim w porządku. Nie czuł jak coraz więcej dłoni chwyta go, by wspólnie spróbować podeprzeć jego osobę i postawić go na nogi. Nie, on tego nie czuł.

Teraz liczyło się tylko to, iż jego stabilność została zerwana.

W jednym momencie wydał z siebie nieludzki krzyk, który odstraszył od niego swoich przyjaciół, powodując tym samym iż został teraz sam w odległości nie większej aniżeli półtora metra od innych otaczających go osób. Zadrżał, a kiedy z każdą chwilą niekontrolowany ruch jego ciała zaczynał coraz bardziej się nasilać, w pewnym momencie rozważano czy oby ktoś nie powinien zaryzykować i spróbować mu pomóc.

To jednak nie było potrzebne.

Bez uprzedzenia czymkolwiek, chociażby wcześniejszym krzykiem, albo ostrzeżeniem jego powieki rozszerzyły się i teraz wszyscy mieli okazję sprostać się z widokiem jego ślepi, które teraz Nikki mogłaby przysiąc, że zaczęły emitować swoim własnym blaskiem.

Jego maska, która do tej pory była dla niego tak cenna rozdarła się, a on sam ukazał coś, na co nikt nie był gotowy by to ujrzeć. Usta, zamiast posiadać jednego otworu składały się z kilku po bokach mniejszych i centralnie po środku większych otworów, które połączone były ze sobą jedynie nietrwałymi połączeniami skóry, która z kolei po prawej stronie była biała zaś z kolei po lewej czarna.

Nikt nie wiedział co się dzieję, ani czego w o ogóle świadkami właśnie są. Każdy bał się drgnąć chociażby nawet o centymetr, a najbliżsi temu całemu zjawisko tylko przysłaniali swoje własne usta ręką, by zakryć szokujące spojrzenie jakim właśnie obdarowywali swojego przyjaciela, o ile w ogóle nim był.

Nieludzkie krzyki, które teraz jeśli dobrze można się było wsłuchać nie były niczym innym aniżeli zdeformowanymi odgłosami jakie wydawał Enderman, nasiliły się do tego stopnia, że towarzyszyły mu teraz z każdym wypuszczonym przez niego wydechem, a jego źrenice bezkresnie błądziły po pobliskich osobach, w końcu natrafiając na samą Nikki.

Chciała mu pomóc, cholera sama nie mogła teraz tego opisać jak bardzo chciała mu w tym momencie pomóc mimo iż sama się bała cokolwiek zrobić, czy też nawet ruszyć. Chciała go przytulić oraz pocieszyć, że to wszystko to tylko jakiś jeden z jej chorych snów, a to wszystko nie dzieję się tak naprawdę.

Nagle rzucił się na nią.

Nikt nie przewidywał, że do tej pory momentami naprawdę nieśmiały i czasami nie czujący się komfortowo w dużym towarzystwie chłopak przemieni się w coś, co okazałoby się być ogromną bestią, która zaatakuję kogoś z nich.

A jednak.

Nikki opadła na ziemię nie zdając sobie nawet sprawy z tego co się wokół niej działo, a jej oddech jakby zawirował. Nie chciała wierzyć, że to co teraz się przed nią prezentuję było prawdą. Stojący nad jej drobną w porównaniu do swojej postury Ranboo rozszerzał swoją własną paszczę oraz wysuwał najbardziej jakby tylko się dało do przodu zęby, by też najprawdopodobniej zatopić swoje kły w jej ciele.

- PADNIJ DO CHUJA! - Głos Techno zadzwonił w jej uszach, ale nie kontrolując swoich własnych ruchów zrobiła dokładnie tak jak ten jej kazał. Tylko kątem oka udało jej się dostrzec jak jej przyjaciela, a raczej w bestię jaką się zamienił trafia z oddali w okolicę bioder strzała, powodując tym samym początkowo niepewne, lecz jednak już później bezwładne opadnięcie jego ciała na ziemię.

Nie słuchała spanikowanych po chwili krzyków swoich kolegów i koleżanek, które przekrzykując się wpierw panikowały, by później próbować się bez skutku dogadać co też powinni zrobić. Nie widziała jak nawet sam TechnoBlade, który do tej pory utrzymywał status najbardziej nieustraszonego człowieka spośród ich grupy znajomych upuszcza swoją własną broń i patrzy na nią z przerażeniem, jakby nie miał pojęcia co też właśnie zrobił. Nikki tego nie widziała.

Zamiast tego, pozwoliła samowolnie oddać się w objęcia ciemności, która teraz była ukojeniem.

***

Ranboo obudziło ciche pikanie, które wydobywało się z otaczających go maszyn i z każdą chwilą nie mając tego na celu zaczynało go denerwować. Minuty, które przeznaczył na swoje przemyślenia nie były dla niego cenne, a wręcz przeciwnie, ani trochę nie śpieszyło mu się z otworzeniem jego oczu. Zamiast tego, po prostu leżał otulony tym przyjemnym ciepłem jakie go otaczało i rozluźniał bardziej aniżeli mu się wydawało iż może swoje całe ciało, po którym od czasu do czasu spływał nieprzyjemny moment na zagubienie oraz dreszcze. Nie wiedział co się dzieję, ani też gdzie był, jednak nie obchodziło go to, chciał po prostu odpocząć.

Kiedy jednak w końcu nadszedł ten moment, kiedy cisza i panująca wokół niego nicość zaczęła mu doskwierać, zdecydował się podnieść swoje powieki, by rozejrzeć się i zorientować, gdzie też był.

Nadal jednak zastała go czerń.

Zaczął panikować. Nie wiedział co się dzieję, gdzie był ani też o tu robił, ale planował się tego jak najszybciej dowiedzieć. Próbował podnieść rękę, nogę, cokolwiek! Nic jednak ani drgnęło, a on jak pozostawał w bezruchu tak też było. Kurwa mać, dali mu jakąś narkozę?! Nie, nie rozumiał! Czuł jak jego oddech w wyniku tej całej popapranej sytuacji zaczyna przyśpieszać, ale nie obchodziło go to.

On chciał się po prostu wydostać!

- Ranboo! - Znał ten głos. Znał ten dotyk, który teraz starał się go uspokoić, ale znał przede wszystkim obecność tych dwóch osób, które teraz wbiegły do pomieszczenia, w którym się znajdował. Jego mózg jednak była za bardzo chwiejny i zbyt bardzo poddany na presję, by bliżej określić oraz nadpisać przybyłym postacią jakiekolwiek cechy, które przecież na pewno kiedyś znał oraz pamiętał! Kim oni byli, kim oni byli, kim oni byli, kim oni byli...! - Ranboo, masz atak paniki, słyszysz? Trzymam cię za twoją dłoń, a na oczach masz opaskę, by zablokowała ona możliwość spojrzenia na nas. - Przełknął tylko głośno ślinę na roznoszący się po małym pokoju dźwięk kobiecego głosu, który tak bardzo jednakże przyjazną i ciepłą barwą starał się dodać mu otuchy. Ponownie postarał się rozluźnić chociażby w najmniejszym stopniu swoje mięśnie, które po chwili walki z jego instynktem poddały się jego poleceniom i mimo oporu jakiego na początku stawiały w końcu chociaż trochę opuściły swoją gardę. Czuł, że kobieta obok niego uśmiecha się w jego stronę, a to samo robi też mężczyzna stojący nad jego łóżkiem, który kiedy zauważył, że ten nieco się uspokoił przybliżył się do niego.

- Przestraszyłeś nas nieźle... - Zaczęła dziewczyna, która najwidoczniej pełniła rolę negocjatora, jeśli tak można było to właśnie nazwać. Oblizał swoje własne usta na jej słowa, które zdążyły wcześniej wyschnąć, by czekać dalej na to, aż ktoś coś powie. - ...Baliśmy się, że coś ci się stało... - Stało? Co mu się miało stać? Nie przypominał sobie niczego niebezpiecznego, czy też bardziej ryzykownego, co mógłby zrobić zanim znalazł się w swoim aktualnym stanie, nie ważne jak daleko tego szukał, chyba że...

Nie...

Nie

nie

nie

nie

nie

nie

nie

nie

nie

NIE!

Nie, to na pewno nie było to, że znowu stracił nad sobą kontrolę. To na pewno ni było to, iż znowu zawładnęła nim ta dzika bestia, którą za wszelką cenę starał się w sobie okiełznać, by też nie narazić swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo. To na pewno nie była ta bestia, którą za każdym razem zamykał w sobie, byleby tylko jego przy-

Chwila....

Przy... jaciele?

On miał...

Przyjaciół?

Przed oczami mimo iż były zamknięte migały mu urywki jego najwidoczniej wcześniejszych przeżyć oraz wspomnieć, jakie udało mu się zebrać do tej pory, jednak tak szybko jak się pojawiły, tak też szybko zniknęły nie pozostawiając po sobie niczego więcej aniżeli zwykłych kilku garstek, które nie mógł za żadne skarby poukładać w jedną sensowną całość.

- Ranboo, odezwij się, martwimy się o ciebie. - Znowu ten głos nieznanej mu kobiety. Znaczy, pewnie ją znał, ale nie mógł sobie za nic przypomnieć kim była! Cholera, czy powinien jej powiedzieć wprost, że jej nie kojarzy, czy nie warto podejmować takiego ryzyka?!

- Ja... - Zaczął powoli. Czuł, iż obecne z nim w tym pokoju dwie osoby patrzą teraz na niego wzrokiem przepełnionym nadzieją oraz sympatią i czekają na to, aż skończy w końcu swoją wypowiedź. Znowu nawilżył swoje usta swoim językiem, którym mimo iż za chwilę pewnie będzie musiał znowu zrobić to samo, nie przejmował się tym za bardzo. Teraz liczyło się dla niego to, jakby nawet miał wybrnąć z tej dosyć niezręcznej oraz pokręconej sytuacji, w jaką z pewnością na własne życzenie się wpakował. Spokojnie Ranboo, wdech i wydech, teraz się uspokój chociaż na chwilę i pozwól swoim emocją przez ciebie przepłynąć.

- Ranboo, czy coś się stało? - Uścisk na jego wolnej dłoni, o którym dopiero teraz zdołał się zorientować się zacieśnił, a on sam zaczerpnął gwałtownie i ostro otaczającego go powietrza. Moment później wypuścił je jednak ponownie tak samo jak z początku chwiejnym oddechem, by później już bez wahania przemówić.

- Ja... Nie pamiętam was.

Nikki i Eret zamarli.

---

Siedemnastolatek* - Wiek Ranboo, nie został nam wprost potwierdzony. Możemy przypuszczać, że po tym co mówi i po tym co jest zamieszczone na Wiki, iż jest on na pewno starszy od Tommy'ego. W związku z tym, iż jego konkretniejszy wiek nie jest nam znany, został na potrzebę tego opowiadania ustawiony jako siedemnastolatek.

Sam** - Na razie najwyższy członek Dream SMP, który ma wzrost równy 6'7 co daję około dwóch metrów wzrostu! Jego nick w grze to Awesamdude, a on sam był jednym z pierwszych członków jacy dołączyli do Dream SMP. Co ciekawe, potwierdził on kiedyś na jednym z swoich stream'ów, iż podobnie jak George i CaptainPuffy ma tzw. ,,Ślepotę barw", co sprawia, że ma problem z rozpoznawaniem kolorów. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top