Potworna współpraca [1/1]

One-shot na zamówienie CzerwonePorsze o Techno oraz Dream'ie! Ogólnie jest tutaj wiele elementów fantastyki, które zostały wytworzone na potrzebę opowiadania, zatem radzę uważnie czytać żeby się nie pogubić. W razie pytań pisać w komentarzach to postaram się jakoś pomóc :v

Postacie: Dream, TechnoBlade
Uniwersum: Fantastyczne średniowiecze
Wiek: 16+
Ostrzeżenia: Wulgaryzmy, Przemoc
Opis: Mówią, że każda bestia zacięcie broni swojego terytorium. Co jednak, kiedy w momencie gdy spotykają się ze sobą dwa potwory, które jedyne czego pragną to wieść spokojne ludzkie życie?

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

゚゚・*:.。..。.:*゚:*:✼✿ ♡ ✿✼:*゚:.。..。.:*・゚゚

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

Rynek tutejszego królestwa był tłoczny i gwarny praktycznie od samego poranka, gdzie to kupcy i najróżniejsi handlarze zjeżdżali się z wielu stron, by tylko dostać okazję na sprzedanie oraz kupno rzeczy, które normalnie mogliby uzyskać najprawdopodobniej w innych państwach. Targ urozmaicały dodatkowe sklepy, w których można było dostać najróżniejszego rodzaju zbroje oraz dla mikstury, które cenione były na bardzo kosztowne, a momentami nawet niespotykane w tych rejonach, co tylko dolewało oliwy do ognia i wznosiło ich wartość materialną. Ptaki przyjaźnie ćwierkały i dodawały już i tak przyjemnego nastroju pomiędzy chodzących i prowadzących gwarnie rozmowy ludzi, którzy pragnęli niczego innego aniżeli właśnie żeby dzisiejszy dzień minął tak samo jak ten poprzedni, czyli spędzony na spokojnej pracy oraz wzajemnej pomocy.

Pośród kroczącego właśnie na tym jakże pełnym ludzi miejscu, można było zauważyć jednego młodego mężczyznę w swoich wczesnych latach dwudziestych, który właśnie stał naprzeciw jednego z wcześniej wspomnianych straganów z bronią, by też przekładać poszczególne ostrza i sprawdzać ich ostrość oraz użyteczność w rzeczywistej walce. Nie wyglądał na kogoś ważnego, ot zwykły kolejny podróżnik, który zapewne żył na wypełnianiu zadań zlecanych mu przez gildię, by też uzyskać w ten sposób pieniądze na swoje wyprawy oraz wyżywienie. Jego włosy w odcieniu pudrowego różu, które chyba jako jedyne sprawiały, iż ten wyróżniał się z tłumu były związane w luźną kitkę, która podrygiwała rytmicznie wraz z każdym wykonanym przez niego ruchem, kiedy ten manewrował jedną z szabli.

- Ta wygląda na solidną. - Odpowiedział w końcu swojemu sprzedawcy, kiedy to skończył już porządnie testować oraz sprawdzać wszystkie narzędzia do walki, które akurat wpadły mu w oko. Kiedy zwrócił się natomiast w stronę swojego rozmówcy, by uzgodnić z nim za jaką cenę ten byłby w stanie odsprzedać mu ów przedmiot, spotkał się jedynie z dość skwaszoną i zakłopotaną miną swojego rozmówcy. Nie dał jednak po sobie poznać jakichkolwiek emocji, a zamiast tego po prostu dalej wpatrywał się swoim monotonnym wzrokiem w swojego rozmówcę, który w pewnym momencie poczuł definitywny dyskomfort zaczynający wypływać z jego persony spowodowany sytuacją w jakiej się właśnie znalazł.

- Ten miecz... - Zaczął po woli odkasłując w tym samym czasie i jednocześnie kładąc jedną z sowich rąk za siebie tak, że teraz znajdowała się na jego karku. Podrapał się chwile po nim, by po ponownym momencie odwrócenia swojego spojrzenia znowu zjednać się z tym różowookiego, a nie należało ono zdecydowanie do najłatwiejszych jakie w życiu zastał. - Jest wykonany z Netherytu, co czyni goooo... - Zmierzył od stóp do głów stojącego przed nim człowieka i musiał zacisnąć zęby żeby nie powiedzieć przypadkiem czegoś głupiego, a tym samym niegrzecznego. Musiał poświęcić chwilę na zaczerpnięcie głębokiego wydechu i zaraz po tym, poważnie przemyślał nad swoim doborem słów, tak żeby wyjść z tej sytuacji bezpiecznie. - Dość kosztownym.

- I? - Nie można zaprzeczyć, iż sprzedającego zdziwiła szybkość oraz bezpośredniość z jaką zostało wymierzone w jego stronę powyższe pytanie, ale też za razem nie miał zamiaru się poddawać w tej walce oraz obronić swoje stanowisko. Ponownie odkaszlnął w swoją masywną dłoń, która miała świadczyć o latach jego pracy oraz doświadczenia w swojej dziedzinie (A można przysiąc, że oprócz kupiectwa w dawanych latach swojej świetności był on kowalem!), by później wrócić do prowadzenia swojej części konwersacji.

- Nie sądzę że jest to coś... - Starszy podparł się swoją dominującą ręką z tymi słowami za podbródek, a jego brwi zmarszczyły się. Jak było wcześniej wspomniane dokładał swoich wszelkich starań żeby nie urazić stojącego przed nim młodzieńca, ale też za razem pragnął uświadomić do, iż to co właśnie zamierza kupić może być o wiele kosztowniejsze, aniżeli mogłoby mu się wydawać. - Co byłbyś w stanie zakupić... - Dokończył po chwili zwątpienia, która na całe jego szczęście minęła w dość szybkim czasie, by po niej też w końcu mógł odetchnąć z ulgą na samą myśl iż udało mu się wypełnić jego zadanie, które sam sobie wyznaczył.

- Ile?

- S-Słucham? - Poważnie spojrzenie jakie rzucał mu różowo-włosy stojący przed nim ani trochę nie ukazywało nawet przez chwilę, jakby nie był świadomy tego co mówi. W utwierdzeniu jeszcze tego co przed chwilą padło z jego ust, tylko nadal utrzymywał się w swojej mosiężnej pozycji oraz wyprostowany i pewny swojej władzy zadał jeszcze raz to samo pytanie. Tym razem jednak, już wszystko było pewne co do swojej istoty rzeczy, a kiedy sprzedawca jasno i dosadnie otrzymał informację o tym, iż osoba stojąca naprzeciw niego nie ma zamiaru odpuścić w tej kwestii, ten tylko odetchnął i wskazał na znajdującą się za nim mała blaszkę z wygrawerowanym na niej niezbędnymi danymi dotyczącymi miecza. Drugi tylko przytaknął i w momencie kiedy skończył czytać wszystko co tam było zamieszczone, zdjął z swoich pleców masywny worek, który mieścił się na jego plecach i wyciągnął z niego małą sakiewkę przepełnioną najwidoczniej monetami. Początkowo jego adresat spoglądał na niego to na przedmiot położony przed nim z dozą dystansu, nie był pewny czy to co zostało mu właśnie zaproponowane jest w stanie pokryć koszty wykonania oraz cenę jaka została zaproponowana. Z drugiej strony jednak, wiedział, że jego klient nie należy do mniej poważnych oraz jakby mogło się po pierwszym wrażeniu wydawać niedoświadczonych poszukiwaczy przygód, gdyż to co mówił oraz to jak się stawiał było typowym zachowaniem dla każdego szanującego się dla siebie zdobywcy nagród. Zajrzał więc w związku z swoimi podejrzeniami do drobnego woreczka, który prezentował się przed nim, by później tylko poczuć jak w jego oczach zwężają się źrenicę.

- Przecież...! - Dech mu zaparło w piersiach kiedy jego wzrok dosięgnął ponownie tych mimo iż małych to cennych monet, które swoją wartością miały większy nominał niż już i tak operowane tylko przez magnaterię państwa złote dukaty. Wysypał nie zważając na obecność drugiego kilka z pożądanych tak bardzo przez niego drobniaków, by w momencie kiedy mógł się doliczyć ośmiu zaprzestał oraz wsypał resztę do przy należytego im miejsca. - Tyle wystarczy. - Odpowiedział po chwili lekko skompromitowany oraz zawstydzony swoją może nie negatywną, ale na pewno podejrzliwą postawą do kupującego.

Młodszy z zaistniałej dwójki mimo iż dobrze wiedział co dorosły mężczyzna przed nimi chciał powiedzieć oraz jakie myśli skrywał, tylko kiwnął dalej pozostając w swoim niewzruszonym stanie i pochwycił pozostałe fundusze jakie mu zostały, by później włożyć je z powrotem do innego bagażu mieszczącego się na jego plecach, a zakupioną przez niego właśnie szablę tylko jeszcze raz przejrzeć by wyłapać wszelkie detale. Gdy ich nie znalazł, mimo iż trudno było to zauważyć uśmiechnął się niewidocznie do siebie, by później schować ów drogocenne ostrze do przeznaczonego na nie wcześniej ufundowanego pokrowca. Spojrzał tylko i zmierzył wzrokiem po raz ostatni sprzedawcę, który teraz patrzył na niego z nutką szacunku, by później odwrócić się od niego tyłem i odejść oraz wtopić się w inne osoby z tłumu

***

- Do niezobaczenia frajerzy! - Z alejki która właśnie najwidoczniej była okupowana prze sporą garstkę ludzi wybiegł młody chłopak, wyglądający nie mniej aniżeli na dwadzieścia lat. Wraz z słowami które wypowiedział oraz z prędkością z jaką poruszały się jego nogi zaraz za nim można było zauważyć około pięciu innych podobnym w jego wieku mężczyzn, którzy tylko krzyczeli najróżniejsze przekleństwa skierowane ku jego osobie kiedy ci podążali za nim krok w krok.

Wymijając coraz ro rozmaitsze persony oraz przy okazji zapewne potrącając szereg innych, zamiast ustać w swoim biegu karmelowo-włosy tylko jeszcze bardziej przyśpieszał. Nie obchodziło go to, iż z całą pewnością pośród tych wszystkich przechodniów przygląda mu się zapewne większość, a nawet wszyscy, którzy mieli okazję być świadkami tej sytuacji. Teraz, dla uciekającego liczyła się nagła dawka adrenaliny, którą otrzymał w wyniku podjętych przez siebie decyzji oraz wykonanych akcji, która zachęcała go jeszcze bardziej do działania.

- Ha, łatwo! - Wykrzyknął sam do siebie kiedy w końcu udało mu się zgubić swój mały pościg, jednak nadal nie ustając, a już tym razem biegnąc przed siebie tyłem, rozglądał się za ewentualnymi oznakami, które świadczyłyby o tym, iż ktoś go śledzi. Kiedy jednak nie spotkał nikogo, zadowolony z swojej szybkiej i zwinnej akcji z cwanym uśmiechem, którego i tak nikt nie był w stanie dojrzeć przez jego maskę już miał wkraczać w alejkę, gdy nagle bez wcześniejszego uprzedzenia trafił przez swoją nieuwagę na jakąś osobę.

Kiedy otrząsnął się z tego krótkiego szoku jakiego doznał (W końcu nie często zdarzało mu się wpadać na innych!), już miał przepraszać za swoje zachowanie i może przy okazji skorzystać z sytuacji jaka została mu podsunięta przez życie oraz zabrać to to, to tamto od ów nieszczęśnika, poczuł w momencie kiedy ich spojrzenia się jednoczą jakby krew mu się zamroziła.

Wielkie kły jakie wystawały z pyska stojącej przed nim bestii oraz dochodzący do tego nieufny wzrok jaki był mu rzucany przez jego odbiorcę świadczył tylko o jednym, nie ważne jak bardzo tego by drugi mężczyzna nie chciał. Uszy, mimo iż zręcznie schowane w burzy długich włosów nadal były dla niego widoczne, a wraz z tym ich spiczaste zakończenia, które już powinny świadczyć o tym, że coś jest nie tak. Mimo iż mężczyzna, z którym skrzyżowały się jego drogi nie wyglądał na groźnego (Chociaż tutaj zapewne każdy miałby podzielone zdanie!), a wręcz przeciwnie, jego postać i ubrania jakie przyodział wydawały się idealnie wtapiać w tłum tak, by pozostał on też bez krztyny podejrzeń. Drobnemu przestępcy z trudem było teraz przełknąć ślinę, kiedy zdał sobie sprawę z tego, jakie wielkie kłopoty teraz może mieć.

- A-Ark?!!* - Pisnął, co zwróciło w ich stronę tylko wzrok pobliskiej ludności, która spojrzała na nich zaskoczona ale także przerażona tym co właśnie padło z jego ust. Jak przedtem był pewny tego, iż był w złej pozycji, tak teraz doszło do niego, że tylko jeszcze bardziej mogła się ona pogorszyć. Przełknął głośno ślinę kiedy dostrzegł jak stojący naprzeciw niego wcześniej wspomniany potwór wpierw zaciska pięści, by później spojrzeć na ludzi ich otaczających i przemówić.

- Nic się nie stało, mój kolega zaczął opowiadać mi pewną historię, którą przeżył, prawda? - Och, był w czarnej dziurze, och jak bardzo w jednym momencie wszystko zaczęło się walić. Spoglądając co chwila na otaczających go ludzi tylko wydukał krótkie: ,,P-Prawda!", na które każdy mimo iż tego nie wiedział tylko odetchnął z ulgą. Nagle niesamowita gęstość oraz stres, który był w powietrzu ustał, a każdy powrócił z spokojem już do tego co wcześniej robił. No, każdy poza dwójką przez przypadek spotkanych przez siebie mężczyzn, którzy wiedzieli, że teraz jedyne co im zostaję to załatwić tą sprawę pomiędzy nimi w mniej, czy też bardziej brutalny sposób.

***

- Ouh, spokojnie, jeszcze nic ci nie zrobiłem! - Wraz z chwilą kiedy jego ciało zostało zaciągnięte do ciemnej alejki przez ewidentnie mimo iż podobnego wzrostu to silniejszego mężczyznę, poczuł jak zostaje zapędzony w kąt niej tak, żeby nie miał możliwości, czy też daj Bóg pomysłu na ucieczkę i wywiązanie się bez zgody jego rozmówcy z tej jakże miłej pogawędki, jaka miała się właśnie odbyć. - Wiesz, jak tak bardzo chciaaaa-- Eeek! - Znowu wydał z siebie tym razem jeszcze wyższy odgłos piśnięcia kiedy to do milimetry od jego szyi wylądował zaraz obok niego miecz jego napastnika. Jak do tego momentu starał się unikać jego wzroku, tak teraz zaryzykował ten krok by spojrzeć na stojącego przed nim potwora i zamilkł.

- A teraz gadaj, skąd wiesz, że jestem Arkiem. - Jego ton, mimo iż wypowiedziany bez emocji zasiał w sercu oraz świadomości drugiego iż sytuacja w jakiej się właśnie znalazł była milion razy gorsza aniżeli się tego spodziewał. Jednak jego trzecie Sformułowanie, które wypowiedział jakby zatrzymało na chwilę czas dla niego, by ten mógł przez chwilę stanąć oraz je przemyśleć.

Nikt nie rozpoznał tego, że właśnie pośród nich pojawił się przedstawiciel uważanej z jednej z najbardziej krwiożerczych i ludobójczych ras jakie były im znane? Przecież to było takie oczywiste! Nie sposób udało się przeoczyć tej świńskiej mordy (Karmelowo-włosy mimo beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazł nadal odnalazł to szczególne słowo zabawnym), która od razu zdradzała jego tożsamość za pierwszym spojrzeniem! Cholera, przecież nawet jemu mimo iż z trudnością było się przedostać oraz zadomowić w murach tego miasta, bez swojej maski był przecież nikim, chyba że jakimś cudem znalazłby miksturę, która pozwalałaby... Chwila... Czy to możliwe...? Czy to co właśnie przed sobą widzi jest dowodem na to, iż w końcu udało się komuś to osiągnąć?

- Jakiego wywaru użyłeś do stworzenia tej iluzji? - Był zbyt przejęty prawdopodobnym sukcesem drugiego, by teraz patrzeć i spoglądać na okoliczności w jakich się znalazł. W tej chwili liczyła się dla niego tylko jedna drogocenna informacja, która była nawet momentami ważniejsza niż jego własne życie, a te i tak cenił sobie dobrze, a przynajmniej wielu by dało miliony za niektóre części jego ciała.

- Pytam jak rozpoznałeś, iż jestem Arkiem. - Nagle rzeczywistość niczym błyskawica spłynęła prosto z nieba otrząsając teraz na ponów spanikowanego całym tym zamieszaniem zamaskowanego chłopaka. Zauważył jak miecz, który nadal był wbity w skałę obok niego tylko bardziej niczym w jakąś galaretę zanurza się jeszcze głębiej, stwarzając realie bez wyjścia.

- Ja, uh... - Zaczął po woli starając się kupić sobie jakoś tym samym czas, by wymyślić jakąś logiczną i sensowną wymówkę. Drobne kropelki potu na jego ciele jakby z każdą kolejną sekundą przeszkadzały mu w skupieniu się na otaczającym go otoczeniu, a co dopiero wyduszeniu z siebie jakiegokolwiek sensownie brzmiącego zdania. Nawet nie wiedział kiedy jego ciało już instynktownie schowało za siebie jego ręce, co tylko w odpowiedzi od jego napastnika uzyskało tylko jedno krótkie westchnięcie, a oczy momentalnie nabrały groźnego i niepokojącego wyrazu zrozumienia.

- Jesteś istotą oświeconą**, wszystko jasne. - To z jakim jadem wypowiedział to zdanie na pewno nie dodawało otuchy stojącemu i przypartemu pod ścianą mężczyźnie, a wręcz przeciwnie, dolało tylko oliwy do ognia. Nie dość, że ta niebezpieczna jednostka stojąca przed nimi i grożąca mu jego mieczem mogła się go pozbyć w mgnieniu oka jeśliby tego chciała, to na dodatek wiedziała kim tak naprawdę jest! Panika w jego ciele momentalnie wzrosła kiedy się o tym dowiedział i mimo iż tego nie było w sposób usłyszeć można był dojrzeć jak jego postać zaczyna nabierać głębokie i coraz to szybsze wdechy. - Nic tu po mnie w takim razie.

Słucham?

Niższy zaledwie zapewne o centymetr, jeśli nie mniej chłopak tylko obserwował innego z niedowierzaniem wymalowanym na jego ustach jak do tej pory wsunięte obok niego ostrze zostaję z łatwością wyciągnięte, by później zostało włożone na odpowiadające mu miejsce w pokrowcu. Odprowadzał tylko wzrokiem jak niezadowolony potwór tylko rzuca mu ostatnie spojrzenie zanim miałby odejść i potraktować to jako ich pierwsze i najlepiej ostatnie spotkanie.

Jednak nie! Karmelowo-włosy nie mógł teraz się tak po prostu poddać, musiał wyciągnąć od niego nie ważne jak niebezpieczne i ryzykowne by to było sposób na stworzenie wcześniej wspomnianego wywaru. Musiał, potrzebował tego!

- Hej! - Kiedy to krzyknął i nie otrzymał żadnej reakcji od coraz bardziej oddalającego się mężczyzny zdecydował się zrobić prawdopodobnie najgłupszą rzecz jaką kiedykolwiek przyszło mu zrobić i po tym jak znalazł się po podbiegnięciu wystarczająco blisko swojego wcześniejszego rozmówcy, złapał go za ramię odziane w białą, workowatą koszulę. - Proszę, powiedz mi jaki jest przepis na miksturę! - Mimo iż wykrzyknął to, jego głos nadal słyszalny był tylko dla ich dwójki, gdyż na ich szczęście nie było nikogo w pobliżu kto miałby ich obserwować. Uzyskał natomiast w odpowiedzi tylko kilka minut niezręcznego nagłego zatrzymania się, by później usłyszeć od zatrzymanego przez niego osobnika falę cichego mrocznego śmiechu, który tylko przeszył go na wylot.

- Jesteś nieostrożny kładąc swoją drogocenną rękę na moich ramionach... - Wypowiedział krótko, by później odwrócić się i z swoim mrożącym krew w żyłach uśmieszkiem zostać przyćmionym przez światło wypływające z jedynego otworu jakim było wyjście i wrócenie na targ jaki się właśnie teraz odbywał. - Przyjdź za mury królestwa po zmroku, w pobliskim lesie jeśli będziesz kierował się odpowiednio na wschód zauważysz źródło światła. Będę to ja, czekający na ciebie aż przyjdziesz, jeśli się zjawisz odpowiem na twoje wszelkie pytania.

Mimo iż nie w sposób można to było zauważyć, oczy mężczyzny do którego adresowane te słowa ponownie zwężyły się w swojej istocie, by później nabrać odważnego, aczkolwiek przesiąkniętego nutką strachu uczucia, która jak szybko się pojawiło tak samo równie szybko zniknęło. Widać było, że był zestresowany, o czym świadczył już wcześniej wymieniony szybki oddech, który na całe szczęście od pewnego momentu zdecydował się uspokoić. Zaczerpnął w płuca chwiejny oddech, by później po nim poczuć jak jego pulsująca głowa odcina się od dotychczasowego bólu, na który nie zwracał uwagi. Otwierając swoje od pewnego momentu oczy, zmierzył od stóp do głów swoje rozmówcę, by później zdecydowanym głosem rzec.

- Będę. - By później rozdzielić się i pójść w razem w inne strony.

***

- Więc jednak jesteś. - Dopiero co przybyłemu chłopakowi serce niemalże do gardła podskoczyło kiedy usłyszał za swoją osobą głos wcześniej poznanego mu najprawdopodobniej swojego rówieśnika. Spojrzał się za siebie, chwytając instynktownie wolną z dłoni za uchwyt mieszczącej się na jego plecach siekiery, by później kiedy zorientować się, że był to tylko fałszywy alarm z już większym spokojem odetchnąć i opuścić swoją rękę, nie ukrywając jednak zawahania się z tym związanego.

- Więc? - Zapytał nie upiększając swojej wypowiedzi w zbędne słowa, a zamiast tego wolał od razu przejść do rzeczy i po co tu przybył. Bacznie obserwował jak jego rozmówca sam zwraca ku niemu swój wzrok, by później bez większych słów skierować się w stronę ich źródła światła jakie dawało im jednocześnie ciepła i przysiąść na jednej z dwóch przygotowanych pieńków drewna jakie dopiero teraz spostrzegł. Niedługo potem sam poszedł w jego ślady, kiedy doszło do niego, że nic nie uda mu się z drugiego potwora wyciągnąć dopóki ten sam nie znajdzie się w tej samej pozycji co on, zatem nie zwlekając dłużej, zrobił to samo i nim się obejrzał ich dwójka siedziała naprzeciw siebie.

- Ponieważ cenię sobie swoje informację... - Zaczął w końcu Ark po chwili ciszy jaka nastąpiła w ich małym gronie. - Oczekuję czegoś w zamian. Zgaduję że doskonale wiesz co mogłoby się stać gdyby mikstura jak ta, o której chcesz zdobyć informację wyszłaby na światło dzienne.

Tak, doskonale sobie zdawał z tego sprawę w jakim zagrożeniu mógł być kiedy będzie w posiadaniu chociaż skrawka wiedzy dotyczącej wykonania trwałej mieszanki pozwalającej oszukać wzrok innych. Mikstura iluzji (Bo to o niej też mowa!) była przedmiotem najwyższej wagi, praktycznie bezcennym jeśli chodziło o jej możliwości oraz zastosowanie w niektórych dziedzinach. Oprócz niej istniał szereg innych, które jeszcze dla ludzi, czy też potworów były tylko odległym marzeniem do osiągnięcia, które praktycznie każdy szanujący się alchemik, czy też znawca w tej dziedzinie próbował dostać. Chęć posiadania czegoś zakazanego kusiła swoimi niekończącymi się korzyściami oraz pozytywnymi aspektami, jakie mogłyby z niej wypływać, jednak jeszcze nikomu do tej pory nie udało się dosięgnąć tego zakazanego owocu. A jednak... Kto by się spodziewał, że zwykłe przysposobienie losu nada jednemu z nich taką okazję, na którą już od dłuższego czasu czekał.

- Zgadzam się. - Zacisnął swoje dłonie pokryte od samego początku ich pierwszego natrafienia na siebie czarnymi skórzanymi rękawiczkami, które w dodatku ochraniała także dodatkowa warstwa zgniło-zielonej bluzy. Nie spuszczał mimo tego jednak swojego świdrującego wzroku z chłopaka prezentującego się przed nim, którego był niemalże pewny, iż drugi zdaję sobie z niego sprawę.

- Dobrze, zatem co chcesz wiedzieć? - Wraz z momentem kiedy te słowa padły z jego ust wyraźnie można było dostrzec jak efekt jego własnego wytworu zaczyna słabnąć, by w końcu przestać działać, gdyż wystarczyło raptem mrugnąć, by dostrzec jak jego ciało zaczyna słabnąć delikatną poświatą jaką do tej pory widział wokół niego, jednocześnie nie zdając obie sprawy co jest jej przyczyną. Teraz rozumiał skąd też się ona wzięła, a na swoją własną głupotę i brak podejrzliwości od samego początku tylko chciał uderzyć się w głowę. Wbrew temu jednak jak bardzo pragnął to zrobić, powstrzymał się i rozluźnił na ile tylko mógł swoje ciało, by później przemówić.

- Potrzebuję informacji jak wykonać tą miksturę. - Niewiele brakowało a jego głos mógłby przysiąc że załamałby się w połowie zdania, stawiając go tym samym w jeszcze bardziej niekomfortowej i niezręcznej sytuacji aniżeli do tej pory już był.

- Niestety nie mogę ci zdradzić szczegółów co do jej składników. - Drugi już miał wstać, żeby wyrazić swoje słowa sprzeciwu, gdy nagle kiedy zostało mu rzucone ostrzegawcze spojrzenie, ostudził swój zapał i zastygł. - Powód? Nie mów mi, że naprawdę myślałeś, iż powiem dopiero co poznanej mi osobie dokładniejsze informacje związane z moimi dotychczasowymi osiągnięciami, myślisz, że jakim musiałbym być głupcem? - Mimo iż naprawdę chciał uzyskać ten przepis, dokładnie zdawał sobie z wartości słów zwróconych właśnie w jego stronę. Nie mógł przecież oczekiwać od dopiero co poznanego mu podróżnika, iż ten powie mu jeden z jego sekretów, ponieważ on tego chciał. Przygryzł swoją wargę orientując się z swojej własnej naiwności jaką udało mu się już położyć w sobie i w nieznajomym.

- Rozumiem... - Jego łagodne słowa nie były przepełnione gniewem, frustracją może i owszem, ale pojął swój błąd w rozumowaniu jaki popełnił.

- Mogę ci jednak zaproponować współpracę. - Na to jednak jego głowa momentalnie się uniosła. Współpracę, z nim? - Nie patrz tak na mnie, dobrze wiesz o czym mówię i uwierz mi, że robię to tylko i wyłącznie ze względu na korzyści jakie mogą wypłynąć z naszego połączenia sił.

- T-Tak, oczywiście! - Czuł jak niewiele brakuję do tego, by ten też zaczął płakać, albo chociażby wstać i zacząć krzyczeć ze szczęścia, jednak musiał się opanować. Wiedział, że jego bardzo możliwe, iż już niedługo współpracownik niekoniecznie przepadać za głośnymi dźwiękami ze względu na jego wyczulony słuch, tak samo jak on preferował trzymanie się z dala od jasnych źródeł światła, gdyż odbierał je kilkanaście razy mocniej. Zamiast tego znowu wziął kontrolny wdech, by zatrzymać chociaż trochę ten nagły przypływ emocji i czekał na to, co nastąpi dalej.

- Pracuję nad osiągnięciem idealnej receptury od przeszło dwóch lat, co w związku z tym idzie, chcę osiągnąć stan perfekcji, żeby nikt nie był w stanie rozpoznać, iż jestem potworem który jest pod działaniem mikstury... - Każdego wypowiedziane przez niego słowo Karmelowo-włosy wpajał niczym narkotyk, którego smak oraz działanie starał się zapamiętać na najdłużej jak tylko mógł. Chciał posiąść chociaż trochę doświadczenia i informacji, które posiadał jego towarzysz. -Ty jednak, jesteś istotą oświeconą, co niestety ukazuję przed nami wachlarz nowych problemów, ale także możliwości... - Spojrzał na niego swoim niezmiennym do tej pory ani razu kamiennym wzrokiem, by kiedy otrzymać po wypowiedzeniu się lekkie i najprawdopodobniej nieprzewidziane w reakcji uniesienie ramion drugiego, uśmiechnąć się tylko cwanie i kontynuować. - Wbrew temu co ci się wydaję spotkałem już jednego z waszego... gatunku jeśli można to tak nazwać, on tak samo jak ty posiadał wszystko widzące oczy na dłoniach, które momentalnie zdarły ze mnie moją przykrywkę. - Odchrząknął, by dać sobie chwilę na dobranie swoich następnych słów, by później kontynuować. - W związku z tym, ty pomożesz mi dojść do rozwiązania co zrobić, by mikstura była niewidoczna dla waszych oczu, a w zamian za twoją pomoc uzyskasz kiedyś przepis na roztwór, zgoda?

,,Zgoda"... Właśnie dźwięk tych słów zadzwonił w uszach kiedy usłyszał jej jak padły z ust Arka. Wiedział, że jeśli się zgodzi na warunki jakie ten wysunął, będzie mógł zyskać niemałe korzyści płynące z ich połączenia sił, jeśli zawarcie pomiędzy nimi umowy dojdzie do rzeczy. Z drugiej jednak, kiedy teraz zaczął nad tym poważnie myśleć, jego rozmówcą był wcześniej wspomniany Ark, których natura oraz mordercze nastawienie do życia cieszyło się niesławą (Chwilami jednak, zastanawiał się jakim cudem nadal żył, skoro legendy, które o nich krążyły były rzekomą prawdą...). Analizował po kolei każdy fakt jak mógł teraz przemknąć mu przez myśli, tylko po to by zobaczyć, czy idąc na ugodę nie zostanie zmanipulowany, a w najgorszym przypadku zrównany z ziemią. Łapiąc się za głowę zatrzymał się i powtórzył sobie wszystko co do tej pory znał o swoim nieznajomym, oprócz kilku naprawdę podstawowych faktów, co do których pewności zaczął tracić zaufanie z każdą minioną chwilą.

- Niech... - Rozpoczął powoli ostatni raz się zatrzymując, zanim zdecyduję się na podpisanie tego paktu z diabłem. - ...Niech ci będzie. - Słowa te kiedy zostały rzucone niczym ciężki kamień, który leżał na jego sercu odciążyły go z ciężaru jaki został na nim położony, o którym nawet nie miał pojęcia.

- W takim razie układ? - Kątem oka zabłysnął mu przez chwilę oślepiający wzrok bransolety, o której istnieniu dowiedział się dopiero przed chwilą kiedy w jego stronę została wyciągnięta dłoń drugiego, która jak zrozumiał miała przypieczętować ich współpracę oraz układ. Spoglądał na nią przez długą chwilę podnosząc głowę to do góry, a to w dół żeby później mimo iż tego jego adresat nie widział poczęstować go wzrokiem, który idealnie uchwytywał słowa: ,,Czy ty właśnie proponujesz mi potrząśnięcie dłoni idealnie wiedząc o mojej sytuacji?" - Nie patrz tak na mnie, dobrze wiem, że nic ci się nie stanie jeśli uściśniesz ze mną rękę. Jeśli boisz się o swoje bezpieczeństwo, wraz z naszym wspólnym przypieczętowaniem umowy nawet palcem cię nie tknę, w końcu czemu miałbym krzywdzić swojego współpracownika? - Karmelowo-włosy dokładnie poddał analizie to co padło z ust siedzącego naprzeciw niego mężczyzny, by po chwili zwątpienia w końcu przystać na jego propozycję i połączyć ich dłonie w o dziwo nie żelaznym jak się tego spodziewał uścisku.

- Gratulację, właśnie zostaliśmy partnerami w zbrodni. - Mówiąc to w końcu puścił jego rękę i na jego twarzy pojawił się cwaniakowaty uśmieszek, który tylko dodał jeszcze bardziej niepokojącego efektu w połączeniu z jego kłami wystającymi mu z paszczy. Jednak on już nie zwracał na to uwagi. Wiedział bowiem, iż w przyszłości będzie mógł tego srogo żałować, to nadal pragnął zaznać odpowiedzi na ten dręczący go już od kilku lat problem... Musiał pamiętać, że robi to tylko i wyłącznie dla Dristy, żeby ta w końcu została uwolniona od swojego ciężaru, tego kim się urodziła i nie płaciła kary za to co zrobili dla gatunku ludzkiego ich przodkowie. Tak, robi to tylko i wyłącznie dla niej.

---BONUS---

- Więęęęęęęc, jak masz na imię? - Zapytał się w końcu tego jednego nurtującego go od początku ich rozmowy w lesie pytania, kiedy w końcu nadarzyła się jego zdaniem odpowiednia ku temu okazja. Jego rozmówca natomiast spojrzał na niego zdziwiony i prychnął na to co ten przed chwilą powiedział.

- Nie potrzebne nam nasze imiona do naszego wspólnego działania. - Odrzucił temat na bok i powrócił do jedzenia przygotowywanego przez nich na ogniu mięsa, które jak się okazało pochodziło od już wcześniej upolowanego przez niego królika zanim ten tu trafił. Nie było to może ambrozją, ale żeby nie głodować dobre było chociażby i tylko to.

- Jak to nie? To jak się mam do ciebie zwracać, pan różowy nosek? - Drwina w jego głosie była zdecydowanie słyszalna, a gdyby nie fakt iż adresat wypowiedzi nie spożywał właśnie posiłku, z pewnością otrzymałby w odpowiedzi pewnego rodzaju przedrzeźnienie.

- To zabawne, że raptem kilka minut wcześniej byłeś w stanie zrobić wszystko byleby tylko nawiązać ze mną współpracę, a teraz nagle odnajdujesz w sobie komedianta. - Odpowiedź z jego strony była szorstka i pełna niespotkanej dotychczas u niego grozy, która niby nią była, ale już w nie tak bardzo negatywnym tego słowa sensie.

- Nah, sam przecież mówiłeś, że nie zrobisz mi niczego, jestem ci potrzebny, tak samo jak ty mi.

Różowo-włosy przekierował swoje spojrzenie na niego, aby w pewnym momencie unieść brew i wyjąć z swojego pokrowca miecz. Nastąpiła naprawdę krótka chwila zwątpienia, w której jeden potwór był przestraszony to co zamierzał zrobić ten drugi, lecz kiedy okazało się później, iż wyjął jakieś narzędzia i zaczął go ostrzyć, mężczyzna z ślepiami na dłoniach tylko odetchnął z ulgą. Pomiędzy nimi zapadła cisza, której dogrywał tylko pomruk leśnych zwierząt w oddali oraz palącego się ognia, który sprawiał wrażenie jakby tańczył wraz z wiatrem jaki mu towarzyszył.

- Jestem Dream... - Zdecydował się w końcu przełamać wszystkie lody wspomniany chłopak, który podniósł swój wzrok z rażących płomieni by zobaczyć też czy był w stanie uzyskać jakąkolwiek reakcję od drugiego. Ten jednak ani drgnął, a nawet swoim zachowaniem oraz posturą nie ustał w swoich ruchach jakie wykonywał przez ten cały czas, zupełnie tak jakby nawet nie usłyszał tego co zostało mu przekazane. Dream natomiast tylko westchnął, wiedział że z pewnością nie prędko uzyska zaufanie teraz już swojego współpracownika, ale zawsze warto było--

- Techno... - Na to co przed chwilą powiedział karmelowo-włosy w jednej chwili podniósł swój wzrok i starał się skrzyżować go z tym jak już teraz wiedział Techno. Ten jednak, skutecznie i naumyślnie robił dobrą robotę w tym całym akcie ignorowania go, co trzeba przyznać wychodziło mu naprawdę dobrze. - TechnoBlade. - Dodał na sam koniec, a jego rozmówca nie musiał długo się domyślać, że jest to jedyne co na tą chwilę uda mu się z niego wyciągnąć. Uśmiechnął się jednak tylko na to właśnie powiedział drugi mężczyzna, a jego postura złagodniała.

- Miło mi cię poznać Techno. - Cisza, którą uzyskał w odpowiedzi nie była ani trochę denerwująca, a wręcz przeciwnie, dawała mu tylko nadzieję, że rzeczywiście ich poznanie wiążę się z ich lepszą przyszłością.

***

Ark* - Rasa wymyślona na potrzebę One-Shota, zatem nie doszukujcie się jej nigdzie w jakiejkolwiek mitologii, czy czymś innym! Można powiedzieć, że jej nazwa pochodzi od słowa Ork, często stosowanego żeby określić potężnych świnio-ludzi, którzy są umieszczani jako przeciwnicy/bossowie w różnego rodzaju grach. Różnica Arków, a Orków polega na tym, iż mimo iż Arkowie też nie są niczym więcej aniżeli humanoidalną świnią z normalnymi dłońmi i praktycznie posturą człowieka, są oni w stanie przemienić się w krwiożercze bestie pod wpływem różnych czynników (Takich jak np. gniew, agresja, złość, zdenerwowanie, itp.). Są oni uważani za dość krwawe plemię, które zostało w wyniku różnych wojen podzielone, a w końcu przez pewien podstęp pokonane, ale mimo iż ostało się ich już mało na świecie, nadal ich rasa budzi postrach wszędzie gdzie się pojawią. Ich forma "normalna" nie budzi większych podejrzeń, dlatego bardzo łatwo pomylić ich z początku z innymi świnioludźmi, którzy są uważani za zwykłą, koegzystującą z innymi rasę. Jedyne jak można rozpoznać Arka to odkryć co powoduję u niego jego przemianę (Co w większości przypadków właśnie jest jakimiś negatywnymi emocjami!) i zobaczyć, czy jego oczy przemieniają się na krwisto-czerwony kolor. Jeśli tak, gratulację, właśnie za kumplowałeś się z jednym z najbardziej brutalnych predatorów! (Gratulację Dream--), jeśli nie, no cóż, świnka która jest człowiekiem, też jest dobrym przyjacielem :)

Istoty oświecone** - Kolejna wymyślona rasa na potrzebę One-Shota. Tym razem, zdecydowanie posiada ona mniej brutalną historię w przeciwieństwie do Arków. Kiedyś byli naprawdę dobrymi przyjaciółmi z ludźmi, ale w wyniku pewnej zdrady ze strony jednego z przedstawicieli tej rasy, która doprowadziła do śmierci pewnego króla w jakimś państwie, ich stosunki diametralnie się pogorszyły. Najpierw zamykano ich w więzieniach, ale później zaczęto na nich polować, kiedy odkryto, iż oczy na ich dłoniach można przerobić na szkła, które dają możliwość widzenia wszystkiego i wszystkich (Nawet zobaczenia jeśli się dobrze trafiło czy dana osoba kłamię!). Aktualnie na świecie ostało się tylko kilka z nich i w zależności od spotkanego osobnika można natrafić na osobę bardziej pokojową, albo też taką która pragnie rozlewu krwi (Techno nie miał takiego szczęścia...). Zazwyczaj łatwo je rozpoznać poprzez odmienny kolor skóry, jaki to też mają, w przypadku Dream'a będzie to jaskrawy zielony, gdzie włosy mają taki sam kolor (W opowiadaniu sam trochę majstrował przy stworzeniu swojej własnej mikstury iluzji, ale nie udało mu się to, gdyż jego własna pozwala mu tylko zmienić właśnie tylko barwę jego skóry i włosów tak żeby wyglądał bardziej ludzko na około jedną godzinę, co nie jest dla niego wystarczające). Na dłoniach jak było wcześniej wspomniane każdy z przedstawicieli tej rasy ma oczy, które zależnie od tego w jakim obszarze będzie szkolił (przykładowe to: szybkość obserwowania otoczenia, możliwość wyczuwania kłamstw, etc.), zazwyczaj dana jednostka skupia się na wyszkoleniu danej dziedziny do perfekcji, zanim przystąpi do nauki następnej (Co poprzez ich rozproszenie i brak możliwości nauki od samych siebie jest utrudnione, dlatego nauka polega teraz na metodzie prób i błędów, a spotkanie kogoś kto jest rozpoznany w dwóch dziedzinach jest rzadkie). Istotę oświeconą łatwo jest też rozpoznać po nie dość, że odmiennym kolorze skóry, to w dodatku braku oczu na twarzy, gdyż te znajdują się już na dłoniach. Jedyne co można dostrzec na ich wizerunku to usta, które służą im tak jak każdym innym ludziom do spożywania posiłków.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top