Nowy... administrator? [1/2]

Okej. Pierwsze co chcę powiedzieć to proste: fuck.
Jakoś tak wyszło, że pisał*m to przez... Mniej-więcej sześć tygodni-- Rozpisał*m się strasznie, nigdy nie wiem czemu takie małe pierdoły sprawiają mi taką radość w pisaniu honestly-
Ni mniej jednak, mam nadzieję, że spodoba wam się moje opowiadanie! Było ono inspirowane innym na Ao3 pod nazwą ,,Various!DreamSMP x Reader" autorstwa HlepImDying. (Które też nigdy nie zostało rozpoczęte, jest jedynie opis...) Zatem mam nadzieję, że się wam ono spodoba chociaż trochę! Ostrzegam, liczba słów wynosi... Trochę ponad pięć tysięcy... Ups...? Od razu też ostrzegam! Nie znam się praktycznie wcale na programowaniu, moja wiedza w tym rozdziale została zaczerpnięta z kilkunastu artykułów na różnego rodzaju stronkach, jakie też udało mi się znaleźć, zatem nie bierzcie nic tutaj napisanego do siebie, bo może być to błędne. Jeśli jest pomiędzy nami rzeczywiście jakiś technik, który się zna, proszę niech wytknie mi moje ewentualne błędy i powie co zamiast nich można by było powiedzieć, dziękuję!

Postacie: Męski czytelnik
Uniwersum: Dream SMP [Alternatywne Universum]
Wiek: 12+
Ostrzeżenia: Wulgaryzmy
Opis: Na SMP zostałeś zaproszony... Praktycznie od samego początku jego istnienia, jeśli w ogóle nawet można było to nazwać zaproszeniem. Jedno z twoich zwykłych przewinięć nie skończyło się tak dobrze, jak to też w zwyczaju było uchodzić ci ono płazem, co spowodowało tylko jeszcze większe zamieszanie, mimo tego, iż byłeś cenionym członkiem programistów jednego z popularnych serwerów. Wieść o tym, że głowa niego samego poświęciła się i postanowiła wymienić z tobą kilka zdań, doprowadziła do twojego chwilowego "zwolnienia" (Nie byli aż takimi głupcami, by też zwolnić ciebie z ich usług, byłeś za bardzo wartościowym członkiem ich załogi, by tak łatwo mogli ciebie oddać!) oraz przeniesienia na serwer jednego z bliskich znajomych założyciela. Tak właśnie o to, chcąc czy też nie chcąc znalazłeś się jako pomocnik w kwestiach administracji na serwerze Dream SMP, gdzie każda nowa przygoda czekała na to, by ją odkryć.
Uwagi: [MC] - Miejsce, w którym masz na celu podstawić imię swojego OC/swoje własne.

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

゚゚・*:.。..。.:*゚:*:✼✿ ♡ ✿✼:*゚:.。..。.:*・゚゚

━━━━━━━━━━━━━━━━━━━

Wiadomość o tym, iż jeden z najbardziej zaufanych członków moderacji dostał w końcu przez niektórych zdaniem już dawno zasłużoną mu reprymendę, rozniosła się pomiędzy szeregami znaczenie szybciej, aniżeli byś tego chciał. Ciągłe wspominki oraz praktycznie na każdym kroku wytykanie ciebie palcem za to, że postanowiłeś pobawić się trochę kodem oraz podrażnić uczestników jakiegoś mniej ważnego oraz potrzebnego wyścigu widocznie była jednak czymś potrzebnym w oczach twojego pracodawcy, ponieważ zaraz po wycieknięciu informacji o tym że to twoja sprawka, bezdyskusyjnie przeniesiono cię na dywanik u założyciela. Nie był on jakoś bardzo srogą, czy też wymagającą osobą, ale też nie należał do najłagodniejszych, kiedy dana sytuacja tego wymagała. Cholera, byłeś w stanie stwierdzić, że z opowieści jakie przynosiły z sobą osoby, które się z nim spotykały (A dziad rzadko co wychodził z swojego biura, jak już to nawet na kilkumiesięczną inspekcję, która za grosz nie była przeprowadzana nawet przez niego tylko przez jego najbliższe miniony, którymi posługiwał się jak jakimiś marionetkami!) były w tych dziewięć dziesięciu dziewięciu procentach jakimś kłamstwem! (Pozostałe jeden było uważane za zwykły błąd statystyczny) Ni mniej jednak, nie miałeś jakoś za bardzo ochoty na bawienie się i drażnienie swojego losu, przez jeszcze zbędną dyskusję z jakimiś kompletnie ci losowymi jego przydupasami, którzy szczerze sami nie byli lepsi w tym temacie oraz niczym posłuszne pieski zgłaszały każdy swój błąd ich właścicielowi.

Nie bierzcie tego źle, też zajmowałeś się wszelakiego rodzaju usterkami (Ba, większość na swoim przydziale rozwiązywałeś sam, bo reszta twojej ekipy to parszywe obiboki!) jeśli występowały one na twoim terenie pracy, jednak nie pędziłeś po dopełnieniu najmniejszej pierdołki z podkulonym ogonem do właściciela, wychwalając się jaki to byłeś niesamowity, że sam sobie z nią poradziłeś. Innymi słowy, byłeś wpieniony. Nawet bardziej niż zazwyczaj, bo jakiś konfident, który chciał podskoczyć najpewniej w rankingu i podlizać się trochę waszemu szefowi, niezwłocznie cię do niego zgłosił, stawiając cię w twojej aktualnej pozycji, jaką było czekanie na korytarzu samemu w pojedynkę, aż ten pajac cię w końcu zaprosi do swojego biura. To nie było nawet tak że zapewne coś robił! Kretyn pewnie chciał pograć tobie na emocjach i specjalnie przedłużał twoją z resztą niepotrzebną obecność tutaj, zmuszając cię do siedzenia na jednym z pobliskich krzeseł, próbując wywołać w tobie zapewne na swój sposób nerwowość oraz zasiać niepokój.

Ha! Nie dzisiaj jednak! Jeśli twojemu zarządcy wydawało się że będziesz się przed nim płaszczył oraz tak jak reszta w tym całym pierdolniku padniesz mu do stóp żeby je jeszcze wylizać, grubo się gbur mylił. Nie należałeś do łatwych zawodników, jak i też nie miałeś zamiaru pokazywać przed nim jakiejkolwiek strony słabości, tym samym mając mu na celu zaznajomić iż nie poddasz się bez walki. Przewracając także jedynie swoją nogę na drugą, opierając się całkowicie swoją ciężkością ciało o oparcie od krzesła i z zdecydowanie niezadowolonym wyrazem twarzy burknąłeś cicho sam do siebie parę konkretnych słów, by móc zagryźć mocno zęby i czekać na ten Oh, jakże cudowny moment (Wyczujcie ironię), aż głowa tego biznesu raczy łaskawie cię do siebie zawołać.

- Proszę, można wejść! - Udało ci się usłyszeć w pewnym momencie po jak i dla ciebie już i tak wystarczająco długim czasie czekania, by dość agresywnie mógłbyś wsunąć po sobie krzesełko, które nawet z pierwszej strony tego nie wymagało oraz drapiąc się jeszcze przez chwilę po karku w celu jakiegoś wyładowania tych wszystkich emocji oraz złości, sięgnąłeś po klamkę od drzwi i zdecydowanym ruchem pociągnąłeś za nie, później przechodząc do drugiego pomieszczenia.

Okej, pierwsze co nie spodziewałeś się, że osobą, która odpowiadała za to wszystko co znajdowało się na tym serwerze oraz za same jego stworzenie była jakaś... Mniejsza istotka (Najprawdopodobniej hybryda z tego co widzisz, ale nie masz zamiaru zgadywać), która siedziała na dość masywnym obrotowym czarnym fotelu, samemu mając w dłoni kieliszek wina, którego też zawartością bawiła się obracając go kolejno na boki. Do jego wizerunku dochodziła też dość niepokojąca i nie będziesz kłamał, przyprawiająca cię o niemałe ciarki na plecach maska królika, która jakimś pierdolonym cudem była mniej lub więcej w stanie podpasować się pod emocje jakie wykazywała sobą osoba siedząca przed tobą w danym momencie. Przełknąłeś tylko głośno ślinę czując się wraz z wykonaniem tej krótkiej czynności jak ostatnia ofiara losu, bo jeszcze dosłownie przed chwilą mówiłeś sobie, że to ty będziesz predatorem w tej konwersacji, a nie jakąś bezbronną zwierzyną!

- Proszę, proszę, rozgość się! Usiądź, nie krępuj się! - Nawet nie zauważyłeś (Ale twój szef już bynajmniej tak), ale przez cały ten czas musiałeś stać jak ostatnia ofiara losu w wejściach do drzwi, jednocześnie wiedząc że ukazywałeś tak teraz swoją niezłomną delikatną krępację oraz zdezorientowanie. Odchrząknąłeś szybko, jakby próbując odwrócić uwagę od swojego aktualnego stanu nędzy i rozpaczy w jakim się znajdowałeś, aby móc jedynie domykając porządnie za sobą drzwi, podejść bliżej do meblu wykonanego z ładnego, ciemnego dębu oraz usiąść na krześle, jakie wskazywał jedną z swoich dłoni szef miejsca w jakim pracowałeś. Kiedy już to zrobiłeś, mogłeś momentalnie zauważyć na masce twojego rozmówcy dostrzec pewnego rodzaju chytry uśmieszek, który z całą pewnością nie zwiastował czegoś dobrego, jednak po prostu ignorując go, a przede wszystkim też narastającą z każdą minioną sekundą w twoim gardle gule czekałeś na to, aż skończy przeglądać papiery jakie niepostrzeżenie dostały się do jego dłoni, byś też w pewnej chwili mógł dostrzec jak za pomocą jednego prostego ruchu dłonią niektóre z arkuszy unoszą się w powietrzu, będąc otoczone delikatną, ledwie widoczną poświatą.

Zatem tak. To nie był twój pierwszy raz zetknięcia się z pewnego rodzaju komendami adminowymi, do których dostęp miały osoby władające oraz mające dostęp do samego rdzenia serwera (Głównie mówimy tutaj tylko o jednej osobie, zwłaszcza zważając na to, iż mało kto chciał się dzielić swoimi uprawnieniami z innymi). Dawały one najróżniejsze możliwości, jak właśnie najmniejsze małe popierdółki typu możność dodawania bardziej skomplikowanych oraz wymagających konkretnych zezwoleń na ich użycie komend. Zawsze jednak, znajdowała się druga strona medalu, która była zdecydowanie bardziej kusząca, a też wiedzę o niej, nie było można zdobyć tak łatwo. Było mnóstwo możliwości na bawienie się kodem, mając dostęp do samego rdzenia serwera oraz będąc jednocześnie jego głównym adminem, ale co innego było to usłyszeć w niektórych z plotek jakie otaczały dany serwer możliwości operatora, a co innego było to móc zobaczyć na swoje własne oczy to, jak posługiwał się nimi w codziennym działaniu. I szczerze? Kurwa mać, to było zajebiste.

- Hm, zainteresowany kodem widzę? - Ah, no tak, nie byłeś tutaj sam. Dopiero słowa twojego pracodawcy wyrwały cię z przemyśleń, kiedy też przez twoją głowę zaczęło przebiegać milion, a jeżeli nie miliard możliwych scenariuszy oraz słów, jakimi to też mógł się posłużyć mężczyzna (Chociaż nawet i do tego nie byłeś pewny, ale jego głos był bardziej nastawiony właśnie w tym kierunku) przed tobą, by uzyskać widoczny przed tobą efekt. Oblizując koniuszkiem języka swoją dolną wargę, która zdołała zaschnąć spojrzałeś na niego poważniej, jednocześnie też w tym samym czasie nie ukrywając dalej pobudzonej w tobie agresji jaka zapieczętowana teraz głęboko w twojej duszy tylko czekała na moment, aż ktoś uchyli tą puszkę Pandory. - Jego źródło oraz możliwość uzyskania zdradził mi mój pewien dobry kolega, który niestety już nas opuścił. - Wraz z momentem usłyszenia tego, poczułeś jakby do twojego serca została wbita na swój sposób szpila, która przeszyła cię od zewnątrz do środka, zostawiając po sobie tylko nieprzyjemne uczuci kłucia oraz zastygnięcia, jakie rozprzestrzeniło się momentalnie po twojej osobie. Twój rozmówca jednak nie robił sobie z tego jakichś wielkich rzeczy, bo jedyne co zdziałał to wtopił w ciebie swój wzrok, jednocześnie też jakby rozsuwając unoszące się nad nim przedmioty w bok, by mieć lepszy dostęp do twojej twarzy oznajmiając tym samym iż oczekuję od ciebie jakiegoś rodzaju reakcji, czy też słów.

- Uh... - Oblizałeś ponownie nerwowo tym razem górną wargę i zacząłeś bawić się swoimi palcami u dłoni jakie były na twoich kolanach. Cholera, nie byłeś najlepszy jeśli chodzi o tego typu sytuacje socjalne, nie wspominając nawet o samym pocieszaniu czy też innych chorym gównie, w jakie można cię było wmieszać. Nie nadawałeś się do tego ani trochę, a twoja lekko wybuchowa osobowość (To nie tak, że przyznałbyś się do tego przed innymi) nie miała praktycznie nigdy zamiaru, by też znaleźć się w takiej sytuacji by móc rozpocząć ujawnianie twojej potulnej strony, której nawet mogłeś przysiąc że nie miałeś. - Wyrazy mojego... współczucia...? - Odpowiedziałeś niepewnie po krótkiej chwili namysłu, nie mając pojęcia co mógłbyś jeszcze do tych słów dodać, by nie wyjść na takiego ogromnego nędzarza jakimi to malują cię nawet twoi najbliżsi koledzy po fachu. Kiedy jednak dźwięczny śmiech dotarł do twoich uszu, zdziwiłeś się nie miara, odsuwając się jak najdalej od osoby siedzącej na czarnym krześle, by osobiście i samemu móc bardziej wtulić swoje plecy w swoje, próbując być jak najdalej od twoim zdaniem tego szalonego człowieka.

- Nie masz się czym przejmować i tak go nie znałeś. - Uśmiech jaki ci posłał nie należał do najmilszych i najbardziej szczerych jakie otrzymywałeś (Albo to była twoja wyobraźnia, albo też miałeś jakieś urojenia, albo po prostu on rzeczywiście nie przekonał się w pełni do ciebie, albo...!), ale nie będziesz mówił i kłamał że często takie dostawałeś, więc mogły być to też po prostu twoje przekonania co do tego, że osoba przed tobą nie była w stosunku do ciebie najbardziej pozytywnie nastawiona. Wracając jednak do rzeczywistości, właściciel po zaczerpnięciu łyka wina jakie znajdowało się w wcześniej wspomnianej szklance, podniósł jedną z swoich powiek jednocześnie też przerywając ciszę jaka nastała pomiędzy wami w tej krótkiej chwili. - Widzę, że to nie pierwszego rodzaju taki wybryk z twojej strony, podmienienie barw na bardziej wyblakłe w jednym z odgrywanych turniejów?

- Jeden z uczestników miał ślepotę barw! - Nie musiał czekać długo na odpowiedź z twojej strony, która tak samo z resztą jak ty była niczym w gorącej wodzie kompana. Z resztą, to nie tak że myliłeś się jakoś w tej kwestii! W waszych grach brało udział mnóstwo osób, które miały problem z rozpoznawaniem poszczególnych barw oraz posiadało to nieszczęście chorowania na jakąś mniejszą, czy większą przypadłość. - Poza tym pod koniec i tak wszystko skończyło się dobrze, nie moja wina że nie spodziewali się takiego nagłego zwrotu akcji, było być bardziej przygotowanym! - Uśmiech na masce jakim obdarzał cię twój pracodawca nie zmieniał się, ale oczy już natomiast jak najbardziej. Jedna z brwi, którą dopiero teraz jakimś cudem zdołałeś zauważyć, uniosła się do góry rzucając ci na swój własny sposób dość wątpiące oraz będące pod wrażeniem twojego sformułowania spojrzenie, pod którego wpływem momentalnie miałeś ochotę powrócić do siadu w jakim wcześniej byłeś, a z którego wstałeś pod wpływem emocji kiedy przyszło ci się wypowiedzieć.

- Doprawdy? - Mruknął mężczyzna, by odwrócić do ciebie swój wzrok oraz spojrzeć znowu na papiery go otaczające, ponownie jednym prostym ruchem dłoni podnosząc znajdujący się blisko niego czerwony długopis, by móc dopisać nim coś na jednej z kartek, która się do niego zbliżyła, a później powróciła na swoje miejsce wisząc w powietrzu. - Hmm... Twoja historia współpracy oraz wprowadzonych ulepszeń na serwerze jest... Ciekawa, jeśli tak można by było to też nazwać.

- Ciekawa, co niby ma to oznaczać? - Wyrwałeś nie mogąc powstrzymać swoich słów, jednocześnie też czując że chyba w tym momencie jednak było lepiej już trzymać twój jak zwykle parzący język za zębami. Dostrzegłeś jednak kątem oka prosty ruch, jakim było odłożenie kieliszka z pozostałą zawartością czerwonej cieczy na biurko, by później ta sama osoba, która go wykonała mogła otworzyć przed sobą główną konsolę z informacjami, do jakiej miała dostęp. Nie mogłeś nie ważne jak bardzo próbowałeś odczytać słów, które były zaszyfrowane dla twojego oka jednocześnie też przeklinając lekko pod nosem mruknąłeś coś do siebie ewidentnie niezadowolony z tego stanu rzeczy.

- Twoja kartka oraz historia wprowadzonych poprawek na serwerze mówi sama za siebie, mimo iż pewnie nie powiedziałbyś tego na głos przykładasz się do danej tobie pracy najczęściej poświęcając się temu w całości, edytowanie jednej kategorii przez trzy dni? Imponujące. - Wraz z momentem kiedy to wypowiedział, odwrócił konsolkę jaką przeglądał w twoją stronę, jednocześnie też powodując iż ty sam miałeś możliwość zobaczenia pełnego spisu twoich wszelakich czynności wykonanych w tym miejscu. Ale och chłopie, czy on naprawdę wykopał twoje wyniki pracy sprzed kilkunastu miesięcy wstecz?

Zacisnąłeś mocno zęby na to co ten zrobił, by po przeczytaniu nawet nie kilku ostatnich linijek kodu jaki wprowadziłeś mogłeś odwrócić swoje spojrzenie od ukazywanego ci właśnie bloku poleceń jaki dobrze pamiętasz, że sam, własnoręcznie wprowadzałeś, bo przydzieleni ci przedtem nowi nowicjusze na pierwszym miejscu nawet nie powinni się tam znaleźć skoro nie rozróżniali zwykłych poleceń i rozpisywali się w nieskończoność komendami else if, zamiast zastąpić je czymś prostszym, tak jak im kazałeś.

- Co w tym związki, chcesz mi wytknąć moje błędy teraz, by potem móc mnie zwolnić? - Warknąłeś, zaciskając mocno swoje pięści, które z kolei oparte były o ciemno dębowy mebel, by poczuć na swoich ustach w pewnym momencie nieprzyjemny metalowy posmak świadczący o tym, iż poprzez twoje przygryzanie swojego języka musiałeś w pewnym momencie włożyć w to dużo, a za dużo siły aniżeli planowałeś. Nie dałeś się jednak rozproszyć takiej głupocie, a jedynym co tylko jeszcze bardziej utwierdzało cię w twojej agresywnej oraz ewidentnie zdenerwowanej postawie, były twoje zmarszczone brwi świadczące o niezadowoleniu. Twojego szefa to jednak nie ruszyło, ba, nawet śmiać się zaczął! Zostałeś kompletnie speszony po jego małym napadzie śmiechu, stawiając cię tym samym w dość niezręcznej pozycji, ale to nie tak że w tym momencie orientowałeś się już co się w ogóle wokół ciebie dzieję.

- Nie, nie, skądże! - Odpowiedział, machając swoją dłonią na boki próbując na usilnie twoim zdaniem odgarnąć ta opcję na bok, tak byś się nią nie przejmował. - Głupotą byłoby moim zdaniem zwolnić takiego przykładnego pracownika jakim to jesteś! - Więc po co tu byłeś? Tylko to pytanie nasuwało ci się na język, jednak zdusiłeś je głęboko w sobie, bo może w końcu dowiesz się też, dlaczego na pierwszym miejscu zawitałeś w progi biura swojego dyrektora. - Proponuję ci zatem ofertę.

- Ofertę? - Rzuciłeś krótko, tym razem samemu unosząc jedną z swoich brwi w geście zapytania oraz próby jednocześnie wyciągnięcia z właściciela serwera jakichkolwiek dalszych informacji dotyczących tej jakże tajemniczej oferty.

- Dokładnie, ofertę! - Nie wiedziałeś, czy powinieneś zacząć się jeszcze bardziej niepokoić tym, iż jego barwa głosu przybrała na sile uwalniając z klatki jego bardziej wścibską stronę w tej rozmowie, czy też cieszyć, bo wyglądało na to, że w końcu po dość długiej rozmówce wstępnej przechodziliście do rzeczy. Mężczyzna zamykając przesunięciem dłoni w dół widoczną przed tobą przez cały ten czas konsolę, przywołał do siebie krótko po tym pewne okienko, na którym był pewnego rodzaju e-mail, zaadresowany z tego co udało ci się przez moment przeczytać do właśnie samego szefa, byś mógł gdzieś w głębi w myślach mógł też jednocześnie zapisać i uporządkować sobie jego prywatną pocztę elektroniczną, będąc pewnym że znajdziesz dla tego jakieś zastosowanie w przyszłości. - Mój bliski znajomy poprosił mnie o to, bym użyczył mu jednego z swoich bliskich administratorów, albo też jeśli nie byłbym w stanie tego zrobić, polecić mu kogoś. - Pokwitował swoją wypowiedź spoglądając w moją stronę spod swojej maski królika, która obdarzała mnie niczym innym aniżeli swoim radosnym uśmiechem, co z całą pewnością nie było jego teraźniejszą emocją, jednak powstrzymałem się akurat tutaj od jakichś uszczypliwych komentarzy. - Ponieważ nie mogę ci odpuścić tego drobnego przewinienia, co ty na to byś poszedł do nie-

- Zwalniasz mnie?! - Krzyknąłeś nie mogąc dłużej utrzymać w sobie pod kluczem swojej złości, jednocześnie ofiarowując go zawistnym spojrzeniem oraz uderzając przy tym niekontrolowanie swoimi pięściami w biurko, o które przez cały ten czas się opierałeś.

- Oh, nie, nie! - Zaśmiał się, pobudzając jednocześnie zapewnię jak sam dobrze zdawał sobie z tego sprawę tylko jeszcze bardziej twoją nienawiść skierowaną do jego osoby w tym momencie, by móc nie dając ci dojść do jakiegokolwiek słowa by kontynuować. - Skądże! Jesteś za bardzo wartościowym pracownikiem, bym mógł ciebie tak po prostu zwolnić. - Podparł tylko jedną z swoich wolnych dłoni swoją głowę, jednocześnie by też w chwili kiedy ten schował za plecami drugą z rąk, mogłeś usłyszeć charakterystyczne pstryknięcie, za którym w parze poszło zniknięcie wszelakich otaczających go otwartych przez niego okienek, a przedmioty które wcześniej usytuowały się w powietrzu teraz znalazły swoje miejsce na biurku, upadając na nie z charakterystycznym stuknięciem. - Potraktuj to jako ofertę wymiany pracodawczej, zyskasz nowe doświadczenie, poznając przy tym oraz jednocząc się z nowymi ludźmi!

- Co jeśli ja nie chcę poznawać nowych ludzi? - Warknąłeś ostrzegawczo, nadal nie spuszczając swojego wzroku z chociażby jednego najmniejszego ruchu jaki ten wykonał, jednocześnie ponownie zaciskając swoje zęby, czując w tym samym czasie jak niesmaczny metaliczny posmak zniknął z twojej jamy ustnej rozchodząc się już dawno po niej i będąc zapomnianym w ułamku najbliższych kilku sekund.

- Nie musisz. Zważ jednak na to, że nie mogę twojej kwestii zostawić tak po prostu, twoje wybryki występują o wiele za często. - W jego narysowanych na masce drobnych oczach mogłeś zaobserwować niebezpieczny i zadziorny błysk, który z całą pewnością ani trochę ci się nie podobał, o ciarkach na plecach, które przeszły ci już dzisiaj po plecach zapewne po raz n-ty z kolei już w ogóle nie wspominając. - Ponieważ nie chcę tracić takiego sumiennego pracownika jak ty i tak stosuję dla ciebie złagodzoną karę. - Złagodzoną?! On chyba sobie jakieś kpiny ro- - Od ciebie już zależy czy potraktujesz to jako okazję do zawarcia nowych znajomości, czy też nie, ni mniej jednak, zostaniesz wysłany na poszczególny serwer.

- Przecież to nie ma najmniejszego sensu! - Krzyknąłeś zdesperowany po pewnym czasie, chcąc już w głębi duszy po prostu jak najszybciej stąd się wyrwać oraz pójść najprościej po prostu do swojej dawniejszej pracy, po prostu zapominając o całym tym zajściu. Przecież cholera jasna, skoro tak ciebie wychwalał to po jakiego grzyba nadal tutaj byłeś!? Protest z twojej strony został jednak momentalnie załagodzony, kiedy twój szef westchnął zrezygnowanym głosem, jednocześnie też zamykając na parę chwil swoje namalowane i uproszczone oczy, by móc je później otworzyć a wraz z zrobieniem tego sprostać po raz kolejny dzisiejszego dnia wasze spojrzenia.

- Zawrzyjmy układ. - Układ? - Przystąpisz do podpisania kontraktu, który przeniesie cię do pracy na innym serwerze, jednocześnie też nie naruszając warunków naszej, aktualnej umowy jaką podpisałeś z naszym serwerem, co jednocześnie zagwarantuję ci to, iż nie zostaniesz zwolniony z tej pracy. - Z jednej z widocznych na biurku uporządkowanych stert papierów wysunął się jeden konkretny, który ukazywał na sobie twój podpis jaki składałeś wraz z chwilą kiedy po owocnym przesłuchaniu te kilka lat temu zostałeś przyjęty na stanowisko pomocnika w tym miejscu. Chciałeś się przyjrzeć jeszcze bardziej arkuszowi jaki został ci ukazany, jednak twoje plany szybko zniwelowało nagłe zniknięcie omawianego przedmiotu i jego powrót na przed chwilą wspomnianą stertę, tyle że tym razem jego miejsce znajdowało się na jej samym szczycie, niepotrzebnie twoim zdaniem odznaczając się w całym tym bałaganie jaki powstał.

- Jaki układ? - Wyrwałeś ewidentnie zaczynając się niecierpliwić z powodu niemożności wyduszenia z twojego dyrektora więcej słów, które chociażby może w małym stopniu mogłyby cię nakierować do czego ten podły człowiek prezentujący się w swojej całej okazałości przed tobą zmierzał. On natomiast, zupełnie jakby był w stanie czytać ci w myślach zaśmiał się ponownie niespodziewanie (A przysięgasz, że jego śmiech też w coraz szybszym tempie zaczynał być coraz bardziej denerwujący) aby wyciągnąć z jednej z swoich kieszonek pewnego rodzaju namiastek materiału, który okazał się białą szykowną rękawiczką, którą nałożył na tylko jedną z swoich dłoni. Po zrobieniu tego pochwycił w nią ponownie odstawioną wcześniej lampkę wina, by móc upić z niej łyka trunku, jednocześnie też żebyś mógł sobie dopiero teraz zdać sprawę z faktu, iż przez cały ten czas pił on swój napój poprzez maskę, jaka go zdobiła. Warknąłeś cicho do samego siebie sfrustrowany, wiedząc że jeśli dalej to trzymanie ciebie w niewiedzy się tak potoczy nie wyniknie z tego nic dobrego ani dla ciebie, ani dla twojego rozmówcy.

- Wyjedziesz na półtora roku. - Półtora roku?!

- Miało być kilka mie-!!

- Półtora roku, by zdobyć potrzebne ci doświadczenie, wiedzę, ale też i podzielić się swoimi własnymi zdolnościami w twoim nowym miejscu pracy. - Nie dając ci dokończył, zmierzył ci wzrokiem i dopiero kiedy on sam skończył swoją własną wypowiedź, pozwolił ci dojść do słowa.

- To nie brzmi jakby miało to jakiekolwiek pożytek dla mnie. - Wycedziłeś przez zęby, zaciskając swoje trzymane na jego biurku dłonie, czując jak twoje paznokcie zaczynają się wbijać w wewnętrzną część twojej ręki, która tylko błagała by ten ból mógłby się skończyć.

- Jeśli zostaniesz tam i będziesz się sprawdzał, a ja nie dostanę żadnych skarg na twoją osobę od twojego tymczasowego pracodawcy, dostaniesz możliwość po powrocie na poznanie kodu, zdolności telekinezy jakich dziś doświadczyłeś. - Słucham?

Przełknąłeś ślinę i sam z siebie poczułeś jak twoje źrenice się pomniejszają, bo przecież nie ma takiej mowy, że dobrze usłyszałeś to co ten wywyższający się pyszałek ci przed chwilą powiedział. Musiał dobrze wiedzieć, że jeśli byłbyś, albo będziesz w posiadaniu takiej informacji masz wszelkie prawo do rozszerzenia jej pośród innych użytkowników na różnych forach, tym samym w każdej chwili jego unikalność mogła prysnąć i mógł się on stać bynajmniej na mniejszych serwerach dla osób, które go posiadały czymś codziennym. Mężczyzna przed tobą nawet nie miał pojęcia jak bardzo pobudził wraz z momentem wypowiedzenia tego zdania płonącą w tobie pasję do otrzymania dostępu do tego istotnego sekretu, jakim to też powiedział, iż byłby się w stanie podzielić. Ale przecież nie, nie ma takiej opcji, to brzmi za prosto, gdzie jest-

- Gdzie jest haczyk. - Odpowiedziałeś bez chwili namysłu, kiedy myśl ta nasunęła ci się momentalnie jako któraś z kolei podczas twoich kilkusekundowych rozważań. On natomiast jakby nie ruszony kompletnie twoją nagłą zmianą postawy, która zmieniła się na bardziej wyluzowaną oraz mniej spiętą, lecz też przez cały ten czas pozostawiając w swojej czujnej i przezornej sylwetce.

- Nie ma żadnego. - To co wypłynęło z jego ust ani trochę nie zapewniło cię w stosunku do jego zdania w tej sprawie. Jego głos był zbyt bardzo płynny, jeszcze bardziej niż przedtem. Dochodziło do tego jeszcze jego nagłe zmienienie swojego miejsca siedzenia, czy chociażby nawet te głupie stukanie w podłogę pod biurkiem jego nogą, której odgłosy odbijały się dźwięcznym echem wywołujących w tobie frustrację. Wszystkie te dane ci znaki, mimo iż małe oraz zapewne dla normalnego pracownika nie byłby zauważalne, bądź widoczne czy nawet warte najmniejszej uwagi, dodawały ci w pewnym stopniu determinacji, byś mógł zacząć samemu przyjmować bardziej odważny tok rozumowania oraz myślenia.

- Wbrew temu, że na takiego wyglądam nie jestem idiotą. - Cholera, chyba za bardzo dałeś się ponieść jednak swoim emocjom, ponieważ nieprzyjemne mrowienie jakie do tej pory przez tą krótką chwilę towarzyszyło ci przy twoich dłoniach nagle znikło, kosztem tego byś mógł poczuć jakbyś dotykał czegoś mokrego. Czegoś, co wywołują w tobie skłonność do cichego przeklnięcia, czując jak poprzez swoją własną chwilową głupotę zmuszony byłeś po wyjściu znowu opatrzyć swoją rękę w bandaże, jakich miałeś nadzieję nie używać w najbliższej przyszłości. Biorąc kontrolny wdech, starając się jakoś zatamować prostym przesunięciem palców swoje krwawienie przynajmniej na ten czas, wpatrywałeś się nadal w głowę tego całego miejsca, by móc kontynuować. - Zawsze jest gdzieś haczyk, nie ważne jak mały, nie ważne jak mało istotny na początku, później zawsze może okazać się, że ma o wiele większe znaczenie niż się wydawało, dlatego zapytam jeszcze raz, gdzie jest haczyk. - Kładąc nacisk na poszczególne słowa, by wyolbrzymić ich znaczenie oraz nadać im w pewnym sensie wartościującą ich jeszcze bardziej niż dotychczas hiperbolę.

- Bardzo dobrze... - Mruknął i ku twojemu zaskoczeniu, och ku twojemu wielkiemu zaskoczeniu ten łajdak jedyne co zrobił to wyciągnął praktycznie znikąd pewnego rodzaju papier, który tym razem drobnym drukiem zawierał jakby inne słowa umowy. Podał je tobie, wyciągając uprzednio do przodu swoją dłoń, a ty jedyne co chciałeś zrobić to wziąć podawany ci skrawek kartki w ręce, jednak momentalnie zatrzymało cię poczucie dalszego spływania krwi po twoich opuszkach palców, a także paznokciach. Szybko wycofałeś swoją dominującą dłoń, by móc zastąpić ją tą z której zazwyczaj nie korzystałeś, by przechwycić w nią wcześniej wspomniany przedmiot oraz zacząć go ostrożnie czytać, co chwila zerkając na mężczyznę naprzeciw ciebie.

- Co to jest? - Odparłeś po chwili, będąc już na dosłownie samym końcu czytanego przez ciebie dokumentu, który udało ci się opanować oraz zrozumieć w imponującym dla ciebie oraz drugiej osoby będącej w pomieszczeniu razem z tobą czasie. - Umowa zawierana pomiędzy osobami, które podejmują się większej kariery internetowej? - Parsknąłeś pustym śmiechem, kiedy wypowiadałeś te słowa, rzucając jednocześnie też swojemu dyrektorowi równie dobrze bezemocjonalne spojrzenie, w którego głębi tlił się jednak maluteńki promyk zażenowania. - Nie zajmuję się pierdołami tego typu, dobrze wiemy obydwoje, że ta praca jeśli nie masz dobrego charakteru oraz nie spełniasz pewnych wymagań jest dla ciebie bezsensowna, po co mi to nawet? - Twoją wypowiedź mężczyzna przed tobą pokwitował tylko krótkim westchnięciem, by móc przesłać ci na na twoją skrzynkę pocztową warunki umowy zapewne właściciela serwera do jakiego miałeś przejść na chwilowe pełnienie swojej pracy, to nie jest jednak tak że ten musiał wiedzieć, że już prawie w połowie się na nie godziłeś i przystawałeś.

Powoli oraz ostrożnie wraz z momentem kiedy przed oczami na twoim własnym przezroczystym ekranie wyświetliła ci się ikonka białego listu, zawiadamiająca cię o nowej wiadomości w skrzynce, ale też przede wszystkim o tym, iż powinieneś ją przeczytać, kliknąłeś w nią z lekkim zawahaniem. Nie musiałeś czekać długo na odpowiedź ze strony oprogramowania, jakim praktycznie każdy się posługiwał i miał do niego dostęp w waszym świecie, by dosłownie parę sekund później mogłeś zacząć wczytywać się w tekst spisany przed tobą.

(Wizualizacja momentu kiedy czytelnik czyta powiadomienie zamieszczone na ekranie, pod postać ukazaną na obrazku podpasujcie swoją własną/siebie samego/ą!)

- Jednym z wymagań było to, żeby przyszły ewentualny administrator posiadał konto na jakiejkolwiek platformie społecznościowej, która daje możliwość dodawania na nią własnych filmików...? - Zapytałeś jakby samego siebie, dokładnie jeszcze raz starając się zachować powagę oraz zrozumieć z jak największą starannością tekst znajdujący się przed tobą, by móc wyciągnąć z niego jakieś logiczne wnioski dlaczego, właśnie takie wymagania zostały wysunięte u ewentualnych przyszłych pracowników. Nie narzekałeś, praktycznie każdy w tych czasach miał swoje własne prywatne konto na jakimś serwisie, niekoniecznie jednak korzystając z niego tylko zwykle będąc na nie zalogowanym, by móc najprościej komentować, czy też wspierać swoich ulubionych twórców. Twoje marzenia jednak odnośnie tego prostego problemu momentalnie prysnęły w momencie kiedy zorientowałeś się, że tego typu sprawy z całą pewnością nie są dla ciebie, a wymarzona praca jako niezależnego influencera w tych czasach wymagała od ciebie czegoś więcej aniżeli tylko ładnej buźki oraz krzyczenia do mikrofonu (Chociaż biorąc pod uwagę to, że praktycznie większość osób będących właśnie takimi gwiazdkami internetu właśnie tak robiła, zaczynałeś wraz z każdą chwilą coraz bardziej kwestionować twoją opinię na ten temat). Unosząc zatem jedną z swoich brwi, spoglądając w górę na swojego szefa, który siedział najwygodniej jak tylko mógł na swoim fotelu w tym momencie, zadałeś jedno proste pytanie. - Dlaczego...?

- Twój przyszły... - Ay! Nie zgodziłeś się jeszcze na tą umowę, niech nie wybiega za bardzo w przyszłość pajac jeden! - ...Pracodawca chciałby, by jego pracownicy od czasu do czasu byliby w stanie nadawać relację na żywo z swoich poczynań na serwerze, by ten mógł zobaczyć jak też ci spełniają swoje powierzone im zadania, ale też by zobaczyć jak ci radzą sobie z tłumem oglądających. - Odpowiedział na twoje zapytanie, by samemu móc skosztować ostatniego łyka zapewnię drogocennego trunku jaki przez cały ten czas spożywał, byś dostał możliwość też dzięki temu na te kilka chwil, poświęconych dokładnej analizie tego co padło z jego ust.

Nie będziesz kłamał, śmierdziało ci to mocno, nawet aż za, bo w końcu jaki pracodawca wymaga od osób które zatrudnia tego, by te miały możliwość nagrywania oraz zapewne nagrywania swojego własnego dźwięku przez nich. Rozumiesz jakikolwiek sposób kontroli, no bo w końcu każdy musi w pewnym momencie przyjść do swojego pracownika oraz zobaczyć czy to co robi w żadnym przypadku nie szkodzi ich kodowi jaki został wprowadzony na serwerze, ale że aż tak? Mówiąc prościej: Za grosz nie ufałeś dziadowi przed tobą, ale też on sam przysłał ci przecież formularz umowy, w którym nie ważne jak bardzo chciałeś po prostu nie byłeś w stanie doszukać się innego rodzaju słów pułapek, czy też po prostu zwyczajnych podstępów. Wniosek na ten moment jaki udało ci się wydobyć był tylko jeden: Albo trafiłeś na jakiegoś łaskawcę, któremu rzeczywiście zależało na opinii innych (Nawet z tego co wychodzi na takiej podformie życia jak twoja), albo właściciel właśnie wplątał cię w jakieś nielegalne przemycanie organów, gdzie kiedy tylko wejdziesz na dany serwer, na którym masz pracować wyjdziesz bez nerki. Ale nie... Przecież... Nie mógł ryzykować swojej reputacji, a co dopiero stawiać na włosku swojego własnego centrum, z którego z całą pewnością czerpał niemałe zyski. Szczerze? Nie miałeś już zielonego pojęcia, co o tym wszystkim powinieneś myśleć.

- A pierdolę to wszystko. - Syknąłeś, wyciągając momentalnie z swojego ekwipunku, w którym była mała sakiewka długopis, jakim to za pomocą paru zamaszystych i nieskomplikowanych ruchów pokwitowałeś swoją zgodę na to, by twój aktualny kierownik przeniósł cię na inne miejsce pracy. Szybciej aniżeli by się to udało komukolwiek zarejestrować przez swoje oczy, wysłałeś email zwrotny z swoim podpisem do mężczyzny siedzącego przed tobą, by poczuć jak krew na twojej dominującej dłoni na całe szczęście w końcu wyschła, sprawiając tym samym iż w końcu mogłeś ją otworzyć, nie martwiąc się o to że ta zacznie ci nagle lecieć po twojej ręce. Twój kierownik natomiast? Nie będzie ukrywał, w głębi siebie był zdziwiony, że tak szybko udało mu się ciebie na to namówi, a co ponadto zgodziłeś się na to z taką prędkością, jednak nie miał zamiaru na to narzekać. Jego maska dosłownie przez chwilę ukazała na swoim obliczu zdziwioną reakcje, by równie szybko co się ukazała, mogła też zniknąć pozostawiając za sobą tylko i wyłącznie chytry uśmieszek, który poczułeś jakby wpatrywał ci się w duszę.

- Miło się z panem robiło interesy panie [MC]! - Odpowiedział radośnie, wyciągając w twoim kierunku swoją jedną z dłoni, która była pokryta materiałem od wcześniej założonej rękawiczki, jednocześnie też chowając za swoimi plecami tą, która nie była. Obejrzałeś ją dokładnie, w głębi duszy chcąc już po prostu wyjść z tego pierdolnika, jednak z powodów grzecznościowych (I żebyś nie wyszedł na takiego dupka jakim cię pewnie widział, ale te słowa był tylko w twojej głowie) niepewnie i ostrożnie wysunąłeś swoją własną, ściskając ją mocno i też po pewnym czasie momentalnie ją puszczając, nie chcąc więcej mieć jakiegokolwiek kontaktu już z nikim do końca tego parszywego tygodnia. - Zatem mamy umowę!~ - Uśmiechnął się śpiewnie, aby po chwili kontynuować, bawiąc się też swoim teraz już pustym kieliszkiem.

- Tak, tak, pozbądźcie się mnie na te kilka miesięcy, gwarantuję panu, że z całą pewnością cały wydział, który był pod moim nadzorem zwariuję, ponieważ do współpracy przydzielone mi zostały jakieś tępe obiboki. - Teraz to był twoja kolej na zarzucenie mu cwanego uśmiechu, jednocześnie też przecierając jedną z swoich dłoni nawilżoną chusteczką z dala od pola widzenia drugiego, tak by pozbyć się zaschniętej krwi jakiej nie zebrało się na przecięciu na szczęście tak wiele.

- Hm, zobaczymy... Jeśli rzeczywiście okaże się to prawdą, nie pozostanie mi nic innego niż zwolnić ich z ich przyznanej im roboty oraz zatrudnić kogoś nowego, kto byłby w stanie nic nie zmieniając w aktualnym kodzie poradzić sobie z tą pracą. - Mruknął, lecz chyba samemu do siebie łapiąc się jednocześnie za podbródek, a białe ucho które wybiegało od jego maski dość zabawnie dla ciebie kiwnęło, jakby było w stanie odczytać emocję kierownika (Chociaż kto wie, zgadujesz że gdybyś pokombinował udałoby ci się coś zdziałać chociażby w podobie, poruszanie przedmiotami było jedną z prostszych rzeczy do zaprogramowania w tych czasach).

Nagle jednak, nastała cię pewna myśl, za którą się przekląłeś że nie spytałeś o nią wcześniej, jednocześnie też dosłownie ułamek sekundy temu będąc jej bardzo blisko. Wiedziałeś jednak, że jeśli teraz właściciel w jakikolwiek sposób spróbuję się wymigać teraz od tego pytania, masz gwarancję tego że zostałeś wplątany w jakiś mniej-legalny biznes i możesz pożegnać się z swoimi organami.

- Kto jest tak właściwie moim nowym szefem?

- Ah, może będziesz kojarzyć! Mam dość bliskie kontakty z osobami z pewnych mediów społecznościowych, w końcu jesteśmy jednym z tych serwerów, które wynajmują stadiony oraz miejsca na wynajem dla większych zdarzeń, takich jak na przykład comiesięczne Igrzyska! - Powiedział o wiele dla ciebie za bardzo entuzjastycznie, jednak nie przerwałeś mu i pozwoliłeś ciągnąć dalej. - Wracając jednak do rzeczy, niedawno skontaktował się ze mną pewien nowo aspirujący członek, któremu dość dobrze powodzi się nawet na ten moment w karierze jaką sobie obrał. - Chwila, komu się teraz dobrze powodzi na jakiegoś rodzaju serwisach...? Ach cholera, to nie jest kompletnie dla ciebie, nie nadążasz już za tymi trendami jakie panują w tych czasach, ale to nie jest też tak, że obchodzi cię to w jakimkolwiek stopniu. - -ówiąc prościej, twoim nowym pracodawcą będzie sam Dream!

- SŁUCHAM?! - O mamo, a było niczego nie podpisywać bez zadawania większej ilości pytań.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top