Dzieki za wsparcie
Obudziłam się w łóżku. Rozejrzałam się po pokoju. Nie był to mój pokoju, tylko pokój Dylana. Co ja tu robię? Głowa straszliwie mnie bolała. Czy ja mam kaca? Nie pamiętam nic co działo się wczoraj. No i ta głowa. Nie widziałam, że myślenie boli. Jęknęłam przeciągłe. Usłyszałam jak otwierają się drzwi, ale nie miałam sił otwierać oczy.
-Jak tam?- spytał wyraźnie rozbawiony Dylan.
-Zaraz umrę- jęknęłam.
-Masz to ci pomoże- otworzyłam oczy i wzięłam od Dylana szklankę z tabletką przeciw bólową- wyglądasz jak 7 nieszczęść.
-Dzięki za wsparcie- syknęłam, sącząc wodę ze szklanki- co się wczoraj stało?
- Napiłaś się czegoś i zemdlałaś. Znalazłem cię i pojechałem z tobą do domu na ręce. Dobrze że kiedy cię niosłem do swojego pokoju nikogo nie było na mojej drodze, bo miałabyś niezły ochrzan.
-Ty też. Za to, że mnie nie upilnowałeś- uśmiechnęłam się zadziornie. Dylan przewrócił oczami i usiadł na swoim łóżku obok mnie.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz- powiedział poważnie. Spojrzałam w jego brązowe tęczówki, które przepełnione były zmartwieniem.
- Dylan. Przecież mi się nic poważnego nie stało- machnęłam ręką. Dylan wziął moją rękę i przyłożył ją do swojej klatki piersiowej.
-To dobrze, że nic ci się nie stało. Nie wybaczyłbym sobie- powiedział. Do moich oczu zaczynały napływać łzy. Przytuliłam się do Dylana tak mocno jakby był to ostatni raz. Prychnął cicho i odwzajemnił uścisk.
Później tego dni kiedy już trochę się ogarnęłam postanowiłam pójść na siłownie. Miałam w zamiarach pobiegać tak jak zwykle. Piłkarka musi trzymać formę. Postanowiłam też, że zabiorę ze sobą Hailie. Napisałam do niej a ona mi odpisała, że chętnie. Po 10 minutach spotkałyśmy się pod siłownią i razem weszłyśmy. Nie spodziewałam się, że będzie któryś z moich braci jednak był i Will i Shane. Z czego ten drugi wyglądał na nieźle wkurzonego. Był cały spocony i wściekły. Obok niego stał w eleganckiej koszuli i spodniach Will.
-Emm coś się stało?- spytałam i zwróciłam na siebie uwagę braci.
-Marge jest w ciąży- powiedział Shane. Wtedy ja się zakrztusiłam. Dosłownie kaszlałam jak najęta. Will już chciał podchodzić do mnie i mi pomoc jednak ja mu pokazałam ręką, że wszystko jest okej.
-Ty jesteś ojcem?- spytała cicho Hailie ignorując mój atak kaszlu.
-No raczej ja. Uwielbia mnie. Nie zdradziłaby mnie- powiedział Shane.
-Będzie dobrze. Pójdziecie jutro do lekarza i wszystko się wyjaśni- powiedział Will spokojnie i poklepał po plecach Shane'a.
-Może do niej pojechać?- powiedziała Hailie.
-Nie chce jechać do niej sam- jęknął Shane.
-Pojedziemy w trójkę- zaproponowałam.
-No dobra jedzcie- powiedział Will. Shane poszedł się wykapać a my czekałyśmy na niego w aucie. Przyszedł po 10 minutach i pojechaliśmy do tej Marge. Wiecie, jak bracia nie lubią moich i Hailie chłopaków to ja nie lubię ich dziewczyn. Każda z nich jest tak pusta. No tragedia. Dojechaliśmy do domu dziewczyny wcześniej zajeżdżając do apteki. Jej dom był taki zwykły. Zapukaliśmy do drzwi i otworzyła prawie od razu. Miała na sobie króciutką spódniczkę i krótki top. Mówiłam, że jest pusta.
-Ooo Shane jak milo, że jesteś- powiedziała i popatrzyła na mnie i na Hailie- Emm z siostrami.
-Masz. Rób te testy- powiedział zdołowany Shane. Marge zaprosiła nas do domu. Usiedliśmy przy stole i czekaliśmy jak się wysika. Ekstra.
•••••••••••••••••••••••
Siemanko
Za niedługo już kończymy te część❤️
(525)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top