Coś jest nie tak
-Dlaczego wzięliście mnie do szpitala?- spytałam z wyrzutem moich braci.
-Ala. Miałaś gorączkę 42 stopnie i mdlałaś. Nie mieliśmy wyboru- powiedział łagodnie Vince.
-Dobrze, że wszystko jest dobrze- powiedziała z ulgą Hailie.
-Mogłaś umrzeć- odezwał się Shane.
Potem się już nie odzywałam. Przeglądałam Instagrama, trochę spałam i nastał kolejny dzień. Dylan przywiózł mi jakieś ubrania na zmianę. Zjadłam nawet dobre śniadanie i zostałam wypisana ze szpitala. Na szczęście. Nienawidzę szpitali.
--Jakiś czas później --
Dzisiaj był sylwester. Wszyscy mieli jakieś plany oprócz mnie. Dlatego postanowiłam, że sylwestra spędzę w domu. Myślałam, że może Hailie zostanie jednak ona też gdzieś wychodziła. Wtedy wpadłam na pomysł, że zaproszę Mateo. Był moim przyjacielem i wszyscy w moim domu dobrze go znali. Spytałam się Vincent i po długiej chwili ciszy powiedział, że okej. Zadzwoniłam do Mateo i powiedział, że przyjdzie. Postanowiłam, że nie będę się jakoś wybitnie ubierać. Więc założyłam czarny top, jeansy i na to koszule w kratkę.
O 20 każdy już wyszedł i zostałam sama w domu. O 20:30 zobaczyłam czarne auto wjeżdżające na domowy parking. Myślałam, że to pewnie rodzice Matea jednak z auta wysiadło 4 dorosłych typów. Momentalnie poczułam strach i pobiegłam do gabinetu Vinca, żeby się tam schować. Zdziwiło mnie, że zostawili mnie samą bez ani jednego ochroniarza. Usłyszałam głośny trzask drzwiami. Szybko pobiegałam na strzelnice i wzięłam jakiś pistolet. Puściłam też SOS przez mój telefon do wszystkich moich braci. Sekundę po tym usłyszałam syrenę. Była tak głośna, że musiałam zatkać uszy. Przez okno zobaczyłam 4 nadjeżdżające auta najpewniej z obstawą moich braci. Odważyłam się ruszyć z miejsc tylko wtedy kiedy zobaczyłam jak ochroniarze ciągną tych typków. Zadzwoniłam do Vinca.
-Ala. Wszystko dobrze?- spytał się Vince.
-Tak. Ktoś się włamał do naszego domu- odpowiedziałam.
-Już ich nie ma. Will zaraz do ciebie przyjedzie- powiedział i się rozłączył.
Powoli zeszłam na dół i z ulgą rzuciłam się w ramiona mojego brata. Przytulił mnie i pocałował w czoło. Usiedliśmy na kanapę w salonie i zadzwonił do Hailie.
-Coś się stało?- spytałam ze strachem.
-Nie malutka. Zostawiam cię samą, ale Sonny jest. Może już idź spać. Późno jest- powiedział i szybko wyszedł.
Czułam, że coś jest nie tak jednak i tak poszłam już spać. Byłam bardzo zmęczona.
-----------------------------------
Hejka.
Mam nadzieje, że wam się podoba.
(379)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top