Marriage Art

Napisałam tego one shota dzień przed maturą. Pokazuje on, jak działała wtedy moja głowa xD Mimo swojej raczej lekkiej fabuły, poruszam tutaj jeden ze współczesnych problemów międzyludzkich.Potraktujcie to z przymrużeniem oka i bawcie się dobrze czytając to.

Miłego♥


Jungkook pov.

Jechałem właśnie po moje dzieciaki, by spędzić z nimi tak, jak codziennie trochę czasu. Od jakiegoś miesiąca, kiedy mój mąż, bez właściwie żadnego wyjaśnienia kazał mi zabrać kilka swoich rzeczy i przenieść się do biura. Nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Starałem się jakoś naprawić tą sytuację, ale nic nie podziałało. Za każdym razem próbowałem przepraszać, klękać na kolana, ale zawsze kończyło się wielkim fochem. Bardzo za nim tęsknie, bo choć nie ogranicza mi w żaden sposób kontaktu z dziećmi, to jednak nie tylko z nimi chce się widywać. Nie wiem już, co mam robić. Bardzo tęsknie za chwilami, kiedy całą rodziną siedzieliśmy w słoneczne dni, w ogrodzie, albo jak kochałem się z mężem przez pół nocy, a rano i tak trzeba było wstać, ale nawet pomimo tego robiliśmy to z uśmiechem... Przyznaje, że w ostatnim czasie przed tym, jak Jimin kazał mi się wynieść do niczego nie dochodziło, ale ja po prostu mimo tego, że bardzo chciałem to wolałem, żeby mój mąż spał i był wypoczęty, po ciężkim dniu... I to był najwyraźniej mój błąd, bo wszedł mi na głowę, a ja zamiast nosić spodnie w tym domu, to poddałem się jego urokowi. Przecież dbam o moją rodzinę, jak najlepiej potrafię. Nigdy nawet nie pomyślałem, żeby znaleźć sobie kogoś na boku, a mój mąż, którego kocham nad życie, nawet zaczął mnie o to oskarżać i sam nie wiem dlaczego.

Podjechałem wieczorem pod dom, tak jak codziennie. Wysiadłem z samochodu i od razu poczułem zimowy chłód. Moje dwie małe pociechy, pewnie będą chciały pobawić się chwilę na śniegu, dlatego kupiłem dla nich dwa nowe cieplutkie szaliki. Dla mojego, a właściwie sam już nie wiem, ale dla Jimina też kupiłem, chociaż wiem, że pewnie i tak się nie ucieszy.

Zacząłem się kierować w stronę frontowych drzwi, ale tym razem coś było inaczej, bo zamiast machających mi dzieci, ujrzałem mojego męża wychodzącego z domu.

-Jimin? Gdzie są dzieci? – Zapytałem szczerze zaskoczony tym faktem, bo taka sytuacja nigdy nie miała miejsca.

-Dziadkowie zabrali je do siebie na weekend. Wrócą dopiero jutro popołudniu.

-Ale... I nic mi o tym nie powiedziałeś? – Mógł mi chociaż napisać to pojechałbym od razu do rodziców.

-Zapomniałem cię poinformować, a teraz wybacz, ale śpieszę się na randkę. - Na... CO!?

-Jaką randkę!? Z kim? Jimin oszalałeś?! – On mnie kiedyś przyprawi o zawał serca...

-Z kolegą, z pracy i nic ci do tego. – No to są chyba jakieś jaja.

-Nic mi do tego?! Nic mi do tego... Jak do jasnej cholery nic mi do tego, skoro jestem twoim mężem!

-Muszę iść i...

-Nigdzie nie musisz iść wredna blondyno. Mam już tego dosyć, od miesiąca traktujesz mnie, jak jakiegoś wyrodnego męża. Co ci nie pasuje? Mało tego, że dbam o naszą, tak naszą rodzinę, o dzieciaki, dom, a ty tego nadal nie doceniasz?! Ciężko pracuje, byście mieli wszystko, o czym zamarzycie, ale nadal jest coś nie tak!

-No i tu właśnie tkwi problem! Dbasz o wszystko, tylko nie o mnie! Rozumiesz! Wyobraź sobie, że ja też potrzebuje czułości, nie tylko dzieci. Nie chce nic Jungkook... Te całe pieniądze i cała reszta naprawdę to doceniam, ale to ja czuje się niedoceniony ty buraku! – Jimin schylił się, wziął trochę śniegu i zanim zdążyłem zareagować, rzucił we mnie tym mokrym gównem.

Nie pozostałem dłużny i wziąłem równe dużo śniegu, rzucając prosto w duży tyłek mojego męża.

-Hipokryta! – Krzyknąłem, patrząc na Jimina, który był, aż czerwony z nerwów.

Wtedy na nasz podjazd zajechał jakiś nieznany mi samochód. Jimin nagle zdawał się nie pamiętać kłótni z przed chwili i z uśmiechem na buzi zaczął podchodzić do tego auta. Swoją drogą ja jeżdżę lepszym, nawet Jimin jeździ lepszym...

Drzwi auta się otworzyły i...

-Jimin hej, gotowy na rand...

-Nosz kurwa mać! – Wściekłem się.

Podbiegłem do tego fiuta i wepchnąłem go z powrotem do samochodu.

-Spierdalaj fiucie, Jimin jest mój. Niech cię tutaj jeszcze raz zobaczę, to twój kutas będzie wisiał nad moim kominkiem! Jazda stąd! – Pokrzykiwałem, ledwo nad sobą panując i patrząc, jak ten dobierający się do mojego Jimina fiut odjeżdża z przestrachem w oczach.

-Jungkook, co ty robisz... Nie.... – Zadowolony z przebiegu zdarzeń odwróciłem się nadal wkurwiony do męża.

-No i co zrobiłeś palancie! – Blondyn krzyczał, uderzając mnie w tors swoimi malutkimi, pulchnymi rączkami.

-Możesz mi do cholery powiedzieć, dlaczego nie umówisz się ze mną!? Ja jestem twoim mężem, a ty zamiast zadzwonić to umawiasz się z jakimiś fiutami! Wiesz, co bym mu zrobił, jakby chociaż cię dotknął!? Przecież on nie dorasta mi nawet do pięt...

-Ty!... Yghhh czy ty wiesz, ile bym oddał za to, by mój były facet zaprosił mnie na taką randkę!?

-Były?... Ja ci dam były... - Już ja mu pokażę, jaki ja jestem były...

Żwawym krokiem szybko podszedłem do Jimina i przerzuciłem sobie go przez ramię, od razu kierując się w stronę drzwi wejściowych.

-Puszczaj mnie! Co ty sobie w ogóle wy... Ała! Ty brutalu! – Pokrzykiwał, ale sprzedałem mu mocnego klapsa w tyłek. Muszę mu pokazać, kto rządzi w tym domu. Skończyło się robienie ze mną, co tylko się zapragnęło. Od dzisiaj wredna blondyna musi znać swoje miejsce, które rzecz jasna jest koło mnie.

Wpadłem do domu, trzaskając drzwiami. Od razu nie zważając na protesty Jimina poszedłem do naszej sypialni.

-Jungkook do cholery! - Rzuciłem Jimina na nasze wielkie łóżko, w którym nie dane mi było spać od miesiąca.

-Co... Co ty robisz! – Krzyczał, kiedy ściągnąłem jego buty, po czym zerwałem kurtkę i bluzę, powodując, że Jimin leżał przede mną teraz pół nagi.

-Pokaże ci kto tutaj rządzi... - Wypowiadając te słowa zrywałem z siebie wszystkie ciuchy, rzucając gdzie popadnie.

Rozebrałem się w ekspresowym tempie. Widziałem wzrok Jimina, który mierzył mnie od góry do dołu i zdecydowanie podobało mu się to, co teraz widzi.

Zawisłem nad Jiminem, patrząc mu prosto w oczy, wciąż aż kipiąc ze złości.

-Przypakowałeś? – Zapytał, nadal zgrywając obrażonego i niedostępnego.

-Ty wręcz przeciwnie. – Ała, jednak dostać z liścia prosto w policzek, jest nieco bolące.... I podniecające, ale należało mi się.

-Ach... Ty palancie... - Blond włosy stękał, kiedy zaatakowałem jego szyję, całując, liżąc i podgryzając namiętnie tak, by jutro już każdy wiedział, że ta ślicznotka jest już zajęta.

-To... Ach Jungkook cholera... Twoja wina... - Jęczał, kiedy ssałem jego sutek, drugi namiętnie ugniatając.

-Co jest moją winą, skarbie? – Zapytałem, szepcząc prosto w wargi mniejszego.

-Moje dodatkowe kilogramy głupi... Jungkook! – Krzyknął, kiedy mocno otarłem nasze krocza o siebie.

-Moja? Ale i tak jesteś piękny, nie musisz ich zrzucać. – Zapewniłem, rozpinając pasek mojej kochanej złośnicy.

-Twoja... Bo się mną nie zajmowałeś i nie miałem gdzie spalić kalorii. – No w sumie, trochę racji w tym jest, ale to nie tylko moja wina... Chyba.

-W takim razie musimy to nadrobić. – Powiedziałem i już nie czekając na żadną odpowiedź, wbiłem się wreszcie w te pulchne usteczka mojego męża, za którymi tak bardzo się stęskniłem.

Całowałem namiętnie z pasją i tęsknotą, jaką czułem przez ten miesiąc naszej intymniej rozłąki. Tak bardzo brakowało mi mojej blondyny, że aż w ostatnim tygodniu dogadzałem sobie sam, myśląc tylko o nim. Tylko Jimin mnie tak podnieca, że gdybym mógł nie narazić się na jego gniew, rozpieprzyłbym to łóżko, dziko się z nim kochając... Chociaż wydaje mi się, że dzisiaj jest właśnie taka wyjątkowa sytuacja, więc...

-Jiminnie...

-Jungkook nienawidzę cię. – Zaśmiałem się, obcałowując właśnie podbrzusze mniejszego, który stękał i powodował, że moje włosy wyglądały pewnie, jakby przeszło przez nie tornado.

-Ja ciebie też kochanie. – Powiedziałem, uśmiechając się zadziornie i zerwałem obcisłe spodnie mojego ukochanego, wraz z majtkami.

-Jestem na ciebie zbyt napalony, by się z tobą dzisiaj waniliowo kochać. – Powiedziałem, powracając jeszcze na chwilę, do już spuchniętych od pocałunków warg mniejszego.

-Pieprz mnie Jungkook... Szybciej... Zrób ze mną co tylko chcesz...

-Dobrze skarbie, dzisiaj będzie na ostro. – Ostatni raz cmoknąłem usta Jimina i szybkim ruchem podniosłem jego nogi od razu atakując małą, czerwoną dziurkę.

-Ach! Ju... Jung... Kook o takk... - Zacząłem od polizania wejścia mojego męża, ale już po chwili mocno pieprzyłem jego dziurkę językiem, na co blondyn, aż wyginał plecy w łuk i zaciskał pościel w pięści.

-Ja zaraz... Kook! – Jimin krzyknął, dochodząc na swój brzuch. On jeszcze o tym nie wie, ale to jego nie jedyny orgazm, do którego doprowadzę go tej nocy...

Opuściłem nogi blondyna zadowolony, ale zamiast tego oblizałem całą długość jego penisa, średnich rozmiarów. Zaczynając od jąder, aż po sam czubek, by na samym końcu patrząc mu w oczy, zlizać prawie całą spermę z brzucha.

-Mmm kochanie... Jesteś taki smaczny.

-Jungkook... Jesteś niesamowity... - Już chciałem przystąpić do kolejnego punktu, gdy blondyn nagle zepchną mnie z siebie.

-Klęknij Kook, teraz moja kolej na dogadzanie. –W sumie nie miałem nic przeciwko, więc klęknąłem na łóżku.

-Tęskniłem. – Powiedział, łapiąc moje przyrodzenie, które prężyło się dumnie.

-Za mną? – Zapytałem, uśmiechając się na ten widok. Codziennie sobie wyobrażałem taką akcje, aż w końcu moje pragnienia się spełniają.

-Za twoją parówą, ale za tobą też. – Powiedział, spluwając na mojego penisa i biorąc go łapczywie do buzi.

-O kurwa... Jimin twoje usta... - Oddychałem nieco szybciej, niż normalnie, ponieważ rozkosz, jaka obezwładniała moje ciało w tym czasie, była zbyt wielka.

W pewnym momencie, kiedy chłopak robił wszystko tak, jak lubiłem, poczułem, że koniec się zbliża, dlatego nadal głaszcząc moją seksowną blondynę po włoskach, zacząłem wypychać biodra do przodu.

-Lubisz, jak pieprzę cię w buzie? – To był mój ulubiony widok, kiedy Jimin prawie dławił się moim wielkim kutasem, lecz za żadne skarby nie chciał go wyciągnąć ze swojej mokrej, ciepłej i niewyparzonej buzi.

Dźwięk, jaki temu towarzyszył, był tak samo podniecający, jak ten który zawsze słuchamy, podczas stosunku, kiedy moje jądra obijają się o tyłek Jimina.

-Kurwa mać Jiminnie. – Doszedłem z głośnym sapnięciem, od razu przyciągając mniejszego do gorących pocałunków i z powrotem położyłem go na łóżku, nie odrywając się od uzależniających ust.

Jimin lubieżnie i bez skrępowania rozłożył przede mną nogi, przez co mogłem znaleźć się między nimi.

-Gumki tam gdzie były? – Zapytałem, przerywając na chwilę.

-Tak... Pośpiesz się. – Szybko sięgnąłem do szafki nocnej, jak na złość nie mogąc znaleźć ani jednej.

-Kurwa... Gdzie to jest?

-Powinny jeszcze być. – Penis zdążył mi już ponownie stanąć, a ja nadal nie mogłem...

-Mam! Ostatnie dwie...

-Ja otworzę. – Jimin zabrał mi jedną z nich, a drugą na wszelki wypadek zostawiłem na łóżku.

Blond włosy rozerwał zębami opakowanie i podniósł się od razu nasuwając kondoma na mojego członka. Pomasował jeszcze go szybko, po to, by stwardniał jeszcze bardziej i przyciągnął mnie do siebie za szyję, powracając do poprzedniej pozycji.

-Rozpierdolę dzisiaj to łóżko.

-Ruchaj mnie Jungkook, bo zadzwonię po tego fiuta!

-Już rucham skarbku. – Jak powiedziałem, tak też zrobiłem.

Wszedłem od razu całą długością w mniejszego.

-Aaaa! –Krzyknął, mocno drapiąc moje plecy. Uwielbiałem, jak w takich chwilach to robił.

-Wszystko dobrze? Nie skrzywdziłem cię? – Zapytałem, całując męża po twarzy i czekając na przyzwolenie do rozpoczęcia prawdziwej zabawy.

-Nie skrzywdziłeś kochanie, ale już zacznij, bo penis mi odpada. – Pocałowałem go czule w czółko i zacząłem się w nim poruszać.

-Szybciej!

Stosowałem się do każdego polecenia. Wykonywałem mocne i szybkie pchnięcia, momentami przyspieszając do takich prędkości, że Jimin, aż piszczał z rozkoszy.

-Tak! Jungkook! Tam! Ach... Mmyh Kooook jesteś boski....

To był chyba jeden, jak nie najbardziej lubieżny seks, jaki kiedykolwiek uprawialiśmy. Kochałem w nim wszystko, mimo swojej delikatniej urody w łóżku często był bardzo zadziorny, ale dzisiaj już przeszedł samego siebie.

-Kook zaraz dojdę... - Na te słowa przerwałem jakikolwiek czynności i mimo niezadowolonego jęku Jimina, przewróciłem go na brzuch.

-Klęknij mój piękny, twój Jungkooki ma ochotę mocno cię zerżnąć.

-Kocham, ja to robisz... Aaach! Ju... Koook! Tak! – Krzyczał naprawdę głośno, ale na szczęście mieszkaliśmy w posiadłości, więc sąsiedzi raczej nas nie usłyszą. Jimin, co jakiś czas dostawał ode mnie porządnego klapsa w tyłek, na którego reagował samodzielnym nabijaniem się na mojego kutasa.

Posuwałem teraz moją ślicznotkę od tyłu, jeszcze mocniej i jeszcze szybciej, niż przedtem. Jimin, w którymś momencie padł buzią w poduszki i skomlał z przyjemności, jaką nam dawałem. Sam już nie wytrzymywałem, ale starałem się jakoś to przedłużyć, by już na zawsze zapamiętać to bardzo wulgarne zbliżenie.

-Kurwa kondom pęka. – Zaprzestałem swoich ruchów.

Wyszedłem delikatnie z mojego kochanka i przekręciłem go z powrotem na plecy. Sprawnie zmieniłem kondoma, ponownie znajdując się pomiędzy nogami blondyna.

Wszedłem w Jimina ponownie, lecz znów zmieniając pozycję, by jak najlepiej i pod jak największą liczbą kątów móc uderzać w jego prostatę, która jest przeze mnie wręcz maltretowana.

Rozszerzyłem jego nogi najszerzej, jak się dało i właściwie klęcząc zacząłem ponownie pchać.

-Jungko... Ok... Błagam.

-O co skarbie? – Zapytałem przyśpieszając coraz bardziej. Zachowywałem się, jak zwierzę. Pot spływał po mnie stróżkami. Jimin cały czerwony, był równie spocony, co ja, bo włosy przykleiły mu się do czoła, a nierówny oddech za pomocą ust pokazywał, jak dużo wysiłku w to wkłada.

W pewnym momencie, kiedy już miałem przyśpieszyć do maksimum i osiągnąć wspólne spełnienie, zaczął dzwonić jakiś telefon.

-Twój? – Zapytałem, kręcąc teraz kółka biodrami i otwierając tym bramę do raju sobie i Jiminowi.

-Mój Ach! Och ranyy... – Odszukałem wzrokiem smartfona i widząc nazwę kontaktu ,,współpracownik" wpadłem na szatański pomysł.

-Odbierz.

-C..O? Przecież ach! Uprawiamy o matko Jungkook seks!

-Zrób to, niech wie do kogo należysz. – Jimin popatrzył na mnie niepewnie, ale widząc mój zadziorny uśmiech, już wiedział, że to jeden z moich szalonych pomysłów, na które on z chęcią zawsze przystawał.

-H..Halo? – Odebrał, a ja nadal wykonując powolne tym razem ruchy, zacząłem stymulować jego penisa i do tego starałem się zrobić malinkę na szyi blondyna, co już kompletnie go rozpraszało.

-Jimin, dzwonie zapytać, czy skoro dzisiaj nie mogłeś to pójdziemy jeszcze na tą randkę. – Spotkam to zabije...

-Już ci mhh... Mówiłem, że to nie żad... Jungkook! Żadna randka, tylk... Koooook! tylko kawa.

-Jimin coś nie tak? Dlaczego krzyczysz i sapiesz? – Pokazałem Jiminowi, że jak ten fiut usłyszy choćby jeden jego boski jęk to sam będzie doprowadzał się do orgazmów. Wiem, jestem trochę szalony, ale dlatego blondyna mnie kocha.

-Musze kończyć i nie spotkamy się. Mam męża. Tam! – Zabrałem telefon z ręki Jimina, rzucając nim o ścianę, ale żaden z nas się tym nie przejął.

-No to kończymy skarbie. – Powiedziałem, pochylając się nad nim i w tym momencie po prostu porządnie rżnąc, bez opamiętania.

-Aaaaaa! Jungkoooook!!!

-Kurwa mać kochanie!

Doszliśmy w tym samym czasie. Doszczętnie wyczerpany, jednak najszczęśliwszy na świecie, złączyłem w czułym i przepełnionym miłością pocałunku nasze napuchnięte wargi.

-Kocham cię... Tak bardzo cię kocham Jiminnie. – Szeptałem prosto w usta mojego skarbu.

-Ja też cię kocham... Bardzo... Mocno. – Pomiędzy tymi słowami złapał mnie za policzki i po kolei pocałował w czoło, nos i na końcu ucałował ponownie w usta.

-Zasypiam. – Szepnął, kiedy położyłem się obok i mocno wtuliłem niegrzeczną blondynkę w siebie, tak, by już nigdy mi nie uciekła.

-Ja też aniołku.

-Idziesz jutro do pracy? – Spytał na granicy snu.

-Nie kochanie, zostaje z wami. – Mój mąż uśmiechnął się delikatnie i wtulił mocniej w moje ciało.

Leżałem po jego zaśnięciu jeszcze kilka minut, szczerząc się i czule głaskając Jimina po seksownym ciele. Jutro pewnie się nie podniesie, bo nie dość, że kochaliśmy się tak dziko, to w dodatku kilka klapsów na delikatniej pupie zrobiło swoje. Mam tylko nadzieję, że ponownie się na mnie nie obrazi.

Sięgnąłem po kołdrę, która kompletnie została skopana z łóżka. Czułem ten zapach w sypialni. Naszych perfum, potu, seksu i spermy, ale w tym momencie nawet to mi nie przeszkadzało. Przykryłem nasze wtulone w siebie ciała i zasnąłem szczęśliwy, z odpowiednią osobą i w miejscu, w którym powinienem. Wreszcie po miesiącu męki i tęsknoty.

Jimin pov.

Obudziłem się rano bardzo wypoczęty. Wspomnienia z ostatniej nocy od razu zaczęły napływać do mojej głowy. Nawet teraz, jak sobie o tym pomyślę to, aż moje poliki stają się czerwone. Nie wiem, czy kiedykolwiek był między nami, aż taki ogień.

Poznaliśmy się na studiach i tak to się wszystko zaczęło. Z początku naprawdę nie lubiłem Jungkooka. Był arogancki, zbyt pewny siebie i cholernie przystojny. Sam w sumie nie wiem, jak to wyszło, ale zakochaliśmy się w sobie na zabój. Potem pierwszy pocałunek, pierwszy intymny dotyk, seks... Naprawdę wspaniale się to wszystko ułożyło. Kiedy Jungkook oświadczył mi się zaraz po zakończeniu studiów, zgodziłem się bez wahania, bo już wtedy wiedziałem, że to jest właśnie ten mężczyzna i że to z nim chce spędzić resztę życia i mieć dzieci, które swoją drogą mamy wspaniałe. Jungkook jest świetnym ojcem. Bardzo opiekuńczy i pomocny... I kocha nasze dzieci nad życie, zresztą tak samo, jak mnie. Ta cała farsa z separacją, którą ogłosiłem, była spowodowana tylko i wyłącznie tym, że Jungkook myśląc chyba, że skoro pracuje, zajmuje się domem i jeszcze spędzam dużo czasu z dziećmi, jestem tak zmęczony, że muszę tylko spać po jego powrocie z pracy. Jasne i takie dni bywały i nadal takie będą, ale mimo tego, że czasami obydwoje padamy na twarz powinniśmy mieć dla siebie choćby pół godzinki na zupełnej osobności i wtedy też myśleć tylko o sobie oraz swojej przyjemności.

Z takim nastawieniem wstałem. Jestem trochę... Nie, zdecydowanie jestem obolały, ale to jest taki pozytywny ból, warty wszystkiego, co wczoraj wyprawialiśmy i jeszcze ta rozmowa z... Jak go Jungkook nazwał, ,,fiutem"?. Dobrze, że to ja tam rządzę, a on zaraz stamtąd zniknie, bo to tylko stażysta.

Dopiero teraz zobaczyłem, jaki syf jest w całej sypialni. Jungkook nie żartował z tym, że rozwali to łóżko, bo faktycznie coś jest z nim nie tak. No cóż, chyba musimy zainwestować w solidniejsze łoże, dla nas dwojga. Na szczęście oduczyliśmy dzieciaki spania z nami w łóżku, jakiś czas temu. Chociaż gdy Jungkook był zmuszony spać w biurze to sam wołałem nasze szkraby, by się do nich poprzytulać w nocy, skoro mojego ukochanego nie było.

Wziąłem prysznic, zmywając z siebie całą spermę z wczoraj oraz pot, który do najprzyjemniejszych zapachów nie należał.

Wyszedłem zadowolony. Osuszyłem włosy i wróciłem do sypialni. Podniosłem z ziemi białą koszulę mojego męża i włożyłem ją na siebie, zapinając guziki tylko tam, gdzie ewidentnie wystawał mi mój ptaszek. Uwielbiam jego perfumy.

Znalazłem mojego męża w kuchni. Miał na sobie tylko jakieś markowe bokserki, od których wystawała gumka i luźne, ciemnie spodnie dresowe, które były opuszczone na biodrach. Włosy Kooka były wilgotne, nadal w takim samym nieładzie, jaki sam mu zrobiłem, ale właśnie w takiej wersji kochałem go oglądać najbardziej.

Akurat mieszał coś na patelni, dlatego po cichu zakradłem się od tyłu i objąłem go mocno w pasie, składając kilka buziaków na umięśnionych plecach mojego ukochanego męża. Naprawdę przypakował, chyba też będę musiał zacząć coś robić, ale w sumie... Ja już coś robiłem w nocy i to mi zawsze starczało...

Kook wyłączył gaz i odwrócił się do mnie z uśmiechem. Złapał mnie za ręce i zarzucił sobie na szyję, by samemu mnie objąć i przyciągnąć mocno przytulając.

-Dzień dobry skarbie, jak się spało? – Wymruczał do mojego ucha, co chwilę składając gdzieś słodkiego buziaka.

-Najlepiej, bo z tobą. – Odpowiedziałem, odsuwając się i patrząc Kookiemu w oczy, czule go cmoknąłem, na co chłopak zamruczał w geście aprobaty.

-Powinienem pojechać na zakupy, za nim dziadkowie przywiozą maluchy.

-Przyjadą dopiero za cztery godziny, nie jedź jeszcze...Plose?

-Nie umiem się tobie oprzeć. – Uśmiechnąłem się zadowolony z takiej odpowiedzi i ponownie ucałowałem męża.

-A wracając do dzieci, to pamiętasz, gdzie się o nie staraliśmy?

-Hmmm pamiętam, że pierwsze miało być w łóżku, ale musiałeś zostać akurat wtedy w firmie dłużej, a ja nie mogłem się doczekać, dlatego do ciebie pojechałem. – Powiedziałem zadowolony z siebie, jeszcze bardziej przybliżając się do Kooka, bo wciąż było mi mało.

-A pamiętasz jakieś szczegóły? – Zapytał, smyrając mnie po policzku nosem.

-Zrobiliśmy to w twoim biurze...

-Dalej...

-Jungkook dlaczego... - Jungkook przerwał mi, ponownie mnie całując, a ja już wiedziałem, że nie odpuści tej zabawy.

-Pamiętasz, jak cię wtedy kochałem?

-...Na twoim fotelu i... Biurku... Kanapie

-Zgadza się skarbie. Podobało ci się?

-Bardzo. – Odpowiedziałem, przygryzając wargę, kiedy Jungkook zaczął składać subtelne pocałunki na mojej szyi.

-A naszego młodszego szkraba?

-Hmmm w sumie to nie wiemy, bo kochaliśmy się tamtego dnia bez zabezpieczenia, aż trzy razy, a ja nie brałem tabletek, tak jak teraz.

-Przypomnisz mi te trzy razy? – Wiem, że doskonale to pamięta, ale ta gra zaczęła mnie podniecać, dlatego nie zamierzam się wycofać.

-Pierwszy... W łazience, kiedy wyszedłem z kąpieli, w domu moich rodziców. Patrzyliśmy na siebie w lustrze... Ja opierałem się o umywalkę rękami, a ty...

-Co ja, bo chyba mam jakiś zanik pamięci? – Uderzyłem lekko Jungkooka w ramię, na co się tylko zaśmiał, patrząc na mnie wyczekująco.

-No wiesz... Kochałeś mnie od tyłu.

-Lubisz tak, prawda?

-Lubię wszystkie sposoby z tobą.

-Nie wspomniałeś o tym, że za ścianą twoi rodzice pili poranną kawę, oglądając program religijny o tym, że życie w czystości z partnerem przed ślubem, powinno być najlepszym rozwiązaniem na poskromienie żądzy. – Zaczerwieniłem się, chowając twarz w szyi Kooka.

-Głupek. – Powiedziałem. Wiem, że to dla niego zabawne, ale pamiętam też, jak jego rodzice któregoś dnia prawie przyłapali nas na kuchennym stole, w środku nocy. Wtedy raczej do śmiechu nam nie było. Na szczęście rodzice mają drugie wyjście, a drzwi są właśnie w kuchni. To było jeszcze, gdy byliśmy na studiach, a Kook mieszkał z rodzicami, tak samo, jak ja.

-A drugi raz? – Zapytał, zaciskając dłoń na moim biodrze, na co przygryzłem wargę, bo takie gesty działały na mnie, aż za bardzo i Jungkook o tym doskonale wiedział.

-Imieniny ciotki po południu. Również w domu rodziców, bo to siostra mojej mamy. Kazałeś mi udawać przy stole, że się słabo czuje i pod pretekstem tego, że pójdziesz ze mną do ogrodu, zaczerpnąć trochę świeżego powietrza, wyprowadziłeś mnie z domu.

-Kontynuuj kotku, dobrze ci idzie. – No idiota.

-Tak naprawdę, już chwilę później brałeś mnie za ulubionym drzewem mamy w ogrodzie. Mało tego, kiedy dochodziliśmy złamała się gałąź z tego krzaka...

-Dobrze, że szybko uciekliśmy, bo twoja mama by nas zabiła na miejscu, a tak mogliśmy zrzucić na wiatr.

-To nie było normalne.

-To było szalone, ale nie żałuje.

-Ja też nie.

-Kocham.

-Ja też. – Odpowiedziałem i dostałem za to długiego buziaka.

-A trzeci tego dnia mój słodziaku?

-A ostatni raz tego dnia to, jak wróciliśmy właśnie od rodziców, a ty zamiast dojść chociaż do sypialni, to wolałeś dochodzić na stoliku w przedpokoju. – Obydwoje parsknęliśmy śmiechem na to wspomnienie. Na szczęście wazon od mamy Jungkooka spadł na dywan i praktycznie nic mu się nie stało.

-A gdzie chciałbyś sobie zrobić trzecie? – Zapytał, a ja zaskoczony popatrzyłem w czarne oczy Jungkooka.

-A chcesz, bym urodził ci trzeciego szkraba?

-Marze o tym. Przecież damy sobie radę. Stać nas na to i...

-Na tym nowym dywanie. – Przerwałem mu, właściwie myśląc nad tym już od jakiegoś czasu.

-W salonie?

-W salonie.

-To... Może niedługo. –Zagadnął, zjeżdżając swoimi dłońmi na moje pośladki, odkrywając przy tym, że są zupełnie nagie.

-Och Jungkook zróbmy sobie go teraz... Aaa! – Czarnowłosy złapał mnie za uda i podniósł gwałtownie z ziemi, kierując się od razu w stronę salonu.

-Jesteś tego pewien? – Zapytał, zatrzymując się już na naszym nowym, puchatym nabytku.

- Jesteś wspaniałym ojcem, więc tak, jestem pewien.

- Ty też. Kocham cię. – Powiedział, mocno mnie całując.

-Ja też cię kocham, a teraz działaj, bo nie mamy całego dnia. Musimy zdążyć przed dziadkami.

-Nie musisz mi dwa razy powtarzać. – Powiedział, kładąc mnie na dywan i zaczynając rozbierać.

*


Jakiś czas później...

Jungkook pov.

-Aaaaaaaaaaaaaaaa! – Usłyszałem krzyk mojego męża z kuchni. Zerwałem się z miejsca i pobiegłem zobaczyć, co się stało. Moje serce przeżyło podwójny atak, ponieważ Jimin niedługo już będzie rodził naszą trzecią pociechę.

-Jimin! Co się stało? Nic ci nie jest? – Zapytałem, widząc blondyna, stojącego na środku kuchni. Jak na moje oko nic mu nie było.

-Nie ma ogórków, a ja tak bardzo chce je teraz zjeść! – Już się przyzwyczaiłem, dlatego doskonale wiem, jak się zachować. Poza tym po takiej akcji zazwyczaj następuje coś bardzo przyjemnego, dlatego jestem gotowy do podjęcia tego wyzwania.

Podszedłem do Jimina i delikatnie go objąłem, na co chłopak standardowo się we mnie wtulił.

-Spokojnie Jiminnie, już jadę po te ogórki, specjalnie dla ciebie. – Jimin pokiwał główką, a ja pobiegłem szybko do przedpokoju, w pośpiechu zakładając buty.

-Jungkooook! – Znów usłyszałem wołanie blondyna, dlatego w butach i kurtce pobiegłem z powrotem do kuchni.

-Coś jeszcze chcesz skarbie?

-Buzi. – Ooo uroczy. Od rzazu podszedłem do mniejszego i czule pocałowałem.

-Jungkookie idź szybko po te ogórki i jak wrócisz, to przyjdź od razu do sypialni.

-Dla ciebie wszystko. Połóż się skarbie. – Już chciałem biec, bo jeśli Jiminne zaśnie to dzieci zostaną bez opieki, a wiem, że w ciąży różnie bywa, gdy Jimin złapał mnie za rękaw, przygryzając wargę, w sposób, który bardzo lubiłem.

-Jungkookie... Ale twoja kruszynka nie chce spać... Chce byś się mną odpowiednio zajął. – I właśnie o takich przyjemnych następstwach wcześniej myślałem.

-Idź usypiać dzieci. Wrócę, jak najszybciej się da. – Powiedziałem, wybiegając z domu.

Biegałem po sklepie, jak szalony szukając ogórków. Zgarnąłem też po drodze kilka innych rzeczy, które mogą się przydać, a teraz, jak na złość stoję w zasranym korku!

-Kurwa! No jedź, jebany w dupę cwelu! - Moje pokrzykiwania w końcu się na coś zdały, bo mogłem pojechać w swoją stronę i z prędkością, za którą z pewności sąsiedzi mnie znienawidzą przejechałem naszą ulicą, wjeżdżając jak nienormalny na podjazd.

Wpadłem do domu, zostawiając zakupy w przedpokoju. Po drodze ściągnąłem buty i kurtkę, rzucając to gdzie popadnie i wpadłem do sypialni, zamykając drzwi, by nie obudzić dzieci.

-Już jestem i...- Mój penis automatycznie stwardniał.

Jimin leżał nagi na łóżku, ze stojącym członkiem i lubieżnie na mnie patrzył, dotykając się w okolicy krocza.

-Ale mi stanął. – Stwierdziłem, dosłownie zrywając z siebie wszystkie ciuchy.

Szybko podszedłem do łóżka, kładąc się z Jiminem na łyżeczki, ponieważ w tak zaawansowanej ciąży, ta pozycja była, jak najbardziej wskazana.

-Podobała... Ci... Się... Niespodzianka? – Zapytał, pomiędzy namiętnymi pocałunkami, które sobie skradaliśmy.

-Nadal mi się podoba... – Odpowiedziałem, natychmiast wracając do gorących pocałunków.

Macałem Jimina po całym ciele, by jak najbardziej go podniecić. W pewnym momencie chciałem przystąpić do rozciągania, ale blondyn złapał moją rękę.

-Już to zrobiłem, czekając na ciebie. Wsadź mi i bierz, co twoje Jungkookie...

-Nie musisz mi dwa razy powtarzać. – Nawilżyłem nieco członka i ostrożnie wsunąłem się w Jimina, który od razu zareagował jękiem przyjemności.

Poruszałem się rytmicznie, sprawiając sobie i mojemu kochankowi wiele przyjemności. Co chwilę skradałem też mokry pocałunek i klepałem delikatnie bok Jimina. Wiem, że uwielbiał taką zabawę, ale teraz nie mogłem sobie pozwolić na wszystko, na co mieliśmy ochotę, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało.

-Dobrze ci kochanie? – Zapytałem, przyśpieszając i łapiąc za członka mniejszego, dodatkowo go stymulując.

-Jungkook! Ach!... Kocham cię.

-Ja ciebie też kocham i już zawsze będę. – Powiedziałem dochodząc i jeszcze delikatnie się poruszając, by przedłużyć nasz orgazm.

*


Kilka dni później...

-Jungkoook!

-Tak skarbie? – Zapytałem, wychylając się z kuchni, w której robiłem kanapki, wraz z naszymi szkrabami.

-Rodzę.


***************************

Rozmowa zawsze jest jednym z najważniejszych elementów każdej relacji. Proszę, zamiast zagłębiać się w niepotrzebnych nieporozumieniach, z których wynikają komplikację i problemy - Usiądźcie i szczerze porozmawiajcie, bo to klucz do sukcesu w każdym możliwym aspekcie waszego życia.

Komunikacja międzyludzka - Moje słowa klucze w tym one shocie.

***************************

Ach długo się zastanawiałam, czy to powinno ujrzeć światło dzienne, ale myślę, że się wam podobało i mogliście się przy tym świetnie bawić, a zarazem pobudzić samych siebie do jakiejś głębszej refleksji.

Miłego♥


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top