BONUS ~ Maryna&Rider

W tym i następnym rozdziale będzie tak jakby przybliżenie relacji między dwoma postaciami, co może pozwolić na lepsze zrozumienie tekstu. Ten rozdział pisze mój wspólnik Nightwolf5002, a ja następny.
---------------------------

Zapowiadał się kolejny nudny dzień w podstawówce. "Ahhhh gdyby tak w szkole byli jacyś ładni bruneci" ~ rozmarzyła się jak zwykle Maryna, będąc już w połowie drogi do szkoły. Cóż, to dopiero początek roku i zapewne będzie jej się dłużył w nieskończoność zwłaszcza, że chodziła dopiero do czwartej klasy. Zmieniła buty w szatni i podeszła pod klasę, aby jak zawsze z gracją i solidnym rozmachem rzucić plecakiem. Cóż rzec? Nuuuuda. Wlokąc nogami po podłodze i śledząc rozwieszone na ścianach dyplomy zdobyte przez przedszkolaków, szła długim korytarzem... Pod szkołę podjechał rozklekotany, warczący autobus. Dziewczyna z zaciekawieniem rozglądała się w poszukiwaniu starych, a szczególnie nowych twarzy.

- Hej Maryna, co tam u ciebie? - odezwał się jakiś znajomy głos.
- O cześć... - odrzekła niewyraźnie, gdyż jej wzrok przykuł inny, nieznany jej osobnik o niebieskich oczach i ciemnobrązowych włosach.
- Coś ty taka niewyraźna, hmmm? - naciskał znajomek, lecz Maryna zdawała się nie słyszeć. Owy jegomość bez reszty pochłonął jej uwagę. "Ohhh jaki on jest przystojny" ~ pomyślała.

- Cicho Leszek, nie mogę się skupić! - odrzekła nadal wpatrując się bruneta.
- Taaaaa? A na kogo ty tam tak ciągle patrzysz, co? Chyba nie na tego kolesia wymachującego tą ciupagą? - rzucił poirytowany Leszek tym, że dziewczyna nie wykazywała chęci do rozmowy z nim.

- Że... Co? Gdzie? Jaka... - jąkała się Maryna, zauważając dziwny przedmiot dzierżony przez obiekt jej westchnień. Rzeczywiście. Chłopak trzymał w dłoni przedmiot do złudzenia przypominający ciupagę, lecz to była tylko imitacja, w dodatku wystrugana z drewna.Nagle jej oczom ukazał się niecodzienny widok: Jej przystojny brunet wskakując na ławkę ( i nadal wymachując a'la ciupagą) krzyknął męskim, według niej, głosem "za Naaarniiię!!" I wtedy wiedziała już że nie odpuści. Po prostu musi go choć bliżej poznać. Po skończonych lekcjach Maryna prędko przecisnęła się między spożywającymi niezjedzone wcześniej kanapki szóstoklasistami, aby nieco nietaktownie i całkiem "przypadkowo" potrącić jednego z nich. Wykorzystując chwilę bliskości spojrzała na niego z dołu (tak, przewyższał ją niemal o długość trzech głów). - Hej! Jestem Maryna. Jak masz na imię? Jesteś tu nowy? Czym się interesujesz? Masz jakieś zwierzątko w domu? Lubisz morele, bo ja tak? - zasypała chłopaka nawałem pytań, nieco nieodpowiednimi do sytuacji, jak i na tak wczesny początek znajomości.

- Yyyy możesz powtórzyć pytania? Aaaa tak... Mówią mi Rider. Reszta pozostanie tajemnicą. - odpowiedział tajemniczym tonem Rider i zalotnie falując brwiami jednym skokiem znalazł się w autobusie, który pod wpływem nagłego wstrząsu zakołysał się na boki.Na pożegnanie pomachał jej tylko ręką, co Marynie, nie wiedząc dlaczego, wydało się niesamowicie romantyczne. Nie przejmowała się, że chłopak nie zbyt wyrażał chęci do przyjaznej pogawędki. Codziennie rozpoczynała kolejną turę zalotów, bo przecież wszyscy wiedzą, że jak Maryna coś sobie ubzdura, to nic ani nikt jej nie stanie na drodze, nawet niechęć jej lubego. Można powiedzieć, że na tym zakończyła się historia, w której Maryna Świerzbowska poznała Ridera, nie licząc późniejszych wzlotów i upadków, które znacząco przyczyniły się do przybliżenia się ich znajomości...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top