☬9☬

Kilka dni później Maryna wracała powolnym krokiem do domu z zakupami, gdy poczuła, że ktoś ją obserwuje. Rozejrzała się na wszystkie strony, ale tam nikogo nie było. Niepewnym, trochę szybszym krokiem poszła dalej. Miała nadzieję, że Bartlomiej Brokolović i Beata Herbacianka już się więcej nie pojawią. Przynajmniej dzięki tej akcji Rider chyba trochę bardziej ją polubił. Gdyby tylko zerwał z Malwiną życie byłoby cudowniejsze...

***w międzyczasie***

Edgara myszkowała w lodówce Solesława. Na szczęście tego pacana nie było w domu, więc mogła sobie wziąć, co tylko chciała. Niestety Grzesiuk już od dwóch dni nie robił zakupów, więc jedzenie nie było zbyt świeże. Ale lepsze to niż nic. Służąca wzięła jakieś ładnie pachnące pudełko. Czyżby lody? Był ciepły, lipcowy dzień, więc coś dla ochłody się przyda! Zamknęła drzwi od lodówki i usiadła na kanapie w salonie. Drzwi od dworu były otwarte na oścież, bo w końcu kto by się włamał do tej rudery? Edgara włączyła telewizję. Właśnie miał lecieć jej ulubiony program "Take me out. Umów się ze mną". Kiedyś nawet wystąpił tam Solesław, ale żadna go nie chciała. Edgara tak wciągnęła się w program, że nie usłyszała, jak ktoś wchodzi do domu posuwistym krokiem. I właśnie przez tą nieuwagę dziewczyna nie zdążyła zareagować, gdy ktoś podstawił jej pod nos coś tak śmierdzącego, że od razu zemdlała.

***godzinę później***

Solesław wrócił do domu. Było pusto w kuchni, chyba Leszek znowu poszedł na jakąś randkę. Grzesiuk czekał na chwilę, aż on się w końcu wyprowadzi! Chłopak poszedł sprawdzić jeszcze swoje morele, chcąc wiedzieć, czy jakieś gówno ich nie podjada. Po uważnym przeglądzie mógł stwierdzić, że dzięki bogom nic się jego wspaniałym owockom nie stało. Grzesiuk udał się do salonu, by walnąć się na kanapę i zasnąć. Na sofie znajdowała się jakaś czerwona plama.
- Edgara, mówiłem Ci, byś uważała z ketchupem! - zawołał, choć jego służącej chyba nie było teraz w domu.
Mówi się trudno - złoi ją później. Solesław powąchał jednak dla pewności plamę, bo w końcu mogło to być coś innego niż ketchup. Pachniało jak... No właśnie jak co? Ni to woda, ni to ketchup. Krew? E tam, Edgara chyba się nie tnie. Żeby sie dowiedzieć, trzeba po prostu poczekać na dziewczynę. Solesław włączył telewizor i zasnął.

***w międzyczasie***

Rider i Malwina wracali z kina. Byli śledzeni przez Rózannę, nie będąc tego świadomymi. Ciekawe, czemu Maryna chce, żeby podążała za Malinowouszą. "Wiadomo - jest zazdrosna o Ridera i to bardzo, ale po co śledzić Malwinę zatem?" - zastanawiała się często. Cóż, klient nasz pan, jak to mówią. Dziewczyna obserwowała parę z bezpiecznej odległości. Nagle poczuła, że wibruje jej telefon. Ostatnim razem nauczyła się, żeby wyciszać dźwięk. Dzwoniła Świerzbowska. Rózanna oddaliła się trochę i odebrała.
- Co robisz? - zapytała Maryna.
- No śledzę Malwinę jak mi kazałaś - odparła Rózanna.
- Właśnie ja w tej sprawie, heh... Nie śledź już jej. Muszę sama to załatwić z Riderem, więc po co Cię fatygować?
- Dobra, dobra, tylko pamiętaj o kasie.
Po tych słowach Maryna się rozłączyła. Rózanna jednak na razie nie miała zamiaru odpuszczać. W końcu jeśli odkryje jakiś super sekret Malinowouszej, to Świerzbowska może zapłaci więcej szmalu, by tylko go poznać? Trzeba zobaczyć.
Rider poszedł dalej, podczas gdy Malwina stała przy kwiaciarni, najwyraźniej na kogoś czekając. Rózanna podeszła bliżej.
W pewnej chwili nadszedł Leszek.
- Dzięki, że zgodziłaś się na spotkanie, o wielka-
- Przejdź już do rzeczy. Nie mam całego dnia! - oburzyła się z jakiegoś powodu Malwina.
- Eh... No więc przyszedłem tutaj dać Ci to - odrzekł chłopak, wyjmując z kieszeni jakieś pudełko. Otworzył je i w środku znajdował się bardzo ładny naszyjnik.
- I co z nim? - zapytała Malwina, wpatrując się w błyskotkę.
- Chciałbym Ci go ofiarować, królowo mojego serca. Od kiedy Cię ujrzałem po prostu się zakochałem! Malwino, oj Malwino...
- Czekaj, co? Ale ja mam już chłopaka i Cię nawet nie znam.
- To mnie poznasz! Co tam Rider, brzydki on i głupek!
- Wiesz co... Może ja już pójdę? Na pewno znajdziesz sobie jakąś inną...
Po tych słowach Malwina zaczęła się powoli wycofywać. Gdy Leszek znów do niej podszedł, to Malinowousza szybko się odwróciła i pobiegła w siną dal. Leszek stał jak słup soli, patrząc na oddalającą się Malwinę. Najwyraźniej był wkurzony. Rózanna uważała, że już nie ma nic do oglądania, więc odeszła.

***piętnaście minut później***

Maryna siedziała przed swoim domem na hamaku. Jeny, ale by zjadła morele... Najlepsze owoce na świecie! Ten Grzesiuk miał podobno całą plantację za domem. ,,Może by go proposić o trochę? Mmm..." ~ rozmarzyła się Świerzbowska.
Jednak nie było jej dane dalej pływać w marzeniach, bo jakiś świszczący oddech skutecznie przerwał jej nicnierobienie. Dziewczyna spojrzała w górę i zobaczyla tam jakiegoś siedemnastolatka z lornetką.
- Eeek! To nie tak jak myślisz! - zawołał nieznajomy, chowając swój przyrząd. - Po prostu-
- Wynoś się, podglądaczu! - zawołała i rzuciła w niego poduszką, na której właśnie miała głowę. Chłopak oberwał i szybko uciekł. Ale nie odpuści, oj nie!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top