☬7☬

Rider siedział w jakimś zimnym, ciemnym pomieszczeniu. Miał to szczęście, że zdjęli mu worek z głowy, ale za to przysznurowali ręce i nogi do krzesła, które było bardzo niewygodne! Na dodatek nie widział jeszcze swoich porywaczy (tak, było ich co najmniej dwóch; to już było dla Ridera wiadome). Chłopakowi burczało w brzuchu już od kilku minut i bardzo chciało mu się pić. Co, oni go porwali tylko po to, by umarł?
Akurat, gdy właściciel simsona miał wołać o pomoc, do piwnicy ktoś wszedł i zapalił światło. Była to jakaś krępa dziewczyna o krótkich włosach, związanych w małą kitkę. Miała na sobie same czarne ubrania. Niosła tacę z kilkoma ciastkami i butelką wody. ,,Na pewno się najem pięcioma ciastkami, idiotko!" ~ wkurzył się w myślach Rider.
Dziewczyna postawiła tacę przed nim i rzekła słodkim głosikiem:
- Teraz Cię rozwiążę, byś mógł zjeść. Tylko pliska, nie wykonuj gwałtownych ruchów, bo będę musiała Cię zestrzelić.
Właściciel simsona tylko pokiwał powoli głową na znak, że rozumie i dał sobie uwolnić ręce i nogi. Nie chciał skończyć z kulą we łbie, więc stosował się do poleceń dziewczyny.
Zjadł ciastka i wypił całą butelkę wody kilkoma dużymi haustami.
W międzyczasie do piwnicy weszła kolejna osoba - jakiś gościu o miodowych włosach. Był ubrany podobnie do tej drugiej, tyle, że miał jeszcze latarkę przypiętą do pasa. Po co? Rider nie wiedział.
- Najadłeś się już? No, to teraz przesłuchanko - powiedział chłopak, zacierając z uciechy ręce.

***

Malwina siedziała w domu Solesława Grzesiuka. Miała pilnować jego dobytku przed złodziejami, bo ten leń nawet nie miał zamka w drzwiach. Właściciel tej rudery, jego służąca i Maryna wyruszyli na ratunek Riderowi, podczas gdy Malinowousza miała siedzieć w mieszkaniu i nic nie robić! Z jednej strony to dobrze, bo nie jest narażona na niebezpieczeństwo, a z drugiej to ona powinna uratować Ridera! W końcu to jej chłopak. Dobrze, że przynajmniej ten Leszek poszedł godzinę temu na randkę, bo pewnie nie dawałby jej spokoju! Malwinę dziwiło tylko to, że wziął pudełko od lodów, w dodatku strasznie śmierdzące. Ale to nie jej sprawa.
Znudzona dziewczyna włączyła telewizję. Leciał ,,Taniec z gwiazdami"
- A teraz wystąpi para numer cztery: Zofyia Darka i Sajmon Foina! - zapowiedział przejmująco prowadzący.

Malwina, nie mając ochoty oglądać powtórki programu, przełączyła na inny kanał. Nadawali tam o tragicznej śmierci znanej piosenkarki Paoli Arnofel, którą znalezioną martwą w jednym z hotelowych pokoi. Miała wyprute flaki i ktoś... wyciął jej serce?! ,,Jeny, co to się dzieje na tym świecie..." ~ współczuła Paoli Malwina. Kiedyś słuchała jej piosenki w radiu. Nie była taka zła, a sama piosenkarka miała nawet małe grono fanów.
Dziewczyna przyjęła w końcu do wiadomości, że nie ma nic do robienia prócz czekania na powrót ekipy ratowniczej, więc położyła się na kanapie i nieświadomie zasnęła.

***

Edgara, Solesław i Maryna czaili się w krzakach koło posesji Dejwida Samczyka. Grzesiuk miał ze sobą swoją kochaną Biedroneczkę, a Maryna lornetkę. Wszystko mieli już ustalone. Edgara i Maryna wyszły z krzaków i po cichaczu podeszły do tylnych drzwi. Edgara potrząsnęła klamką. Drzwi były, o dziwo, otwarte. Dziewczyny weszły do środka. Edgara poszła na pierwsze piętro szukać Ridera, podczas gdy Marynie został parter i piwnica. Po kilkunastu minutach poszukiwań Edgara wróciła do Świerzbowskiej, która miała właśnie zamiar schodzić do piwnicy. Tylko to miejsce nie było jeszcze sprawdzone. Służąca Solesława na wszelki wypadek poszła po swojego szefa, a Maryna nasłuchiwała. Podeszła bliżej drzwi na dół. Dało się słyszeć jakąś rozmowę. Czyli Rózanna nie kłamała! Świerzbowska wsłuchiwała się w dialog.
- Jestem Bartlomiej Brokolović, a to Beata Herbacianka. Pewnie wiesz, po co Cię porwaliśmy, hultaju, prawda?
- N-nie wiem... - odparł cicho ktoś inny. Maryna rozpoznała ten głos. To Rider!!
- Jak to nie wiesz? - odezwała się teraz jakaś dziewczyna. Najprawdopodobniej była to Herbacianka. - Ukradłeś nam, rosyjsiej mafii, benzynę i wlałeś ją do jakiegoś słabego motoru! A teraz jeszcze udajesz, że nic nie wiesz! Chamstwo!
- Mój simson nie jest słaby! - zawołał właściciel owego pojazdu. - To najwspanialszy, najlepszy, najcudowniejszy...
- Stul pysk, bo Ci strzelę! - zawołał podirytowany Brokolović. Wszyscy naraz umilkli. - No, więc teraz pytamy - oddasz nam pieniądze za tą benzynę?
- A ile jestem wam winien? - odparł Rider.
- Z odsetkami to już jakieś trzysta złoty, licząc na wasze - odrzekł Bartlomiej z okrutnym śmiechem.
- Ile?!! To było tylko trochę benzyny, a nie dwieście litrów! - oburzył się oskarżony.
- Ale ukradłeś ją jakoś w kwietniu, a mamy połowę lipca, gagatku - odparła Beata, chichrając się jak współczesna nastolatka, mimo, że nastolatką na pewno nie była.
Maryna nie zauważyła nawet, że Solesław i Edgara już są przy niej i rówież słuchają rozmowy.
- O nie, tylko nie ten dziwak Bartlomiej - szepnął Solesław z widocznym niesmakiem.
- Znasz go? - odpowiedziały również szeptem Świerzbowska i Edgara.
- Tak, zakute łby, bo to jeden z najlepszych agentów rosyjskiej mafii. Bronią posługuje się jak nikt inny. Zdobył takiego skilla dzięki grze w Counter-Strike'a. Mam pomysł - Edgara tam wejdzie i rzuci granata dymnego, którego jej dałem na wszelki wypadek przed wyjściem z domu, Maryna wyprowadzi Ridera z budynku, a ja zestrzelę Herbaciankę i Bartlomieja. Tylko musimy działać szybko. Zgoda? ,,Oby się zgodziły, bo naprawdę chcę tego dziwaka zestrzelić. Nieźle mi zalazł za skórę, gdy służyłem matuszce Rosyi".
- Zgoda - odparła Maryna, a zaraz po niej Edgara.
- Więc na raz...dwa...trzy! - zawołał Grzesiuk i otworzył drzwi do piwnicy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top