☬12☬
- Na kolację mamy dzisiaj kisiel z Leszka! - zawołał głupawo Solesław, strzelając z pistoletu, jednak nie trafił.
- Wow, chyba w końcu się skapnąłeś, co? Długo Ci to zajęło - odparł nowo przybyły, uśmiechając się lekko. ,,On serio jest jakiś powalony" ~ pomyślała Maryna. Teraz wystarczyło tylko go złapać i zgłosić na policję. Na pewno dadzą mu dożywocie!
- Nie daruję Ci tego, co zrobiłeś Edgarze! Za te inne dziewczyny w sumie też Ci nie wybaczę, ale zabijając Edgarę przegiąłeś pałę! - krzyknął Grzesiuk, odrzucając broń, którą nie mógł trafić dawnego przyjaciela i skacząc na Leszka. Ten nie zdołał się uchylić i został przygnieciony do ziemi. Rózanna wkroczyła też do akcji i nie pozwoliła zrobić zabójcy krzywdy. W końcu jakby Solesław go zabił, to trafiłby do więzienia. Maryna w międzyczasie zadzwoniła na policję. Czy to serio miało być tak proste?
- Tak, to ja zabiłem Edgarę! I Paolę Arnofel! I szereg innych głupich dziewcząt - powiedział Leszek przygwożdżony do ziemi.
- Oszalałeś - skwitowała krótko Świerzbowska. I pomyśleć, że w podstawówce go jeszcze jako tako lubiła i spędzała z nim dużo czasu...
- N-Nie! Wcale nie! To one mnie nudziły po pewnym czasie! A kiedy się bardzo wkurzyłem na moją pierwszą ofiarę... Cóż, wyszło jak wyszło. A to z Edgarą nie miało się wydarzyć. Tylko ona wepchnęła ten swój wścibski nos tam, gdzie nie było trzeba. Wstrętne było z niej babsko - ciągnął schwytany chłopak. Chyba już się uspokoił, ale Solesław dalej go trzymał.
- I co? Malwina miała być twoją kolejną ofiarą? - wtrąciła się Rózanna.
,, Że co? Malinowousza też jest w to wplątana?" ~ przemknęło Marynie przez myśl.
- Właśnie nie do końca. Ją kocham szczerze, podczas gdy poprzednie były tylko do zabawy i dla szpanu.
- Cóż, chyba już z nią nie będziesz, bo wlecisz do pierdla - odparł Grzesiuk nieoczekiwanie, dając się pochłonąć marzeniom na chwilę. Już widział, jak w przyszłości będzie odwiedzał swojego dawmego kompana w więzieniu, tylko po to, by się z niego ponabijać za wszystkie czasy. Będzie to jedyne pocieszenie po stracie jakże użytecznej (czasami) służącej.
Leszek wykorzystał chwilową dekocentrację Solesława i uwolnił się. Wstał szybko i pobiegł do drzwi, lecz coś go chwyciło za poły ubrania. Chłopak spojrzał w twarz osobie, która go złapała. To był policjant i miał bardzo srogą minę!
Wyłączenie syren widocznie było dobrym pomysłem ze strony fukcjonariuszy.
- Ups - powiedział tylko Leszek i dał się zatargać do radiowozu. Reszta znajdująca się w domu Grzesiuka również pojechała na komisariat w celu złożenia zeznań.
***kilka dni później***
Maryna leżała w cieniu brzozy znajdującej się na jej podwórku. Wspominała poraz entny akcję w domu Solesława. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co robił Leszek przez ten cały czas. Jak dobrze, że jeszcze siedzi na komisariacie i oczekuje na proces... Z początku policjanci z sceptyzmem podchodzili do tej całej sprawy, ale jak zobaczyli dowody, to w mig stali się poważni i przejęci.
Jak Świerzbowska tak sobie leżała, to po jakimś czasie zauważyła jakiś samochód zaparkowany przed bramą wjazdową. ,,Oby to nie była babcia, oby to nie była babcia, oby to nie była babcia" ~ powtarzała niczym mantrę w myślach dziewczyna. Miała złe wspomnienia z rodzicielką swojego taty. Jednak to nie była (na szczęście) ona. To była jej kuzynka z Kanady - Patryna Fistaszek! Dawno się nie widziały. Czyżby przyjechała w odwiedziny? Bo jeśli tak, to mogą się nie pomieścić w ciasnawym domku, bo tegoż samego dnia przyjechała starsza siostra Maryny - Alina! Na codzień mieszka za granicą, ale postanowiła przyjechać na tydzień, no w końcu są wakacje. Maryna nie lubiła swojej siostry, więc starała się przebywać w domu jak najkrócej.
Świerzbowska wstała i podeszła do nadchodzącej z walizką Patryny.
- Heeej! - zawołały do siebie jednocześnie, co było dosyć zabawne.
- Na ile przyjechałaś? - zapytała bez zbędnych ceregieli Maryna.
- Na jakis miesiąc - usłyszała krótką odpowiedź.
- A gdzie twoi rodzice? Sama przyjechałaś?
- Tak! - odparła Fistaszek dosyć gniewnym tonem, co powinno zakończyc dyskusję. Jednak Świerzbowska miała tyle do opowiedzenia... W końcu nie widziały się z jakieś dwa lata, a sporadyczne pisanie na Messengerze nie wystarcza.
Prowadząc dyskusję Patryna i Maryna ruszyły do mieszkania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top