XII
Jestem w Hogwarcie już drugi miesiąc semestru letniego i mi się nudzi. Co prawda już jutro będzie drugie zadanie, ale jakoś nie za bardzo mnie interesuje. Wiem, że zawodnicy są pod okiem Dumbledora i nic im się nie stanie.
- M! [cyt. Em] McGonagall cię woła - powiedziała Eli wbiegając do biblioteki, w której akurat siedziałam
- Mnie? Po co? - zapytałam ponieważ raczej za mną nie przepada
- Skąd ja mam to wiedzieć? W każdym razie chodź.
Dziewczyna poprowadziła mnie pod gabinet McGonagall, w którym stała Hermiona, Cho i jakaś blondwłosa dziewczynka. Weszłam do środka i stanęłam obok brunetki.
- Dobry wieczór, pani profesor - powiedziałam - Eliza powiedziała, że mnie pani wzywała
- Dobry wieczór, Potter. Wzywałam was - teraz zwróciła się do nas wszystkich - ponieważ zostaniecie "zakładnikami" drugiego zadania turnieju. Każde z was jest w jakimś stopniu ważne dla zawodników. Panna Delacour jest siostrą panny Fleur. Panna Chang jest dziewczyną pana Digorry'ego, panna Granger jest prawdopodobnie najważniejszą osobą dla pana Kruma tutaj, no i panna Potter jako siostra pana Pottera. Wasza "praca" będzie polegała na czekaniu pod wodą. Zostanie rzucone na was zaklęcie przez, które będziecie jakby spetryfikowani, tylko pod wodą. Kiedy jeden z zawodników odetnie linę, którą będziecie przywiązani do dna, oraz wyciągnie was na powierzchnie powrócicie do normalnego stanu. Czy są jakieś pytania?
-Ja mam pytanie - powiedziała Chang - ile czasu mają na wyciągnięcie nas?
- Mają godzinę, ale wy będziecie pod wodą około siedemnastu ponieważ spetryfikujemy was dzisiaj a zadanie odbywa się jutro o jedenastej.
- To co jeśli w trakcie tej godziny nie uda im się nas wyciągnąć? - zapytałam
- To wiedzą tylko dyrektorzy. Tak, więc teraz będziecie po kolei podchodzić do profesora Flitwicka.
Tak... zostałam "zakładniczką" swojego brata. Jak już mnie wyciągnął zauważyłam, też małą Gabriele Delacoure. Okazało się, że ten idiota postanowił ją też wyciągnąć i przegrać zadanie. Eliza mówiła, że ostro przekroczył czas, ale i tak dali mu drugie miejsce.
Od pamiętnego "bohaterstwa" Harry'ego już trochę minęło. Dokładniej to trzy miesiące. To oznacza czerwiec, czyli egzaminy... Wiem, że mi dobrze pójdzie, ale i tak siedzę razem z Eli cały czas i się uczę. Najczęściej przesiadujemy pod największym drzewem na błoniach, oczywiście nie licząc wierzby bijącej. Rozkładamy sobie koc i wszystkie książki a potem kujemy przez następne dwie godziny. Oczywiście nie jest to takie łatwe, bo cały czas ktoś przyłazi i nam przeszkadza. Ostatnio przyszedł Harry i jego przyjaciele. Hermiona i Ivet się uczyły, ale mój braciszek i rudy cały czas gadali. Wczoraj odwiedzili nas ślizgoni. Mam na myśli Notta, Malfoya i Zabiniego. Ci to już w ogóle są nie normalni.
Najtrudniejszy dla mnie egzamin był z numerologii i eliksirów. Każdy wie dlaczego z numerologii. Natomiast eliksiry... Kompletnie nie mogłam się skupić. Harry jak ten baran siedział sobie na tyłach klasy, i coś czytał przy okazji co jakiś czas walił nogą w krzesło a Malfoy... To jest po prostu Malfoy. Nie tylko ja nie mogłam się przez niego skupić. Parkinson też cały czas na niego patrzyła. Tak, wiem, że to głupio brzmi.
Nie uchronnie zbliżało się trzecie zadanie i tym razem byłam już przerażona. Hagrid zdradził mi, że w środku labiryntu, będą sklątki, akromantula, sphinx i wiele innych jego nie bezpiecznych stworzeń.
- Harry! - krzyknęłam biegnąc do brata, który rozmawiał z swoimi przyjaciółmi - spróbuj nie zginąć w labiryncie
- Postaram się - odpowiedział odwzajemniając uścisk
- Tylko proszę cię nie udawaj tym razem bohatera i wyjdź stamtąd jak najszybciej. Hagrid mi powiedział co jest w środku
- Po pierwsze nie udaję bohatera... no dobra może trochę. Po drugie wiem, że w środku są jakieś dziwne stworzenia a po trzecie postaram się jak najszybciej wyj...
- Potter! Idziesz?! Williams poszła z Zabinim zająć miejsca - krzyczał jakiś znajomy głos za namiotem dla zawodników
- Czego tu chcesz Malfoy?! - wrzasnął Harry
- Przyszedłem po twoją siostrę, idioto! - odkrzyknął
- Serio musicie się tak na siebie wydzierać?
- On cię zdradził! - powiedział Harry dość głośno by Malfoy go usłyszał
- To nie by...
- Skończcie! - wściekłam się już i musiałam wrzasnąć - jeszcze raz powodzenia Harry - dodałam trochę spokojniej i poszłam do Dracona
Usiadłam ze swoimi przyjaciółmi na trybunach i czekałam na rozpoczęcie turnieju. Czas oczekiwania nie był długi, ponieważ już po dwóch minutach przyszli sędziowie i reprezentanci.
- Panie i panowie, za chwilę rozpocznie się trzecie zadanie Turnieju Trójmagicznego! Pozwólcie mi przypomnieć, jak wygląda aktualna punktacja. Pan Cedrik Diggory i pan Harry Potter, obaj ze Szkoły Hogwart, prowadzą łeb w łeb, mając równo po osiemdziesiąt pięć punktów! - okrzyki i oklaski były tak głośne, że z zakazanego lasu wyleciały ptaki. - Drugie miejsce, z osiemdziesięcioma punktami, zajmuje pan Wiktor Krum, reprezentant Instytutu Durmstrang! - kolejna fala oklasków przebiegła przez stadion - I wreszcie na trzecim miejscu jest panna Fleur Delacour z Akademii Beauxbatons!
Siedzieliśmy przez następne dwie godziny czekając aż ktoś wyjdzie z labiryntu. Jednak nikt poza Fleur - która strzeliła iskry - nie wychodził. Nudziło mi się okropnie a melodia grana po raz setny irytowała mnie co raz bardziej. Połowa ślizgonów wróciła już do zamku, a druga połowa siedziała na trybunach rozmawiając albo grając w łapki.
- Maja, chodźmy już do zamku - powiedziała Eliza
- Nie mogę, chcę zostać i poczekać aż Harry wreszcie wyjdzie.
- Nie doczekasz się, Potter - wtrącił się Zabini - twój brat już pewnie nie żyje
- Pytał cię ktoś o zdanie idioto?! - krzyknęłam a większość uczniów obróciła się w naszą stronę.
- Chodź Eli, idziemy. Smoku, idziesz z nami? - zapytał
- Wiesz ja chyba zostanę - powiedziała dziewczyna co mnie zdziwiło
- Ja też, ta wariatka oszaleje tu sama - dodał Draco
- Dobra to ja idę, nara fani Pottera
- Zabije go kiedyś! Eli co ty w nim widzisz?
- Właściwie to sama się czasem nad tym zastanawiam
Siedziałyśmy tak sobie i rozmawiałyśmy na różne tematy. Draconowi się nudziło, więc postanowił iść do Notta, który grał w szachy z jakimś krukonem. Nic się specjalnie nie działo, dopóki z nie wyciągnęli z labiryntu opętanego Kruma. Okazało się, że ktoś rzucił na niego jakieś zaklęcie. Dziesięć minut później na trawniku pojawił się Harry trzymający martwe ciało Cedrika.
- Harry! - ryknęłam i zbiegłam z trybun - Harry! Nic ci nie jest? Co tam się stało? Wstawaj!
- Maja... nie... teraz
- Panno Potter, proszę wrócić do zamku - powiedział do mnie dyrektor - Wszyscy mają wrócić do swoich pokojów wspólnych w tej chwili! - krzyknął tym razem do wszystkich
Na trybunach uczniowie wyrazili swoją złość, że muszą opuścić widok zmarłego Cedrika i wrócić do zamku. Mnie, Hermionę, Rona i Ivet oburzył jednak fakt, że nie możemy zostać przy Harrym kiedy ewidentnie ma załamkę nerwową i psychiczną.
- Dyrektorze, proszę, ja chcę zostać z Harrym - błagałam już lekko załzawiona
- Niestety nie możesz - odpowiedział
- Dyrektorze błagam - poczułam, że ktoś łapie mnie za ramiona i ciągnie w swoją stronę. Zaczęłam się wyrywać - Błagam
- Panno Potter, nie
- Niech zostanie, dyrektorze - powiedział Harry bardzo cicho
- Nie może
Zaczęłam się mocniej szarpać, bo nawet Harry chciał, żebym została. Błagałam dyrektora jeszcze długą chwilę dopóki on nie zrobił czegoś okropnego, nawet jak na niego. Poczułam się w tym momencie jak jakiś toksyczny śmieć.
- Malfoy, Williams, zabierzcie ją stąd. Robi tylko zamieszanie i nie pokoi Harry'ego. Weźcie ją do dormitorium i nie pozwólcie wyjść dopóki się nie uspokoi.
Te słowa tak mnie wkurzyły, że poczułam się jakby sparaliżowana. Dla każdej innej osoby te słowa nic by nie znaczyły, a dla mnie było to już za wiele. Momentalnie się rozpłakałam i chciałam uciec jak najdalej. Jednak pozwoliłam się prowadzić swoim przyjaciołom, bo im ufam.
Doszliśmy do mojego i Elizy dormitorium i od razu rzuciłam się na poduszkę z płaczem. Leżałam i płakałam po prostu nie mogłam przestać. Nigdy specjalnie nie lubiłam starego śmierdzącego dropsa, ale dzisiaj to już go znienawidziłam. Przez głowę przeszła mi też myśl o zmianie szkoły jednak od razu ją wyrzuciłam.
- Ej M, wszystko okej? - zapytała mnie przyjaciółka ewidentnie zmartwiona
- Kurwa nic nie jest okej! - krzyknęłam przez łzy
- Już nie wkurzaj się tak i wyrzuć z siebie wszystko co ci leży na sercu - powiedział Draco
- Wkurwia mnie przede wszystkim jebany dyrektor. To jak powiedział wam, żebyście mnie zabrali, bo tylko robię zamieszanie strasznie mnie wkurzyło. Wkurzyło tak, że aż sparaliżowało. Nie wiedziałam, że potrafi on powiedzieć coś aż tak podłego. Poczułam się jak... jak jakiś nie potrzebny toksyczny śmieć. - powiedziałam i rozpłakałam się już na dobre
- Nie mów tak! Nie wolno ci! - wrzasnęła Eliza i przytuliła mnie mocno - Nikt nigdy by tak o tobie nie powiedział. Swoją drogą masz chyba trochę za niską samo ocenę. Według mnie jesteś wspaniała
- Dokładnie tak, lubimy cię taką jaka jesteś i jakiś dyrektor tego nie zmieni. Pamiętaj, że stoimy po twojej stronie. Jak ktoś będzie chciał cię zranić to tylko daj znać a my staniemy w twojej obronie.
- Dzięki - poczułam, że na moich ustach pojawił się słaby uśmiech.
Siedzieliśmy w dormitorium jeszcze jakiś czas po czym poszliśmy spać. W końcu trzecie zadanie skończyło się o dziewiętnastej a jest już po dwudziestej. Draco poszedł do siebie już jakąś chwilę temu, więc siedziałyśmy ten czas same.
Nie mogłam w nocy spać ani przez chwilę. Te słowa Dumbledora chodziły mi po głowie i nie dawały spokoju. Dlaczego on to powiedział? To musiało mieć jakiś ukryty sens. Ten człowiek zawsze powie coś co ma inne znaczenie, ale na pierwszy rzut oka go nie widać.
- Majka chodź już! Idziemy do Hogsmeade po śniadaniu. - usłyszałam głos swojej przyjaciółki wychodzącej z łazienki, najwyraźniej w końcu udało mi się zasnąć
- Dobra, dobra - odpowiedziałam podnosząc się do pozycji siedzącej na swoim łóżku.
Jako, że mamy czerwiec to postawiłam na coś zwiewnego. Wzięłam długą żółtą sukienkę zapinaną pod szyją i z wiązaniem w pasie. Do tego białe wiązane sandały na koturnie. Eliza założyła fioletową krótką sukienkę i sandały typu espadryl na koturnie.
Poszłyśmy do wielkiej sali żeby zjeść śniadanie i dość mocno się zdziwiłyśmy. Przy trzech stołach zapadła cisza. Wszyscy patrzyli w swoje talerze i nie śmiali się nawet odezwać. Część dziewczyn nawet płakała. Jedyne rozmowy dało się usłyszeć od ślizgonów. Jednak część z nich też była cicho. Domyśliłam się, że chodzi o śmierć Cedrika. Harry'ego i jego przyjaciół w cale nie było na sali natomiast Dracon, Nott i Zabini rozmawiali w najlepsze. Dosiadłyśmy się do nich a oni zamilkli.
- Cześć - zaczęłam
- Dzień dobry księżniczko - odpowiedział Nott - jak się spało?
- Źle... ale to nie ważne. Czemu przestaliście rozmawiać?
- No wiesz... Po prostu jak jeszcze was nie było to prefekci prosili żeby nie rozmawiać raczej o Cedriku, więc pomyśleliśmy, że może chodziło im o nie rozmawianie o tym przy jakiś bardziej wrażliwych dziewczynach. - stwierdził Draco
- Wiesz Malfoy jak jest zakaz dla wszystkich to jest zakaz dla wszystkich a nie tylko dla dziewczyn, które w przeciwieństwie do niektórych mają uczucia! - mówiła cichym krzykiem Eliza
- Kochanie uspokój się - Zabini złapał swoją dziewczynę za rękę i pociągnął na ławkę.
- Nie mam zamiaru się uspokajać, mam po prostu dość tego braku równouprawnień i równego traktowania wobec kobiet. Wiecie co? Nie jestem głodna - zabrała ze stołu tosta i wyszła z wielkiej sali
- A tej co? - zapytał zdziwiony Nott
- Przecież słyszałeś, nie podoba jej się to, że wszyscy patrzą na kobiety jako pełne uczuć, bezbronne i nie wiadomo jeszcze jakie osoby. - wytłumaczyłam
- Dobra bież jakąś kanapkę czy co ty tam jesz i chodźmy do Hogsmeade.
Wyczarowałam sobie jakiś słoiczek wsypałam do niego musli i świeże owoce po czym zalałam jogurtem. Zabrałam pierwszą lepszą łyżkę i wybiegłam z sali. W dormitorium spotkałam Elizę poprawiającą swój makijaż i małego rudego kota siedzącego na moim łóżku.
- Wpuściłaś tego kota? - spytałam
- Tak, jest słodki
Popatrzyłam na kocie a ono na mnie, zaczęłam mówić bezgłośnie w jego stronę a ono popatrzyło na półkę nocną, zeskoczyło z łóżka i wybiegło uchylonymi drzwiami. Podeszłam do wskazanego przez kota miejsca i zauważyłam list.
Droga M!
Słyszałam, że bardzo martwisz się o Harry'ego. Oczywiście nie jest to dziwne. Twój brat leży teraz w skrzydle szpitalnym i czuwa nad nim Ron, Hermiona, Ivet, Dumbledore i oczywiście pani Pomfrey. Piszę to ponieważ wiem, że się już dzisiaj nie spotkamy, a Miona prosiła żebym cię poinformowała. Jednak myślę, że nie będę mile widziana w waszym pokoju wspólnym. Miłego dnia.
Twoja ruda przyjaciółka
"Wiedziałam, że to Ginny" powiedziałam sobie uradowana w myślach. Schowałam list do szuflady i włożyłam do swojego plecaka: telefon, pieniądze i oczywiście swoje musli. Eliza zabrała białą torebkę i wyszłyśmy z lochów
W Sali Wejściowej czekali na nas Malfoy i reszta. Poszliśmy w dół zbocza by później wejść w ulicę prowadzącą do miasteczka. Po drodze zgłodniałam, więc wyjęłam swoje śniadanie i zaczęłam jeść. W samym Hogsmeade prawie nikogo nie było. Oprócz nas to jeszcze jakaś grupa gryfonów, ślizgonów z ostatniego roku i uczniowie z Beauxbaton oraz Durmstrangu.
__________________________________
Hejka!
W tym tygodniu już raczej nie będzie innych rozdziałów, ponieważ jestem w ósmej klasie i nie miałam egzaminów próbnych a pani dyrektor z mojej szkoły postanowiła je przeprowadzić od jutra do czwartku o czym poinformowała nas dopiero w piątek wieczorem... Z tego powodu rozdział jest trochę dłuższy. Jeśli macie dla mnie jakieś rady napiszcie je w komentarzach. Z góry dziękuję.
Words: 2222
Buziaczki i życzę zdrowia, Bella
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top